poniedziałek, 29 czerwca 2020

Poniedziałek #1684

    Wczoraj z niby laską od 979 i nim samym pojechaliśmy wstępnie na Pławniowice, ale już w Rudzie Płd zmieniliśmy kierunek, bowiem 230 ze swoją niby laską był nad Chechłem, więc 979 podjął decyzję, że jedziemy tam, bo raźniej.
   Na msc., mimo ostatnich dość obfitych opadów, poziom wody w jeziorze niski. Tam od lat 90-ych ubyło jakieś 3 m wody, co widać po starej linii brzegowej i jeszcze jednym pozostałym betonowym molu. Resztę już wyburzyli, bowiem daleko od wody dziwnie wyglądały, a nadto, ktoś jeszcze by w nocy, pod wpływem czegoś zapragnął skoczyć do wody, której tam już dawno nie ma.
   Pierwsza wersja 979 była, że siedzimy do 20:00, bo taki nienasycony, ale 230 ze swoją niby laską zebrał się ok. 18:00, bo 230 spalił się na słońcu już dzień wcześniej, tu jakby dowalił, więc nie chcieli tyle siedzieć, a i tak byli wcześniej od nas, to i 979 zaczął się zwijać przed 19:00, akurat jak byłem na spacerze po linii brzegowej. Jak Cejrowski wybrałem się boso. Po 200 m zastanawiałem się, czy się nie wrócić, bo nieprzyzwyczajony, do łażenia bez klapek czy butów, a tam jeszcze taki stary asfalt, więc wbijał się nieprzyjemnie w nogi. Jednak stwierdziłem - dam radę. I to oczywiście było głupie, bo po 500 m już mi się nie chciało wracać, a nogi wybierały miejsca po za asfaltem bo już nie mogły po tych kamiorach leźć. Ogólnie dramat, czasami już nie wytrzymywałem, to lazłem po trawie, a wracałem w większości po trawie i jak był to po piasku. Iluś tam ładnych mięśniaków po drodze mijałem, jeden, to prawie użyłem nagłego hamowania, bo mógłbym taki widok przed oczyma mieć przez jakieś 5 minut. Piękny...
   Co do mięśniaków grasujących nad jeziorem, to nie było ich tak dużo jak na rogolu. Tam to jeszcze miejscowych, tamtejszych wioskowych jest sporo. Nad Chchłem górują przyjezdni, a miastowi to wyglądają średnio atrakcyjnie. Nie by nie było na kim oko zawiesić, ale średnia tych, ktorzy by się nadawali do czegoś to może 10-15%. 30% to odpada w przedbiegach, dalsze 30% nie nadaje się, a z pozostałych 30% własnie te 15 to na już, no i pozostaje ta nieliczna grupa, która zachwyca swoim wyglądem. Oj psuje nam się społeczeństwo i to szybko. Jeszcze końcówka lat nastu to wygląd jako taki, ale w drugiej dekadzie to idzie równo z góry.

   Dziś musiałem jechać do Katowic Nikiszowca odebrać wyniki z badania krwi. Zapowiadali dzień deszczowy, to też wziąłem na siebie gumę i parasol, a także nieodłączną siatkę na podręczne graty. Pojechałem sobie na części trasy autobusem 74 zwiedzając Siem-ce i inne dzielnice Katowic. Kierowca przyjechał na przyst. pośredni opóźniony 6 min i mimo jazdy przez tereny peryferyjne nie nadgonił opóźnienia, a na przedostatnim przystanku na którym wysiadałem zwiększył do 10 min. Jazda nie szła mu płynnie. Dużo rozruchu i niby wybiegu, bo to teraz mają automaty. Czułem się trochę jak w tramwaju, bo oni tam mają takie RJ, że ciągle pykają. Też tak pykał, a jazda dawała dużo do życzenia. Zakręty brał jakoś nieudolnie, jakby nie mógł się wysunąć przed zakrętami ciasnymi, a miał plac, bo np. nic nie jechało z przeciwka lub pas obok był wolny. Wylazłem na Nikiszu, ale miałem do przejścia 1 km. Widziałem nadciągającą czarną chmurę i oczami wyobraźni widziałem strugi deszczu. Kawałek, jakieś 100 m przeszedłem z autobusu ze zwiniętym parasolem, ale po chwili musiałem go rozłożyć, a to co się działo za chwilę, to opiszę za chwilę, ale wpierw dygresja do ubioru. Otóż ubrałem sobie długie spodnie, ale takie trochę bojówki spięte gumką na dole, bo taka moda i takie dostałem w ciucholandzie. Niby nic dziwnego, ale po kilku minutach intensywnego opadu, okazało się, że był to pomysł jak najbardziej do dupy. O ile parasol chronił górną cześć przed opadem, to dolnej już nie, bo do tego jeszcze trochę wiało. I teraz jakbym miał zwykłe spodnie, to nogawka była by na bucie, a te spięte tą pierdoloną gumką powodowały, że woda z nogawek leciała wprost do buta, który nie dość, że atakowany wodą z góry, to jeszcze z dołu. Buty szczelne, ale przez odpowiedni ubiór zaczął się robić w nich lekki basen. Tyle, że było k/20C więc temp raczej nie do zamarznięcia. Mało tego do spodni nie wziąłem paska, więc jak zrobiły się na dole mokre to zaczęły sie ciągnąć w dół i jednocześnie z powodu szybkiego marszu zsuwać się z dupy. Parasolka w jednej ręce, siatka w drugiej, z góry napierdala deszczem, a mi jeszcze zaczynają spadać spodnie. Nosz qrwa. Przełożyłem siatkę do ręki z parasolką i drugą ręką co chwilę, jak te sebixy, podciągałem spodnie do góry, by nie mieć ich na kolanach. Przed przychodnia ostatnie podciągnięcie, by nie wyglądać idiotycznie.
   Procedury wejścia, odebranie wyników i krótka konstatacja, na który przystanek w tym deszcze zapierdalać. Do autobusy na bliższym przystanku pozostało 20 min, na przystanek na 74 10 min, bo zapamiętałem, że autobus mam tam być 39 po. No to uruchomiłem silniki trakcyjne i zapierdalantus przez chodnik w kałużach, z opadającymi spodniami, pod opadającymi gałęziami drzew, bo się namoczyły i powyginały, więc częściowo w ugięciu i do tego jeszcze musiałem podciągać okresowo spodnia. Fuck. Na szczęście przestawało padać. Przed przystankiem obserwowałem czy autobus już nie jedzie, ale nie widziałem. Prawie wbiegłem pod wiatę, patrzę na zegarek - 39 po, czyli jest ok, ale idę na tabliczkę spojrzeć co na niej, a na niej 36 po. Qrwa jebana mać w dupę i cyc! To gówno już mi pojechało, bo to drugi przystanek na trasie. Jednak postanowiłem trochę poczekać i obmyśleć plan awaryjny, bo w deszczu może jechać opóźniony. Tak też się stało. Za jakieś 30 sek zobaczyłem go wyłaniającego się z za zakrętu. Odetchnąłem. W środku był tylko jeden dziadek, a to ten sam autobus, którym przyjechałem, tylko inny kierowca. Widać zmiana była. Nowy kierowca, nowy styl jazdy, zupełnie inaczej, choć w Siem-cach nie zabrał babci biegnącej, a to tylko 5 sek dłużej i by pojechała. Nie rozumiem takich działań, tym bardziej, że przed nim odludne tereny to te 5 sek by jak nic nadrobił.
   W deszczu wróciłem na st. mac. mając za sobą dość udaną przejażdżkę komunikacją miejską i spacer, też udany, w intensywnym deszczu.
   Na koniec zdjęcia.
Stacja Tarnów i tor do pkt, do mycia składów pasażerskich przy wieży wodnej.
Tu już wieczne rolki do mycia wagonów, a po prawej na podwyższeniu budka do operowania myjką.
A to już widok z budki na rolki myjki, a w oddali, na górze zdjęcia, odchodzący ze stacji Tarnów Główny Osobowy skład pasażerski, czterowagonowy w kierunku Dębicy i Rzeszowa.
   Stacja Tarnów Główny Osobowy przeszła modernizację, czy te tory jeszcze w ogóle tam są to nie wiem i czy wjazd na nie od stacji pasażerskiej jeszcze jest też nie wiem. Nowe zdj. sat. nie pokazują.
   Tyle, narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz