Ja to mam obsuwy w odpowiedziach na komentarze, ale z góry przepraszam.
Internet dziś jest fajną rzeczą Jak pierwszy raz oglądałem "Zieloną milę", to pewna scena dała mi do myślenia. Otóż, ten klawisz, który wyżywał się na więźniach, został przyłapany na waleniu konia do jakiś rysunków. Jakże dziś odmienne są materiały potrzebne do tej czynności. W dobie internetu, samiec lezie do ubikacji z komórką, bo coś tam, coś tam..., a faktycznie ogląda porniola i może se zwalić. A dziś, tzn. w nocy mini sesja z filmikami. Trafiło mi się na jeden fajny, ale to ostatnio rzadkość. No nic. Należy się cieszyć, że nie trza korzystać z rysunków jak wiek temu, tylko mamy filmy, czyli obraz, do tego dźwięk i jak ktoś tego nie zdupi to jest dobrze.
Śniadanie świąteczne u 979. Jak przystało na ród PL stół uginał się do żarcia, nie wiedzieć po co. Po tym śniadaniu nastąpiło rozdawanie żarcia, bo przecież nie zeżrą, a w trakcie śniadania, trudno było cokolwiek przestawić na stole bo nie było na nim wolnej powierzchni płaskiej. Dieta, znaczy się odchudzanie, ostatnich dni poszła się jebać, za sprawą jednego śniadania. Po nim, obiad został wyeliminowany, dopiero kolacja weszła. Na drugi dzień już normalnie, na śniadanie jedna bułka, mała i tyle.
Oczywiście ruch w nd. na stacji prawie nie do ogarnięcia. Punkt węzłowy dla składów przechodzących, to też ok. 23:00 miałem już dość, tzn. byłem zmęczony. W pn. wielkanocny trochę spokojniej. Jednak wyjazdy rodzinne i zwrotne trochę składów pochłonęły, a wieczorem strzeliliśmy sobie czystą finkę z sokiem pomidorowym pikantnym. Po dawce, którą mózg uznał, że to już, przestaliśmy łykać, choć trunek został.
Na drugi dzień czułem się średnio, stąd następne możliwe łykanie dopiero jutro lub sob. Jutro jeszcze ma być ok. 25C, a w sob. już zimno i wreszcie deszcze, bo susza okropna i to może zaważyć znowu na produkcji mojego wina. Dwa lata temu, też była przerwa, bo zmroziło kwiaty od owoców i kapa.
172 gdzieś znowu znikł, ale to nie pierwsze takie kilkudniowe zniknięcie. Oglądając wczoraj filmik, pomyślałem że to dobre rozwiązanie. Filmik i już, i nikt nam nie siedzi na gowie. Przecież jak w sobotę na noc pozostał na grupie A 826, to z jednej strony fajnie bo się rozebrał i był dostępny ze swoimi zajebistymi mięśniami, z drugiej nie trawię go, bo jego poziom i zachowanie, to jak: "Uwaga! nadciąga 826. Totalny kataklysm." Jak było przy Jasiu Fasoli. To jest takie duże dziecko na stacji, które trza ciągle pilnować. Nie wiem czy pisałem, ale skrócił żywot czajnikowi elektrycznemu, bowiem był włączony bez wody i z grzałki odpadł kamień. Nie wiem czy go włączył bez wody, czy wylał wodę i go nie wyłączył. Na szczęście czajnik jeszcze działa. Laska, którą przelatuje, może go podobnie traktować, bo jakoś widzę, że wir miłości szybko opadł. Znaczy się ona go wstawiła na odpowiedni tor. Przyjdź, przeleć mnie i wypierdalaj. Już mu to sama powiedziała kilka razy, co 826 bezwiednie przekazał, że nie potrzebuje kolejnego dziecka, do tego takiego wielkiego.
To też chwilowe zniknięcie 172 trochę nam da wytchnąć od niego, choć na szczęście teraz już nie przesiaduje tak długo jak kiedyś, bo ma laskę na podobnym poziomie jak on i z podobnymi potrzebami, to się dogadują, podobnie jak 972 z żoną.
Ładna pogoda się dziś zrobiła, to notka tylko taka. Zabieram się za czynności dnia w tym sprzątanie na stacji. Zaległości tu duże, może w małym stopniu uda się nadrobić. Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz