sobota, 17 lipca 2021

Sobota #1800

   Nr notki i przypomniała mi się "okrągła 31-a rocznica"...
   Trochę holizm u 824 się zmniejszył. Są postępy, robi już kartki co ma kupić, sprawdza przy tym w lodówce i zapisuje. Udaje mi się też co raz częściej odwieść go od niepotrzebnych zakupów, choć i tak w niektórych działach jest za dużo produktów. 
    Leki są jeszcze problemem. Też odwlekam zajęcie się tym kompleksowo, ale widzę tu podobnie jak z holizmem. Żre suplementy bez opamiętania. Jest na opakowaniu 1 dziennie, to wdupia ich czasem nawet 6 (sześć). Resztę też przedawkowuje. Znowu muszę skorzystać z jego zapominania i w nocy lub rano ubieram mu tego, czego nie powinien tyle żreć. Efekt - mniej go głowa boli. Nie wiem czy to z tym związane, ale poprzednio co 2-gi lub codziennie go łeb napierdalał. Od czasu, jak zacząłem ubierać globulek, jakiś tydzień temu, to jakby poprawa. Oczywiście, jak mu sugeruję, a następnie skłaniam, by czytał na opakowaniu ile się danego specyfiku żre, to się denerwuje:
- ja wiem (albo) pani doktor mi tak przepisała....
   Na sugestie, że w takim razie przejdźmy sie do niej - nie qrwa, nigdzie nie muszę chodzić. 
   Zaś prawie haja, to stwierdziłem - po co się spinać, jak on tego za 5 min nie bydzie pamiętał. Dalej mu będę ubierał i tyle. 
    W tygodniu byłem w biurze pracy. Dali mi ofertę pracy, ale to zupełnie inna historia (postaram się opisać). Do biura pracy wziąłem 824, bo jakby inaczej. Wracamy z biura i trochę przycisłem, by wydążyć nieopodal na autobus. Następny za godzinę. Nie wydążyliśmy, nawet nie widziałem autobusu, musiał ciś przed czasem. No trudno. Dalej, jakieś 150 m przystanek tramwajowy. Leziemy, widzę tramwaj i mówię, że dobrze jakbyśmy zdążyli
- nie, nie zdążymy. 
  No trudno, przecież nie będę zmuszał 80 latka do biegania, choć brakło może 30 m, a wystarczyłby chyba szybszy krok. Pojechaliśmy następnym tram 3 przystanki. W drodze, bo wiedziałem, że następnym tram., którym jechaliśmy, nie wydążymy, widziałem kolejny autobus do m-a 824, ale to tylko z za szyby. 824 też go widział, ale czy skojarzył, że tym mieliśmy jechać?
   Pojechaliśmy dalej dwa przystanki, bo jeszcze 3-cia linia do jego m-ta i wysiedliśmy na 5-tym przystanku. Z tram, do przejścia jakieś 300 m i mówię do niego, trochę by się samemu uspokoić, że plusem tego, że nie wydążamy na autobusy, jest to, że będzie dłużej w komunikacji miejskiej i ogólnie wracał do domu. Odpowiedział:
- zawsze to jakaś atrakcja. 
   Idziemy do skrzyżowania i widzę jak z poprzedniego skrzyżowania wyjechał nasz autobus. Światła dla przebiegu autobusu zmieniły się na czerwone, ale kierowca przejechał, co widzę tam często robią. My na przejściu dla pieszych, na którym po krótkiej chwili zapaliło się zielone. 824 widział autobus, kojarzył na pewno, że to do jego m-ta, ale jakoś tak nieśpiesznie przez to przejście lazł, a przystanek 20 m do tego przejścia. Mówię:
- autobus
- nie zdążymy już
   No ok, ciśnienie mi momentalnie skoczyło do góry, ale po chwili się uspokoiłem. Tym razem nawet nie trzeba było szczególnie przyśpieszyć, ale on szedł z tego przejścia jakby w inną stronę (tzn. prosto miast skręcić w lewo). 
   Na placu było ponad 30C, ciepły dzień, więc pomyślałem - lepiej jak zima i -15C. Nie zamarzamy. Jak autobus zamknął drzwi i odjechał, to 824 się pyta za ile mamy następny?
- za godzinę (odszedł kawałek ode mnie i słyszałem jak mówi)
- qrwa, coś takiego.
   Jak chciał zrobić na złość to nie wiem komu, bo on nie jest ciepłolubny, co innego ja. W tych temperaturach czuję się jak ryba w wodzie. Przynajmniej przez ten krótki czas w roku mam lekki ubaw jak widzę zdychających ludzi w tej temp., bo teraz modna klima, prawie wszędzie, ale jednak czasem trza na plac wyjść, a tu klimy ni ma, a ona sama w miastach podnosi temp. Więc dla mnie takie temp. mogły by być cały rok i nic by mi sie nie stało. 
   Po krótkiej chwili, jakby nie dowierzając temu co powiedziałem podszedł do słupka z rozkładem, widzę czyta, popatrzał na zegarek i mu mina się zepsuła. Odszedłem kawałek na bok, bo też dostałem nawrotów qrwicy. Nic, z tego przystanku jeszcze jedna linia jedzie w kierunku, ale z 3-ma przesiadkami. Autobus przyjechał za 25 min. W sumie w domu, po tych przesiadkach, u 824 byliśmy niewiele wcześniej, jak jechalibyśmy tym następnym pośpiesznym autobusem za godzinę. W czasie oczekiwania, by trochę odreagować mówię do niego:
- zawsze to jakaś atrakcja. Nie siedzisz w mieszkaniu, tylko na dworze, możesz patrzeć na ludzi, na przejeżdżające samochody...
- wolę z balkonu patrzeć na ludzi i samochody.
  Pomyślałem, ot teraz po fakcie zaczyna trybić co narobił, a wystarczyło w którymś momencie trochę szybciej iść.

   Od 303 są nowe informacje. Wtedy jak łykał tego bociana z gwinta (bocian ma cienką szyjkę, więc picie z gwinta jest inne jak z klasycznych butelek) i przechodził przez ul. na czworakach, to gdzieś tam heftnął, a jak przyszedł do kola, który był z tym drugim, to ten drugi mu jeszcze polewał. 
   Spytałem się delikatnie 303 czy mu się film urwał, to powiedział, że nie, ale zasnął w pewnym momencie. Od razu pomyślałem - wzięli go na śpiocha. A na pewno coś tam było, bo jak zapytałem, po jakimś skierowaniu rozmowy na inne tory, a następnie wróciłem, kiedy tam jedzie, to:
- już tam, qrwa, nie jadę. I faktycznie do dziś tam nie pojechał.
   Czasami nie trzeba wprost odpowiadać, by dać odpowiedź i nawet nie zdawać sobie z tego sprawy. 
   Ale to nic nowego, to branie na śpiocha. Ileż razy sam tak robiłem z zazwyczaj pozytywnym efektem. Czasami było to jednorazowo, jak była jakaś imprezka np. sylwestry i jakiś mięśniak był tylko na tą imprę (opisywane w blogu), czasem coś odbywało się kilka razy jak ze 174. Za którymś razem luźno wnioskowałem, że w części jest świadomy co się dzieje i tego chce. 
   Szkoda mi tego 303, bo myślę, że będzie miał problemy w życiu. Oprócz tej, jak sam mówi, zjebanej psychiki, dochodzi kompletne nieprzygotowanie do życia. On prawie nic nie potrafi robić, oprócz jakiś prostych prac fizycznych. Ekonomii nie ma żadnej, odpowiedzialności też wiedzy już w ogóle. Na teraz ma wyjebane na wszystko, ale jakby co, to znam to przysłowie - miej wyjebane, a będzie Ci dane. Choć u niego to chyba nie zadziała. 
   W ogóle cała trójka od 972 będzie miała problemy życiowe, bo nie ogarniają. W domach dziecka, czy ośrodkach były zupełnie inne priorytety, tu są inne. Nie mając wiedzy, nie da się ich zastosować poprawnie, bo niby jak?

   Staliśmy dziś w stonce w kolejce, przed nami stanął taki mięśniak, prawie jak 222. Aż mi się lekko cieplej zrobiło. Nóżki jednak drobniejsze, nie takie wyćwiczone jak u 222, ręce też mniej umięśnione, ale ogólnie figura bardzo przypominająca 222. Modne stroje, trzy paski na butach koszulce, gej-tasi, keta na szyi, gruba, koloru srebrnego. Z twarzy ładny. Przez gowę przeleciały mi chwile z 222. Pewnie jest oblegany przez samice, bo takich mięśniaczków w mieście to teraz mało. 
   Wraz z modnym ubiorem, prawie jak zwykle w parze szła bezmyślność. Na taśmie od niego tylko energetyk, który podjechał, a w zasadzie przejechał przez fotokomórkę, a to spowodowało podciągnięcie naszych zakupów. Osioł, miast powiedzieć kasjerce, że jego jest energetyk, to stał jak cipa, a kasjerka do ręki wzięła lody z naszych zakupów i już z nimi na czytnik, kiedy krzyczę do niej, że teraz tylko energetyk. Mięśniak nie zdawał sobie sprawy z procedury wycofywania towaru nabitego, albo musiałby nas przepuścić. 

   Tyle, bo zjazd na st. mac.
   Zdjęcie.
  824 mieszka na osiedlu, gdzie wyciepują przeróżne dobre i ciekawe czasem rzeczy. Dwa dni temu, patrzę, a tam leży kufel z piwa, oryginał, z lat 70-ych. Od razu go na st. zwr. Umyłem i do użytku. Idealny na herbatę z cytryną. 
    Nigdzie nie pęknięty, nie uszczerbiony, stan, jak na swoje lata, idealny. Pewnie stał u kogoś na półce i nie był używany. 
    Narka.


   
   
   
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz