niedziela, 9 sierpnia 2020

Niedziela #1698

    Był wczoraj 172. Wiem nic nowego, ale tym razem (UWAGA), był na flachę. Muszę to napisać na początku - było zajebiście!

   Popęd seksualny tego potrzebował, mózg zresztą też. Wpierw był ok. 19:00 już pod wpływem i powiedział, że tym razem będzie na odwrót. To on przylezie już porobiony, a nie tak jak ostatnio, że to ja byłem porobiony, a on dołączył. Powiedział, jak wychodził ze stacji, że będzie za chwile, za jakieś 20 min. Jak to u niego, nie było go nawet o 21:00, to o 21:30 zacząłem sam biesiadę. 979 pojechał na urodziny brata, wcześniej z koleżanką przygotowując żarcie na st. mac. 

   Po 22:20 przylazł, a nie spodziewałem się go już. Zamknąłem st. mac. by żaden skład nie wszedł, ale o 22:50 (chyba) musiałem wpuścić 979. Stanął pod wjazdowym, bo zapomniał sałatek na imprezkę. Ponieważ się nie dostał do st. mac., to na głowicy wjazdowej już zaznaczył, że dalej nie wchodzi. Odszedł z sałatkami, a my zaczęlismy dalej łykać ze 172. Jeszcze robiłem trasę w tedeku, ale zastanawiałem się kończyć już, czy dojechać do końca. Wyszło na to drugie, bo nim alko zacznie działać, to akurat dojadę. 

   Jak dojechałem to alko już działało u mnie i u 172. Poszedłem do kuchni po coś, wracam a on już rozebrany z wszystkiego, wcześniej miał krótkie spodenki. Siedział na krześle przy komputerze. Wpierw go trochę głaskałem, ale popęd seksualny:

- co Ty odpierdalasz? Właź na niego. 

  No i tak zrobiłem. Rozebrałem się też i wszedłem od przodu, tak, że nogi miałem za podłokietnikami, bliżej oparcia i siadłem mu na brzuch. On się trochę zniżył tak, że był pod kątem 45 stopni. No idealnie. Siedziałem na nim, a czasami się wgniatałem w niego zapierając się o podłokietniki. Czasem przez myśl mi przechodziło ile to krzesło wytrzyma, szkoda by było, bo fajnie się na nim siedzi. Dwa razy mi taka myśl przeszła, ale za każdym razem włączał się popęd:

- zaś Cię pogieło? Zajmij się nim, a nie krzesłem. 

   Sobota wczoraj była ciepła, było 32C najwięcej, to też po całym dniu nagrzewania na st. mac. było w środku 26C. On zaczął się miło pocić, pojawił się poślizg, który zawsze był pożądany. Nie wiem czy pamiętacie, ale kiedyś w lecie mięśniaków, w tym 172 kładłem na gumolicie, polewałem trochę wodą i mydłem w płynie. Ach te doznania przy przesuwaniu i ściskaniu mocnym rękami mięśni. Wczoraj też się tak zrobiło na 172, ale naturalnie. Czasem przyciskałem go sobą do oparcia, przyciągałem się do oparcia mając ręce z tyłu oparcia i ciągnąc ciało z kutasem, który mu się wbijał do brzucha. Jego też był naprężony na maxa i czasem czułem go między pośladkami. Po takich przyciągnięciach luzowałem i zaczynałem go głaskać po klacie, barkach, co jakiś czas robiąc drobny spank. Wiłem się na nim jak wąż, on rękami czasem chwytał mnie za nogi. 

   Jak się tak do niego przyciskałem to w pewnym momencie zamuliło mnie w żołądku i niestety wyszedł spaw. Zacząłem się odkleszczać od niego. Ręką musiałem zasłonić usta i biec do kuchni, do najbliższego zlewu. Za fest naciskałem na brzuch. 

   Po opłukaniu ryja, zaś wlazłem na niego, zaklinowałem nogi o podłokietniki, on ułożył się pod kątem 45 stopni i powtórka. Od tych podłokietników, to uda bolą mnie do dziś, ale przecież jak siedziałem na nim to o tym nie myślałem. On nadal spocony, jeszcze chciałem napluć mu na klatę, ale nie miałem kompletnie śliny w ustach. Manewr ze spawem powtórzył się jeszcze dwa razy i to już było tyle. Za trzecim razem jak wróciłem, on położył się na brzuchu, tak że plecy były dostępne. Znak, kończymy na plecach. 

    Położyłem się na nim, tak że mój kutas umieścił się między jego pośladkami. Odnosiłem wrażenie, że mnie nawet kusi, bo ruszał dupą tak, jakby chciał zrobić mu więcej miejsca. Ale tu się pojawił problem. O ile popęd seksualny wcześniej wargolił, że trza się nim zająć, to teraz po spawaniu był przytłumiony przez mózg i czynności awaryjne, bo jednak akcja pod arsenałem (pod zlewem). 

   Tyle z nim już to robię, a tu jakieś niejednoznaczne znaki i nie wiedziałem jak odebrać. Podniosłem się z niego, siadłem mu na udach i ponieważ popęd się wolno włączał postanowiłem trochę pomasować mu rów kciukiem. Tym razem już spinał poślady - znak, to nie to. Jeszcze kilka klapsów na plecy i położyłem się ponownie. Jakoś na kutasa reagował inaczej, ale szybka analiza. Nie, nie dziś, mózg chciałby ponapierdalać go po plecach i to już. Podniosłem się znowu i siadłem na jego dupie, jednocześnie opierając ręce na jego łopatkach. Zacząłem trochu masażu, przechodzącego w coraz częstsze klapsy na łopatki. On przeczuwając, że to może być jak ostatnio, ręce ułożył pod kątem 90 stopni do tłowia. Zacząłem go po tej zmianie ułożenia z pięści na łopatki. Ponieważ mózg zapamiętał, że ostatnio nic nie mówił po, a w trakcie było tylko - rób, to tym razem bez jakiś zahamowań ciosy zaczęły padać na łopatki. Po którymś już zaczął się przyjemnie dla oka spinać. Naprężone mięśnie po ciosie powodowały chęć znowu mu przywalenia i tak się działo. Jego czasem aż dźwigało na rękach, wtedy naprężone, czerwone plecy wyglądały tak, że odlot dla mózgu. 

   O ile poprzednio robiłem jakieś przerwy w tym napierdalaniu go po plecach to tym razem, pamiętając brak sprzeciwu po poprzednim napierdalaniu nie przerywałem, nie dopytywałem się czy jest ok. Oczywiście nie waliłem głupio jak na niektórych filmikach porno, tylko z rozmysłem. Nie rownomiernie czasowo, w raz w lewą, raz w prawą łopatkę, czasem w lewą dwa razy, tak że nie wiedział, kiedy i w którą padnie cios. Oczywiście żadnego jęczenia czy głośnego stękania jak na porniolach, sztucznego wycia. Zaczerwienione plecy, spięte plecy po każdym uderzeniu przyprawiały prawie o omdlenie z wrażenia. Mózg dostawał wariacji, a popęd był już gotowy do sfinalizowania i tak się też stało. Piszę to i na samą myśl o wczoraj przypominają mi się widoki i pała ponownie mi stanęła. Ach te obrazy będą długo zapamiętane. Jak zlazłem z niego, to nic. Nic nie powiedział. Zaczął gadać o czymś tam innym, w ogóle nie poruszając kwestii tego co przed chwila zaszło. A przecież miał czerwone plecy i na pewno trochę, jak nie więcej obolałe. 

    Rano, była 10:00 przlazł po ładowarkę, bo zapomniał i zastanawiałem się jak się zapytać o wczoraj czy było dobrze. W końcu zapytałem się:

- nie przegiąłem wczoraj trochę

- ale z czym?

No to już wiedziałem, że nie ma co dalej drążyć. 

   Teraz kilka słów wyjaśnienia do tego co zaszło, a przynajmniej jak ja to widzę. Otóż, co już kiedyś gdzieś tam pisałem, mięśniaki-skurwiele wyrosły na napierdalaniu się w wiosce. Były inne czasy, rocznikowo ich było dużo, to też i wiyncyj konfliktów, mniej kasy, rozszady w drabince społecznej i okresowe walki między nimi. Teraz to odchodzi. Oczywiście dalej napierdalają się w wiosce, ale nie w takich ilościah, bo kloce siedzące przy kompach nie są zdolne do napierdalania się, a i rocznikowo jest ich znacznie mniej, życie jest bardziej dostanie itp. 

   Wracając do mięśniaków-skurwieli, to już 975 dawno temu powiedział mi, że bardziej mogę go napierdalać po plecach, bo są bardziej wytrzymałe. Teraz mięśniaki w ramach dorastania mniej się napierdalają, rynek się zmniejszył, część założyła rodziny, ustatkowała się, jednak chęć napierdalania się, bycia napierdalanym została. Pamiętacie film "Faith club" ("Podziemny krąg"). Przecież tam nie tylko chodziło o to, by napierdalać kogoś, ale również dla niektórych, by być napierdalanym. Może właśnie udało mi się wejść w sferę tej potrzeby bycia napierdalanym. Przecież, co też pisałem, każdy z nich chciał innej formy przemocy (męczenia, czy czegoś tam jeszcze). Musiałem wyczuć, co komu się podoba, co komu sprawia choć trochę przyjemności, trochę, więcej. Nie wiem, ale eksperymentowałem z nimi, a ze 172, jak widać dalej eksperymentuje. 

   Pewnie popęd znowu będzie naciskał, by zrobić z nim flachę. W sumie to dobrze, że spawałem. Napierdalając do po plecach już trochę wytrzeźwiałem, to też wiyncyj z tego pamiętam i (qrwa) pała mi stoi, jak se to przypominam. 

   Co tydzień mógłbym się z nim na flachę umawiać. 

   Teraz jeszcze jedno wyjaśnienie. Czemu te podwójne odstępy się robią jak walnę ENTER-em, nie wiem. Postaram się do do następnego razu opanować. Teraz mi się nie chce, bo piszę prawie na gorąco. Dobrze, że nie na czerwono, to se mogłem korekty zrobić. 

   Skoro było o plecach 172, to tu jakaś ich część z czasów jak jeszcze byliśmy na drezynach. 
  Km. 20.100 to chyba pierwszy słupek za mostem w stronę Kikowa. 
    Narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz