wtorek, 15 października 2019

Wtorek #1603

  No to się porobiło. 979 ma problemy w związku. Był w sobotę przez część dnia i bez słowa siedział i nic nie mówił. Trochę poleżał, trochę przespał i widziałem, że nie wie co ma z sobą zrobić.Wieczorem po raz drugi wszedł na stację 230. Zrobiło się trochę lepiej 979, ale chyba nie na długo. Trochę pogadali o pierdołach, po czym 230 odwiózł 979 na jego st. mac.
  Minęła jakaś godzina i słyszę na ulicy wioskowej jakiegoś wydzierającego się mięśniaka. Okazało się, że to 172 nadciąga pod wjazdowy.
  Już na stacji okazało się, że jego niby laska, która siedziała 3 m-ce w więzieniu, w Grudziądzu, już po wyjściu stwierdziła, że olewa go i idzie gdzieś tam, znaczy się do kogoś innego. Ten zapłakany lezie główną arterią wioskową i współczuję temu, który nawinie się jemu pod rękę.
   Mięśniaki nie płaczą? Ależ skąd. Płaczą, a najgorsze, że wyładowują się na przypadkowych, innych, którzy znaleźli się nie w tym miejscu, nie o tym czasie.
   Przecież 979 dokładnie to samo mi powiedział przy kasie w sklepie tydz. temu, że jak ktoś mu się nawinie pod rękę to... - masakra.
   W sumie to u 230 tez taka sytuacja dziwna. Niby jest ok, ale jak się przypatrzeć z bliska, to jednak nie. I jakoś się to trzyma (jeszcze trzyma), jak długo nie wiadomo, może dożywotnio jak u 972. Ale czy o to chodzi w życiu, by tak je przewegetować?

  Jeszcze do filmu, którego linka dałem w ostatniej notce. Tam jest taka scena w 6'06, kiedy mięśniak (Reinier) myje się w łazience/ubikacji. Scena dla mnie ma podwójny wyraz. Raz pokazuje mięśniaka namydlonego, mokrego, z jego pięknymi mięśniami, a jednocześnie to, że robi to w takim miejscu, czyli w zasadzie w ubikacji ze spływem, bo nie ma gdzie się wykąpać z powodu biedy. Specjalnie przed tą sceną jest poprzednia, kiedy jego kolega żre posiłek przy stole, przy którym nie brakuje żarcia, a po chwili mięśniak, który wychodzi z łazienki/ubikacji nie ma co żreć w domu, ale ma na perfumy, którymi się pryska, krótko przed tym, kiedy nie ma co zeżreć. By nie było jakimś totalnym oderwaniem od rzeczywistości, to w naszych blokach lat 60-ych, a takie mieszkanie ma 979, ma podobnie. W zasadzie jakby wywalić wanne, to ma ubikację ze spływem, bo do dziś w podłodze jest dziura spływowa i spad w jej kierunku. W sumie nawet mogłbym go sobie wyobrazić w takiej samej pozycji z garnkiem z wodą w ręce oblewającego swoje mięśnie.
   W filmie po raz kolejny pokazuje się, że nie ważne jest czy mamy co zeżreć, ale czy mamy się czym wyperfumować, ubrać, by być zajebistym. W następnym ujęciu on, zajebisty, ładnie ubrany jest na wybiegu by zarobić na żarcie.
  Jeszcze jedna refleksja po obejrzeniu tego filmu. Wiadomo, młodzież wzorce czerpie z mediów, czasem sama coś generuje. Otóż, co pisałem wielokrotnie, w filmach jest kultywowany brak rozmów. To kolejny film, w którym bohaterowie, w sensie lubiących się na początku kolegów nie rozmawiają ze sobą na jakieś głębsze tematy. Z młodości pamiętam, jak gadałem z kolegami i to takimi, których nie przelatywałem, godzinami. Prawie codziennie spotykaliśmy się, ale gadaliśmy godzinami. Następowała wymiana myśli, poglądów. Nie było gadki typu:
- cześć, co słychać?
- w porządku, a u Cb.?
- też
- to fajnie
- no fajnie.
   I tyle... I tylko tyle?
Rozumiem w tych czasach takie coś, ale film jest kręcony trochę wcześniej. Komórki, które tam są nowością, to jakieś 10 lat temu, więc nie było jeszcze pokolenia kciukowców, to jednak powinni ze sobą rozmawiać. Czy w takim razie ukazanie tych rozmów jest takie trudne? Jest niewłaściwe? Ludzie nie mają ze sobą dziś rozmawiać? O co w tym chodzi?
  Pisałem o tym kiedyś. Jednym z filmów, w którym te rozmowy partnerów ze sobą są ukazane, jest francuski film "Miłość". Tam, mimo tego, a może właśnie dlatego, że to jest starsza para, rozmawiają ze sobą. Po za tym nie widzę, by w jakiś filmach kreowano rozmowy między głównymi bohaterami.
  Nie wiem, może jestem inny, pierdolnięty, ale od zawsze gadałem z mięśniakami i to nawet na trudne tematy. Czemuż za tem jest to tak trudno ukazać w filmach? Jest jakiś trend, jakieś wytyczne, by taki stan kreować, by tak się (nienaturalnie) ludzie (partnerzy) zachowywali? A może pod kątem scenariuszy jest to trudno zrobić, bo piszą je ludzie, którzy sami tego nie zaznali, nie rozmawiali i nie wiedzą, jak to się odbywa, jak powinno odbyć.
 
   Ściągnąłem (mi ściągnęli) wczoraj gips z nogi. No niestety noga dość znacznie napuchnięta, aż sam się trochę przeraziłem. W wyniku tego, choć pierwotnie zakładałem powrót już powoli na nogach, to jednak nie zdecydowałem się i wracałem na kulach. W drodze powrotnej jeszcze do punktu rehabilitacji, ale w przywioskowym, na ten rok już nie ma miejsc - są na przyszły. Muszę wbijać do miasta.
   Na st. mac. już powoli chodziłem na nodze, bo w końcu muszę ją rozruszać. Na szczęście w nocy, bez gipsu i bandaży opuchlizna nawet znacznie zeszła, co mnie cieszy. Z wolna, choć już wczoraj trochę przeginałem, chodzę na nodze i zabieram się za nadrabianie zaległości na st. mac., a o remoncie już nie wspomnę.
   Ostatnio było nieradosne zdjęcie kolejowe, to może tym razem będzie bardziej radosne, ze względu na kolory nowej jednostki kolei małopolskiej.
  Narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz