wtorek, 23 listopada 2021

Wtorek #1844

 Kolejny film "Benjamin". Czy wymagam za dużo od scenariuszy. Początek filmu jak z porniola. Wygląda to mniej więcej tak:
- cześć
- cześć
- Jestem Telesfor
- Ja Teodor
- fajnie
- miło mi, 
- może wymienimy się telefonami?
- jasne, zapisz sobie.
  (zapisał, rozchodzą się, jeden dzwoni)
- może spotkamy się u Cb., nie mam co robić?
- ok., to już lecę do Cb.
 (spotkali się, idą do mieszkania) 
- to może pocałujemy się, 
- hmm
(w tym momencie ten co się zapytał, zaczyna całować drugiego). 
    Poważnie, taki scenariusz w filmie fabularnym 80 minutowym. Nadmienię, że spotkały się dwie, kompletnie nie znające się wcześniej osoby, z których jeden robi wrażenie introwertyka nie lubiącego dotyku innych. 
    Chyba zacznę oglądać filmy na dwu ekranach jednocześnie. Trafić na coś co wciągnie, jednocześnie jest dobrze zrobione widzę jest ciężko. 
    Widzieliśmy film "Przemytnik" w reżyserii Clinta Eastwooda, w którym on sam zagrał główną rolę? Film powstał na podstawie notatki prasowej, takiej lakonicznej, na którejś tam stronie gazety, a wyszedł z tego majstersztyk, jak z resztą z pod ręki Clinta. 
     Jest w filmie "Benjamin" scena w wannie. Scena ma potencjał, ale nie wykorzystany. Obejrzałem ją nawet dwa razy i przerobiłbym ją. Pierwsze to jak młody myje włosy partnerowi. No przecież tak to można psa lub kota kąpać. To ma być z uczuciem. To ma być ten specyficzny dotyk, po którym mu mina się zmieni, to ma być ten błogostan pod wpływem jego rąk na jego głowie, a tu takie mycie psa w wannie. 
    Byłem w wannie ileś razy z mięśniakami. Po takich spotkaniach w wannie to 977 się chyba zakochał, bowiem przechodziłem prawie sam siebie. Skoro aktor nie wie o co biega, to ktoś miał podejść i umyć mu te włosy, choćby reżyser, tłumacząc lub nie, jeżeli by zakumał, że to ma tak właśnie wyglądać, no chyba że z drugiej strony za kamerami nikt tego nie doznał w życiu. W drugiej części wanny już jest lepiej, trochę naturalniej to wyszło. Było blisko, ale zabrakło tego wykończenia. Nie, nie chodzi mi o erekcję. Tego co na nas widzach zrobi wrażenie. No otarli się tam o to, ale niestety tylko otarli i to mogła by być kluczowa scena w filmie. Pamiętacie film "Requiem dla snu" z 2000 roku. Tam była piękna scena łóżkowa. Nagrana nowatorsko, która na długo utkwiła mi w głowie. Da sie? Da się!
   By nie było, że się tak czepiam tych scenariuszy, to pamiętacie niskobudżetówkę "Longhorns"? Opisywałem ją tu i też tu. Nadal uważam, że w filmach branżowych, powinien być jeżeli już nie aktor branżowy, to przynajmniej konsultant, może wtedy by nie raziły aż tak sztucznością. 
   Najgorsze w tym filmie jest to, że on jest dobrze zagrany, dobrze z kamerowany, a scenariuszowo to gniot. Nie będę go rozbierał na czynniki pierwsze, bo to nie ma sensu. 

   Widzenie ze 172 opiszę jutro, bo jak widzicie kolejka się robi, tym bardziej, że staram się trzymać przerób filmów za jedyne 30 zyla/m-c.
   Zdjęcia.
To z tej impry kolejowej na Mazurach 2000 r. Ciekawe czy ta esemka 1119 jeszcze żyje?
Ale nie wiem na jakiej stacji są zrobione.
Nie chce mi się szukać, jak ktoś będzie bardzo dociekał, to poszukam. Ciekawe czy ta esemka 1119 jeszcze żyje?
   Narka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz