Trochę się namieszało, ale co to znaczy na st. mac. z takimi przejściami jakie tu już były.
W czwartek wrócił z pracy 303. Wszedł, prawie już tradycyjnie, w nastroju - zaraz komuś wyjebie. Od razu mi ciśnienie wzrosło, choć się do niego nie odezwałem, bowiem pamiętam co lata temu ustaliliśmy z 979 i co się sprawdziło w życiu.
Chciał, by mu wodę zgrzać na kąpiel, ale murowałem, to powiedziałem, że pokażę mu jak i niech se sam to zrobi, to się jeszcze bardziej obraził. No przegiął. To w takim razie też stwierdziłem, iż moje robienie mu dobrze też się kończy. Może wydupiać na drzewo, jak mu się nie podoba. W myśl tego przestałem się do niego odzywać. Tak pozostało do dziś. W piątek, trochę łyknąłem, ale bez szaleństwa, dlatego też ok. 23:00 jak zjawiło sie dziecko, to bez problemu z nim rozmawiałem m.in. o sytuacji z 303.
Wcześniej też, bo nie gadamy, była wymiana tekstów na mess. z 303. W tej wymianie tekstów napisał m.in. o tym moim jego budzeniu i że on nie chce takich zachowań z mojej strony. No ok. Nadmienił też, że czasem piję, a on nie pije. Ok. to też napisałem mu, że nie pije po pobycie u kola 2 m-ta dalej i mogę se tylko wyobrazić co musiało sie stać, że nagle przestał. Nie odpisał na to nic. Ale by nie było, że on ciągle coś ma do mnie to napisałem do niego i tu już cytat:
"No ok. Jak se wciepujemy, to prosze bardzo. Co to jest do cyca za podejście z Twoje strony nakazowe. Zrób mi żarcie, zagrzej mi wodę, obudź mnie do pracy, zrób mi pranie, posprzątaj za mnie, umyj za mnie itp. Co do cyca? Ja tu jestem Twoim niewolnikiem. Chyba Ci się role pomyliły. Mieszkasz tu za darmo, więc jakiś Twój wkład w to życie tu jest wskazany, a co dotychczas jest - nic. Nawet pomoc przy remoncie, choćby dziś. Zero zainteresowania tylko z Twojej strony: daj, daj, daj, daj... Świetna pozycja."
Na końcu miało być "postawa", ale napisało się tak. Po tym wpisie zamilkł.
Wczoraj chciał (pisanie na mess, bo sie nie odzywamy) jeszcze bym sie zajął laptopem (moim, który eksploatuje), bo zamula, to mu napisałem krótko - Nie.
W ramach obrazy zrobił 2-ke do muszli i tego nie spłukał. Ponieważ był na st. mac. już 302, to zapytałem się czyje to. Oboje sie wyparli, choć stawiałem od razu na 303, bo skoro mini wojna, to eskalacja się robi. Po 2h jak poszedłem zamknąć okno, to już 2-ki nie było. Dziś i tak stwierdziłem, że skoro chcą mieć dorosłe życie, to z tej ubikacji przestaję korzystać. Jest druga, co prawda mało używana, zagracona, trochę w zimnym miejscu, ale czynna, przeniosłem sie tam. Koniec mojego codziennego sprzątania. Co do cyca!? Jestem babcia klozetowa. Jak se nasrają tak będą mieli.
Sprawa choć tak wygląda powierzchownie ma niestety głębsze podłoże, o którym wiem i którego jestem świadomy. Natomiast trudno będzie to ruszyć. Pamiętacie przecież, że 303 był odbierany z XXVII oddziału psychiatrycznego w Toszku. Czyli nie wszystko już wtedy było z nim ok., a teraz doszły do tego nowe problemy wieku lat nastu. Głównym, tak mi się wydaje, to zderzenie się z rzeczywistością. On dotychczas, czy przez ostatnie lata w tych zakładach opiekuńczych był mega przejebanym skurwielem, którego rówieśnicy, a nawet starsi słuchali, bo jak nie - to w ryja dać mogę. Tylko teraz to tak nie działa. Jeszcze pewna ochronka była w domu u 972, bo mamusia zawsze zrobiła, posprzątała i, mimo tego, ze ją okresowo zwyzywał, ona to brała na klatę. Ze mną już tak nie ma. St. mac. po przez posiadanie grup postojowych daje intymność, ale też rozłąkę. Od czwartku, a piątku, kiedy mu napisałem powyższy tekst, praktycznie nie wychodzi z pokoju. Muszę jeszcze dziś poskromić 302, by go nie wqrwiał, bo mają to z domu, że ciągle się wyzywają, a później napierdalają. To pierwsze tu jeszcze zostało, to drugie już nie działa, bo mają się gdzie rozejść, zamknąć drzwi i tam siedzieć. Chcę mu dać kilka dni spokoju, poczekać aż sam wyjdzie z nory i ewentualnie z nim zacząć pisać, bo na rozmowę po takim wyciszeniu to nie ma co liczyć.
Osobną kwestią jest, że dzisiejsza młodzież nie potrafi, a przynajmniej jej część, rozmawiać. I nie, nie mam tu na myśli, rozmowy o grze, o pogodzie, lub o ubiorze osoby, którą właśnie mijają na ulicy. Rozmowy życiowe u nich nie następują w ogóle. Mało tego, syndrom wciepowania wszystkiego do sieci, powstrzymuje ich przed mówieniem o swoich problemach, nawet, dla ich wyobrażenia, bliskim osobom, czyli kolegom, koleżankom, przyjaciołom, by te mówiąc - ależ oczywiście, że nikomu tego nie powiem, po czym po 2 min umieszczają to już w sieci.
Efekt widoczny. 303 siedzi zamknięty z tym na grupie B i... w jakimś stopniu trawi sytuację, a w jakimś będzie się usiłował odnaleźć w nowej rzeczywistości. Dodatkowym problemem jest brak kasy, co za tym idzie żarcia. Nie odmawiam mu, ale już kilka razy mówiłem - chcesz coś wziąć, to powiedz, bym wiedział co schodzi lub co już jest otwarte, ale niekoniecznie musisz o tym wiedzieć. Zaczęło się od kiełbas. Kupuję w stonie zafoliowane, te droższe i jak otworzę to po kiełbie coś innego przeważnie żrę, ale zapas jakiś jest. A on już dwa razy zrobił, że jedna była otwarta, nie widział, to otworzył drugą, a otwartą trza już zeżreć, więc przez 3 tyg. żarłem ciągle kiełbę. No to się wqrwiłem i na noc zamykam lodówkę. I teraz, nie nie odmawiam mu żarcia, nawet mu robiłem przez jakiś czas. Czyli on - zrób mi coś do żarcia i robiłem mu. Teraz od czwartku mam wyjebane w to, a z drugiej jego duma nie pozwala mu przyjść i poprosić o coś do żarcia. Doraźnie kupuje mu żarcie 302, któremu powiedziałem wczoraj, że teraz wyżywienie 303 spadnie na niego.
303 zapożyczał sie też u mnie, bo pracował, choć zdawałem sobie sprawę, że tam może być wyjebka, to przepływ kasy był. Teraz od czwartku, jak on to mówi - mam to w piździe.
Nie wiem co będzie po iluś tam dniach. Na razie 303 na pewno zderzył sie ze ścianą problemów, których miało przed nim nie być.
W czwartek wrócił z pracy 303. Wszedł, prawie już tradycyjnie, w nastroju - zaraz komuś wyjebie. Od razu mi ciśnienie wzrosło, choć się do niego nie odezwałem, bowiem pamiętam co lata temu ustaliliśmy z 979 i co się sprawdziło w życiu.
Chciał, by mu wodę zgrzać na kąpiel, ale murowałem, to powiedziałem, że pokażę mu jak i niech se sam to zrobi, to się jeszcze bardziej obraził. No przegiął. To w takim razie też stwierdziłem, iż moje robienie mu dobrze też się kończy. Może wydupiać na drzewo, jak mu się nie podoba. W myśl tego przestałem się do niego odzywać. Tak pozostało do dziś. W piątek, trochę łyknąłem, ale bez szaleństwa, dlatego też ok. 23:00 jak zjawiło sie dziecko, to bez problemu z nim rozmawiałem m.in. o sytuacji z 303.
Wcześniej też, bo nie gadamy, była wymiana tekstów na mess. z 303. W tej wymianie tekstów napisał m.in. o tym moim jego budzeniu i że on nie chce takich zachowań z mojej strony. No ok. Nadmienił też, że czasem piję, a on nie pije. Ok. to też napisałem mu, że nie pije po pobycie u kola 2 m-ta dalej i mogę se tylko wyobrazić co musiało sie stać, że nagle przestał. Nie odpisał na to nic. Ale by nie było, że on ciągle coś ma do mnie to napisałem do niego i tu już cytat:
"No ok. Jak se wciepujemy, to prosze bardzo. Co to jest do cyca za podejście z Twoje strony nakazowe. Zrób mi żarcie, zagrzej mi wodę, obudź mnie do pracy, zrób mi pranie, posprzątaj za mnie, umyj za mnie itp. Co do cyca? Ja tu jestem Twoim niewolnikiem. Chyba Ci się role pomyliły. Mieszkasz tu za darmo, więc jakiś Twój wkład w to życie tu jest wskazany, a co dotychczas jest - nic. Nawet pomoc przy remoncie, choćby dziś. Zero zainteresowania tylko z Twojej strony: daj, daj, daj, daj... Świetna pozycja."
Na końcu miało być "postawa", ale napisało się tak. Po tym wpisie zamilkł.
Wczoraj chciał (pisanie na mess, bo sie nie odzywamy) jeszcze bym sie zajął laptopem (moim, który eksploatuje), bo zamula, to mu napisałem krótko - Nie.
W ramach obrazy zrobił 2-ke do muszli i tego nie spłukał. Ponieważ był na st. mac. już 302, to zapytałem się czyje to. Oboje sie wyparli, choć stawiałem od razu na 303, bo skoro mini wojna, to eskalacja się robi. Po 2h jak poszedłem zamknąć okno, to już 2-ki nie było. Dziś i tak stwierdziłem, że skoro chcą mieć dorosłe życie, to z tej ubikacji przestaję korzystać. Jest druga, co prawda mało używana, zagracona, trochę w zimnym miejscu, ale czynna, przeniosłem sie tam. Koniec mojego codziennego sprzątania. Co do cyca!? Jestem babcia klozetowa. Jak se nasrają tak będą mieli.
Sprawa choć tak wygląda powierzchownie ma niestety głębsze podłoże, o którym wiem i którego jestem świadomy. Natomiast trudno będzie to ruszyć. Pamiętacie przecież, że 303 był odbierany z XXVII oddziału psychiatrycznego w Toszku. Czyli nie wszystko już wtedy było z nim ok., a teraz doszły do tego nowe problemy wieku lat nastu. Głównym, tak mi się wydaje, to zderzenie się z rzeczywistością. On dotychczas, czy przez ostatnie lata w tych zakładach opiekuńczych był mega przejebanym skurwielem, którego rówieśnicy, a nawet starsi słuchali, bo jak nie - to w ryja dać mogę. Tylko teraz to tak nie działa. Jeszcze pewna ochronka była w domu u 972, bo mamusia zawsze zrobiła, posprzątała i, mimo tego, ze ją okresowo zwyzywał, ona to brała na klatę. Ze mną już tak nie ma. St. mac. po przez posiadanie grup postojowych daje intymność, ale też rozłąkę. Od czwartku, a piątku, kiedy mu napisałem powyższy tekst, praktycznie nie wychodzi z pokoju. Muszę jeszcze dziś poskromić 302, by go nie wqrwiał, bo mają to z domu, że ciągle się wyzywają, a później napierdalają. To pierwsze tu jeszcze zostało, to drugie już nie działa, bo mają się gdzie rozejść, zamknąć drzwi i tam siedzieć. Chcę mu dać kilka dni spokoju, poczekać aż sam wyjdzie z nory i ewentualnie z nim zacząć pisać, bo na rozmowę po takim wyciszeniu to nie ma co liczyć.
Osobną kwestią jest, że dzisiejsza młodzież nie potrafi, a przynajmniej jej część, rozmawiać. I nie, nie mam tu na myśli, rozmowy o grze, o pogodzie, lub o ubiorze osoby, którą właśnie mijają na ulicy. Rozmowy życiowe u nich nie następują w ogóle. Mało tego, syndrom wciepowania wszystkiego do sieci, powstrzymuje ich przed mówieniem o swoich problemach, nawet, dla ich wyobrażenia, bliskim osobom, czyli kolegom, koleżankom, przyjaciołom, by te mówiąc - ależ oczywiście, że nikomu tego nie powiem, po czym po 2 min umieszczają to już w sieci.
Efekt widoczny. 303 siedzi zamknięty z tym na grupie B i... w jakimś stopniu trawi sytuację, a w jakimś będzie się usiłował odnaleźć w nowej rzeczywistości. Dodatkowym problemem jest brak kasy, co za tym idzie żarcia. Nie odmawiam mu, ale już kilka razy mówiłem - chcesz coś wziąć, to powiedz, bym wiedział co schodzi lub co już jest otwarte, ale niekoniecznie musisz o tym wiedzieć. Zaczęło się od kiełbas. Kupuję w stonie zafoliowane, te droższe i jak otworzę to po kiełbie coś innego przeważnie żrę, ale zapas jakiś jest. A on już dwa razy zrobił, że jedna była otwarta, nie widział, to otworzył drugą, a otwartą trza już zeżreć, więc przez 3 tyg. żarłem ciągle kiełbę. No to się wqrwiłem i na noc zamykam lodówkę. I teraz, nie nie odmawiam mu żarcia, nawet mu robiłem przez jakiś czas. Czyli on - zrób mi coś do żarcia i robiłem mu. Teraz od czwartku mam wyjebane w to, a z drugiej jego duma nie pozwala mu przyjść i poprosić o coś do żarcia. Doraźnie kupuje mu żarcie 302, któremu powiedziałem wczoraj, że teraz wyżywienie 303 spadnie na niego.
303 zapożyczał sie też u mnie, bo pracował, choć zdawałem sobie sprawę, że tam może być wyjebka, to przepływ kasy był. Teraz od czwartku, jak on to mówi - mam to w piździe.
Nie wiem co będzie po iluś tam dniach. Na razie 303 na pewno zderzył sie ze ścianą problemów, których miało przed nim nie być.
Jeszcze jeden efekt od czwartku jest widoczny. Oboje (302, 303) zgromadzili na swoich grupach sprzęt grający. Jak to w tym wieku napierdala tak, że nagłaśnia prawie wioskę . W tej rywalizacji, którego gra głośniej chyba zatrzymali się na podobnym pułapie, ale od czwartku 303 nie napierdala tak muzą jak wcześniej. Chyba myśli, że w tym moim stanie, też mogę mu powiedzieć - pakuj się i wypierdalaj. Mimo tego, że w pisaninie w piątek napisał, że ma gdzie iść, to wiem, że pozostaje mu dom 972 albo mieszkanie u kolegi K., do póki sie stary od K. nie ciepnie.
Chyba w środę, miałem z nim krótką dyskusję o jego bytowaniu, bo już coś było, że się może wyprowadzić. Przypomniałem mu wtedy, że wszedł na st. mac. nie dlatego, że u 972 było tak fajnie i zajebiście f uj, tylko że było niefajnie i nie zajebiście f uj i tam się nic nie zmieniło, ale jak chce, to przeca na siłę nie trzymam.
No dobra. Rozpisałem się. To tyle.
Ścianka postępuje do góry, czego Wam nie oddaję, bo ze zdj. jest problem. Ale na tym widać już wylany słupek betonowy (żółta strzałka). No dobra. Rozpisałem się. To tyle.
Tu już widać drugi słupek. Tym razem z cegieł, bo wykorzystałem kosz z tego wylanego słupka. Nie jest to szczyt poprawności, ale w końcu nie jestem murarzem. W dwu ostatnich cegłach zatopiony drut zbrojeniowy, by słupek przyspawać do zbrojenia następnej kondygnacji. W tle za słupkiem czerwona spawarka, bo extremalne spawanie na wysokości do zbrojenia.
Obecnie są już tam nadproża, ale to kiedyś na zdj. dam.
Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz