Się tradycyjnie obsuwa zrobiła. Nie by się nic nie działo, ale z tą chęcią, to raz, z warunkami, to dwa, z innymi zajęciami to trzy, różnie bywa.
To z zaległych rzeczy. W sob. miał być 172 na nockę, ale był tylko popo po moim otwarciu st. mac. Oczywiście powiedział, że będzie na nockę, nawet w drodze na st. mac. kupiłem flachę, ale tak sam od siebie dawałem 50% na to, że wbije ponownie na stację. Mimo tego i tak było fajnie, bo teraz jak robię to na nim, to nie ma presji czasu. W zasadzie oprócz niego i 979 nikt nie wie, że zjeżdżam na st. mac. to mało realne, że ktoś stanie pod wjazdowym, dzięki temu mogę na nim bez pośpiechu siedzieć. Mimo tego on ostatnio ma znowu okres zajebistego wyglądu, to i tak w zasadzie falstart poleciał, choć grę wstępną, jeżeli takowa się w ogóle odbywa, trochę wydłużyłem. Ostatnio mam zajawkę na jego plecy. Nawet dobrze, że nie przyszedł na flachę, bo bym go trochę zmasakrował, tak wyszedł tylko z czerwonymi. Jutro może go ściągnę na nockę, flacha z poprzedniego tygodnia stoi cała.
W tygodniu umówiłem się z 811. Ze względu na zarazę i przed porodem spotkanie w terenie, bo koleżanka (jej) na krótko przed porodem się zaraziła zarazą i wylądowała pod tlenem, więc środki ostrożności na wysokim poziomie. Na szczęście ciepły dzień, ok. 12C jak widzieliśmy się. Pogadaliśmy jak zwykle dobrze, natomiast jak byliśmy w miejskim parku, to mnie nagle nadarło, że musiałem iść w krzaki. To pokłosie żarcia jeszcze starych rzeczy u 824. Niestety jeszcze wtedy były ostatnie sztuki. Zeżarliśmy pierogi z kapustą, który niby lekko po dacie, ale leżały na tym nieszczęsnym balkonie, do tego jakieś skwarki wziął, nie wiem w ogóle i to wszystko na raz no i... Na szczęście za groblą, bo rzeczka płynie niedaleko parku, było ustronne miejsce i żule zostawiły jakieś ubrania, to było się czym wytrzeć. Później mówiłem 811 - jak 824 przyzwyczaił żołądek do żarcia starych spleśniałych rzeczy? Przecież to jest niesamowite. W zasadzie ciągle żarł jakieś starocie z pleśnią i zasadniczo - nic. Mnie wystarczył jeden posiłek i nagły atak jelita.
W tygodniu zjechałem też na st. mac. podlać kwiaty i zabrać kilka następnych rzeczy, bo przecież jakby się przeprowadzam. Powiadomiłem wcześniej 172, bo spotkanie zawsze mile widziane. W zasadzie był planowo, kogoś tam w drodze do mnie spławił, bo jakaś drużyna trakcyjna zmierzała sprawdzić czy funkcjonuję na stacji. Mieliśmy znowu czasu sporo. Cóż z tego jak ten jego wygląd. Moja zajawka na plecy została. Zrobiły mu się czerwone, wyszły te małe żyły na łopatkach, a, i tu zdziwienie, jak go chwyciłem mocno za szyję, to poleciałem. Nie wiem co się odpierdoliło, ale w ręce zrobiło się jakoś przyjemnie jak ścisnęła jego szyję, info poszło do mózgu, ten przetrawił no i poszło. Zdziwił się pewnie i 172 takim nagłym zakończeniem, zdziwiłem się i ja. Teraz pewnie będzie jakaś powtórka, bo mózg będzie nalegał.
Powrót do 824 trochę okrężną, bo ta sama trasa już się trochę znudziła, nadto wyszukiwarka połączeń znalazła inne, z którego skorzystaliśmy. Przejechaliśmy przez mini centrum przesiadkowe. Zawsze mówiłem i mówię, że te centra przesiadkowe nie są dla korzystających, tylko dla tych wyciągających kasę z państwówki. Nie dość, że pogarszają wjazd autobusów na te pseudo centra, to jeszcze kierowcy w ogóle nie mają nawyku czekania na przebiegających ludzi. Tak jakby o 20:15 zbawiło jednego czy drugiego poczekanie te 20 sek. aż dolecą. W ogóle komunikacja jest dla samej siebie, a pasażerowie to dodatek do niej. Od lat się nic nie zmieniło i lepiej raczej nie będzie, to też dla mnie te centra przesiadkowe to zwykły wysysanie kasy z państwówki przez bosów miast, bo to przecież oni na takiej inwestycji zarabiają najwięcej, a tłuszcza niech buli w podatkach za te ciulstwa, które postawiliśmy.
Bo zaś nie pójdzie, reszta następnym razem.
Zdjęcie.
Chorzów Rynek, wóz roboczy 35R z oryginalnym odbierakiem prądu (pantografem). Po prawej, bo w tym budynku był sąd, charakterystyczny wóz służby więziennej. Wczesne lata 80-te.
Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz