poniedziałek, 28 września 2020

Niedziela #1711

    Przedwczoraj byłem w objeździe komunikacją miejską i ogólnie, jeżeli chodzi o prowadzenie pojazdów jest co raz gorzej. Kiedyś to poszukiwałem tego osobnika, który najlepiej prowadzi pojazd. Dziś to już nie są poszukiwania tego, który najlepiej, tylko wybór z pomiędzy tych, którzy najgorzej prowadzą. 
    Jeszcze do Tarn. Gór jakoś dojechałem, szału nie było. Następnie 191 do Kamieńca, tu też szału nie było. Najwięcej zastrzeżeń u wszystkich, to w zasadzie wpadnie do dziur, które można przecież ominąć lekkim ruchem ręki, bowiem kierownice dziś ze wspomaganiem, to nawet blondynki jeżdżą. Po za tym, skoro ktoś chce szybko jechać, to niech odjedzie z przystanku początkowego np. 2min później. Po takim zabiegu jeszcze pierwsze przecznice wolno, a następnie można zapierdalać, a nie odjazd planowo, nawet jak u niektórych 30 sek przed czasem, a następnie po kilku km gonienia odstawanie na przystankach bo jest się już znacznie wcześniej. Po co takie gonienie, ale fakt, kto ich ma uczyć, jeżeli stara gwardia dawno odeszła, a przeżuty z innych pojazdów nie myślą. Wracając do 191 to średnio z omijaniem dziur jakiejś płynności jazdy też nie było, po prostu jechał do przodu. W Kamieńcu 10 min na siku i przesiadka na 20-kę. Tu przyjechał 3 min późno. Od razu pomyślałem - dobrze, bo wiochy to nadrobi. Ale dwa przystanki dalej odbierał jakieś dziecko, to jeszcze dociepnął 2 min, bo z matką tego dzieciaka rozmawiał, już miał 5 w plecy. Przez jakiś czas utrzymywał, ale przed Bytomiem zmniejszyło się już do 2 min i z takim przyjechał na dworzec więc jak najbardziej ok. Dziadkowi nawet to szło, choć widać brak wyrozumiałości u kierowców dla innych użytkowników dróg. No cóż, takie czasy, co kiedyś tam opisywałem przy okazji zmieniających się wzorców zachowań. 
   W Bytomiu 8 min zostało do odjazdu 24. Polazłem więc na siku i do autobusu. Tym razem kierowca ruszył dziarsko planowo równo o 12:00 w trasę. Śpieszył się, jakby był już 5 min opóźniony, ale w Piekarach był 2 min do tyłu, co mnie zdziwiło, choć kilka razy go światła zatrzymały i zdarzenia na drodze. Jechał szybko do samego Będzina, ale znowu chaotycznie. Nie było w tym plynności jazdy, gwałtowne ruchy kierownicą, z tymi dziurami tez tak średnio choć już lepiej, jak u poprzedników. W Będzinie na tram 22 w kierunku Huty Katowice do Dąbrowy Górniczej. Motorowa tym razem jechała jakby się jeszcze nie obudziła. Wolno sunęła przez ulice miast, a RJ jakby miała pod dupą. Finezji w poruszaniu się nie było żadnej, na szczęście dramatu też. Miałem się przesiąść na przystanku Tworzeń Polna, ale była tak opóźniona, że tram 22 w przeciwną stronę mi uciekł. Następny za 6 min na szczęście więc zacząłem improwizować, bo RJ, który przepisywałem właśnie wziął w łeb. Pojechałem więc do Będzin Rondo, a z niego do So-ca Estakady by włączyć się dalej w RJ. Niestety 220, którym chciałem jechać wcześniej właśnie pojechał jakieś 5 min wcześniej, to też jechał 188 do zajezdni w Zagórzu. Tym razem przegub nowy volvo prowadziła blondynka ok. 35 lat. Początkowo siedziałem na nadkolu pierwszego członu przy przegubie, ale mimo zarazy było odgrodzone miejsce zaraz przy pierwszych drzwiach z widokiem na ulicę i okolice. I to był chyba największy błąd jaki zrobiłem. Laska, gadała przez tel. bo co baby mogą robić w dobie telefonów komórkowych za kółkiem, jak nie pierdolić o głupotach. Tak jak wsiadłem tak cały czas gadała z kimś przez tel. czasami padając ze śmiechu w kabinie. Niestety przy tym gadaniu wpadała zestawem w każdą możliwą dziurę. Nawet nie chciało jej się zrobić delikatnego ruchu kierownicą by je np. ominąć przy pustej drodze z przodu autobusu. Na środku ulicy była zapadnięta studzienka i tak jakby była laserem wyrysowana strzałka - tu wpaść do dziury i tam oczywiście wszystkimi trzema osiami wpadła. Już mnie ciśnienie rosło i chciałem jej na koniec powiedzieć, że jest mistrzynią wpadania do dziur, zaliczania ich wszystkich możliwych, jakby polowała na nie, ale.... powstrzymałem się, bo przecież nie mój autobus, ogólny brak kierowców do pracy to tak jest. Bierze się każdego, który przyjdzie, byle tylko nabijał kilometry i był zysk dla zajezdni, nawet pomniejszony o rozwalone zawieszenia pojazdów. 
   Z zajezdni, 622 dwa przystanki i tu już się włączyłem do swojego RJ, a następnie przesiadka na tram 27. Podjechał gość składem 730-731 z 1 osobą wpierwszym wozie, dwoma w tylnym. Ruszył, jak to się mówi z kopyta i w drugim wozie przy tym nagłym ruszaniu strzelił stycznik. Wozami zaszarpało, wyzerował, dał drugi raz na jazdę i pojechał dalej. Pomyślałem wpadka, ale zdarza się. Drugi przystanek - powtórka z działania. Mózg poruszony analizą jazdy blondyny od razu zajął się dalej tym, co robił ów motorowy. Trzeci przystanek, a właściwie zgaszenie sygnału przed wjazdem na jednotor i to samo. Od razu pomyślałem idiota, debil, czy ma mózg zablokowany. Skoro w drugim wozie jest słaby stycznik nadmiarowy, to trza wolno rozpędzić, a następnie dać więcej jazdy, a nie od razu po zabraniu rozruszników wciskać pedał do zola. Oczywiście bezrefleksyjnie zrobił tak jeszcze kilka razy i znowu mi ręce i nogi opadły, bo myślałem - co jest qrwa z tymi ludźmi nie tak. Niech idą do innej roboty, jak mają tak kaleczyć zawód. Kto mu się każe męczyć prowadząc tramwaje, jeżeli ma małe pojęcie o tym, no i jak przeszedł kurs i zdał egzamin, skoro tak jeździ? Czy na prawdę jest taki deficyt motorowych, że z każdego kto przyjdzie zrobi się motorowego, nawet tego oderwanego od pługa. Przesiadłem się na 26, bo akurat jechał, bo myślalem, że nie wyrobię z nim dalej. Na 26 też skład, drugi wóz 634 i tutaj (UWAGA) z oryginalnymi siedzeniami, jak na zdjęciu z przedwczoraj. Wbrew pozorom na tych siedzeniach się wyjątkowo dobrze siedzi, w porównaniu do siedzonek obitych dermą nowych płaskich na których można se odciś kości miednicy. I znów konstrukcja lat 70-tych okazała się lepsza, czy była już ileś lat temu lepsza, od nowych siedzonek skonstruowanych przez jakiegoś niewyedukowane inżynierka. Właśnie pół okrągłe siedzisko powodowało, że siedziało się na szynce, nie na kościach, wypustka na kręgosłup powodowała, że on nie odbijał się w siedzeniu, tylko tkanką miękką, mięśniami opierało się o siedzenie. Proste, - proste, tyko kto dziś takie rzeczy rozważa? Mało tego jak już o siedzeniach, to w wozach 102 N siedzenia były nisko, bo społeczeństwo było w latach 60-tych niższe. W 105 N podniesiono je, bo ludzie urośli więc logiczne jest by je dać wyżej, czego kompletnie nie ogarnięto w XXI w nowych pesach, w których siedzenia są jeszcze niżej jak w 102N. I znów pytanie, co za debil to wymyślil? Czy on w ogóle siedział na tych siedzeniach przez godzinę? 
   W 26 chaos prowadzenia na poziomie poziomów dotychczasowych. Szarpanie wozem, dodawanie jazdy nie tam gdzie trzeba z hamowaniem też różnie bywało. No nic, jakoś dojechałem do Mysłowic dworca PKP. Teraz już wypadłem z planu i pełna improwizacja. Kurs tram 26 nie był planowany, ale zdecydowałem się zrobić wyłom we własnym RJ. Przeszedłem tunelem pod dworcem PKP, jakby nieczynnym, aż tak dużo ludzi z niego korzysta, i na przystanku pierwszy możliwy autobus to 66 do K-c Zawodzia. Niech będzie, choć korciło mnie przejść na druga stronę ulicy. Wsiadłem do 66. Znów jakiś geriatrion przyjechał, w sensie kierowca, bo autobus nówka sztuka Man. Po zdegustowanej jeździe 188 z blondyną i T 27, już nie chciałem analizować jazdy. Wsiadłem, a ponieważ trochę gadów jechało, to stałem i trzymałem się rurki. Ale jakoś dziwnie latałem przy tej rurce. Do przodu i do tyłu i tak ciągle. Znów się mózg włączył - co się dzieje? Otóż okazało się, że dziadek prowadzący ma chyba Parkinsona. Ciągle dodawał gazu i zwalniał pedał i tak powtarzał tą czynność nieustająco. Wszystkimi w autobusie kolebało, aż dziw, że w ogóle się poruszał do przodu. Hamowanie też nie najlepiej, końcówka taka, że leciało się do przodu. I znów se pomyślałem - czy ta zła passa się dziś nie skończy. Na szczęście daleko nie było, ale do samego końca noga mu latała, więc coś tam było nie tak. 
   W Zawodziu przesiadka, na T 15 do centrum. Nowa pesa i to co pisałem te niskie płaskie siedzonka. Od razu czułem że siedzę na kościach miednicy, kolana wyżej jak dupa, mimo tego, że niedawno przecież siedziałem w 26 na starych kubełkowatych siedzeniach plastikowych i było ok. Wiyncyj ciuli do biur konstrukcyjnych proszę...
   W centrum, bo RJ już operatywnie, to myślałem, że jeszcze Tychy ciulnę. Szedłem na przystanek, ale widziałem 1-ka pojechała, to zostało 149. Patrzę na słupku, długa trasa przez (znowu) Mysłowice, Imielin, Bieruń do Chełmka. No to wsiadłem. Kierowca gość po 30-ce i na szczęście dość zadupiał nawet mu to wychodziło w porównaniu do poprzedników to była bajka. Dość sporo ludzi jechało, ale po 15 min znowu byłem w Mysłowicach, tylko na drugiej stronie ulicy na której niedawno wsiadłem. No cóż pokręciłem się po okolicy. Jechał w nim jeden chudy mięśniak na jakąś imprezkę z papierową siateczką z prezentem, taki typ. jak 973, i siedział po przekątnej, drugi rząd ode mnie, to często na nim wzrok zawieszałem, a jechał aż za Bieruń to uprzyjemnił jazdę. 
   Właśnie, bo bym pominął. Jak jechałem 15-ką do centrum, to na Zawodziu wsiadł syneczek z matką. Taki jak 222, miał ok. 18 lat. Od razu pomyślałem z takim to bym od razu poszedł. Było widać, że skóra taka gładka jak u 222, karnacja mulata, pewnie przyjemna w dotyku, delikatne, a jednak wyrobione mieśnie, ładna twarz, nawet podobna do 222 i co najważniejsze, siadł na siedzeniu na przeciw mnie skierowanym w moją stronę, to też nie mogłem od niego wzroku oderwać. Ach, że jeszcze się takie pojedyncze sztuki piękne trafiają. Niestety nie jechał daleko, bo tylko na Uniw. Ekonomiczny. 
   Wracając do 149 to tu też wsiadł piękny mięśniak,ale już starszy, jakieś 22 lata, gdzieś w Bieruniu. Niestety poszedł do przeguba, a siedziałem w przedniej części. Jak w Chełmku zwolniło się moje ulubione miejsce przy silniku to od razu się przesiadłem by móc na niego patrzeć. Miał krótkie spodenki, z pod których wystawały ładne łydki. Twarz ładna, typ umięśniony lekko, co sugerowało, że reszta też piękna. Znowu było nie najgorzej, bo siedział na siedzeniu skierowanym tyłem do jazdy, więc patrzałem się na niego często. Nasz wzrok krzyżował się kilka razy, ale na szczęście w jego wzroku nie dopatrzyłem się skurwielowatego spojrzenia mówiącego - i co się qrwa gapisz? Zara Ci przypierdolę w ryj.
   To też do końca spozierałem na niego. On to zauważył, ale j/w. Wysiadł na przystanku Chełmek Śląski Kościół i też wysiadłem na tym przystanku. Nie by za nim iść, ale by przesiąść się na coś innego. W sumie to poszedłem jakby za nim, ale bardziej w stronę następnego przystanku, bo tu gęsta zabudowa, a ponieważ znów godzina jazdy przede mną, to na szybkie siku by się zdało, a po powrocie w centrum Katowic też będzie z tym problem. On gdzieś znikł, a ja na przystanek i na powrotny 149. Znowu po drugiej stronie ulicy, bo nie patrzałem, przejechał 54 do Tych Lodowiska. Szkoda, bym se pętle zrobił. 
   Czekając na autobus trochę myślałem o dopiero co widzianym mięśniaku. Ach taki do igraszek na st. mac., ale bym z nim dawał...  Po kilku minutach podjechał 149 i zaś geriatrion za kierownicą. Ciekawiło mnie co ten odwali. Pierwsze co, to otwierał wszystkie drzwi, nawet te w wydzielonej strefie przy kierowcy, obie połówki, co już w ogóle się nie zdarza, bo rzadko kiedy kierowcy otwierają pierwszą połówkę. Pomyślałem, chyb nie ogarnia knefli, lub się jakiś zdupił. Drugie to dziadek bardzo wolno jechał mimo soboty popołudnia, kurs powrotny 17:52 i pustych dróg na wioskach. Wyczuwałem, że nie był pewny gabarytów lub już ze starości wolniej mózg przetrawiał. Później na st. mac. sprawdziłem, że w Mysłowicach przy dw. PKP był 7 min spóźniony, a w Katowicach, bo już się ściemniło, zwiększył opóźnienie do 10 min. 
   Pozostało jeszcze z Katowic dostać się do wioski. W przed ostatnim autobusie, również na przeciw mnie po skosie na siedzeniu tyłem w kierunku jazdy usiadł 20 latek, chudziutki, ale taki przyjemny akcent na koniec. Wysiadłem wcześniej jak on, jednak umilił przedostatnią część podróży. Jeszcze tylko jeden autobus i byłem na stacji macierzystej. 
   Oki, tyle z przejazdu, jeszcze zdjęcie. Tym razem ręka od 172 niedawno focona. 
 
EDYTOWANO
  Piękny bicepsik i przedramię, i te żyły widoczne, ach... Musiałem się trochę ruszyć, bo lekko rozmazane. 
  To narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz