Tak czasem bywa, że plany się rypią. Tak stało się dziś ze szczurami, ale od początku.
Dzień wreszcie z temperaturami jakie lubię. o 10:00 było 28C, a o 13:00 już 32C. Zajebiście w chuj dla mnie, ale szczurom już tak dobrze nie było. Widziałem, że wzrastająca na grupie A temperatura powodowała ich wychodzenie na wierzch. Zazwyczaj się ukrywały, ale dziś wychodziły na zewnątrz, chcąc się schłodzić. Często do nich podchodziłem, aby w tej trudnej dla nich sytuacji nie były pozostawione same sobie. No było im raźniej. Lewy przechadzał się po rogówce, to leżał przy pojemniku z wodą, trochę pił, trochę niby się przy wodzie chłodził. Jako że to samiec to dziś (nie wiem czemu szczury mają takie wlk. jaja) ciągnął swoje jajca za sobą. Prawy, co pisałem ostatnio przeniósł się pod rogówkę, ale, może z powodu ciepła, dziś wchodził na nią, dołączając do lewego. Pomyślałem o tych jajcach i tak mi przyszło do głowy, że u prawego ich nie widziałem. Oprócz tego ostatnio lewy jakby bardziej urósł niż prawy. Podszedłem do rogówki, na której był prawy i okazało się, że to jednak nie jest on, a ona. No to się zrobiło mniej przyjemnie. Rozmnażanie szczurów nie wchodzi w grę, ale jest opcja, bo już czytałem sterylizacji samca, bo raczej to onych się poddaje temu zabiegowi i to pozostanie do zrobienia. Konsultacja z weterynarzem dała niby jeszcze miesiąc dla urośnięcia samcowi, po czym czeka go zabieg.
Najlepsze w tym wszystkim jest stanowisko 979, który przyniósł je na stacje, a teraz ma na nie totalnie wyjebane, co okazuje na każdym kroku, dlatego większości mięśniaków mówię, by raczej, kupili sobie pluszaka, jak zwierzaka, bo dla nich to tylko żywa zabawka i tyle.
Jutro wyjazd do 824, ciekawe, czy znowu będzie awantura, czy tym razem uda się zostać dłużej. W sumie mnie to też lata. Jak mają być jakieś spiny, to tego mi chyba najmniej potrzeba.
czwartek, 29 czerwca 2017
wtorek, 27 czerwca 2017
Wtorek #1202
Roboty, a roboty na stacji, a ciągle coś na przekór tej robocie. Wczoraj wieczorem kładę się, a tu tylko jeden szczur. Poczekałem 5 min drugi nie przylazł. Wyszedłem z łóżka, ale 979 już w łóżku, bo rano do pracy, a tradycyjnie po weekendzie totalnie nie dospany. Zauważyłem szczura pod rogówką, ale nie udało mi się go wyciągnąć - uciekł pod nią dalej. No cóż, położyłem się. Zasypiało mi się dziwnie, bowiem nie udało się złapać szczura, a pomimo pozostania lewego, pustkę w łóżku robiło zniknięcie prawego. Przewijało mi się przez głowę, to dopiero się będzie wyprawiało z mózgiem, jak wyjdzie z gniazda 979.
Przebudziłem się ok. 04:00 i od razu włączyło mi się, że prawemu jest źle, bo przecież nie pił od 12h no i jedzenia też nie. Musiałem jednak czekać do ok. 06:00 jak 979 będzie szedł do pracy. Zasnąłem, ale przebudziłem się ponownie ok. 07:00. Leżąc jeszcze o 04:00 myślałem, że prawy wszedł w jakieś zakamarki wewnętrzne rogówki i nie może się wydostać, bowiem słyszałem go jak tam łazi. Wymyśliłem, że rozbiorę rogówkę jak wstanę, by go wydostać na "wolność". Po rozebraniu rogówki i złapaniu go, nadal trochę uciekał, złożyłem rogówkę i położyłem się. Najbardziej ucieszony był lewy, bowiem obwąchiwał prawego przez dobre 2 min. Położyłem się po ponownym pościeleniu łóżka, z oboma szczurami. Mimo tego ułożyłem poduszkę z rogówki, by w razie czego prawy mógł zejść ponownie na poziom zero. Pierwszy raz po ok. 8 min zszedł do połowy poduszki, drugi raz za ok. 2 min zszedł po niej i ponownie udał się pod rogówkę. Widać, znalazł nowe gniazdo i teraz będzie jedynie gościem. Lewy dwa dni wcześniej zaczął się też przenosić do nowego gniazda, ale na poziomie rogówki pod koc złożony. Znalazł tam szparę i tam zaczął znosić jedzenie.
Ponownie rozkładać rogówki nie będę. Znaczy się oba mają nowe gniazda, a przeto mnie trochę wygodniej będzie się spało. Dotychczas obracanie to delikatnie, by któregoś nie przygnieść.
Jak prawy już poszedł do nowego gniazda, to ponownie włączyło mi się myślenie co to będzie się w mózgu działo, jak 979 spakuje się i będę go musiał odwieźć na dworzec, czy na lotnisko lub do innego środka lokomocji, by pojechał za granicę. Przez pierwsze dni nie będę sobą, a mało tego zostanie mi w stacji wqurwiający 371.
No cóż, taka kolej rzeczy. "Dzieci" wychodzą z domu i zaczynają własne życie.
Dobra, bo przylazł 172, to może uda się powtórzyć nową pozycję, bo ostatnio mnie wciągnęła. To narka.
Przebudziłem się ok. 04:00 i od razu włączyło mi się, że prawemu jest źle, bo przecież nie pił od 12h no i jedzenia też nie. Musiałem jednak czekać do ok. 06:00 jak 979 będzie szedł do pracy. Zasnąłem, ale przebudziłem się ponownie ok. 07:00. Leżąc jeszcze o 04:00 myślałem, że prawy wszedł w jakieś zakamarki wewnętrzne rogówki i nie może się wydostać, bowiem słyszałem go jak tam łazi. Wymyśliłem, że rozbiorę rogówkę jak wstanę, by go wydostać na "wolność". Po rozebraniu rogówki i złapaniu go, nadal trochę uciekał, złożyłem rogówkę i położyłem się. Najbardziej ucieszony był lewy, bowiem obwąchiwał prawego przez dobre 2 min. Położyłem się po ponownym pościeleniu łóżka, z oboma szczurami. Mimo tego ułożyłem poduszkę z rogówki, by w razie czego prawy mógł zejść ponownie na poziom zero. Pierwszy raz po ok. 8 min zszedł do połowy poduszki, drugi raz za ok. 2 min zszedł po niej i ponownie udał się pod rogówkę. Widać, znalazł nowe gniazdo i teraz będzie jedynie gościem. Lewy dwa dni wcześniej zaczął się też przenosić do nowego gniazda, ale na poziomie rogówki pod koc złożony. Znalazł tam szparę i tam zaczął znosić jedzenie.
Ponownie rozkładać rogówki nie będę. Znaczy się oba mają nowe gniazda, a przeto mnie trochę wygodniej będzie się spało. Dotychczas obracanie to delikatnie, by któregoś nie przygnieść.
Jak prawy już poszedł do nowego gniazda, to ponownie włączyło mi się myślenie co to będzie się w mózgu działo, jak 979 spakuje się i będę go musiał odwieźć na dworzec, czy na lotnisko lub do innego środka lokomocji, by pojechał za granicę. Przez pierwsze dni nie będę sobą, a mało tego zostanie mi w stacji wqurwiający 371.
No cóż, taka kolej rzeczy. "Dzieci" wychodzą z domu i zaczynają własne życie.
Dobra, bo przylazł 172, to może uda się powtórzyć nową pozycję, bo ostatnio mnie wciągnęła. To narka.
poniedziałek, 26 czerwca 2017
Poniedziałek #1201
Wczoraj wyciągnął mnie 371 nad wodę. Prawie w sob. się o to pokłucilismy, bowiem mam na stacji pełno roboty, a tu kolejny dzień z gowy. I tak te dni odpadają, a remont czeka i czeka, i czeka...
Na szczęście nie zbudził mnie rano, bo już odpuścił wczoraj wieczorem, tak że wstałem o 10:20 i po procedurach udało się wyjechać na rogol ok. 12:30. Zabrał się z nami 834 i dobrze, bo przynajmniej nad jeź. zajmował 371, który dał mi spokój. Jedynym plusem wyjazdu były jak zwykle lokalne mięśniaki. No tam to jest wybór. Znowu zasypianie będzie z przywoływanymi obrazami mięśniaków. A było co oglądać. Jeden taki ok. 23 lata, szczupły, ale widać, że o siłownie się otarł, ale na szczęście nie wpadł w "chcę być duży" i przez to nie żarł jakiś wspomagaczy rozrostu. Jak wykręcał spodenki, już jak się zwijali ekipą do domu, to jak zobaczyłem pracę mięśni na plecach, napinających się przy wykręcaniu, to myślałem, że mnie tam wykręci. Z twarzy taki średni, szału nie robił, ale ta reszta to powalała na kolana.
Reszta też jak najbardziej. Choć statystyki ogólne w miastach są niskie dla mięśniaków, to przy rogolu ilość mięśniaków jest wyższa niż przeciętna, co widać co roku na plaży.
Do wody w całości nie wlazłem, to jeszcze nie te temp. jakich bym oczekiwał. Robię się z wiekiem wygodny, więc i cieplejsza woda mile widziana. Co innego 371 z klubu morsów, czy 834 z taką tkanką tłuszczową jak słoń morski, wiec mu zimna woda nie przeszkadza.
Wczoraj odebrałem też 979 wraz z niby laską z katowickiego dworca, z trójmiasta. Poc. planowy, jako jeden z nielicznych tego dnia, przyjechał o 21:01. Po za tym jakiś wieczór opóźnień. Poc. 45190 do Łeby i Helu, planowe odejście 21:02 podstawiono o 21:03 i odszedł z 10 min opóźnieniem. Poc. 38191 Kraków Główny - Świnoujście/Kołobrzeg, planowo przyszedł o 21:01 za to odejście planowe o 21:13, odszedł 21:45, bowiem oczekiwał na skomunikowanie z poc. 24111 Dęblin - Gliwice opóźnionym 30min. Lokalne tez miały opóźnienia ok. 10min.
W ogóle poc. 45190 w trasie do Helu jest ciekawy, bowiem jedzie do celu 12h 34min. To rewelacyjny czas zważywszy, że "szybkie" poc. osiągają Gdynie po ok. 6h 20min. No ale, jak zrobili dla poc. 45190 60min postoju w Gdyni Głównej, to co się dziwić. Widać, wydane grube miliony na remont linii do Helu, bezmyślne pozamykanie stacji na trasie (mijanek) i pozostawienie kilku co zmniejszyło przepustowość wychodzi teraz. Ale kto by się z zarządzających tym wszystkim przejmował, skoro oni z usług kolei nie korzystają i mają to gdzieś, po za kopertami wpadającymi za przetargi do ich kieszeni. Perony też za krótkie zrobili, i teraz w sezonie kolej, która miała być tym głównym przewoźnikiem na Hel, jest spychana na margines, bowiem przy tej przepustowości i takich peronach nagle okazuje się, jakby w symulacji komputerowej nie mogło wyjść, że dopiero co oddana po remoncie linia nie spełnia oczekiwań.
Mimo planowego przyjścia poc. 54102 z Gdyni, nim 979 z niby laską dotarł do nast. KO2 zeszło jakieś 50min. Szukali jakiegoś sklepu, a następnie radośnie krążyli po katosach. Jak już dotarli do KO2, to jeszcze siedząc na starym międzytorzu, rozmawialiśmy jakieś 15min, po czym dopiero ruszyliśmy odwieźć na Ligotę niby laskę. W drodze powrotnej, ponieważ 979 już był po alko, jak zwykle stał się rozmowny. Po raz nie wiem już który, stwierdził, że musi rozluźnić kontakty z niby laską. Ostatnio tak częśto mówi pod wpływem, widocznie jakaś część mózgu dochodzi do głosu, bo na następny dzień z tego już niewiele pamięta. Po za tym zeszło na temat jego wyjazdu za granicę, chce na skandynawię i to zaraz po urlopie w firmie, w której obecnie pracuje, tzn. z urlopu nie chce już do niej wrócić (to się zwie porzucenie pracy). Trochę mnie ta informacja martwi, bowiem obecne życie oparte jest w części na pobycie 979 w stacji. Na razie nie zastanawiam się na życiu po, ale trzeba będzie z nim zagadywać częściej. Tzn. z wyjazdem jest podobnie jak z niby laską, jak jest pod wpływem to podobnie jak chce ograniczenia widzeń z nią, to podobnie chce wyjazdu za granicę. Jak już mu poziom alko zejdzie, to ten wyjazd też już nie jest taki pewny.
Nic, wczoraj umówiliśmy się, że w końcu i my kiedyś łykniemy flachę, ma to się odbyć 9 lipca i wymyśliłem rano, że z powodu sporego ruchu na stacji, to łykanie można by przeprowadzić w mieszkaniu jego matki, które i tak stoi puste.
I dziś inauguracja, szczurek (prawy) odważył się i przy mojej obecności zszedł na grunt na grupie A. No to teraz się zacznie penetracja, mało tego trzeba będzie zwracać uwagę na nie, bo tam dotychczas nie chodziły.
Tyle, bo jak zwykle zajęcia czekają. Narka.
Na szczęście nie zbudził mnie rano, bo już odpuścił wczoraj wieczorem, tak że wstałem o 10:20 i po procedurach udało się wyjechać na rogol ok. 12:30. Zabrał się z nami 834 i dobrze, bo przynajmniej nad jeź. zajmował 371, który dał mi spokój. Jedynym plusem wyjazdu były jak zwykle lokalne mięśniaki. No tam to jest wybór. Znowu zasypianie będzie z przywoływanymi obrazami mięśniaków. A było co oglądać. Jeden taki ok. 23 lata, szczupły, ale widać, że o siłownie się otarł, ale na szczęście nie wpadł w "chcę być duży" i przez to nie żarł jakiś wspomagaczy rozrostu. Jak wykręcał spodenki, już jak się zwijali ekipą do domu, to jak zobaczyłem pracę mięśni na plecach, napinających się przy wykręcaniu, to myślałem, że mnie tam wykręci. Z twarzy taki średni, szału nie robił, ale ta reszta to powalała na kolana.
Reszta też jak najbardziej. Choć statystyki ogólne w miastach są niskie dla mięśniaków, to przy rogolu ilość mięśniaków jest wyższa niż przeciętna, co widać co roku na plaży.
Do wody w całości nie wlazłem, to jeszcze nie te temp. jakich bym oczekiwał. Robię się z wiekiem wygodny, więc i cieplejsza woda mile widziana. Co innego 371 z klubu morsów, czy 834 z taką tkanką tłuszczową jak słoń morski, wiec mu zimna woda nie przeszkadza.
Wczoraj odebrałem też 979 wraz z niby laską z katowickiego dworca, z trójmiasta. Poc. planowy, jako jeden z nielicznych tego dnia, przyjechał o 21:01. Po za tym jakiś wieczór opóźnień. Poc. 45190 do Łeby i Helu, planowe odejście 21:02 podstawiono o 21:03 i odszedł z 10 min opóźnieniem. Poc. 38191 Kraków Główny - Świnoujście/Kołobrzeg, planowo przyszedł o 21:01 za to odejście planowe o 21:13, odszedł 21:45, bowiem oczekiwał na skomunikowanie z poc. 24111 Dęblin - Gliwice opóźnionym 30min. Lokalne tez miały opóźnienia ok. 10min.
W ogóle poc. 45190 w trasie do Helu jest ciekawy, bowiem jedzie do celu 12h 34min. To rewelacyjny czas zważywszy, że "szybkie" poc. osiągają Gdynie po ok. 6h 20min. No ale, jak zrobili dla poc. 45190 60min postoju w Gdyni Głównej, to co się dziwić. Widać, wydane grube miliony na remont linii do Helu, bezmyślne pozamykanie stacji na trasie (mijanek) i pozostawienie kilku co zmniejszyło przepustowość wychodzi teraz. Ale kto by się z zarządzających tym wszystkim przejmował, skoro oni z usług kolei nie korzystają i mają to gdzieś, po za kopertami wpadającymi za przetargi do ich kieszeni. Perony też za krótkie zrobili, i teraz w sezonie kolej, która miała być tym głównym przewoźnikiem na Hel, jest spychana na margines, bowiem przy tej przepustowości i takich peronach nagle okazuje się, jakby w symulacji komputerowej nie mogło wyjść, że dopiero co oddana po remoncie linia nie spełnia oczekiwań.
Mimo planowego przyjścia poc. 54102 z Gdyni, nim 979 z niby laską dotarł do nast. KO2 zeszło jakieś 50min. Szukali jakiegoś sklepu, a następnie radośnie krążyli po katosach. Jak już dotarli do KO2, to jeszcze siedząc na starym międzytorzu, rozmawialiśmy jakieś 15min, po czym dopiero ruszyliśmy odwieźć na Ligotę niby laskę. W drodze powrotnej, ponieważ 979 już był po alko, jak zwykle stał się rozmowny. Po raz nie wiem już który, stwierdził, że musi rozluźnić kontakty z niby laską. Ostatnio tak częśto mówi pod wpływem, widocznie jakaś część mózgu dochodzi do głosu, bo na następny dzień z tego już niewiele pamięta. Po za tym zeszło na temat jego wyjazdu za granicę, chce na skandynawię i to zaraz po urlopie w firmie, w której obecnie pracuje, tzn. z urlopu nie chce już do niej wrócić (to się zwie porzucenie pracy). Trochę mnie ta informacja martwi, bowiem obecne życie oparte jest w części na pobycie 979 w stacji. Na razie nie zastanawiam się na życiu po, ale trzeba będzie z nim zagadywać częściej. Tzn. z wyjazdem jest podobnie jak z niby laską, jak jest pod wpływem to podobnie jak chce ograniczenia widzeń z nią, to podobnie chce wyjazdu za granicę. Jak już mu poziom alko zejdzie, to ten wyjazd też już nie jest taki pewny.
Nic, wczoraj umówiliśmy się, że w końcu i my kiedyś łykniemy flachę, ma to się odbyć 9 lipca i wymyśliłem rano, że z powodu sporego ruchu na stacji, to łykanie można by przeprowadzić w mieszkaniu jego matki, które i tak stoi puste.
I dziś inauguracja, szczurek (prawy) odważył się i przy mojej obecności zszedł na grunt na grupie A. No to teraz się zacznie penetracja, mało tego trzeba będzie zwracać uwagę na nie, bo tam dotychczas nie chodziły.
Tyle, bo jak zwykle zajęcia czekają. Narka.
sobota, 24 czerwca 2017
Sobota #1200
Wreszcie trochę czasu na napisanie, tak stale coś przeszkadzało, w tym flacha ze 172, która planowo odbyła się w czwartek.
Już prawie 172 zrezygnował, bowiem wszedł na stację 834 i jakoś nie zamierzał się zwinąć. Obecnie jest znowu bez pracy i nadal bez wiedzy, podobnie jak 826 to mu się nudzi, a dla "zabicia" tej nudy okupuje tory stacyjne. Zaczęliśmy ze 172 łykać o 13:45. Nie śpieszyło mi się, bowiem obiegi z cysternami na razie zakończone.
Łykanie poszło dość sprawnie i ok. 15:00 zaczęliśmy "to" robić. Pod wpływem to włącza mi się fantazja, to też przerobiliśmy pozycji całe mnóstwo, nawet przypadkowo wyszła jedna nowa i jak to w takich sytuacjach bywa dość mnie podnieciła. Otóż on leżał na łóżku tak, że korpus zwisał mu w stronę podłogi. Na podłodze oparty był głową i rękami, a dupę i nogi miał na łóżku. Leżał na plecach, a ja siedziałem mu na klacie, dupą przy twarzy. Spytałem się go czy mogę kontynuować, bo taka niewygodna dla niego pozycja, ale nie było sprzeciwu, to kontynuowałem. Napisałem to w skrócie, ale prawie godzinę go "męczyłem" w różnych pozycjach z wiązaniem, spankingiem. Za każdym razem kiedy się pytałem czy może jakaś przerwa, to nie chciał, to też dla mnie było dobre, a jak pisałem kiedyś wcześniej - ma złoty wiek wyglądu. Czasem widziałem, że się męczy, ale w końcu skurwiel to wytrzyma. Przez prawie godzinę podniecałem się nim, jego wyglądem, możnością przerabiania tylu pozycji. Oczywiście niektórych zabrakło, ale może jakimś jeszcze razem nadrobię.
Porobiłem trochę zdjęć na przyszłość, bo przy innych to trochę spartaczyłem, np. przy 977. Mogłem mu zrobić całe serie i nie wiem czemu mi to nie przyszło do głowy? Zdjęcia niechętnie, ale dawał zrobić. Zresztą nigdy one nie wyszły na wioskę, co wie i dlatego ma do mnie zaufanie.
Do wieczora już nic nie piłem, bo miałem jechać po 979 na Ligotę do jego niby laski. Tam też jakaś imprezka była, wlk. grillowanie przy akademikach, to oni się do tego włączyli. W ogóle, to jak by mieli po 18 lat, pojechali na weekend nad morze. Wczoraj zawiozłem 979 do kato na busa i razem pojechali tam, tylko tam nie ma być pogody. Ale 979 pierwszy raz w życiu zaliczy PL morze.
Szczurki trzymają się dobrze. Dziś odniosłem wrażenie, że w nocy chodzą trochę po grupie A, ale nie jestem do końca tego pewny. Tzn. naśmiecone jest w msc., w których chyba tego nie widziałem. Mają poduszkę ustawioną tak, jak pochylnia, na której mogą zejść na dół. Przy mnie schodziły do 5/6 w dół, to może w nocy, kiedy śpię one penetrują grupę A. W sumie dobrze niech sie przyzwyczajają, bo docelowo mają własnie urzędować na grupie A, a nie spać ze mną, co czasami mnie już męczy. Szczególnie obracanie się w nocy, kiedy muszę to robić nadzwyczaj delikatnie, by ich nie przygnieść, bo nigdy nie wiem gdzie są. Po za tym mają ostatnio włączone lizanie. Liżą mnie prawie po całym ciele. Niekiedy robią to z taką pasją, że mnie zadziwiają. I za każdym razem jak do nich wchodzę to się ewidentnie cieszą, co widać w ich zachowaniu.
Teraz tyle, bo ładna pogoda na placu to trza się zająć stacją, nadto 979 nad morzem, 371 w pracy, to stacja pusta i nikt nie przeszkadza. To narka.
wtorek, 20 czerwca 2017
Wtorek #1199
Miała być notka wczoraj, ale niespodziewanie wolne od pracy miał 371 przeto wqrwiał mnie i szczurki. Je do tego stopnia, choć powstrzymywałem go i w końcu się uspokoił, że jak je zacząłem szukać pod kołdrą, to podnoszę ją stopniowo i patrzę - żadnego nie ma. Pomyślałem:
- wypierdolił je, bo on jest taki wypierdalacz.
Nic nie zbuduje, ale za to wszystko by wypierdolił, bo niepotrzebne, zbędne, nie takie jak trzeba, za dużo tego itp. Najłatwiej jest coś wypierdolić, a później niech ktoś to uzupełni, bo ja (w sensie 371) tak chcę. Jakoś po 30 latach życie nie udało mu się prawie nic uzbierać, ale czyjeś to by wypierdalał. Nawet kasy nie uzbierał, mieszkając na stacji pół roku za darmo, bo kasę (na szczęście, czy nieszczęście, ale swoją, też wypierdala).
W każdym razie zrobiło mi się dziwnie, gdy nie było żadnego. Podnoszę jeszcze raz, tym razem już całą, patrzę a jeden szczurek kurczowo trzyma się kołdry, przeto podniosłem ją z nim. Od razu ją położyłem i przysunąłem rękę do niego. Powąchał, stwierdził, że to ta i sam na nią wszedł. Zaniosłem go na grupę B wraz z poidłem i jedzeniem. Ponownie przetoczyłem się na grupę A w poszukiwaniu drugiego szczurka. Ten schował się za poduszki, widocznie musiał uciekać przed 371, bo sam by tam nigdy nie wlazł, przynajmniej nigdy tam nie wchodził. Zaniosłem i tego na grupę B, by w spokoju dotrwały do wieczora.
Jakie były ucieszone, jak, gdy 371 ruchem manewrowym przetoczył sie na grupę C, z powrotem przyniosłem je na grupę A i położyłem się z nimi. Nawet tak małe zwierzęta okazują radość.
Teraz dokończenie notki z niedzieli.
Do 811 rozmawiając z nią przez tel droga minęła szybko. Jak doszedłem do niej, to tym razem ona opowiedziała mi historię jak była u teściowej i ta, w pokoju w którym im wskazała na krótki pobyt, "posprzątała" czyli poprzestawiała ich/jej rzeczy, twierdząc że porządek musi być. Też się zrobiła awantura, bo 811 powiedziała jej, że nie życzy sobie grzebania w jej rzeczach, a sa tylko na dwa dni, to po wyjeździe porządek by był, a na dwa dni nie będą się rozpakowywać do szaf.
Może tylko skala tego grzebania była inna, bowiem teściowa ruszyła ich wszystkie rzeczy, ja u 824 tylko miskę i o nią konkretnie poszło, do dziś nie wiem w ogóle czemu. Na drugi dzień 824 przeprosił za zachowanie.
Po chyba dwu godzinach gadania ze 811, przyjechał od niej chłop i polał trzy driny bimbru. Nie patrzałem jak to robi, ale później się okazało, że 1/1 colą. Dlatego dość szybko mnie siekło, a wracając autobusem miałem poważny kryzys, bo zbierało mi się na wydalanie paszczą. I teraz analiza, wysiaść, następny autobus za godzinę, czy jechać dalej na ryzyko, ale przypomniało mi się, że mam cysterny po żarciu, to przecież mogę narobić do nich w razie czego. Ta konstatacja wprowadziła mnie w dobry nastrój, mogłem jechać dalej, w razie czego było wyjście, a tymczasem postanowiłem myśleć o czymś innym i to myślenie jakoś powstrzymało mnie przed wydalaniem. Na stacje dotarłem chwiejnym krokiem, a na niej imprezka, bo przecież miało mnie nie być, to bilety wyprzedane.
No a był dziś, prawie z samego rana, tzn. po moim wstaniu 172. Ponieważ dawno nie opróżniałem zbiorników, to poszło za szybko, bo chciałem zrobić jakieś zdjęcia i w sumie zrobiłem tylko jedno, bo do drugiego już nie wytrzymałem. Pisałem to już ostatnio, że on znowu przechodzi "złoty" okres swojego wyglądu. No jest powalający. W czwartek wstępnie umówiliśmy się na flachę. No to się będzie działo.
Dobra, zabieram się za robotę, bo wyjątkowo przyjemny dzień, o 13:00 jest 28C, przeto te okna które się dało są na stacji otwarte i budynek się nagrzewa. Gorzej będzie później 371 i 979, bo oni z klubu morsów, ale trudno. Jakoś przeżyją.
- wypierdolił je, bo on jest taki wypierdalacz.
Nic nie zbuduje, ale za to wszystko by wypierdolił, bo niepotrzebne, zbędne, nie takie jak trzeba, za dużo tego itp. Najłatwiej jest coś wypierdolić, a później niech ktoś to uzupełni, bo ja (w sensie 371) tak chcę. Jakoś po 30 latach życie nie udało mu się prawie nic uzbierać, ale czyjeś to by wypierdalał. Nawet kasy nie uzbierał, mieszkając na stacji pół roku za darmo, bo kasę (na szczęście, czy nieszczęście, ale swoją, też wypierdala).
W każdym razie zrobiło mi się dziwnie, gdy nie było żadnego. Podnoszę jeszcze raz, tym razem już całą, patrzę a jeden szczurek kurczowo trzyma się kołdry, przeto podniosłem ją z nim. Od razu ją położyłem i przysunąłem rękę do niego. Powąchał, stwierdził, że to ta i sam na nią wszedł. Zaniosłem go na grupę B wraz z poidłem i jedzeniem. Ponownie przetoczyłem się na grupę A w poszukiwaniu drugiego szczurka. Ten schował się za poduszki, widocznie musiał uciekać przed 371, bo sam by tam nigdy nie wlazł, przynajmniej nigdy tam nie wchodził. Zaniosłem i tego na grupę B, by w spokoju dotrwały do wieczora.
Jakie były ucieszone, jak, gdy 371 ruchem manewrowym przetoczył sie na grupę C, z powrotem przyniosłem je na grupę A i położyłem się z nimi. Nawet tak małe zwierzęta okazują radość.
Teraz dokończenie notki z niedzieli.
Do 811 rozmawiając z nią przez tel droga minęła szybko. Jak doszedłem do niej, to tym razem ona opowiedziała mi historię jak była u teściowej i ta, w pokoju w którym im wskazała na krótki pobyt, "posprzątała" czyli poprzestawiała ich/jej rzeczy, twierdząc że porządek musi być. Też się zrobiła awantura, bo 811 powiedziała jej, że nie życzy sobie grzebania w jej rzeczach, a sa tylko na dwa dni, to po wyjeździe porządek by był, a na dwa dni nie będą się rozpakowywać do szaf.
Może tylko skala tego grzebania była inna, bowiem teściowa ruszyła ich wszystkie rzeczy, ja u 824 tylko miskę i o nią konkretnie poszło, do dziś nie wiem w ogóle czemu. Na drugi dzień 824 przeprosił za zachowanie.
Po chyba dwu godzinach gadania ze 811, przyjechał od niej chłop i polał trzy driny bimbru. Nie patrzałem jak to robi, ale później się okazało, że 1/1 colą. Dlatego dość szybko mnie siekło, a wracając autobusem miałem poważny kryzys, bo zbierało mi się na wydalanie paszczą. I teraz analiza, wysiaść, następny autobus za godzinę, czy jechać dalej na ryzyko, ale przypomniało mi się, że mam cysterny po żarciu, to przecież mogę narobić do nich w razie czego. Ta konstatacja wprowadziła mnie w dobry nastrój, mogłem jechać dalej, w razie czego było wyjście, a tymczasem postanowiłem myśleć o czymś innym i to myślenie jakoś powstrzymało mnie przed wydalaniem. Na stacje dotarłem chwiejnym krokiem, a na niej imprezka, bo przecież miało mnie nie być, to bilety wyprzedane.
No a był dziś, prawie z samego rana, tzn. po moim wstaniu 172. Ponieważ dawno nie opróżniałem zbiorników, to poszło za szybko, bo chciałem zrobić jakieś zdjęcia i w sumie zrobiłem tylko jedno, bo do drugiego już nie wytrzymałem. Pisałem to już ostatnio, że on znowu przechodzi "złoty" okres swojego wyglądu. No jest powalający. W czwartek wstępnie umówiliśmy się na flachę. No to się będzie działo.
Dobra, zabieram się za robotę, bo wyjątkowo przyjemny dzień, o 13:00 jest 28C, przeto te okna które się dało są na stacji otwarte i budynek się nagrzewa. Gorzej będzie później 371 i 979, bo oni z klubu morsów, ale trudno. Jakoś przeżyją.
niedziela, 18 czerwca 2017
NIedziela #1198
Pisania, jest tyle, że nawet nie wiem czy wszystko na obecną chwilę pamiętam.
W pt. miałem jechać do 824 pierwotnie autobusem o 12:20, jednak pojawił się problem w czym zostawić szczurki, które teoretycznie biegają na wolności kilka dni, a tu trzeba je zamknąć na dwa dni? Wymyśliłem w pierwszym momencie klatkę od 979, w której przebywał chomik, kupiony jako prezent dla dziecka od 174. Jak zobaczyłem klatkę, to nie dziwię się, że chomika już nie ma. Taka mała, że ledwo się w niej obrócić dało. Przyniosłem ją do domu, ale od razu pomyślałem:
- szczury w tej klatce zgłupieją.
Mam na letnie przetwory, by jechać na targ pojemniki czarne na owoce, postanowiłem zrobić w tym prowizoryczne msc., dla ich przebywania. Jak już byłem na ukończeniu, tzn. z dykty na wierzch wyciąłem dopasowaną deskę, co by nie uciekły, to przypomniało mi się, że mam jeszcze taki stary kosz, w jakich chleby dawniej rozwozili. Oczywiście w czasie tego majsterkowania kolejne autobusy co godzinę odjeżdżały. Dłubiąc i wycinając kolejną część z płyty pilśniowej na pojemnik po chlebie odjechał następny autobus o 15:20 i na stację wszedł 979. Zaczął znowu ujadać, bo po pracy, a po niej to on rzadko ma humor, że jestem głupi, że robię im takie duże msc. do przebywania i on jak pojadę to od razu wciepnie je do tej małej klatki, bo tam będą, bo on tak powiedział. Znowu zaczęły się negocjacje. W tym czasie zaczął też ujadać, że trociny na grupie A na torowisku, że jak tu w ogóle przez te szczury wygląda, na co mu:
- jak Ci to tak bardzo przeszkadza to weź i posprzątaj, grzebię przy tym już 3h i nie mam czasu.
Za chwilę patrzę, a 979 przychodzi na grupę A z miotłą i zamiata. Gdybym miał jakąś nowszą komórę to bym nagrał z tego filmik. To na prawdę rzadki widok i byłem w szoku, że zaczął sprzątać, może emocje po firmie zaczęły opadać, a wyujadanie mogło w tym pomóc.
Przeniosłem je do nowego pojemnika na grupę B spodziewając się imprezki wieczorem, więc niech tam mają względny spokój i udałem się na autobus na 16:20. W drodze wlazłem jeszcze do sklepu i wydawało mi się, że jeszcze mam czas (patrzałem na zegarek), ale w sklepie kolejka i jak za budynku wychodziłem na przystanek to własnie autobus podjeżdżał nań. Brakło ok. 30sek., a biec nie było co, bo dwie siaty, w tym jedna cała żarcia. No trudno, poszedłem dalej na tramwaj.
To jest dopiero wleczący się środek masowego rażenia. Nie dziwić się, że one puste jeżdżą, nawet o 16:30 w tram było kilku (ok. 6) osobników. Oczywiście w drodze dogonił mnie następny autobus to przesiadłem się.
Nie sprawdzałem, o kiery byłem u 824, ale po rozebraniu sie do kuchni wpakować do lodówki żarcie, ale jeszcze pozamiatałem podłogę, bo dość nakruszone. Poszedłem do łazienki umyć ręce i 824 zaczął nt. miski by jej nie wstawiać do zlewu w kuchni, dwukomorowego, bo on nie chce. Ponieważ też byłem trochę naładowany, to zaczęła się spirala przegadywania.
- skoro nie w kuchni to dam ją do wanny, nie siedzisz w wannie to tam Ci przeszkadzać nie będzie
- w wannie też jej nie chcę,
- ale masz jakiś argument czemu nie? Słucham.
- nie muszę mieć, to moje mieszkanie i ma stać tam gdzie ja chce i wszystko w temacie
- spoko, to będzie tam stała gdzie stoi (czyli przy wannie) a wylewaczkę dam do niej
- nie, wylewaczki też do niej nie dawaj, bo nie chce
- to w takim razie skoro miska jest ważniejsza od mojego pobytu tu i nie da się tego przeskoczyć, to ja jadę z powrotem
- to se jedź.
Spakowałem ponownie żarcie do siatki, które ledwo do wiecznie pełnej lodówki umieściłem i wyszedłem. Już za blokiem zadzwoniłem do 811 czy jest w domu, a ponieważ była to postanowiłem ją odwiedzić, nawet chciała po mnie przyjechać, ale po jakimś czasie gadania byłem już w połowie drogi więc nie "opłacało się", zresztą pogoda była dobra, to mogłem spacerować, a też napięcie się trochę rozładowało.
To tą część dokończę, jak się uda, jutro, a teraz jeszcze sprawy branżowe, bo też umykają.
Był w tyg. 172. Przylazł taki brudny z hałdy, bo wągiel sypali. No fajnie wyglądał, taki brud z pracy, nie taki sztuczny, nałożony przez charakteryzatorów. Rozłożyłem go na pufach i położyłem się na nim. Wiedziałem, że później do mycia cały, ale taki mały fetyszyk może być. Tak leżałem na nim i go głaskałem, przy okazji tradycyjnie odbierałem ciepło od niego. Po jakimś czasie jak siadłem to patrzę, a tam na brzuchu takie dziwne jasne miejsce, coś jak maczuga. Zastanawiałem co to może być i czemu się takie coś zrobiło? Po chwili się kapłem, że to przecież mój organ przejął część brudu od niego i pozostawił jasny ślad na brzuchu. Siedząc na nim, miałem wrażenie, że siedzę na robolu prosto z pracy, który przyszedł i od razu zaczęliśmy to robić, jeszcze bez mycia. Poszło, mimo trochę hamowania erekcji, b. szybko. Otoczka jego naturalnego ubrudzenia robiła swoje.
Nie wiem czy pamiętacie, ale kiedyś przyjechał do mnie w nd. do pracy 971 i ubrudziłem go sadzą z pieca, by też tak trochę naturalnie wyglądał jakby był po jakiejś brudzącej pracy. Fajnie wtedy było, podobało mi się, i jakby nie to, że byłem w pracy, to zrobił bym to z nim jeszcze raz, ale niestety, aż tyle przerwy to nie miałem. Po za tym samo przygotowanie go trochę trwało, bo jednak piec pietro niżej, jeszcze negocjacje czy się zgodzi. Później i tak to prawie drugi raz zrobiłem, bo jak go myłem wodą z mydłem to oczywiście organ stanął drugi raz.
Tyle, bo wstałem dziś ze szczurkami o 11:30, a roboty jednak mam trochę, to, mam nadzieję, do jutra.
A no i jeszcze zagubiona notka z pt. której nie udało się pyknąć to poniżej:
Wczoraj w TV puścili ponownie film "Mamma mia". Z przyjemnością obejrzałem jeszcze raz, ale widząc dwie sceny, na końcu i w środku filmu, mam nieodparte wrażenia, że pomysł na kostiumy został zaczerpnięty z filmu "Priscilla królowa pustyni". Oprócz skojarzenia z Priscillą, uwagę przykuł młody Dominic Cooper ładnie zbudowany.
Wracając jeszcze do szczurków, to w czwartym dniu zauważyłem, że pomału przestawiają się na tryb nocny, jaki chyba jest charakterystyczny dla tych gryzoni. O ile w pn. byłem u nich 4x, i za każdym razem były dość aktywne, to dziś już tylko 2x i to na chwilę się aktywowały, a po ok. 40min dalej szły spać. Nocną wolność znowu będą miały. Nie rozmawiałem z 979, czy pójdą na karmę dla boa, choć odbierałem go z Ligoty od niby laski, ale wsiadł do auta i od razu zgłosił, że go głowa napierdala, to pozostawiłem go, bo jeszcze będzie ujadał, że go przez problem szczurków jeszcze mocniej napierdala.
Sam też jestem w rozterce. Przyzwyczajam się szybko do zwierząt i nawiązuje z nimi b. dobry kontakt. Jednak nie było w planach żadnych żyjątek, do tego szczury nie lubią hałasu, a tu remont się kroi, to będzie głośno, nadto czasami są imprezki i w ich czasie też jest głośno.
W pt. miałem jechać do 824 pierwotnie autobusem o 12:20, jednak pojawił się problem w czym zostawić szczurki, które teoretycznie biegają na wolności kilka dni, a tu trzeba je zamknąć na dwa dni? Wymyśliłem w pierwszym momencie klatkę od 979, w której przebywał chomik, kupiony jako prezent dla dziecka od 174. Jak zobaczyłem klatkę, to nie dziwię się, że chomika już nie ma. Taka mała, że ledwo się w niej obrócić dało. Przyniosłem ją do domu, ale od razu pomyślałem:
- szczury w tej klatce zgłupieją.
Mam na letnie przetwory, by jechać na targ pojemniki czarne na owoce, postanowiłem zrobić w tym prowizoryczne msc., dla ich przebywania. Jak już byłem na ukończeniu, tzn. z dykty na wierzch wyciąłem dopasowaną deskę, co by nie uciekły, to przypomniało mi się, że mam jeszcze taki stary kosz, w jakich chleby dawniej rozwozili. Oczywiście w czasie tego majsterkowania kolejne autobusy co godzinę odjeżdżały. Dłubiąc i wycinając kolejną część z płyty pilśniowej na pojemnik po chlebie odjechał następny autobus o 15:20 i na stację wszedł 979. Zaczął znowu ujadać, bo po pracy, a po niej to on rzadko ma humor, że jestem głupi, że robię im takie duże msc. do przebywania i on jak pojadę to od razu wciepnie je do tej małej klatki, bo tam będą, bo on tak powiedział. Znowu zaczęły się negocjacje. W tym czasie zaczął też ujadać, że trociny na grupie A na torowisku, że jak tu w ogóle przez te szczury wygląda, na co mu:
- jak Ci to tak bardzo przeszkadza to weź i posprzątaj, grzebię przy tym już 3h i nie mam czasu.
Za chwilę patrzę, a 979 przychodzi na grupę A z miotłą i zamiata. Gdybym miał jakąś nowszą komórę to bym nagrał z tego filmik. To na prawdę rzadki widok i byłem w szoku, że zaczął sprzątać, może emocje po firmie zaczęły opadać, a wyujadanie mogło w tym pomóc.
Przeniosłem je do nowego pojemnika na grupę B spodziewając się imprezki wieczorem, więc niech tam mają względny spokój i udałem się na autobus na 16:20. W drodze wlazłem jeszcze do sklepu i wydawało mi się, że jeszcze mam czas (patrzałem na zegarek), ale w sklepie kolejka i jak za budynku wychodziłem na przystanek to własnie autobus podjeżdżał nań. Brakło ok. 30sek., a biec nie było co, bo dwie siaty, w tym jedna cała żarcia. No trudno, poszedłem dalej na tramwaj.
To jest dopiero wleczący się środek masowego rażenia. Nie dziwić się, że one puste jeżdżą, nawet o 16:30 w tram było kilku (ok. 6) osobników. Oczywiście w drodze dogonił mnie następny autobus to przesiadłem się.
Nie sprawdzałem, o kiery byłem u 824, ale po rozebraniu sie do kuchni wpakować do lodówki żarcie, ale jeszcze pozamiatałem podłogę, bo dość nakruszone. Poszedłem do łazienki umyć ręce i 824 zaczął nt. miski by jej nie wstawiać do zlewu w kuchni, dwukomorowego, bo on nie chce. Ponieważ też byłem trochę naładowany, to zaczęła się spirala przegadywania.
- skoro nie w kuchni to dam ją do wanny, nie siedzisz w wannie to tam Ci przeszkadzać nie będzie
- w wannie też jej nie chcę,
- ale masz jakiś argument czemu nie? Słucham.
- nie muszę mieć, to moje mieszkanie i ma stać tam gdzie ja chce i wszystko w temacie
- spoko, to będzie tam stała gdzie stoi (czyli przy wannie) a wylewaczkę dam do niej
- nie, wylewaczki też do niej nie dawaj, bo nie chce
- to w takim razie skoro miska jest ważniejsza od mojego pobytu tu i nie da się tego przeskoczyć, to ja jadę z powrotem
- to se jedź.
Spakowałem ponownie żarcie do siatki, które ledwo do wiecznie pełnej lodówki umieściłem i wyszedłem. Już za blokiem zadzwoniłem do 811 czy jest w domu, a ponieważ była to postanowiłem ją odwiedzić, nawet chciała po mnie przyjechać, ale po jakimś czasie gadania byłem już w połowie drogi więc nie "opłacało się", zresztą pogoda była dobra, to mogłem spacerować, a też napięcie się trochę rozładowało.
To tą część dokończę, jak się uda, jutro, a teraz jeszcze sprawy branżowe, bo też umykają.
Był w tyg. 172. Przylazł taki brudny z hałdy, bo wągiel sypali. No fajnie wyglądał, taki brud z pracy, nie taki sztuczny, nałożony przez charakteryzatorów. Rozłożyłem go na pufach i położyłem się na nim. Wiedziałem, że później do mycia cały, ale taki mały fetyszyk może być. Tak leżałem na nim i go głaskałem, przy okazji tradycyjnie odbierałem ciepło od niego. Po jakimś czasie jak siadłem to patrzę, a tam na brzuchu takie dziwne jasne miejsce, coś jak maczuga. Zastanawiałem co to może być i czemu się takie coś zrobiło? Po chwili się kapłem, że to przecież mój organ przejął część brudu od niego i pozostawił jasny ślad na brzuchu. Siedząc na nim, miałem wrażenie, że siedzę na robolu prosto z pracy, który przyszedł i od razu zaczęliśmy to robić, jeszcze bez mycia. Poszło, mimo trochę hamowania erekcji, b. szybko. Otoczka jego naturalnego ubrudzenia robiła swoje.
Nie wiem czy pamiętacie, ale kiedyś przyjechał do mnie w nd. do pracy 971 i ubrudziłem go sadzą z pieca, by też tak trochę naturalnie wyglądał jakby był po jakiejś brudzącej pracy. Fajnie wtedy było, podobało mi się, i jakby nie to, że byłem w pracy, to zrobił bym to z nim jeszcze raz, ale niestety, aż tyle przerwy to nie miałem. Po za tym samo przygotowanie go trochę trwało, bo jednak piec pietro niżej, jeszcze negocjacje czy się zgodzi. Później i tak to prawie drugi raz zrobiłem, bo jak go myłem wodą z mydłem to oczywiście organ stanął drugi raz.
Tyle, bo wstałem dziś ze szczurkami o 11:30, a roboty jednak mam trochę, to, mam nadzieję, do jutra.
A no i jeszcze zagubiona notka z pt. której nie udało się pyknąć to poniżej:
Wczoraj w TV puścili ponownie film "Mamma mia". Z przyjemnością obejrzałem jeszcze raz, ale widząc dwie sceny, na końcu i w środku filmu, mam nieodparte wrażenia, że pomysł na kostiumy został zaczerpnięty z filmu "Priscilla królowa pustyni". Oprócz skojarzenia z Priscillą, uwagę przykuł młody Dominic Cooper ładnie zbudowany.
Wracając jeszcze do szczurków, to w czwartym dniu zauważyłem, że pomału przestawiają się na tryb nocny, jaki chyba jest charakterystyczny dla tych gryzoni. O ile w pn. byłem u nich 4x, i za każdym razem były dość aktywne, to dziś już tylko 2x i to na chwilę się aktywowały, a po ok. 40min dalej szły spać. Nocną wolność znowu będą miały. Nie rozmawiałem z 979, czy pójdą na karmę dla boa, choć odbierałem go z Ligoty od niby laski, ale wsiadł do auta i od razu zgłosił, że go głowa napierdala, to pozostawiłem go, bo jeszcze będzie ujadał, że go przez problem szczurków jeszcze mocniej napierdala.
Sam też jestem w rozterce. Przyzwyczajam się szybko do zwierząt i nawiązuje z nimi b. dobry kontakt. Jednak nie było w planach żadnych żyjątek, do tego szczury nie lubią hałasu, a tu remont się kroi, to będzie głośno, nadto czasami są imprezki i w ich czasie też jest głośno.
czwartek, 15 czerwca 2017
Czwartek #1197
Oswajanie szczurków trwa, dziś, po kolejnej nocy ze mną, zaczynają w ciągu dnia wychodzić z prowizorycznego "gniazda" i penetrują teren wokół niego. Tzn. pewnie w nocy penetrują teren wokół, kiedy leżę obok i czują się bezpieczne. Poprzedniej nocy ponoć tak biegały, że obudziły 979 o 04:00, albo inaczej pomogły mu w przebudzeniu się.
Szkoda będzie się z nimi rozstać, ale widzę, że 979 jest nieugięty w tej sprawie, dlatego wczoraj mu powiedziałem, że nie chce żadnych zwierząt na stacji, które mają być karmą dla innych zwierząt. Wie jak reaguję na zwierzęta nie ma znosić na stację innych żyjątek.
Zdążyłem się już do nich przyzwyczaić. Jeden jest roboczo nazwany "lewy", a drugi "prawy" ze względu na umaszczenie na grzbiecie. Jednemu odchodzi czarna pręga w górnej części w lewo, drugiemu w dolnej części w prawo. Najlepsze momenty są jak przychodzę do nich i cieszą się na kontakt ze mną. Biegają intensywnie po mnie, wokół, bawią się ze sobą, czyli takie szczurkowe zapasy, w których kotłują się ok. minuty. Widać po nich radość, że wróciłem do nich. Jednak stworzenie namiastki wolności i bezpieczeństwa dla zwierząt jest odpłacane ich w miarę "normalnym" zachowaniem (jeżeli w sztucznych warunkach ich zachowanie można tak nazwać). Dzięki temu nic nie dewastują na stacji i można z nimi egzystować. Dziś w trzecim dniu, już odważniej wychodzą z "gniazda". Wczoraj nie wiem czy w ogóle podczas mojej nieobecności wychodziły, dziś już je przyłapałem po za, nawet je trochę zachęcam do wychodzenia.
Ze spraw branżowych to niedaleko ocieplają blok styropianem. Ekipa już tam trochę siedzi, a przedwczoraj wywożę cysternę, patrzę, a tu mięśniak w kamizelce odblaskowej, pod którą nic nie miał, ładny z twarzy i jak szedłem pierwsze spojrzenie i nasz wzrok skrzyżował się na jakieś 4 - 5 sek. No tak długo z obcą osobą to mi się wzrok dawno nie skrzyżował. On piękny, ładnie zbudowane ręce, coś jak u 975, trochę niższy ode mnie, ładna klata, bo przecież przez zieloną oczojebną kamizelkę było klatę widać, ogólnie przystojny. Wczoraj specjalnie robiąc kurs z cysterną przeszedłem k/niego, znowu się na mnie popatrzał nawet zareagował trochę, bo było widać. Wracając w wymiany cystern z ładownych na próżne, postanowiłem go zahaczyć. Poprosiłem go o przeciśnięcie auta od 979, to pretekst, a przy okazji dosłownie chwile przy tym pogadania. Zgodził się. Jak położył ręce na masce, zobaczyłem je, a jeszcze jak pchał auto przede mną i mięśnie mu się spięły, to myślałem, że wpadnę pod koło. Ach te ręce, ta twarz do tego... Okazało się, że na budowie robi dopiero drugi dzień, przeto wcześniej go tam nie wyłapałem, bo ekipę od razu zlustrowałem, kto by się nadawał. Z zarobków, bo to tajne/poufne ma dostać ok. 2 tysi/m-c. Jak będzie jeszcze w pn. to się go spytam, czy jest tu z pobliska, czy jakiś dojeżdżający z ekipą z dalsza. Intryguje mnie to pierwsze spięcie się wzrokiem, a następnie reagowanie na mnie jak przechodziłem k/niego. Pewnie z tego nic nie wyjdzie, ale mój instynkt jest czasem nie do poskromienia.
Tyle teraz. Jutro wyjazd do 824 to notka, jeżeli się uda, będzie od niego wysłana. Tymczasem zabieram się za spr. bieżące na stacji, głównie sprzątanie, bo na szczęście teraz, po początkowym okresie, szczurkom moge w ciągu dnia mniej czasu poświęcać, bowiem nadrabiają w nocy. Narka.
Szkoda będzie się z nimi rozstać, ale widzę, że 979 jest nieugięty w tej sprawie, dlatego wczoraj mu powiedziałem, że nie chce żadnych zwierząt na stacji, które mają być karmą dla innych zwierząt. Wie jak reaguję na zwierzęta nie ma znosić na stację innych żyjątek.
Zdążyłem się już do nich przyzwyczaić. Jeden jest roboczo nazwany "lewy", a drugi "prawy" ze względu na umaszczenie na grzbiecie. Jednemu odchodzi czarna pręga w górnej części w lewo, drugiemu w dolnej części w prawo. Najlepsze momenty są jak przychodzę do nich i cieszą się na kontakt ze mną. Biegają intensywnie po mnie, wokół, bawią się ze sobą, czyli takie szczurkowe zapasy, w których kotłują się ok. minuty. Widać po nich radość, że wróciłem do nich. Jednak stworzenie namiastki wolności i bezpieczeństwa dla zwierząt jest odpłacane ich w miarę "normalnym" zachowaniem (jeżeli w sztucznych warunkach ich zachowanie można tak nazwać). Dzięki temu nic nie dewastują na stacji i można z nimi egzystować. Dziś w trzecim dniu, już odważniej wychodzą z "gniazda". Wczoraj nie wiem czy w ogóle podczas mojej nieobecności wychodziły, dziś już je przyłapałem po za, nawet je trochę zachęcam do wychodzenia.
Ze spraw branżowych to niedaleko ocieplają blok styropianem. Ekipa już tam trochę siedzi, a przedwczoraj wywożę cysternę, patrzę, a tu mięśniak w kamizelce odblaskowej, pod którą nic nie miał, ładny z twarzy i jak szedłem pierwsze spojrzenie i nasz wzrok skrzyżował się na jakieś 4 - 5 sek. No tak długo z obcą osobą to mi się wzrok dawno nie skrzyżował. On piękny, ładnie zbudowane ręce, coś jak u 975, trochę niższy ode mnie, ładna klata, bo przecież przez zieloną oczojebną kamizelkę było klatę widać, ogólnie przystojny. Wczoraj specjalnie robiąc kurs z cysterną przeszedłem k/niego, znowu się na mnie popatrzał nawet zareagował trochę, bo było widać. Wracając w wymiany cystern z ładownych na próżne, postanowiłem go zahaczyć. Poprosiłem go o przeciśnięcie auta od 979, to pretekst, a przy okazji dosłownie chwile przy tym pogadania. Zgodził się. Jak położył ręce na masce, zobaczyłem je, a jeszcze jak pchał auto przede mną i mięśnie mu się spięły, to myślałem, że wpadnę pod koło. Ach te ręce, ta twarz do tego... Okazało się, że na budowie robi dopiero drugi dzień, przeto wcześniej go tam nie wyłapałem, bo ekipę od razu zlustrowałem, kto by się nadawał. Z zarobków, bo to tajne/poufne ma dostać ok. 2 tysi/m-c. Jak będzie jeszcze w pn. to się go spytam, czy jest tu z pobliska, czy jakiś dojeżdżający z ekipą z dalsza. Intryguje mnie to pierwsze spięcie się wzrokiem, a następnie reagowanie na mnie jak przechodziłem k/niego. Pewnie z tego nic nie wyjdzie, ale mój instynkt jest czasem nie do poskromienia.
Tyle teraz. Jutro wyjazd do 824 to notka, jeżeli się uda, będzie od niego wysłana. Tymczasem zabieram się za spr. bieżące na stacji, głównie sprzątanie, bo na szczęście teraz, po początkowym okresie, szczurkom moge w ciągu dnia mniej czasu poświęcać, bowiem nadrabiają w nocy. Narka.
środa, 14 czerwca 2017
Środa #1196
Ta notka miała być wczoraj, ale nie udało się jej opublikować to dziś.
Weekendy to zawsze tak przelatują, że nie ma czasu nawet jak pisać, nadto pn. jest przeważnie rozruchem po weekendzie i też rzadko jak widać zabieram się za pisanie.
Ten, podobnie jak poprzednie, imprezkowo dla 979. Jak pisałem kiedyś tam, dla niego tydz. pracy powinien być 3 dniowy, od wtorku do czwartku, a reszta to imprezka weekendowa. W nd. spotkał się ze swoją niby laską, która w czw. pojechała do Wa-wy na koncert kogoś tam. Dwa dni nie widzenia i jak w nd. zaczęli łykać to skończyło się odwozem niby laski na Ligotę ok. 00:40 przez maca, tak że z powrotem byliśmy o 02:40. 979 oczywiście zasnął w drodze z kato, a ponieważ tradycyjnie nie dało się go wyciągnąć z auta, to go tam pozostawiłem za drugą próbą wyciągnięcia go, tylko mu przyniosłem poduszkę i przykryłem go kocem. Noc nie była taka zimna 14C, to i nie zamarznie. Na szczęście rano obudził się do pracy, choć tel. mu zdechł, a ja, myślałem nad zaniesieniem mu swojego tel., ale byłem już w łóżku i o 03:00 nieszczególnie mi się chciało z niego wychodzić. Dobrze, że się tak skończyło.
Po za tym w nd. w wiosce w szkole zorganizowano giełdę terrarystyczną. Nie wiem skąd u ludzi te beznadziejne pomysły dot. kupowania zwierząt. Z giełdy 979 wrócił z dwoma małymi szczurami, które mają być karmą dla jakiegoś pytona od kolegi 979, zresztą go znam, nawet widziałem kiedyś u niego hodowlę gadów i płazów. Ma legwana, pytona i coś tam jeszcze.
Tylko dlaczego te szczury przychodzą przez stację, skoro 979 dobrze wie, że nawet muchy nie skrzywdzę. Oczywiście zabrałem się za obcowanie ze szczurami i wystarczył jeden dzień, by w obcym terenie na tyle się oswoiły (oczywiście z jego częścią), że są na łóżku i nie uciekają. Myślę, że za 2 dni będą już swobodnie łazić po grupie A, a od dziś nie trzeba ich będzie już zamykać w prowizorycznym pudełku plastikowym, największym jakie miałem (10 ltr.), więc mają w nim przestrzeń do funkcjonowania, ale nie lubię trzymać zwierząt w zamknięciu. Ostatnio jak poprzednia laska od 979 kupiła chomika, to też po jakimś czasie grasował na grupie A, i w ogóle nie trzeba go było zamykać. tylko zastawić przejścia na inne grupy, by nie poszedł i był nie do znalezienia. Chomik na "wolności" przeszedł na nocny tryb życia i sporadycznie w ciągu dnia przemierzał grupę A między dwoma legowiskami, które sobie zrobił. Jedno było w łóżku, na którym spałem, w części gdzie chowa się pościel, wchodził tam przez szparę, a drugie w meblościance, w segmencie pod TV. Nie wiem czy pisałem, ale mieszkał tak pół roku, od grudnia kiedy został kupiony jako prezent pod choinkę, do lata, kiedy, jak mnie nie było na stacji, a był 979, zniknął w tajemniczych okolicznościach. Podejrzewam, że przez niedopatrzenie 979 został zjedzony przez kota, bo tych wtedy było sporo. A szczurki są rewelacyjne. Wczoraj pierwszy raz widziałem jak cieszą się z mojego wejścia do nich. Przez 2 min cieszyły się biegając wokół mnie i po mnie. Musiałem im kupić w sklepie trociny i żarcie, ale to właściwe dla szczurów, ma dojść dziś i było, bo po 14:00 pojechałem do sklepu.
Oczywiście w zachowaniu się moim ze szczurami, wszyscy dookoła biorą mnie za idiotę. Ale powiedziałem wczoraj, bo już nie wytrzymałem:
- pokaż mi osobę u której chomik, czy szczur był jeden! dzień i można go było zostawić niezamkniętego i nie uciekał?
No 979 nie zna takiej osoby, więc zakończył stękanie, choć wieczorem jak mnie widział z nimi to zaś stękał, ale na krótko już.
Zresztą po nocnym urzędowaniu, za dnia więcej śpią i nawet jak po 12:00 wszedłem do nich na chwilę to nie miały ochoty na urzędowanie, przytuliły się i tak leżały jakieś 10min, po czym zostawiłem je do następnego zajęcia się nimi.
Tyle, następna notka jutro (powinna być). Narka.
Weekendy to zawsze tak przelatują, że nie ma czasu nawet jak pisać, nadto pn. jest przeważnie rozruchem po weekendzie i też rzadko jak widać zabieram się za pisanie.
Ten, podobnie jak poprzednie, imprezkowo dla 979. Jak pisałem kiedyś tam, dla niego tydz. pracy powinien być 3 dniowy, od wtorku do czwartku, a reszta to imprezka weekendowa. W nd. spotkał się ze swoją niby laską, która w czw. pojechała do Wa-wy na koncert kogoś tam. Dwa dni nie widzenia i jak w nd. zaczęli łykać to skończyło się odwozem niby laski na Ligotę ok. 00:40 przez maca, tak że z powrotem byliśmy o 02:40. 979 oczywiście zasnął w drodze z kato, a ponieważ tradycyjnie nie dało się go wyciągnąć z auta, to go tam pozostawiłem za drugą próbą wyciągnięcia go, tylko mu przyniosłem poduszkę i przykryłem go kocem. Noc nie była taka zimna 14C, to i nie zamarznie. Na szczęście rano obudził się do pracy, choć tel. mu zdechł, a ja, myślałem nad zaniesieniem mu swojego tel., ale byłem już w łóżku i o 03:00 nieszczególnie mi się chciało z niego wychodzić. Dobrze, że się tak skończyło.
Po za tym w nd. w wiosce w szkole zorganizowano giełdę terrarystyczną. Nie wiem skąd u ludzi te beznadziejne pomysły dot. kupowania zwierząt. Z giełdy 979 wrócił z dwoma małymi szczurami, które mają być karmą dla jakiegoś pytona od kolegi 979, zresztą go znam, nawet widziałem kiedyś u niego hodowlę gadów i płazów. Ma legwana, pytona i coś tam jeszcze.
Tylko dlaczego te szczury przychodzą przez stację, skoro 979 dobrze wie, że nawet muchy nie skrzywdzę. Oczywiście zabrałem się za obcowanie ze szczurami i wystarczył jeden dzień, by w obcym terenie na tyle się oswoiły (oczywiście z jego częścią), że są na łóżku i nie uciekają. Myślę, że za 2 dni będą już swobodnie łazić po grupie A, a od dziś nie trzeba ich będzie już zamykać w prowizorycznym pudełku plastikowym, największym jakie miałem (10 ltr.), więc mają w nim przestrzeń do funkcjonowania, ale nie lubię trzymać zwierząt w zamknięciu. Ostatnio jak poprzednia laska od 979 kupiła chomika, to też po jakimś czasie grasował na grupie A, i w ogóle nie trzeba go było zamykać. tylko zastawić przejścia na inne grupy, by nie poszedł i był nie do znalezienia. Chomik na "wolności" przeszedł na nocny tryb życia i sporadycznie w ciągu dnia przemierzał grupę A między dwoma legowiskami, które sobie zrobił. Jedno było w łóżku, na którym spałem, w części gdzie chowa się pościel, wchodził tam przez szparę, a drugie w meblościance, w segmencie pod TV. Nie wiem czy pisałem, ale mieszkał tak pół roku, od grudnia kiedy został kupiony jako prezent pod choinkę, do lata, kiedy, jak mnie nie było na stacji, a był 979, zniknął w tajemniczych okolicznościach. Podejrzewam, że przez niedopatrzenie 979 został zjedzony przez kota, bo tych wtedy było sporo. A szczurki są rewelacyjne. Wczoraj pierwszy raz widziałem jak cieszą się z mojego wejścia do nich. Przez 2 min cieszyły się biegając wokół mnie i po mnie. Musiałem im kupić w sklepie trociny i żarcie, ale to właściwe dla szczurów, ma dojść dziś i było, bo po 14:00 pojechałem do sklepu.
Oczywiście w zachowaniu się moim ze szczurami, wszyscy dookoła biorą mnie za idiotę. Ale powiedziałem wczoraj, bo już nie wytrzymałem:
- pokaż mi osobę u której chomik, czy szczur był jeden! dzień i można go było zostawić niezamkniętego i nie uciekał?
No 979 nie zna takiej osoby, więc zakończył stękanie, choć wieczorem jak mnie widział z nimi to zaś stękał, ale na krótko już.
Zresztą po nocnym urzędowaniu, za dnia więcej śpią i nawet jak po 12:00 wszedłem do nich na chwilę to nie miały ochoty na urzędowanie, przytuliły się i tak leżały jakieś 10min, po czym zostawiłem je do następnego zajęcia się nimi.
Tyle, następna notka jutro (powinna być). Narka.
piątek, 9 czerwca 2017
Piątek #1195
Niewolnictwo jakby w kraju jeszcze działa. Niby go nie ma, ale jednak jak widzi się pracujących obok, to odnosi się wrażenie, że jednak jest. Otóż w wiosce od jakiegoś czasu są problemy z kanalizacją z niektórych domków. Już w ub. roku wodociągi dłubały przy kanalizacji, puszczali jakieś roboty pełzające, dla sprawdzenia co dzieje i w zasadzie nic. W tym roku przy okazji wymiany rur gazowych do zamknięcia ulicy podłączyły się wodociągi dla ostatecznego rozprawienia się z kanalizacją z tych ok. 10-ciu domków. Gazownicy już dawno odeszli, a ulica nadal jest zamknięta dla ruchu, bowiem teraz działają wodociągi. Od dziś dla tych ok. 10-ciu domków została odcięta kanalizacja, czyli nie mogą srać do muszli, myć się i zlewać wody w kanał, bowiem ich ujścia zostały, jak to podano w komunikacie i naklejono na płoty, zaczopowane. Podstawiono toi-toje dla srania, a mycie... no cóż, może się odbyć, ale gdzie odprowadzić ścieki - nie wiadomo. Do akcji wkroczyły roboty pełzająco-obserwujące.
Niby nic dziwnego, że trwają prace, ale ludzie, którzy biorą w nich udział, ci na dole, czyli robole pracują od 07:00 do jak dziś 20:30, bo choć już nic nie robią to jeszcze są na placu budowy. Zwijać się zaczęli krótko przed 20:00, a zajęło im to jakieś pół godziny. Po 20:30 samochody i załadowane maszyny zaczęły się rozjeżdżać. Wczoraj też byli, Ci sami, bo poznaję ich już po twarzach. Oczywiście tylko oni, bo szefowie przyjechali na krótko postękać, pokwękać, a podjechali takimi brykami, że szczęka opada, jutro jak jeszcze raz przyjadą to sfocę (nie udało się sfocić). Zakładam, że jutro rano o 07:00 ponownie stawią się do pracy i zastanawiam się w imię czego? W imię czego pracują dziennie po 14h, by na drugi dzień zjawić się ponownie? Czy zarabiają na m-c za tyle godzin 5 tysi? Szczerze wątpię. Czy ich szefowie, którzy przyjechali na msc. "budowy" na jakieś 2h i postękali nad studzienkami, zarabiają 5 tysi na m-c? Tak, nawet więcej. I to jest przyczyna, dla której, co jakoś ostatnio pisałem, zarobki w wielu firmach są utajniane, by pracownicy (robole) pracujący po 14h nie dostali qrwicy widząc i wiedząc ile zarabiają ich szefowie. I to dlatego my na dole, nie powinniśmy się namnażać, by nie było aż takiego wyzysku ekonomicznego, by żyło się lepiej. Tylko jak do tłuszczy przemówić, skoro po przez media mówią do nich Ci, którzy potrzebują więcej niewolników, stąd program 500+ dla rozrośnięcia się populacji niewolników ekonomicznych.
Niby nic dziwnego, że trwają prace, ale ludzie, którzy biorą w nich udział, ci na dole, czyli robole pracują od 07:00 do jak dziś 20:30, bo choć już nic nie robią to jeszcze są na placu budowy. Zwijać się zaczęli krótko przed 20:00, a zajęło im to jakieś pół godziny. Po 20:30 samochody i załadowane maszyny zaczęły się rozjeżdżać. Wczoraj też byli, Ci sami, bo poznaję ich już po twarzach. Oczywiście tylko oni, bo szefowie przyjechali na krótko postękać, pokwękać, a podjechali takimi brykami, że szczęka opada, jutro jak jeszcze raz przyjadą to sfocę (nie udało się sfocić). Zakładam, że jutro rano o 07:00 ponownie stawią się do pracy i zastanawiam się w imię czego? W imię czego pracują dziennie po 14h, by na drugi dzień zjawić się ponownie? Czy zarabiają na m-c za tyle godzin 5 tysi? Szczerze wątpię. Czy ich szefowie, którzy przyjechali na msc. "budowy" na jakieś 2h i postękali nad studzienkami, zarabiają 5 tysi na m-c? Tak, nawet więcej. I to jest przyczyna, dla której, co jakoś ostatnio pisałem, zarobki w wielu firmach są utajniane, by pracownicy (robole) pracujący po 14h nie dostali qrwicy widząc i wiedząc ile zarabiają ich szefowie. I to dlatego my na dole, nie powinniśmy się namnażać, by nie było aż takiego wyzysku ekonomicznego, by żyło się lepiej. Tylko jak do tłuszczy przemówić, skoro po przez media mówią do nich Ci, którzy potrzebują więcej niewolników, stąd program 500+ dla rozrośnięcia się populacji niewolników ekonomicznych.
środa, 7 czerwca 2017
Środa #1194
To, że wymarzłem i grzałem się przy grillu w sob. w Leszczynach napisałem, to że mnie korzonki na dobre chwyciły w nd. popo to już nie. Otóż przyjechał 373 z lutownicą i wreszcie ruszyło po przerwie radio kolejowe z nowym gniazdem na zasilanie, dzięki czemu wreszcie jest to b. profesjonalne, a nie prowizorka trwająca od 2-ch lat. Do tego została polutowana i sprawdzona matka, i nastawiona na cykl najbardziej zbliżony do minuty. Teraz na dobę śpieszy 1 min co jest już akceptowalne, bo mogę ją zatrzymać na tą minutę i przez resztę dnia idzie już zgodnie. Poprzednio to waliła czasem 4 min na dobę. Jeszcze tylko w tej polutowanej zostanie zaprogramowany kwarc i będzie działać z dokładnością do sekund, a nie minut.
Wracając do korzonków, to w nd. już mnie na dobre brało, a w pn. rano to musiałem uruchomić kulę, taką laskę do wspomagania chodzenia przy defekcie kończyny, bo tak mnie łamało, że nie mogłem chodzić po stacji. I to wszystko z powodu ich radosnego wyjazdu na drugi koncert tej samej kapeli. Dziś nadal odczuwam bóle z tyłu pleców, ale już bardziej z jednej, lewej strony. Prawa widać się już zregenerowała.
Jak jeździliśmy w sob. na czy z koncertu, to 979 dwa razy powiedział, że we wrześniu chce z kraju wyjechać na jakiś czas. Tzn. do Anglii do znajomego kolegi, który obecnie jest w PL. Trochę mnie to zmroziło, bo tak nagle zostanę sam? W nd. jak wróciłem do tematu, to powiedział, że to jedna z opcji, co trochę mnie uspokoiło, ale i tak jest groźnie, skoro taka opcja w ogóle jest. Trochę by mi się tu na stacji zmieniło i musiałbym inaczej rozplanować bieżące funkcjonowanie. Choć on tu w zasadzie prawie nic nie robi na stacji, to jednak jest i samo to jestestwo jest przyjemne. Np. wczoraj wracał i chwycił go mocny deszcz na wiosce. Jak przyszedł był cały mokry i rozebrał się do klaty. Oczywiście pochłaniałem go wzrokiem, a ten kierował obrazy do mózgu, do zapamiętania.
Ze spraw branżowych to ostatnio 172 ma, w związku ze swoim wyglądem, złote dni. Nawet w pn. jak to robiliśmy to zrobiłem 4 foty. Niby sesja fotograficzna ma jeszcze być, przy okazji flachy, ale ponieważ w pn., taki jest plan, idzie w msc. odosobnienia na jakiś tam czas, to już zaczęły się nieustające imprezki, przeto trudno go chwycić. W zdjęciach, które zrobiłem jedno jest jakie powinno być, tzn. patrzę na nie i organ się pobudza. Dziś w nocy spał 172 na stacji na grupie B, ale ok. 08:00 wyszedł ze stacji po fajki i jak na razie zaginął, co mnie nie dziwi. Plan nawet był, by wleźć z nim razem do wanny, ale co się uda zrealizować to napiszę.
Przypomniała mi się sesja foto z 230, w której w pierwszej serii 2/3 to były odrzuty, a w trzeciej serii 3/4 już się nadawało.
Tyle, załączę se na chwilę ISDR-a, a później lutowanie kabla dla 979 do ładowania jego I5-ki. To narka.
Wracając do korzonków, to w nd. już mnie na dobre brało, a w pn. rano to musiałem uruchomić kulę, taką laskę do wspomagania chodzenia przy defekcie kończyny, bo tak mnie łamało, że nie mogłem chodzić po stacji. I to wszystko z powodu ich radosnego wyjazdu na drugi koncert tej samej kapeli. Dziś nadal odczuwam bóle z tyłu pleców, ale już bardziej z jednej, lewej strony. Prawa widać się już zregenerowała.
Jak jeździliśmy w sob. na czy z koncertu, to 979 dwa razy powiedział, że we wrześniu chce z kraju wyjechać na jakiś czas. Tzn. do Anglii do znajomego kolegi, który obecnie jest w PL. Trochę mnie to zmroziło, bo tak nagle zostanę sam? W nd. jak wróciłem do tematu, to powiedział, że to jedna z opcji, co trochę mnie uspokoiło, ale i tak jest groźnie, skoro taka opcja w ogóle jest. Trochę by mi się tu na stacji zmieniło i musiałbym inaczej rozplanować bieżące funkcjonowanie. Choć on tu w zasadzie prawie nic nie robi na stacji, to jednak jest i samo to jestestwo jest przyjemne. Np. wczoraj wracał i chwycił go mocny deszcz na wiosce. Jak przyszedł był cały mokry i rozebrał się do klaty. Oczywiście pochłaniałem go wzrokiem, a ten kierował obrazy do mózgu, do zapamiętania.
Ze spraw branżowych to ostatnio 172 ma, w związku ze swoim wyglądem, złote dni. Nawet w pn. jak to robiliśmy to zrobiłem 4 foty. Niby sesja fotograficzna ma jeszcze być, przy okazji flachy, ale ponieważ w pn., taki jest plan, idzie w msc. odosobnienia na jakiś tam czas, to już zaczęły się nieustające imprezki, przeto trudno go chwycić. W zdjęciach, które zrobiłem jedno jest jakie powinno być, tzn. patrzę na nie i organ się pobudza. Dziś w nocy spał 172 na stacji na grupie B, ale ok. 08:00 wyszedł ze stacji po fajki i jak na razie zaginął, co mnie nie dziwi. Plan nawet był, by wleźć z nim razem do wanny, ale co się uda zrealizować to napiszę.
Przypomniała mi się sesja foto z 230, w której w pierwszej serii 2/3 to były odrzuty, a w trzeciej serii 3/4 już się nadawało.
Tyle, załączę se na chwilę ISDR-a, a później lutowanie kabla dla 979 do ładowania jego I5-ki. To narka.
wtorek, 6 czerwca 2017
Wtorek #1193
979 to żyje w nieustających imprezkach. Czasami, choć chyba co raz częściej mam wrażenie, że praca w tym wszystkim przeszkadza i najlepiej jakby była, ale do wtorku do czwartku, bowiem w pt. trza się wyspać, bo znowu imprezki od pt., a w pn. trza dojść do siebie po imprezowym weekendzie. Mało tego kasa wtedy leci jak oszalała, jak na jego zarobki. W ten weekend przewalił ok. 500zł. 1/4 wypłaty. I jak on ma budżet spinać to nie wiem.
W związku z tymi imprezkami, byliśmy w sob. w Zabrzu na koncercie kapeli Tabu, która jest ulubioną kapelą jego niby laski i po tym koncercie wymyślili se, bo przecież są młodzi, że jedziemy za kapelą na jej drugi koncert do Czerwionki-Leszczyny, a właściwie to do Leszczyn. O ile w Zabrzu było pod względem temp. ciepło, to już w Leszczynach zaczynało się robić chłodno. Nie było takiego wyjazdu w planie, to też byłem tylko w koszulce i krótkich spodenkach. Scena w Leszczynach ustawiona na boisku jakiś ogródków działkowych, przeto po 21:00 zrobiło się już znacznie chłodniej. Do 23:00 byłem tak wymarznięty, że od tej godz. stałem przy grillu i grzałem się i ręce odbierając energię cieplną z grilla.
Jak okazało się w nd. zbyt późno i za mało jej odebrałem. Wracając do koncertu w Leszczynach to skończył się właśnie ok. 23:00 i do północy niby laska z 979 rozmawiali jeszcze z członkami zespołu, dokładnie z większą częścią sekcji dętej. Wyruszyliśmy coś ok. 00:20 początkowo w kierunku na wioskę. Następnie w trasie za Orzeszem przyszedł im do głowy kolejny rewelacyjny pomysł, że jedziemy do Krakowa. Teraz odpowiedziałem stanowcze - nie. Byłem już tak wymarznięty, a po za tym jazda do Krakowa, tylko po to by se tam trochę pochodzili i padli to bez sensu. Ponieważ nie chciałem jechać, to stwierdzili by ich odwieźć na dworzec do kato i oni już do krk dojadą. Fajnie - pomyślałem, ale po przyjeździe do mieszkania wyłączam telefony. Na szczęście niby laska od 979 padła w aucie w drodze, gdzie jeszcze można było odbić na wioskę i nie nadrabiać drogi, to też 979 stwierdził - do wioski jedziem.
W wiosce byliśmy ok. 01:10. Po jakiś tam procedurach, przeniosłem się na grupę B, bowiem na grupie A, chciał pozostać z niby laską 979, nawet wziął gumkę na ten cel (gumka się przydała).
Średnio się wyspałem, obudziłem się jakoś po 09:00, bo 371 już funkcjonował, a oni mają taki zwyczaj, że jak wstaną to wszyscy wokół też muszą, bo nie chcą być sami, po za tym skoro oni funkcjonują, to reszta też powinna. Chyba jestem jedynym, który tak nie uważa i jak ktoś śpi to daję mu się wyspać ile chce, bo sen to jednak ważna sprawa, choć widać, że to kwestia wieku. Inaczej patrzy się na to z perspektywy dwudziestu kilku lat.
Po porannym rozruchu, była już chyba 13:00 pojechaliśmy odwieźć niby laskę od 979 na Ligotę. W drodze jeszcze na Brynowie zahaczyliśmy maca na jakieś żarcie, choć śniadanie na stacji zeżarli. Odradzałem maca 979, bo wiedziałem, że się nie nażre i po jedzeniu to wyszło. Wydał znowu dużo kasy, a efekt niewielki. Po za tym jak będę następnym razem w macu, to muszę pamiętać, by napoje brać bez lodu, bo jak zwykle oszukują. Wdupią pełno lodu i sprzedają jako napój w jakiejś określonej ilości np. 400ml, ale 200ml, to lód w tym. Powinno być info, lub kubki na 600ml, z czego 400 to byłby napój, a dodatkowe 200 to woda w postaci lodu.
Teraz spr. branżowe. W Zabrzu koncert był w centrum, ale niedaleko starych familoków, to jak stare familoki to i też mięśniaki skurwiele. No było na co popatrzeć tym bardziej, że ok. 25C, to mięśniaki w koszulkach i krótkich spodenkach. Było kilku mieszczących się w widełkach wyglądowych, ale też szału z nadmiarem nie było. Za to w Leszczynach już znacznie lepiej. Było w czym przebierać, mimo, że już się ściemniało jak przyjechaliśmy, to jednak, % mieszczących się w widełkach wyglądowych znacznie większy. Jednak, co zauważam od jakiegoś czasu, w m-tach młodzież samcza siedząca przed kompami lub z komórkami w rękach nie wyrabia mięśni bo nie ma jak. Na wioskach prac terenowych jest znacznie więcej i to takich wymuszonych, to też i są więcej w ruchu co sprzyja dobremu wyglądowi.
W związku z tymi imprezkami, byliśmy w sob. w Zabrzu na koncercie kapeli Tabu, która jest ulubioną kapelą jego niby laski i po tym koncercie wymyślili se, bo przecież są młodzi, że jedziemy za kapelą na jej drugi koncert do Czerwionki-Leszczyny, a właściwie to do Leszczyn. O ile w Zabrzu było pod względem temp. ciepło, to już w Leszczynach zaczynało się robić chłodno. Nie było takiego wyjazdu w planie, to też byłem tylko w koszulce i krótkich spodenkach. Scena w Leszczynach ustawiona na boisku jakiś ogródków działkowych, przeto po 21:00 zrobiło się już znacznie chłodniej. Do 23:00 byłem tak wymarznięty, że od tej godz. stałem przy grillu i grzałem się i ręce odbierając energię cieplną z grilla.
Jak okazało się w nd. zbyt późno i za mało jej odebrałem. Wracając do koncertu w Leszczynach to skończył się właśnie ok. 23:00 i do północy niby laska z 979 rozmawiali jeszcze z członkami zespołu, dokładnie z większą częścią sekcji dętej. Wyruszyliśmy coś ok. 00:20 początkowo w kierunku na wioskę. Następnie w trasie za Orzeszem przyszedł im do głowy kolejny rewelacyjny pomysł, że jedziemy do Krakowa. Teraz odpowiedziałem stanowcze - nie. Byłem już tak wymarznięty, a po za tym jazda do Krakowa, tylko po to by se tam trochę pochodzili i padli to bez sensu. Ponieważ nie chciałem jechać, to stwierdzili by ich odwieźć na dworzec do kato i oni już do krk dojadą. Fajnie - pomyślałem, ale po przyjeździe do mieszkania wyłączam telefony. Na szczęście niby laska od 979 padła w aucie w drodze, gdzie jeszcze można było odbić na wioskę i nie nadrabiać drogi, to też 979 stwierdził - do wioski jedziem.
W wiosce byliśmy ok. 01:10. Po jakiś tam procedurach, przeniosłem się na grupę B, bowiem na grupie A, chciał pozostać z niby laską 979, nawet wziął gumkę na ten cel (gumka się przydała).
Średnio się wyspałem, obudziłem się jakoś po 09:00, bo 371 już funkcjonował, a oni mają taki zwyczaj, że jak wstaną to wszyscy wokół też muszą, bo nie chcą być sami, po za tym skoro oni funkcjonują, to reszta też powinna. Chyba jestem jedynym, który tak nie uważa i jak ktoś śpi to daję mu się wyspać ile chce, bo sen to jednak ważna sprawa, choć widać, że to kwestia wieku. Inaczej patrzy się na to z perspektywy dwudziestu kilku lat.
Po porannym rozruchu, była już chyba 13:00 pojechaliśmy odwieźć niby laskę od 979 na Ligotę. W drodze jeszcze na Brynowie zahaczyliśmy maca na jakieś żarcie, choć śniadanie na stacji zeżarli. Odradzałem maca 979, bo wiedziałem, że się nie nażre i po jedzeniu to wyszło. Wydał znowu dużo kasy, a efekt niewielki. Po za tym jak będę następnym razem w macu, to muszę pamiętać, by napoje brać bez lodu, bo jak zwykle oszukują. Wdupią pełno lodu i sprzedają jako napój w jakiejś określonej ilości np. 400ml, ale 200ml, to lód w tym. Powinno być info, lub kubki na 600ml, z czego 400 to byłby napój, a dodatkowe 200 to woda w postaci lodu.
Teraz spr. branżowe. W Zabrzu koncert był w centrum, ale niedaleko starych familoków, to jak stare familoki to i też mięśniaki skurwiele. No było na co popatrzeć tym bardziej, że ok. 25C, to mięśniaki w koszulkach i krótkich spodenkach. Było kilku mieszczących się w widełkach wyglądowych, ale też szału z nadmiarem nie było. Za to w Leszczynach już znacznie lepiej. Było w czym przebierać, mimo, że już się ściemniało jak przyjechaliśmy, to jednak, % mieszczących się w widełkach wyglądowych znacznie większy. Jednak, co zauważam od jakiegoś czasu, w m-tach młodzież samcza siedząca przed kompami lub z komórkami w rękach nie wyrabia mięśni bo nie ma jak. Na wioskach prac terenowych jest znacznie więcej i to takich wymuszonych, to też i są więcej w ruchu co sprzyja dobremu wyglądowi.
Subskrybuj:
Posty (Atom)