środa, 23 września 2020

Środa #1709

    Jechałem przedwczoraj do 824. Stonka wymyśliła gang fajniaków. Kiedyś był gang słodziaków. Otóż jak już dojechałem do miasta 824, to wpierw przejechałem k/bilbordu z reklamą gangu fajniaków, a następnie k/jakiejś szkoły średniej, z której akurat wyszedł gang spaślaków. Od razu se pomyślałem, do fajniaków to wam daleko i nigdy tam nie dotrzecie. 
   U 824 bez zmian, oprócz może tego, że w lodówce jeszcze pełniej niż poprzednio, teraz to już nawet bułki się nie mieszczą, przeto leżą na zewnątrz. Żarcia za ok. 15 zł wyciepłem do hasioka, bowiem było już zielone i nie nadające się. To się tam nie skończy, chyba że z nim kiedyś zamieszkam, albo on ze mną, bo już ostatnio coś o tym przebąkiwał. Tylko co wtedy z jego mieszkaniem?
   Trochę żarcia oryginalnie zapakowanego, po terminie, wziąłem do się, może się uda jeszcze zjeść i może nie zaliczę kibla po godzinie lub dwu (aktualizacja - nic nie udało się zeżreć). Masakra z tym wydawaniem kasy, ale nie mam jak go kontrolować, chyba że jak ostatni szczur zejdzie to będę tam jeździł jak kiedyś na trzydniówki. Może wtedy się trochę to opanuje. 
    Wracając od niego jechało takie zajebiste ciasteczko w autobusie, z którym już wracałem chyba 3 tyg. temu. Wtedy było cieplej to był ubrany w b. luźną koszulkę i krótkie spodenki. Wczoraj mimo znośnej temp. jechał w długich spodniach i bluzie z podwiniętymi rękawami, więc przedramię było widać. No taki 100% mój typ, nawet nie pamiętam czy o nim już nie pisałem. Siadłem obok niego i jak się dało to go obserwowałem. W wieku 21-23 lata. Nim jednak wsiadłem do ostatniego już autobusu, w którym jechało to piękne ciasteczko o gładkiej skórze, to stałem na przystanku i po nim krążył taki ogr też w podobnym wieku. Tak pomyślałem, że niski przyrost naturalny jest spowodowany między innymi przez rozrastające się gangi spaślaków i gangi ogrów. Laski mają co raz mniejszy wybór ładnych ciasteczek. Jakby jeszcze tą ładność połączyć z mądrością to już wyjdzie niewielki odsetek. Zostaną jedynie sztuczne gangi fajniaków ze stonki, no ale te nie zapłodnią. 
   W tym samym autobusie siedziały dwie laski na siedzeniach zwróconych tyłem do kierunku jazdy, a siedziałem obok mięśniaka przodem do kierunku jazdy. Obserwowałem, czy laski go obserwowały. Jedna od razu odpadła, bo była zatopiona w swoim srajfonie, druga obczajała otoczenie, ale, co mnie zdziwiło, nim nie była w ogóle zainteresowana. Za to jak wszedł budowlaniec ok. 28-30 lat, oczywiście umięśniony, to jej wzrok od razu przykleił się do niego. Już wiedziałem - to jest ten typ. Dwa przystanki dalej wsiedli następni budowlańcy, jeden z wioski 972 ok. 35 lat, znam go z widzenia, bo mi się też podoba. Ręce, że można wymięknąć, a ponieważ stanął obok niej, to obczajała go. Widać rówieśnicy wyglądu mojego ciasteczka nie mają szans, ale już 172 byłby w jej typie. 
   Przypomniała mi się scenka z autobusu, jak jechałem w druga stronę. Otóż w drodze wsiadło dwu nastolatków. Oboje mieścili się w widełkach wyglądowych, ale to tak na marginesie. Jeden typ takiego małego skurwiela, drugi chudy bardzo, aż za bardzo, otwarty na otoczenie, co mogło sugerować, jakąś inną pracę mózgu. Przez większość jazdy rozmawiał z jakimś swoim kolegą przez telefon wpierw przez mikro, a następnie głośno mu powiedział - pokaż się do kamery. On jakoś nietypowo rozmawiał przez tel. czy poruszał jakieś dziwne tamaty, że pasażerowie obok się trochę śmiali, a noszenie maseczek to ułatwiało. Dojeżdżając do miasta pośredniego spytał się młodej kobiety, która trochę się śmiała z jego dialogu o przesiadkę na jakiś autobus. Przed przystankiem podszedł do drugiego nastolatka, małego skurwiela i spytał się czy wysiada na tym przystanku, a ten - nie, ale powiedział to w taki sposób jakby mu chciał przekazać odpierdol się. To też młody wrócił do kobiety i spytał się o przesiadkę. 
   Zastanowiło mnie, że młodzież powinna se pomagać, a oni w tej walce o skurwielostwo, o przywództwo, o dominację są wzajemnie dla siebie opryskliwi. 
   Młody nie był zły, jak wsiadła w drodze babcia, to również bezproblemowo na głos powiedział do babci - proszę pani, tu jest wolne miejsce, niech pani sobie siądzie i ustąpił jej miejsca. 
   Znowu trochę żałuję, że nie przybliżyłem się, by słyszeć jego mowę do kolegi przez telefon, bo może też bym się pośmiał, tak tylko strzępki rozmowy do mnie docierały. 

    No i teraz 172. Był przedwczoraj, jak to on na szybko by zrobić. No ok. Tylko jak się rozebrał, a po trzech dniach napierdalania przy rozbiórce auta jak go zobaczyłem, mało tego, jak siadłem na niego to system się przegrzał. To tak jak w pingwinach z Madagaskaru, w odcinku w którym Rico poszerzał habitat królewski króla Juliana, wysadzając wszystko w powietrze i w końcu się przegrzał, po czym trza go było wsadzić do gumiaka, by opadł z sił. To podobnie nastąpiło u mnie. Przegrzanie systemu. Leżał z rękami po bokach, żyły na wierzchu, te bicepsy, ta klata, ten płaski a nawet wklęsły brzuch, no rozpierdol dla mózgu. Zmarkowałem, bo i tak bym nie doszedł. 
   Nie wiem czy zauważył, czy wyczuł. w każdym razie przylazł jeszcze wieczorem by jeszcze raz. Hmm, no ok., bo zbiorniki się poprzednio nie opróżniły, ale powiedziałem mu tym razem na plecach. 
   Ułożył się, dłonie miał pod brodą. Skoro na plecach, to zacząłem wpierw spank na nie, a następnie już mocniej w jego umięśnione plecy, które zaczęły się spinać po niektórych uderzeniach. W czasie reakcje przeniosły się już na ręce i te również trochę napinał lekko po ciosie się unosząc. Dużo przy tym nie trzeba było i tym razem zbiorniki się opróżniły. 
   Mało tego przylazł wczoraj rano. Tym razem miałem to co lubię, czyli bez pośpiechu, powoli, bo rano na stację mało które składy wchodzą. W przeciwieństwie tych szybkich manewrów, tym razem przetok zajął trochę czasu. Masaż klaty, barków, rąk - bicepsów, przedramieni, ach... Znowu widok tych żył, te bicepsy w dotyku, twarde, jędrne, kształtne, chyba mu po przerwie zrobię zdjęcia jakieś. 
   Leżąc na nim i masując go jego organ pobudził się dość szybko i napęczniał nawet bardziej jak mój, by nie było, że jestem do tyłu, przywiązałem mu ręce w ulubionej pozycji, kiedy są pod kątem prostym od tłowia do góry za głowę i zająłem się swoim organem. Długo nie trwało, bo gra wstępna zrobiła swoje i nawet nie musiałem go masakrować. Choć tak sobie myślę, po tym jak go dojadę, że w pewnym sensie tego chce, bo przecież jakby nie, to to co pisałem ileś razy wcześniej powiedział by - nie. Zresztą, co pisałem już ileś razy, każdy z mięśniaków miał jakieś swoje upodobania, tylko musiałem wyczuć jakie. 

   Ok. bo już notkę przetrzymałem dzień na torze bocznym, to puszczam ją bez zdjecia. 
   Narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz