I znowu mnie chuj strzeli. Idąc w sobotę na przystanek autobusowy, by dojechać z przesiadkami do wioski, poczułem lekkie drapanie w prawej części gardła, a jeżeli Cię drapie lekko w prawej części gardła, to wiedz..., że coś się dzieje... (jak mówił o. Natanek).
No i się wydziało. Skąd to chyciłem - nie wiem. O ile poprzednio miałem kontakt, to teraz nie. U 824 się trochę kaszel przeciąga, ale taki słaby, więc nie sądzę, by coś od niego przelazło, ale do końca nie jestem pewien. Mimo grzania na st. mac. i rozgrzania jej do 22 C, było mi cały czas zimno. Pomiar temp. wykazał u mnie 37,3. W normalnych warunkach bym się wpakował do łóżka i leżał, ale zajmując się 824 to nierealne z jego holizmem. Na samą myśl, że to się będzie ciągło kolejne 2 tyg. już mam dość. Jeszcze 2-go mam wizytę u znajomego dentysty i dopiero będzie jajo jak mi gorączka nie zejdzie, a wiadomo - pomiary temp. na wejściu. Na wizytę czekam 2 m-ce. Fajnie, co?!
Ponieważ holizmu nie da się sprowadzić do zera, tzn. nie wychodzenia z mieszkania, to w tym. tyg., nie wiem jak w przyszłym, okoliczne galerie handlowe, bo w nich ciepło. Jedna dziś zaliczona. Przy okazji mała dygresja. Nie wiem czy pamiętacie odcinek "Pingwinów z Madagaskaru", w którym Rico powiększał królewski habitat króla Juliana, przez wyburzenia wszystkiego dookoła. Czyli robił to, co mu się najbardziej podoba, ale w dużej nadwyżce. W końcu od tego ciągłego wyburzania zlasował mu się mózg. Widzę podobną reakcję u 824. O ile na mieście trzeba się przemieścić między sklepami, a to powoduje ochłonięcie po tym oglądaniu towaru na półkach i, powiedzmy, jakiejś analizie tego co się widziało, to w galerii jest sklep obok sklepu i od tej ciągłej "analizy" po jakimś czasie się denerwuje i chce już wyjść. Ma stałe produkty, które ogląda. Buty, zegarki, telefony. Dostaje np. rozdwojenia, kiedy i z lewej, i z prawej jest sklep z butami. Widzę to zwarę w mózgu, do którego wejść, bo i tu buty i tu buty. Inną sprawą jest, że nic nie kupuje. Jeszcze może gdyby mógł coś kupić, ale powstrzymuję go, bo wiecie...
A na st. mac. kot był. Pewnie tam cały tydzień siedział. Z jednej strony i 979 się cieszy, bo może hałasujące rzeczy w domu zrobić przy remoncie, a kot od tego nie dostanie pierdolca, i ma większa przestrzeń do biegania. Niestety od tego przesiadywania samemu widzę u kota już indywidualistyczne zachowanie. Nie ma tak jak u kotów, które przebywają, a to z innymi kotami, a to z innymi domownikami, że są towarzyskie, lubią sie pogłaskać, chcą się bawić z kimś, z drugim kotem. U niego to zanikło. On "bawi się" sam, ma już nawet swoje trasy przebiegu po grupie A, po korytarzach. Owszem, jak inicjowałem jakieś zabawy z nim, to jasne, drugi żywy stwór to jest fajnie, ale sam też dawał rady. Kilka rzeczy usunąłem w jego tras przebiegu, by miał bezpieczniej.
O ile, jak był jeszcze mały to spał ze mną w łóżku, to teraz już nie śpi. 979 się przyznał, że go zgania i kot się oduczył. I teraz sobie porównajcie jak miałem szczury. One, co opisywałem na blogu, przychodziły do mnie, wchodziły pod kołdrę, specjalnie ją nawet ustawiałem, by mogły pod nią chodzić. Gryzonie, które nie są jak koty przytulaśne, nie znamy ich z tej strony, że się milą, nadstawiają na głaskanie, przychodzą na kolana. Połaziły, połaziły pod kołdrą, a później pewnie w nocy grasowały razem po stacji. A tu kot z gatunku, który jak wiemy, szczególnie lubi się łasić, wchodzić na kogoś, grzać się przy kimś, innym kocie, zupełnie te funkcje stracił. Rano jak już się obudziłem, a jeszcze nie wychodziłem z łóżka to przylazł się położyć przy mnie, ale noc spędził gdzieś indziej.
Szkoda, bo to młody zwierz, a już u niego można obserwować skutki osamotnienia. W niedzielę, kiedy ciągle jestem, to nawet robi wrażenie jakby się dziwnie czuł. Jak to? To ciągle ktoś jest obok mnie?, a przynajmniej w mieszkaniu.
Filmy oglądam dalej, coś tam w następnej notce opiszę jak to widzę, czyli jakaś tam moja recenzja.
Zdjęcia.
2003 r. uchwycone na jednej ze stacji tej imprezki na Mazurach. I przy okazji krótkie wyjaśnienie. Lokomotywa wcześniej używana wyłącznie do prowadzenie poc. pasażerskich po "super" podziale PKP w 2000 roku przeszła, jak zresztą inne do PKP Cargo. Rząd wspaniałomyślnie, w ramach wiyncyj kasy, wiyncyj kasy zaczął rozpieprzać PKP. W pierwszej kolejności od przewoźnika, który przewoził w tamtych latach najwięcej ludzi, czyli do Przewozów Regionalnych. Po "super" podziale nie dano PR ani jednej! lokomotywy zdolnej ciągnąć wagony. To tak samo, jakbyśmy mieli firmę transportową z ciągnikami siodłowymi i naczepami do przewozu towarów, a po podziale firmy odebrano by wszystkie ciągniki siodłowe i powiedziano, teraz se możecie wozić towary dalej. Dziecko w podstawówce powie - że to głupie, ale co tam dla naszych rządzących. Nie takie wałki się robiło. Kasy nie było, to pilnie trzeba było przemieścić ludzi do samochodów osobowych, bo z tej gałęzi jest 23% VAT, a z biletów tylko 8% VAT. To też ten okres, kiedy poc. osobowe dojeżdżały do granicy województw, bo "nie dało się" dogadać.
Teraz jak już rząd ma mld zł z akcyzy i VAT na paliwie usiłuje się, jak z tymi biletami Kolei Dolnośląskich medialnie promować kolej. To co chcieli osiągnęli, a teraz, podobnie jak z tymi biletami, to już czysta propaganda i pretekst do wyciągnięcia kolejnych mld zł. tym razem z kolejnictwa.
Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz