W ub. tyg. już we wtorek miałem dość, a co dopiero w pt. Ale rano, jak zwykle włączył się u 824 holizm, tym bardziej, że powstrzymywany przez kilka dni, to przybrał na sile. Poszliśmy na miasto, w zasadzie po kurę jedynie i tego chciałem się trzymać.
No skądże znowu by się dało. W drodze powrotnej, kiedy chciałem omijać zgrupowania sklepów, to jakieś tam na kursie i tak zostały. Wracaliśmy, w siatce cała kura, 1,6 kg. Mijamy kolejny mięsny, a 824:
- tu mają bardzo dobre wyroby. (w zasadzie to w każdym sklepie, w którym kupował wcześniej, to w/g niego mają dobre wyroby, ale co ma powiedzieć jak już jakiś czas temu stracił smak i węch)
Jakoś chciałem go odwieść od wejścia, ale okazało się niemożliwe. Wlazł i jakby inaczej. Dwa kotlety schabowe. We mnie się momentalnie zagotowało. Powiedziałem w sklepie na głos:
- qrwa mać!,
a do ekspedientek (może mało wymownie)
- że jest chory i nie pamięta co robi,
ale one mają się pozbyć towaru więc chętnie mu te schabowe naszykowały. Zresztą oczywiście zmontował się też 824:
- ja wiem co robię, to ja decyduję (i jakieś inne teksty).
By jeszcze bardziej nie wybuchnąć w sklepie wylazłem z niego na plac. Po kilku sek. wlazłem ponownie, by jeszcze czegoś nie kupił, ale siatki mu już nie niosłem, niech se sam nosi.
Po przyjściu na st. zwr. wziąłem flachę wina i praktycznie w godzinę ją wydoiłem. Następnie, bo byłem zagotowany, poszedł w 3/4 amundsen wódka 0,7 ltr.. Łykałem nieśpiesznie, ale faza rosła. Jakoś k/21:00 wyglebiłem już prawie nieżywy.
Błąd, nie przygotowałem miski zamiast wiaderka, jak to robię na st. mac. i poszło k/łóżka. Po pierwszym wypróżnieniu poszedłem po miskę.
Nie wiem co w tym czasie robił 824, powiewało mi to. Potrzebowałem szybkiego resetu, bo zaszło za daleko.
Rano średnio się czułem, ale nadal byłem lekko podładowany. Odliczałem tylko czas do wyjazdu na st. mac.
Jak się w nd. okazało, w sob. i tak polazł jeszcze na zakupy. Dokupił roladę wołową w sosie, makaron w jakimś sosie i jeszcze inne drobiazgi. Ja doprawiłem w nd. w nocy rzeczami z warzywniaka ze stonki i praktycznie nogą już nie da się nic wepchąć do lodówki wysokości 1,80 m.
W pn. zawiozłem część z warzywniaka stonki do 811, bo fizycznie to nie jest to do zeżarcia i część wyląduje wtórnie w koszu. Powrót od 811 jakimiś zakamarkami, by tylko ominąć jak najwięcej sklepów. Ale 824 oczywiście do garmażu. Pytam się:
- po co ?
- no zobaczyć co tam jest.
- towar i ekspedientki. Chodzisz tam co drugi dzień, więc dziś nie musimy tam iść.
Później wymyślił, by skręcić i iść na "ryneczek".
- po co ?
- zobaczyć co jest.
- przecież wszystko co potrzebne mamy
- no dobrze.
A na st. mac., bowiem reset był już w pt. to w sob. było bez łykania od niepamiętnych czasów, nawet 979 się zdziwił. Obejrzałem jakieś filmy, z jednego, ruskiego, branżowego, recenzję tutaj wstawię, tylko się zmobilizuję. Mimo krótkiego pobytu, jak zwykle, na st. mac. zresetowałem się również. Bardzo spokojnie sobie wszystko brałem, trochę posprzątałem, trochę poleniuchowałem ogólnie mile spędzony czas.
Na koniec pobytu odezwał się 979, że może mnie odwieźć, bo jedzie do m-ta 824. Chętnie przystałem, bo mało ostatnio gadamy, a to doskonała sposobność na chwilę rozmowy bez dodatkowych bodźców i tak też się stało. Szkoda, że takie chwile tak rzadko następują. W sobotę też chwilę rozmawialiśmy u 979 na mieszkaniu, ale jakoś było tak inaczej. Przy wieszaniu lampy z wiatrakiem do dużego pokoju, zresztą on po chwili musiał wyjść i sam przykręcałem mocowania do łopatek.
Jeszcze jedna uwaga, kiedyś tam chyba o tym pisałem. Jak to jest, że dzieci z tzw. rodzin patologicznych są takie ładne. Lezę ulicą z 824 i lezie matka z synem. Matka, no już widać z daleka, z bliska się potwierdziło, no jakaś patola. Przechodząc właśnie mówiła, że od września jakiś tam zasiłek spłynie. Syn, jakieś 16-17 lat no piękny qrwa, że chuj. Ona żadna f chuj. Przecież matka od 301-304 też nie grzeszy urodą, a małe skurwiele zupełnie co innego, oprócz 302, który ma wiyncyj genów po niej, to odstaje od reszty. W wiosce też to widzę. Ród samczy ma się dobrze, czy miał się dobrze, bo teraz w pokoleniu kciukowców zaburzenia polecą szybko.
Na koniec takie drobnostki, które znów łażą mi po gowie, by je wypchnąć w którejś notce. 824 mieszka na dużym osiedlu. W przeciwieństwie do wioski i innych dzielni, to śmietniki są otwarte. Dzięki podziałowi na sorty, są też kubły z papierami, czyli prasą. Wyciągamy czasem różne do poczytania. Ostatnio wyciągłech NIE (Urbana), dwa numery; Angory kilka sztuk, Przegląd, Fakty po mitach, Newsweeka, gazety wyborcze. To prasa nie prorządowa, więc można tam poczytać inaczej o poczynaniach rządu. Co już też pisałem - cieszę się na razie, że nie pracuję na etacie, nie płacę na nich podatków, bo inaczej na prawdę miałbym poważne problemy z zasypianiem.
Btw. 230 tys. złotych przyznano na stworzenie internetowego biura turystycznego dla mniejszości seksualnych, a 467 tysi poszło dla spółki E-europe na stworzenie platformy internetowej, która dostarczać będzie użytkownikom prognozy życia ich zwierząt domowych. (za Przegląd nr 29, 12-18-07-2021)
Zdjęcie.
Stacja Chełmek Fabryka. Semafory wyjazdowe na szlak w kierunku Libiąża.
Narka.
Nie gonią z nastawni jak robisz zdjęcia?
OdpowiedzUsuńZależy na kogo się trafi. Na małych stacyjkach jest lepiej, bo raczej się nie wychylają lub przy bezruchu nie patrzą na tory.
Usuń