piątek, 26 lutego 2021

Piątek #1753

   Im dłużej siedzę u 824, tym bardziej dochodzę do wniosku, że to już niedługo, nim będzie potrzebował stałej opieki. 
   Żarcie, jego gromadzenie i nie panowanie nad nim to jest podstawowa sprawa. Siedzę tu od nd. w zasadzie kupił w tygodniu chleb, a dziś ciasto, na szczęście mniejszy kawałek niż zwykle i jednego ogórka, a w lodówce nadal pełno rzeczy, nawet nie wiedziałem że taka pojemna jest, na balkonie też nadal zalegają rzeczy. Dziennie wywalane są najbardziej stare, a w zasadzie jutro wszystko nadawać się będzie, oprócz oryginalnie pakowanych, do wyciepnięcia. Co innego jak gromadzi chemię - 4 szampony do mycia włosów, nosowycierki jednorazowe, ma ich 13 wagonów (tych całych zgrzewek), płyny do kąpieli i inne. To może leżeć długo i chuj z tym. Natomiast kupowane na wagę padliny, żółte sery, biały ser, to na kilka dni, góra 3, a ostatnie zakupy robił 19 lutego więc... poleciały 2x biały ser, 3x żółty ser, padlin już nawet nie liczę, bo kupuje ich z 5 rodzai. Co zeżarł wczoraj na śniadanie nie wiem, ale na pewno było stare, dziś też, mało tego wkroił se na to starego ogórka, tyle że udało się wynegocjować jego opłukanie. No przecież nie mogę mu nagle wszystkiego wypierdolić, bo mnie wypierdoli przy kolejnym szale agresji. Poleciały gołąbki przedwczoraj, bo chciał je wczoraj zeżreć (już po wyciepnięciu intensywnie ich szukał), jeden mały kęs i jak Magda G. musiałem to wypluć. Poleciały rolady, wczoraj dwie, dziś ostatnia (leżały na balkonie dwa dni w temp. ok. 15C za dnia i w słońcu), jakieś ryby w plastikach na wagę, też dwie sztuki (też z balkonu). Przedwczoraj żarł jakiś stary bigos, nawet nie wiem skąd go wyciagnął, ale jak podgrzewał, to musiałem przewietrzyć mieszkanie, bo tak jebało. Odsunięcie mu tego nic by nie dało, bo znowu byłby atak agresji. Na szczęście nie zeżarł całego, resztę chciał dać mnie. Gdy nie widział skosztowałem trochę i jak przy gołąbkach, wyplułem do kosza na śmieci. 
   Wszystkim to mówię, że ma jakiś zajebisty żołądek, który to wszystko trawi i nic mu nie ma. Pewnie dopiero po czarnym kotlecie ląduje w łóżku. No przecież mnie po małej ilości już by pogoniło, co zresztą już miało kilka razy miejsce, a on to żre non-stop i funkcjonuje normalnie. Co to znaczy mieć silne geny jak u 172. 
   No dobra, bo nie opisałem. Wizyta u neurologa. Musiałem zmistyfikować wyjście, że to niby ja tam lezę, a on jako osoba towarzysząca. Nawet jeszcze w poczekalni pytał się, czemu mnie z wioski skierowali tak daleko do neurologa - bo mało specjalistów jest wokół wioski. W końcu wizyta po 30 min oczekiwania. Tylko czekałem kiedy wpadnie na pomysł, że on jednak poczeka na mnie na zewnątrz, ciepły dzień 16C, ale udało się wejść. 
   Jak to przy elektronicznej służbie zdrowia pani neurolog nie wiedziała, na co zostało wystawione skierowanie, miała tylko nr tego skierowania i kto wystawił. Dzwoniła do rejestracji, dowiedzieć się co ma badać, a ja nie chciałem, siedząc obok niego wystrzelić, że chodzi o pamięć. 
   W poczekalni jeszcze rozmawialiśmy o szumach w gowie (mojej gowie), i że on też ma, to jak one nie wiedziała co badać, to on jej powiedział, że ma te szumy uszne. Na koniec dodałem, że chodzi tez o pamięć. Zarejestrowała to. 
   Nosz qrwa, to lekarka pierwszego kontaktu nie mogła wystawić tego skierowania od razu do psychologa? Stracone 1,5 m-ca czasu. Mało tego, zaś będę musiał budować całą mistyfikację wyjścia do psychologa, bo przecież on jest zdrowy (tak uważa) i nie potrzebuje chodzić po lekarzach.
   Nawet znowu dostał na tym pkt. agresji, bo powiedział tonem zdenerwowanej osoby:
- nie życzę sobie, byś mnie umawiał do lekarzy. Nic mi nie jest i nie wtrącaj się w moje życie!
   Fajnie, tylko ile będzie pamiętał tą akcję ?
   Po wyjściu od lekarza poczułem ulgę, bo miałem już scenariusze wciągania go np. siła do gabinetu, jego panicznej ucieczki itp. Zluzowało mi i trochę zacząłem się też inaczej zachowywać. 
   Ale te jego ataki agresji są czasami pozytywne. Dzwoniłem do 4-live direct by rozwiązać umowę na wypadek śmierci przez przygniecenie od lądującego statku marsjańskiego. Pan, na początku bardzo miły, wysłuchał mnie, ale koniecznie chciał rozmawiać z 824. No spoko. Myśłałem, że ten coś spierdoli, ale właśnie dostał ataku agresji, zjebał go przez telefon i na koniec jak konsultant rozmawiał ze mną, to już nie miał takiego radosnego tonu, a to się naiwniak zdziwił. No jakieś 7 tysi tam poszło w kosmos. Dobrze, że dzień wcześniej puściłem 826 materiał Jaworowicz właśnie z 4-live direct, to jakoś to zapamiętał, o babci, którą też wydymali. 
    No dobra, resztę opiszemy później, tymczasem zdjęcie. 
EDYTOWANO
  To jest ciekawe, bo jak chcę opróżnić zbiorniki, to mimo, iż robię to ze 172, to o wiele łatwiej robi mi się to "na" 826. W sumie jak patrzę na niego, to się nie dziwię. Ach te mięśnie. Ja to miałem szczęście. 
   Narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz