Wczoraj wyciągnął mnie 371 nad wodę. Prawie w sob. się o to pokłucilismy, bowiem mam na stacji pełno roboty, a tu kolejny dzień z gowy. I tak te dni odpadają, a remont czeka i czeka, i czeka...
Na szczęście nie zbudził mnie rano, bo już odpuścił wczoraj wieczorem, tak że wstałem o 10:20 i po procedurach udało się wyjechać na rogol ok. 12:30. Zabrał się z nami 834 i dobrze, bo przynajmniej nad jeź. zajmował 371, który dał mi spokój. Jedynym plusem wyjazdu były jak zwykle lokalne mięśniaki. No tam to jest wybór. Znowu zasypianie będzie z przywoływanymi obrazami mięśniaków. A było co oglądać. Jeden taki ok. 23 lata, szczupły, ale widać, że o siłownie się otarł, ale na szczęście nie wpadł w "chcę być duży" i przez to nie żarł jakiś wspomagaczy rozrostu. Jak wykręcał spodenki, już jak się zwijali ekipą do domu, to jak zobaczyłem pracę mięśni na plecach, napinających się przy wykręcaniu, to myślałem, że mnie tam wykręci. Z twarzy taki średni, szału nie robił, ale ta reszta to powalała na kolana.
Reszta też jak najbardziej. Choć statystyki ogólne w miastach są niskie dla mięśniaków, to przy rogolu ilość mięśniaków jest wyższa niż przeciętna, co widać co roku na plaży.
Do wody w całości nie wlazłem, to jeszcze nie te temp. jakich bym oczekiwał. Robię się z wiekiem wygodny, więc i cieplejsza woda mile widziana. Co innego 371 z klubu morsów, czy 834 z taką tkanką tłuszczową jak słoń morski, wiec mu zimna woda nie przeszkadza.
Wczoraj odebrałem też 979 wraz z niby laską z katowickiego dworca, z trójmiasta. Poc. planowy, jako jeden z nielicznych tego dnia, przyjechał o 21:01. Po za tym jakiś wieczór opóźnień. Poc. 45190 do Łeby i Helu, planowe odejście 21:02 podstawiono o 21:03 i odszedł z 10 min opóźnieniem. Poc. 38191 Kraków Główny - Świnoujście/Kołobrzeg, planowo przyszedł o 21:01 za to odejście planowe o 21:13, odszedł 21:45, bowiem oczekiwał na skomunikowanie z poc. 24111 Dęblin - Gliwice opóźnionym 30min. Lokalne tez miały opóźnienia ok. 10min.
W ogóle poc. 45190 w trasie do Helu jest ciekawy, bowiem jedzie do celu 12h 34min. To rewelacyjny czas zważywszy, że "szybkie" poc. osiągają Gdynie po ok. 6h 20min. No ale, jak zrobili dla poc. 45190 60min postoju w Gdyni Głównej, to co się dziwić. Widać, wydane grube miliony na remont linii do Helu, bezmyślne pozamykanie stacji na trasie (mijanek) i pozostawienie kilku co zmniejszyło przepustowość wychodzi teraz. Ale kto by się z zarządzających tym wszystkim przejmował, skoro oni z usług kolei nie korzystają i mają to gdzieś, po za kopertami wpadającymi za przetargi do ich kieszeni. Perony też za krótkie zrobili, i teraz w sezonie kolej, która miała być tym głównym przewoźnikiem na Hel, jest spychana na margines, bowiem przy tej przepustowości i takich peronach nagle okazuje się, jakby w symulacji komputerowej nie mogło wyjść, że dopiero co oddana po remoncie linia nie spełnia oczekiwań.
Mimo planowego przyjścia poc. 54102 z Gdyni, nim 979 z niby laską dotarł do nast. KO2 zeszło jakieś 50min. Szukali jakiegoś sklepu, a następnie radośnie krążyli po katosach. Jak już dotarli do KO2, to jeszcze siedząc na starym międzytorzu, rozmawialiśmy jakieś 15min, po czym dopiero ruszyliśmy odwieźć na Ligotę niby laskę. W drodze powrotnej, ponieważ 979 już był po alko, jak zwykle stał się rozmowny. Po raz nie wiem już który, stwierdził, że musi rozluźnić kontakty z niby laską. Ostatnio tak częśto mówi pod wpływem, widocznie jakaś część mózgu dochodzi do głosu, bo na następny dzień z tego już niewiele pamięta. Po za tym zeszło na temat jego wyjazdu za granicę, chce na skandynawię i to zaraz po urlopie w firmie, w której obecnie pracuje, tzn. z urlopu nie chce już do niej wrócić (to się zwie porzucenie pracy). Trochę mnie ta informacja martwi, bowiem obecne życie oparte jest w części na pobycie 979 w stacji. Na razie nie zastanawiam się na życiu po, ale trzeba będzie z nim zagadywać częściej. Tzn. z wyjazdem jest podobnie jak z niby laską, jak jest pod wpływem to podobnie jak chce ograniczenia widzeń z nią, to podobnie chce wyjazdu za granicę. Jak już mu poziom alko zejdzie, to ten wyjazd też już nie jest taki pewny.
Nic, wczoraj umówiliśmy się, że w końcu i my kiedyś łykniemy flachę, ma to się odbyć 9 lipca i wymyśliłem rano, że z powodu sporego ruchu na stacji, to łykanie można by przeprowadzić w mieszkaniu jego matki, które i tak stoi puste.
I dziś inauguracja, szczurek (prawy) odważył się i przy mojej obecności zszedł na grunt na grupie A. No to teraz się zacznie penetracja, mało tego trzeba będzie zwracać uwagę na nie, bo tam dotychczas nie chodziły.
Tyle, bo jak zwykle zajęcia czekają. Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz