poniedziałek, 24 sierpnia 2020

Poniedziałek #1702

    Pojechałem wczoraj do parku chorzowskiego. Kilka czynników się na to złożyło. Mało się ruszam ze st. mac. ostatnio. Za dużo siedzę przy kompie, gały już dają znać - oj, qrwa, przeginasz (doraźnie zacząłem żreć marchew i ograniczam siedzenie przy), lato się kończy i być może ostatni taki ciepły weekend. 
   Trasa właściwie stała, przez dworzec kolejowy w Ch-wie Mieście, bo trudno bym o niego nie zahaczył. Udało się, bo oprócz samych torów, stał skład cystern z lotosu i jechał KŚ do Oświęcimia na kiblu (EN57- coś tam). Odgłosy stukotu, a trzeba wiedzieć, że st. Ch-ów M-to ma bardzo stare torowisko, które doraźnie od lat jest reanimowane przez wymianę podkładów drewnianych, a generalnie czeka na remont linii 131. 
  W parku nawet pełno. Od razu refleksja, o której myślałem już w drodze do parku, mijając młodych i nie tylko ludzi. Lato, to wiadomo jedynymi częściami ciała odkrytymi u samców to przedramienia i łydy. Otóż obserwacja tych drugich przynosi fatalne wnioski. Wiekowo do ok. 22-25 lat generalnie jest do dupy. U zdecydowanej większości te mięśnie nie są w ogóle wykształcone. Jest to jakaś masa mięsa nie przypominająca wyglądem mięśnia, jaki zawsze mi się w tym miejscu kojarzył. Już prędzej u roczników powyżej 25, a tak od 30 wzwyż, paradoksalnie, widać dobrze wyrzeźbione mięśnie łydek. Jak nic jest to objaw cywilizacyjny. Nie chodzimy, nie biegamy, mniej się ruszamy, albo ewentualny ruch zamieniamy na ele. hulajnogi, ele. deski do jeżdżenia, ele. rowery. Tu autem, tam komunikacją miejską, tu TV, tu komp, tu komórka - bezruch nadszedł. 
   Teraz dlaczego u roczników powyżej 25 ten mięsień występuje częściej niż u młodszych. Wydaje mi się, że tu rolę odgrywa postęp cywilizacyjny. Dekadę temu jeszcze nie było ele. hulajnog, ele. desek, smartfonów, które niektórych już uwiązały do siebie. Dostępność aut, przez jeszcze niskie wtedy zarobki była mniejsza. Reasumując jeszcze ruszaliśmy się. Po za tym ten mięsień ulega małym zmianom w czasie życia, podobnie jak przedramię. Mimo, iż można dostać brzucha w trakcie kilku lat, ogólnie przybrać, to przedramię i łydka dość długo opiera się zmianom, to też zadziwiająco dużo ładnych łydek było u samców starszych, powyżej 25, a już powyżej 30 to większość była ładna, odwrotnie proporcjonalnie do roczników poniżej 22 lat. 
   Już to kiedyś pisałem. Współczuję laskom naście i trochę wzwyż, bo przestaje być w kim wybierać. Same kloce, bezkształtne masy, poruszające się z wolna z komórkami w rękach po ulicach. I jakby komuś się wydawało, że to nie będzie ciążyć w dalszym życiu, to niestety - będzie. Wyobraźmy sobie np. dzisiejszego 17 latka klocowatego, który łamie jedną nogę za 10 lat. Mięśnie nóg nie wykształcone, mięśnie rąk nie wykształcone, barków też. I teraz taka osoba chce się poruszać o tzw. kulach. Ile przejdzie na nich? Po jakim czasie jedna sprawna noga powie - przerwa, qrwa dalej nie idę nie mam już wiyncyj sił. Albo ręce z barkami. To samo, po jakim czasie dojdzie taka sama informacja do mózgu, że już dalej nie. 
   Miałem w swojej historii dwa razy zwichnięty staw skokowy. Na kulach poruszałem się wszędzie, wręcz biegałem. Wejście do tram typu 102 N, 105 Na bezproblemowe, zejście jeszcze bardziej. Poruszałem się w tempie idących obok, a czasem nawet szybciej. A dziś, czy za parę lat, jak te kloce będą się poruszać? Czy osiądą w domach z komórkami lub przy komputerach. Nie ma u nich bazy mięśniowej. Nie wykształcona do 20 lat, a już góra do 25 już się nie wykształci. To podobnie jak mózg. Też ma takie okresy, a później to już jest dla wielu stan wegetatywny.
   W parku siedziałem przy głównym pkt. wysysaczy kasy, czyli przy głównym wejściu do parku. Siadłem na ławeczce i obserwowałem. Rodzice w miare normalnie wyglądający, a dziecko rodzaju męskiego 2x grubsze od nich. Zawsze mnie to zastanawia, bo przecież nie geny, na które tak wielu zwala grubość własnych czy cudzych dzieci. Chcą go utuczyć i sprzedać na mięso? Chyba tak, bo takie działania robią, jakby pod to szli. Mało tego kupują mu gofra z bitą śmietaną i jakimiś badziewiami na wierzchu siedli obok i słyszę od matki:
- ale to słodkie.
   Od razu dobrze, że tego nie kupuję i nie żrę, bo katastrofa gastryczna dla trzustki. Druga myśl, tą słodyczą zabiją inne smaki, które może nie są pożądane. A ile to jest problemu, przed wyjściem nażreć się, opić się, co zawsze robię i wyjazd. Po takich działaniach nie straszni mi wysysacze kasy, a w najgorszym przypadku warto sobie przypomnieć o babci w studni. Na st. mac. przecież żarcie jest i właśnie jak wróciłem to odgrzane na patelni ziemniaki z cebulką i do tego fasolka po bretońsku. 

   Był wczoraj na st. mac. drugi z "małych" skurwieli od 972. Jedyne szczęście, że jeszcze nie skończył 18 lat, to zostawiają go już w domu 972 i tu ma iść do dziennej szkoły, by kontynuować naukę. To spowoduje, że jeszcze dostanie świadczenia 500+. Tyle dobrze, że w przeciwieństwie do najstarszego "małego" skurwiela od 972, ten chce iść do szkoły. Tylko problem taki, że w wieku 18 lat on nie ma zainteresowań. Niewiele interesuje się samochodami, zabija na ekranie (taka moda) i tyle. Wobec tego wymyślił, bo jego kolega, a właściwie od ciotki syn (czyli dla niego kuzyn) chodził do szkoły gastronomicznej w Szopienicach i on też tam chce iść, a mało tego na praktyki jeździć do (uwaga!) Mysłowic, gdzie z wioski swojej ma w dobrym czasie dojazd 1,5h najszybciej. To tam i z powrotem 3h w komunikacji miejskiej. 
   Mniejsza. Pytam się go:
- umiesz coś gotować?
- ziemniaki i jajka.
- to gdzie chcesz się nauczyć gotować?
- szkoła mnie nauczy. 
   Skąd ten optymizm u nich? Przecież ma doświadczenie z chodzenia do szkoły (stolarz), która go totalnie niczego nie nauczyła. Po za tym to - "ona mnie nauczy". Nie on się będzie uczył np. w domu, tylko ona go nauczy. 
   Usiłowałem mu to wybić z gowy, dziś ma jeszcze przyjść i się okaże czy coś przemyślał, czy nadal będzie tkwił w wyborze szkoły 17 km od wioski, a praktyki 23 km od wiochy, bo kuzyn tam chodzi. 
   Jak Ci ludzie myślą. Oczywiście w planach natychmiastowe, jeszcze nie zarabia, ale wynajęcie mieszkania i pewnie dostanie życie pełne imprezek, zabaw itp. Wszystko w duchu pełnego optymizmu, jakby to nic nie znaczyło, że nawet nie ma na dziś 200zł przy sobie. 

   Tyle refleksji, bo pora zabrać się za jakieś zajęcia. 
   Zdjęcia.
Wiem znowu nie ogarniacie co to, ale to zaś perełka. Podwójny rozjazd (dwa w jednym). Bardzo rzadko stosowany, w terenie, gdzie nie było miejsca, na umieszczenie dwu zwykłych rozjazdów, a była potrzeba rozwidlenia torów. Przeważnie na bocznicach, grupach torowych towarowych itp. 
Te rozjazdy są (a przynajmniej były) w Tarnowskich Górach przy punkcie nawęglania parowozów. Podobne widziałem kiedyś w Bytomiu przy dw. autobusowym przy rampie ładunkowej. Dziś ich już tam nie ma, a nie sfociłem. 
   Narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz