niedziela, 4 października 2020

Sobota #1712

   Coś z tymi wpisami ostatnio kiepsko. No to coś zaległego. Wizyta u stomatologa, tym razem wpierw pojechałem do przychodni stomatologicznej, do której kiedyś jeździłem do znajomego, on tam dalej leczy, z zębiskami, a tym razem byłem tam na wizycie konsultacyjnej. 
   Tomograf komputerowy w tej przychodni, wyremontowanej z dekadę temu kosztuje 150zł, konsultacja 50zł. Jednak okazało się, że konsultacja tu jest niewystarczająca, trza jechać do nowszej przychodni, do lepsiejszego specjalisty, do którego przekierował mnie konsultant z tej. 
    No nic. Nie pozostało nic innego jak pojechać do innego m-ta do lepsiejszego specjalisty. Niestety przychodnia niedawno postawiona w nowym budynku, z nowymi bajerami, to i ceny wyższe. Tomograf komputerowy 200zł, a wizyta periodontologiczna 150zł. Nie, dla jasności, nie - oprócz oglądania zdjęcia i planu pracy nic nie zrobiono, w sensie, by grzebano w zębach czy cuś takiego. Na dwie wizyty, w których deliberowano co zrobić wydałem 550zł. 
   Nie ma to jak sprywatyzowana "służba" zdrowia. Teraz czeka mnie usuwanie kamienia z zębów, ale zastrzeżono, że to musi być zrobione u nich, bo jak zrobię to gdzieś indziej, NFZ raz do roku refunduje usuwanie kamienia, to oni i tak będą musieli poprawić, a koszt niezależny, czy poprawki, czy usuwają cały kamień to 200zł. Później dopiero zabiorą się za zębiska. 
   By nie było, iż tylko stękam na ceny, to jednak rozwój w "fotografii" zębowej nastąpił znaczący. Zdęcia dziś kolorowe, widoczne, ostre, a nie to co kiedyś małe klisze z wielkiego aparatu rentgenowskiego, na których mało co było widać. Teraz ostre, wyraźne, można sobie na ekranie komputera przesuwać wzdłuż płaszczyzn x, y dowolnie i wszystko widać. Z tego widać wyszło, że kiedyś tam, jak robiono mi kanałówkę górnej lewej szóstki, to coś tam poszło nie tak i do dziś wdupiło większość kości od zewnętrznej strony, odsłaniając cały korzeń od strony policzka. Dziurę przykrywa dziąsło. Jak to zobaczyłem, to aż mnie zmroziło. Lekarz powiedział, rok, dwa i przy nagryzieniu nawet czegoś miękkiego mógłby Pan utracić zęba, bo kości z zewnątrz nie było by w ogóle. Wykryto dziurę w siódemce dolnej do leczenia kanałowego, nowoczesną metodą - 1200zł. No w ogóle remont kapitalny w jamie ustnej i to ostatni taki za Pańskiego życia, więc niech się Pan zastanowi, bo za chwile polecą zęby na zygzak i, i tak nie będzie czym gryźć. 
   Przesypiam się z tym już 5 dni. Na razie będziemy robić, bo i tak coś robić trza i myślę, że jak przy remoncie, robię tak, by już do tego drugi raz za życia nie wracać, to może tu też trza by podobnie zrobić. 
   Oczywiście zdaję sobie sprawę, że część z tych opłat idzie na pokrycie kredytu nowoczesnych gabinetów z szybami, próżniowymi, które po naciśnięciu jednego przycisku stają się matowe, jakiegoś rzutnika na ścianę, który cały czas emituje filmy z yt, z jakiś dronów, wypasionych samochodów dla lekarzy, bo takie bryki, że głowa boli itp. Ale co zrobić, takie czasy, że wszyscy chcą żyć na 110% byle już, byle wiyncyj, byle zaraz, a nie później. 
   Z jednej strony ratuję uzębienie, z drugiej dokładam się wymiernie do tego byle już... Ech...
   
   Szczury. 
   W zasadzie to jedna szczurzyca, która została. Dwa dni temu było dane mi ją widzieć jak przechodziła k/biurka i nie widziałem na niej guzów. Szła trochę babciowato, ale jeszcze jest sprawna. W nocy kiedy wchodzę do łóżka ona się budzi, albo już czeka, aż się położę i zaczyna urzędowanie, wszak to nocne stworzenia. Pewnie łazi po grupie A, kiedy śpię, choć z rzadka łapię ją, jak się przebudzę, że gdzieś grasuje. Współczuję jej, bo jest ostatnia i pewnie pamięta czasy świetności rodu szczurzego kiedy dziesiątki ich były na st. mac. Wtedy to musiało być ciekawe dla nich. Nocne grasowanie na stacji. Niestety ich czas, szczurów, już minął. Jak trzeba będzie to ostatnia szczurzyca trafi do weterynarza na ratowanie życia, na razie tego nie widzę i w ogóle ją mało widzę. To uboczny skutek nieoswajania się z nimi. Ile razy myślę o szczurzycy u 972, a o tych na st. mac. to żal mi jest tej u 972. Ta to tam ma przejebane. U mnie, nawet ta ostatnia ma względną wolność. Nie żyje w klatce, ma swobodę ruchów, przemieszcza się, choć, niestety, została sama. Ale to trochę nieuniknione, bo towarzystwa jej sprowadzać nie będę. Wraz z nią, jak kiedyś zejdzie, minie epoka szczurów na st. mac. 

   Byłem u 824. Bez zmian. Lodówka pełna. Wyciepłem kolejne rzeczy ważne do np. maja, lipca, a mamy październik. Poprzednio ich nie zauważyłem, zresztą trudno mi nagle wybebeszyć całą lodówkę, bo on by się ciepał.
   824 ma cykle działania. Nie jest to zła rzecz w dobie, u niego, tracenia pamięci. Po prostu w, z góry, zapamiętanych dniach tygodnia, dniach miesiąca wykonuje określone czynności. Przy zakupach ma to, niestety, uboczne skutki, bowiem kupuje co tydzień zupełnie niepotrzebnie kolejne partie żarcia. I tak co tydzień lata po padliny. I w lodówce znalazłem padliny z przed 3-ch tygodni, 2-ch tygodni, tygodnia, a jak byłem to przyniósł bezrefleksyjnie nowe. Te najstarsze usiłowałem wyciepnąć. Usiłowałem, bowiem, praktycznie, z kosza wsadzał je ponownie do lodówki. Po co? Nie wiem, choć mówiłem mu, że to się już nie nadaje do żarcia, nadto ma nowe, świeższe, a tego przeca nie zeżre. 
   Po tym mini wykładzie i w zasadzie po każdym wykładzie, mówię do siebie - ten mózg nie działa prawidłowo, nie reaguj. Niestety co raz częściej muszę się tym hasłem blokować. 
   Chyba to już pisałem, że wymyślił, że chce zająć tor na st. mac. Siłą rzeczy przygotowuję się do tego i remont na grupie B będzie temu służył. 
   
   Ach...., generalnie mimo poprawiających się, dla znacznej części społeczeństwa, warunków bytowych, w tym mnie, przyrasta problemów. 
   Tu przydało by się sprostowanie. Może ten przyrost problemów teraz widzę dosadniej, bowiem drużyny trakcyjne wchodzące na stację doszly do wieku k/30-ki i więcej, to o nich słyszę, niż mieli 20-kę. Przeca w wieku 20 lat, świat wygląda przyjemnie, radośnie, życie wyobrażamy sobie jako pasmo samych radosnych chwil, jednak z latami to tak nie jest, co uwidacznia się dość znacząco k/30-ki. No i teraz w zasadzie najmłodsze roczniki drużyn trakcyjnych podbijają do tej cezury czasowej. Mnie też nie chce się już hołubić kolejnych młodych roczników, jak choćby "małych"  skurwieli od 972. Oczywiście, z racji znajomości z 972 przyglądam się im, ale już nie z takim entuzjazmem jak kiedyś. 
  
   Zdjecie. 
   Zdjęcie takie z dupy, ale takie czasem też się robi. Jedynki w składzie pociągu zdeklasowane na dwójki. W takich się wygodnie jechało. 
   Narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz