wtorek, 16 czerwca 2020

Wtorek #1681

   Żarcie.
   Jest go f chuj. Dopiero wczoraj, tak myślałem, uporałem się z narzutem ubiegło tygodniowym, a już przyniesiono mi następne. W ub. tyg. 979 przywiózł od niby laski 1/3 lodówki, w tym szałot, racuchy z (osobno) serko-śmietaną i żurawiną, 834 przyniósł udka z kurczaka, placki ziemniaczane, a jeszcze byłem przewieźć TV i u 811 też zeżarłem obiad. Od wtorku łaziłem z pełnym brzuchem, bo tego szkoda wyciepnąć, to trza zeżreć bo za chwile się zepsuje itd. I tak dotrwałem do wczoraj, kiedy myślałem, powrócę do poprzednich małych porcji, żołądek się opróżni, to znów nanieśli kolejne porcie żarcia.
  895 przyniósł 2 kg gotowej sałatki, bo był na imprze sałatkowej i zostało, a szkoda wyciepnąć, a 979 zjechał z gór, gdzie był na przedłużonym weekendzie o pn. i również przyniósł żarcie tj. jakieś oscypki góralskie, kiełbasy z grilla i coś tam jeszcze. No i jak qrwa się odchudzać?! W ub. tyg. kupiłem jeden mały chleb, a poprzedni żarłem tydzień. Normalnie schodzą dwa w ciągu tygodnia.
  Jeszcze o 979, to remont tam stanął na dobre. Jak pisałem wcześniej zaczęło się lato, to pierwsze wolne terminy na wrzesień. On już myśli o kolejnych wyjazdach w lecie, o wyjeździe dwutygodniowym, bo niby takiego jeszcze nie miał, ale przecież jak miał szyję w padaungu, to w ciągu pół roku zjechał cały kraj i o Pragę się nawet otarł przy okazji koncertu Micka Jaggera.

   172 oczywiście przychodzi. Dziś był i muszę mu jakieś aktualne zdjęcia zrobić. Czasem się zastanawiam, że on ma coś z masochizmu, zresztą 975, 973 też mieli. Taka przypadłość wioskowa. Kilka dni temu zmęczyłem fest 172 na plecach. Pod koniec widziałem, że chyba przeginam, ale myślałem sobie - jeszcze chwila i będzie po, i tą jeszcze chwilę wytrzymał. Już po wszystkim myślałem, że coś powie, że było za ostro, za bardzo go wymęczyłem, a on wstał i nic. Mega przejebane skurwiele, w łóżku w drugą stronę. Że w ogóle do wioski trafiłem to nie żałuję do dziś.

   Szczury. Nadal są trzy, ale babcia już ociężale chodzi. Tylnymi nogami powłóczy, z tego co widziałem szuka płaskich miejsc. Przez dwa dni łaziła tam pod szafki kuchenne, czyli na drugą stronę kuchni, jakieś 8 m do przejścia, bo tam jeszcze nie posprzątane gniazda na płaskim, ale niestety zlikwidowane pkt. żywieniowe. Się zastanawiałem czy ich nie uruchomić ponownie, ale z tego co widzę wróciła do dawnego miejsca noclegowe. Młodsza szczurzyca, która z nią było widać nie chce mieć dużo do czynienia z geriatrionem i częściej przychodzi na grupę A do dwukropka. Mimo tego, dwukropek czasami robi odwiedziny w kuchni i do babci przychodzi. Fajne te szczurki takie towarzyskie i pamiętają o sobie. Jak albinoska ostatnia zeszła to jeszcze przez dwa dni przychodziły sprawdzać czy jej tam nie ma. Fajne, a jednak trochę zawadzają. Po tym wyjeździe 979 ciągnie mnie na kolejny z sobą na kilka dni. No extra, tylko co ze szczurami. Niby w ciągu dnia nie muszę się nimi zajmować, praktycznie w ogóle nie muszę sie nimi zajmować, ale też wiem, że one odczuwają moją obecność, moje łażenie w ciągu dnia po st. mac. Wieczorne karmienie to prawie rytuał. Nawołuje ję, a one chodzą ze swoich gniazd i jedzą z ręki. Przecież od nikogo innego nie zeżrą. Fakt, da się im do misek to zeżrą, ale też będąc w terenie, będę o nich myślał przez większość czasu. Co innego wyjazd jednodniowy i powrót. Nic mam czas do zastanowienia się.
   Dobra, pcham notkę, bo wyjście do 979 do pracy. Muszę dzwonić do przychodni, bo zaś wysłali na badania, a oczywiście nie dali odpowiedniego skierowania. Fuck.
   Zdjęcie.
Lokomotywownia Tarnów i ET21-456 odstawiona w przysłowiowe, a tu dosłownie - krzaki. Do dziś już pewnie zaliczyła bliskie spotkanie z piecem hutniczym.
I jeszcze jedno ujęcie. Jest to model przystosowany do prowadzenia poc. pasażerskich, bowiem zabudowano w nim sprzęg elektryczny dla przeniesienia "prądu" do wagonów.
   To lecę, bo 979 będzie później ujadać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz