piątek, 21 sierpnia 2020

Piątek #1701

   Sny. Pierwszy. W jakimś mieszkaniu, niby moim składałem meble. Z racji częstego przebywania na stacji 230, mózg do tego składania wybrał właśnie jego. Przyszło do składania łóżka, a mnie do gowy przyszły, jak drzewiej, zapasy. Jakoś do nich doszło po negocjacjach z nim i w końcu wyglebiłem na podłodze będąc na 230. Tzn. leżąc na nim. Początkowo się jeszcze ciepał i wiercił pode mną, ale z czasem zaprzestał leżał, a ja też zacząłem mniej agresywnie go przytrzymywać na podłodze w pozycji leżącej, a przeszedłem do głaskania go po rękach, bokach klaty. Jemu zaczęło się podobać i też położył ręce na moich bokach. Przesuwał je jakby nie był jeszcze do końca przekonany, że to to, tak nieśmiało. Już zaczęło się robić fajnie, bo mimo leżenia w koszulkach, on miał na sobie jasno brązową, i krótkie spodenki, ja też byłem w jakiejś koszulce, do pokoju wlazł 979 i już w drzwiach spytał:

- robicie?

Zasłaniały nas inne meble i nie widział nas na podłodze, tym bardziej mnie leżącego na nim. Od razu obróciłem się na bok, bo nie chciałem wstawać bezpośrednio z 230, trochę popełzłem w drugą stronę i wstałem:

- tak robimy, ale z tym łóżkiem jest coś nie tak.  

Po czym 979 się obrócił i wyszedł. Od razu pomyślałem, spierdolił taką akcję. 


Drugi sen. Dzwonek z pod wjazdowego. Idę pod wjazdowy, a tam ekipa młodych ludzi, no jakieś naście z jednym z wioskowych mega skurwieli. Pomyślałem, muszę im otworzyć, bo drzwi wypierdolą. Otwarłem drzwi i zaczęli się wsypywać do mieszkania, ale po kilku powiedziałem do następnych:

- ale Was nie znam, Wy na zewnątrz czekacie. Odwróciłem się i lazłem za tymi co już wleźli do środka, ale słyszę jeszcze ktoś wbiega, odwracam się, a tu zupełnie goły mięśniak, coś ok. 18 lat, z jedną ręką na organie, jakby walił konia i pyta się mnie gdzie może dokończyć. Ja w szoku jego widoku, tych mięśni napiętych, on trochę jakby skulony, bo dla niego sytuacja niezręczna, a wyglądał jakby go skądś spłoszyli. Na dole były dwie ubikacje, prowadzę go do nich, z myślą, zaraz pomogę mu dokończyć, bo z takimi mięśniami... Odwracam się, chcę chwycić za organ, ale on odsuwa biodra do tyłu, mówiąc:

- ja sam. 

Otwieram pierwszą kabinę, zajęta, otwieram drugą, zajęta i myślę intensywnie gdzie się z nim podziać mimo tego, że powiedział - ja sam. Już myślałem nad tym, gdy z góry (mieszkanie zrobiło się nagle poziomowe) zaczęła ciec woda. Zastawiłem mięśniaka na dole, pobiegłem do góry, a tam w łazience jakiś koleś w wannie w ubraniach, wanna pełna wody, ta się wylewa z wanny, a on nie panuje nad sytuacją. Obok niego jakaś para, synek i laska zajęci totalnie rozmową nie zwracający uwagi na to co dzieje się obok. Pytam się:

- czemu nie zakręciliście wody?

- ktoś mu powiedział, że aby była ciepła musi co jakiś czas se odkręcić, ale za którymś razem zasnął. 

    Poszukałem jakiejś szmaty, wiadra i zacząłem zbierać wodę. 


  Cholerne przerwy między wierszami, po zmianie wyglądu bloga. Ostatnia akcja z zalaniem łazienki i spływającą woda po schodach, to mózg wziął z filmiku poniżej, który widziałem wczoraj. Akcja z 230 fajna, choć nie wiem czemu mózg zakończył to tak wczas. Fakt, że 230 trochę podmacuję, a on sam nie ma z tym problemu, ale czemu akurat wejście do pokoju 979? Nie wiem. Drugi koleś no name, to pewnie odpowiedź mózgu na typ wyglądowy, 100%-owy, ale beztwarzowy, bowiem na wiosce ostatnio ciężko o młodego mięśniaka takiego 100% wyglądowego. No takie mamy pokolenie. 

 (a to napisałem już wczoraj) Kolega podesłał mi taki filmik:

Obejrzałem go i kilka przemyśleń. Obieg głupoty w społeczeństwie, państwie. Otóż nie wiem dokładnie w jakim miejscu stoi dom, ale widać po ujęciu w 1'49, że dom jest postawiony na środku pływu wodnego. Woda wprost rozbija się od dom. Stojąc w tym miejscu, dom spełnia funkcję tamy. Widać różnicę poziomu wody przed domem i za domem to ok. 120 cm. Więc jedyna dobra decyzja jaką podjęto, to zrzut wody z tamy, czyli otwarcie drzwi, bo jeszcze bym im cały dom przesunęło, albo coś innego wkomponowało do środka. 

   Od razu przypomniały mi się domki postawione niedaleko wioski, w miejscu, w którym na wiosnę, po roztopach zawsze, podkreślam to, zawsze na wiosnę było jeziorko, a przed latem, nim woda się tam straciła, kumkały żaby. Na tym ujęciu widać, że dom stoi na wprost płynącej wody. I teraz wrócę do domków, 4-ch, postawionych niedaleko wioski, w miejscu corocznego bajora wody. 

   Demokracja ma to do siebie, w sumie to kapitalizm, że rozmywa odpowiedzialność. Kto odpowiada, za postawienie domków w miejscu corocznego jeziorka? Władze m-ta, które wydały zezwolenie na postawienie tam zabudowań? Developer, który kupił ziemię i nie sprawdził, co tam się działo przez ostatnie lata? Głupia tłuszcza, która je kupiła i też nie sprawdziła, co tam się wcześniej działo?

   Po pierwszej większej burzy, bowiem skoro tam było od lat jeziorko, to woda spłynęła do tych domków zalewając je totalnie. Dla mnie i może dla innych mieszkańców, którym mózgi jeszcze pracują nic nowego. Być może w tych domkach, podobnie jak na w/w filmiku latały kobiety i co chwilę powtarzały: "ja pierdolę, ja pierdolę". Ale co to dało w danym momencie kiedy woda, płynęła jak od lat, w to samo miejsce. Co jakieś stękania, ujadania głupich ludzi miały dać? I teraz nawet jeżeli żądać odszkodowania, to od kogo? Od władz, które sprzedały teren pod zabudowę, choć powinny wiedzieć, na jakim terenie sprzedają grunt. Od developera, który teoretycznie też to powinien sprawdzić, ale dla zysku ma na to totalnie wypierdolone? W końcu czy sama głupia tłuszcza nie jest winna sobie samej?

   Mało tego, bo na filmiku jest po burzy, ale wracając do domków k/ wioski, to skoro są to tereny zalewowe to jednocześnie podmokłe. Znaczy się woda tam stoi i to woda gruntowa. Ta ma do siebie to, że bez odpowiednich głębokich drenaży stoi sobie i nic sobie nie robi z tym, co chcą Ci na górze. O ile do zimy nie zejdzie jej poziom, to w zimie jak przyjdzie -15C przez np. 2 tyg. to ta sama woda gruntowa wypierdoli grunt do góry. I co się stało w domkach postawionych na tych terenach? Po pierwszej zimie ściany spękały, bowiem grunt pod wpływem wód gruntowych zaczął się podnosić. No i ponownie: I teraz nawet jeżeli żądać odszkodowania, to od kogo? Od władz, które sprzedały teren pod zabudowę, choć powinny wiedzieć, na jakim terenie sprzedają grunt. Od developera, który teoretycznie też to powinien sprawdzić, ale dla zysku ma na to totalnie wypierdolone? W końcu czy sama głupia tłuszcza nie jest winna sobie samej?

   Jeszcze zatrzymajmy się na sformułowaniu "władz miasta". Tu też oczywiście działa kapitalizm, bo, czy to prezydent m-ta jest winien podpisując papiery, czy za-ca prez. m-ta, który też podpisuje papiery, naczelnik wydziału geodezji (ten powie, w papierach tego nie było), naczelnik wydziału inwestycji (powie - nie wiedziałem o żadnym jeziorku tam), naczelnik wydziału nieruchomości (ja odbieram budynki na stan, a nie teren za nim powstaną). I tak można by wyliczać, wyliczać i nikt nie jest winien, a z domkami, dwulatkami, czy trzylatkami już jest poważny problem. 

      Cytując tych, co w filmie mówili ciągle: "ja pierdolę", powtórzę "ja pierdole" w jakich zjebanych czasach przyszło nam żyć. Mózgi ludzi są totalnie wyłączone. Może w ferworze walki z wodą bym zapomniał o rozłączeniu instalacji elektrycznej od przyłącza, ale jak by mi ktoś zwrócił uwagę, dwukrotnie (w filmie 1'00 - 1'10), to od razu lezę, przedzieram się przez wodę, do wyłącznika głównego i wyłączam napięcie w instalacji chroniąc siebie i domowników. A na filmie..., "zostaw je" (mówi kiedyś tam mięśniak), pomacham se miotełką dalej. Olał sprawę sikiem prostym, a przecież woda nie "wybije" bezpiecznika, najwyżej po prostu dostaną jeszcze wiyncyj dreszczy emocjonalnych, ale to pewnie pryszcz przy tych związanych z wodą przelewającą się przez dom. 

   I tym optymistycznym akcentem żegnam się z Państwem. 

   Narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz