No to zaległe.
Pojechałem 22-go na kolejne widzenie do 172. Wygląda dobrze, czuje się chyba też. Ćwiczy w celi i na szczęście do poprzedniego razu, nie chce przytyć. Przynajmniej jak wyjdzie to nie zaskoczy mnie wyglądem jak poprzednio, bo jakoś, co pamiętam do dziś, były problemy ze strawieniem nowej figury. Tym razem rozmowa się kleiła, tzn. w większości ja nadawałem, nawet w pewnym momencie przerwałem i się go pytam, czy go nie zagaduje, ale odpowiedział, ze kojąco na niego wpływa mój głos i potok słów. Trochę mu mówiłem o tym, że jak wyjdzie to będzie spora różnica do tego jak tam szedł. Zmiany demograficzne, które do końca nie wiemy jak wpłyną na nasze otoczenie, drukowanie sporej ilości kasy, za tym inflacja, to spowoduje, że będzie inaczej. On mówił o tym, że ćwiczy, że chce nawet boksować, ale powiedziałem mu, by se to wziął z głową, bo raz nie ma już 18 lat, dwa jedzenie które dostają nie jest pełnowartościowe, raczej na przetrzymanie, a w czasie ćwiczeń, niestety, trzeba organizm prawidłowo żywić.
Widzenie przeleciało szybko, nawet przeciągnęliśmy 10 min, bo wszyscy jakoś dłużej siedzieli, szczególnie nas nie wywalali lub nie było tej osoby od wywalania. Nie wiem kiedy kolejne, bowiem w grudniu chce tam ściągnąć kogoś z rodziny.
Wracając narobiłem sobie godzinę dłuższy powrót, bowiem na przesiadkę w innym mieście miałem czekać 12 min. Stwierdziłem - mało się ruszam, to polezę na wcześniejszy przystanek. Idąc tam na pełnej mocy silników, domniemywałem, że zdupiłem i ten autobus mi pitnie. Tak też sie stało, jakoś minutę od przystanku widziałem jak jedzie, nawet odwróciłem głowę w drugą stronę, by się sam na siebie nie wqrwiać. No nic, 4 min za nim jechał następny, ale musiałem jechać trochę okrężną, a to dołożyło równo godzinę, niż jakbym jechał z tą przesiadką. Uspokajałem się, że przecież w zasadzie nigdzie mi się nie śpieszy, nikt na mnie też nie czeka o określonej porze, więc ocb. No ale mam taką dziwną naturę, że i tak nie mogłem tego przeboleć przez kilka godzin. No cóż, mózg działa jakoś po swojemu.
Na widzenie jechałem sam, 824 zrezygnował, bo jak stwierdził co będzie robił godzinę, kiedy będę w środku. No ok. Wiedziałem, że da upust holizmowi, ale na szczęście lodówka opustoszała, bo w poprzednim tygodniu przypilnowałem na koniec, by nie była zaciepana żarciem. Dobrze się stało, bo jak zwykle, z tego co obliczyłem, w jeden dzień wydał 117 zł. Okresowe wymykanie się, jest niestety wpisane w zajmowanie się nim. W następnych dniach znowu musiałem nałożyć ryzy.
Ruszyłem sprawy umieszczenia go w domu starców. Załatwiłem w MOPS-ie uruchomienie procedur, papierki ruszyły. Wczoraj była pani na wywiadzie, dalsze papierki wypełnione dziś, teraz trzeba będzie czekać na decyzję, bo na razie wszystko co miało być na papierze na ten etap jest już spisane. Trochę tego jednak się uzbierało. Czy 824 jest świadomy jak będzie tam życie wyglądało? Chyba nie do końca, ale z drugiej strony zdrowotnie u niego będzie przecież tylko gorzej. Do diety się w ogóle nie stosuje, poziomy cukru mierzy co raz rzadziej, negocjacje co raz częściej nie przynoszą skutku, a jak już zmierzy to ma znacznie przekroczone. Do tego, też powinienem powrócić do swojego życia i jakoś je jeszcze normalnie spędzić.
Na miejscu korzystam z warzywniaka stonki. Usystematyzowałem wyjścia na wtorki i czwartki. Przeważnie wynoszę dwie pełne siatki i dzielę to na 3. 811 jest zadowolona, mięśniak-informatyk z bloku - chyba też, a u 824 i u mnie, jest trochę zdrowsze odżywianie. Nadto, no przecież tam sa tego takie ilości, że aż szkoda kupować, kiedy tam jest za darmo. Jeszcze bym 979 zaopatrzył, gdyby to było na miejscu.
Zdjęcia.
Dworzec w Szczytnie w 2003 r. Dworzec w Szczytnie od peronów, 2003 r. po imprezce.
Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz