Zakupoholizm, jak zrezztą chyba każdy holizm jest trudny do leczenia, do przeiwdziałania. Codzienna walka z holizmem trochę mnie wykańcza. Im bliżej końca tyg. tym bardziej psychicznie wysiadam. To mniej więcej tak, jakby poleźć z alkoholikiem przez sklepy alkohowe na mieście do tego jeszcze hurtownie alko. z degustacją trunków i za każdym razem to samo:
- ale ja chcę wejść zobaczyć.
Jak już jest w środku, to już sięga po portfel i chce kupować. Teraz muszę wejść w interwencję i w miarę łagodnie tłumaczyć, że jednak tego nie potrzebujemy. Łagodnie, bo przecież jesteśmy w sklepie, więc w otoczeniu ludzi, a 824 jest jednostką autonomiczą. Praktycznie może robić co chce, czyli kupować ile chce do wyczerpania funduszy. Więc na tyle łagodnie, na ile się da, z włączonymi hamulcami na maxa, by mu nie przyqrwić, bo w 22 sklepie już jestem na skraju, tłumaczę brak potrzeby nabycia danego produktu. Jak go, bo w tygdodniu tak zrobiłem 2x przeprowadzę przez jakieś pola, czy odsklepowe tereny, bo w trzecim dniu dostaje już szału, tak, jakby alkoholikowi przez dwa dni nie dać się napić. W trzecim rozrzuci go już po ścianach. I to tu jest co tydzień tak samo.
979 myśli, że gram tu w tedeka (tą grę kolejową) non-stop, bo mam czas, bo przecież nic nie robię. No fajnie, tylko - rano jak wstanę to śniadanie, a po nim nasłuch, czy czasem 824 nie wypierdala z mieszkania, bo nagle się zmontował, że czegoś nie ma, ale jakby poszukać to jednak jest. Więc rano - nie, nie da się grać. Jak rano tzn. przed 08:00 nie wypierdoli, to o 09:00 już tak, ale z tym jest różnie, zależy od tego co mu odwali. Więc czas zablokowany na wyjście to 08:30 - 09:30 i to jest najpóźniejsza pora. Następnie zakupoholik idzie w miejsce składające się z samych sklepów, czyli centrum m-ta. Co się tam wyprawia pisałem wyżej.
Po powrocie z m-ta, wypada od 11:30 do 13:30 rozpoczynają się po 12:00 procedury obiadowe, w których trza brać udział, bo on kompletnie nie pamięta co ma do zeżarcia, więc też nie da się grać. Obiad przeważnie po 13:00, i ja zeżre to trza go pilnować, by nie zasnął po nim, bowiem następnego dnia goni już po mieszkaniu od ok. 04:30. Więc średnio co 5 min przetaczam się k/dużego pokoju. No czasem gram, ale pamiętam że te spacery tam muszę robić. Ok. 16:00 czasami niezależnie od tego, o której był obiad, popołudniowa kawa. Może napiszę z czego się ona składa, bo mało kto uwierzy. Jedna łyżeczka kawy rozpuszczalnej. Do tego tytka kawy 3w1. Na to łyczka cukru i śmietanka z małego pojemniczka plastikowego 5g płynna. To wszystko w kubku 200 ml. Ale by zalać kubek 200 ml, gotuje 2,5 ltr. wody, max pojemność czajnika, bo woda się później przyda. No więc znowu ok. 16:00 muszę nasłuchiwać kiedy zaczną się procedury kawy, by zagotować ok. 0,5 ltr. wody.
I dopiero teraz, czyli gdzieś od ok. 16:30 mogę swobodnie zagrać. Tylko, że jest to też czas dla mnie. Czyli ewentualne wyjścia z mieszkania na m-to, do 811, na ogródek, tereny kolejowe. No każdy chce mieć swoje 5 min w ciągu dnia, ja też.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że on kompletnie nie jarzy, że tu (u niego) mieszkam od ponad pół roku.
979 nabył, czy za darmo, kota (zwierzę z futerkiem). Oczywiście już jesteśmy wkręceni w zwierzątko. Na szczęście to nie szczury, które się tak szybko rozmnażają, jakoś kota przeżyjemy.
Zastanawia mnie jednak po co mu kot? Mówiłem mu tyle razy, że nie bierze się zwierząt, które żyją naście lat, kiedy jest się nieustabilizowanym w życiu. On robi remont, nie wiadomo co będzie za np. 5 m-cy, jaką laskę pozna, z którą się zwiąże, w tle jest zmiana pracy itp. I tu przed tym wszystkim pojawia się młody kot, który będzie żył ponad dekadę. Po szczurach daję już sobie spokój, zresztą szczury nie były w ogóle zamierzone, one się pojawiły za sprawą 979 i myślę, że już więcej, mimo tej zajebistej interakcji, ich już ponownie na st. mac. nie bydzie.
Ok. Tyle na razie. Randki z 252, tak, jak to określiła 811, odbyły się dwie randki z 252 opiszę w następnej notce, bo teoretycznie jutro mam go ściągnąć na st. mac. na flachę z noclegiem, przynajmniej wstępnie tak jest ustalone. Wiem, poleciałem po bandzie.
Zdjęcie.
No to jest ten kolo, z którym, czy w zasadzie, któremu pomagałem zrobić wylewkę. Tu zdjęcie od tyłu, bo wiadomo, robione z przyczaiki. Jeszcze mam trochę z przodu, to zamieszczę wkrótce. No ładny mięśniak, taki szczupły, na którym wszystko widać. Powiedziałem 811, że bym go tam brał na tym ogródku, ze wióry by leciały, ale.... no cóż....
Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz