środa, 29 kwietnia 2020

Środa #1668

   Tak widzę, ze zszedłem do dwu notek na tydzień. Fakt, przez zarazę mniej się dzieje, a może nastąpiła stabilizacja...
   Pojechałem do 824 i jest gorzej niż było. Tzn. z mózgiem. Przestaje już pamiętać info z tego samego dnia. Pyta się o remont u 979 odpowiadam mu, po czym po godzinie znowu pyta się o remont u 979.
   W lodówce jak zwykle, a może nawet jak dawniej. Znowu jest pełna, przy czym połowa rzeczy nadaje się do natychmiastowego wywalenia. Biały ser wywaliłem, ale nie wiem czy go nie wyciągnie ponownie.
  Znowu ta sama rozmowa, choć krótka, bo nie drążyłem tematu, czemu lodówka jest pełna, że nie da się tam wrazić nawet dwu bułek, skoro on chce się odchudzać?
  Oczywiście jak zapytałem się czemu kupuje tyle białego sera, a go nie żre, to ta sama odpowiedź od lat - myślałem, że zeżrę. I tak ze wszystkim, co jest w lodówce, a co się psuje. Jak powiedziałem, by zamiast 30 dkg. kupował 10 dkg to mnie wyśmiał. No jasne, lepiej to wywalić do śmietnika i inne rzeczy też. Od 10 lat to samo. Już naprawdę hamuję się z dyskusjami n.t., ale jednak to później przeżywam. Tam by się jeszcze dwie osoby spokojnie wyżywiły, a tych przyzwyczajeń nie idzie pozbyć się od lat. Musiałbym tam chyba zamieszkać na tydzień i chodzić z nim na zakupy. 
      Autobus do miasta 824 w zasadzie pusty. Nadal zastanawia mnie, kto za to zabuli. Za to z powrotem jak jechałem, to myślałem o tym marnotrawstwie u niego i jechałem innym nr niż zwykle i wysiadłem za wczesniej. Tzn. tam gdzie bym wysiadł jadąc tym drugim, a pierwszym mogłem podjechać bliżej wioski. Wqrwiłem się, bo tram tez nie było, już pocięte, bo brak kasy, to lazłem 3,5km pieszo, to mi wqrwienie przeszło w drodze. 
   W całym tym objeździe widziałem tylko jednego ładnego mięśniaka, to kurier z dpd, bowiem jak lazłem do wioski skrótami, to trzy auta z dpd stały i przeładowywali przesyłki. Reszta widziana w trasie, w mieście to średniactwo. Ach, gdzie te mięśniaki?
   Recesje w pobliskim mieście już widać. Ta miejska firma, która kupiła śmieciarkę nie nadającą się do wywozu kubłów za pół bańki, która stoi 3 m-ce, teraz utraciła prace w mieście, choć jest miejska. Przyszedł inspektor z miasta i powiedział że jedynie dwie inwestycje, które robią będą kontynuowane, a reszta idzie w pizdu. Lepsze, że firma miała tyle robót z m-ta zaplnowanych, że wzięła podwykonawców, a teraz nie wiadomo jak z tego wyjdzie bo umowy z podwykonawcami już spisane. Oczywiście nie wiadomo co z pracownikami, bo info dopiero przyszło do firmy, to też pracownicy w niepewności.
   No i ostatnio, znaczy się w nd. zmęczyłem 172. Tym razem jego plecy. Pod koniec już miał trochę dość, co widziałem, ale dzielnie znosił moje wyczyny. Wcześniej, jak to rasowy CS, przez tel. z kimś tam gadał, że mu połamie nogi, bo mu wisi kasę. Co za ironia losu.

  Zdjęcie wnętrza klasycznego, starego, EN57, jeszcze z krótkimi uchwytami, nad siedzeniami. Późniejsze wersje miały już rurkę wzdłuż całego siedzenia.
Charakterystyczne jeszcze dla starych siedzeń były krzywo przykręcane nóżki od nich. Praktycznie każda była pod innym kątem, wygięte do przodu, tyłu, w lewo, w prawo.

 A skoro takie, oryginalne stare siedzenia, to i jednostka stara. To ta poniżej.

 Jeszcze w 2011 grasowała po sieci PKP. Dziś to pewnie już z niej zrobili inne rzeczy, po spotkaniu z hutą.
  I na koniec, notka później, bo właśnie był 172. Ja prd te jego plecy, bo dziś znów one, to przejebane. A co ciekawe, po niedzielnym zmęczeniu go, dość ochoczo przystał, że znów na plecach. Mięśniaki mnie ciągle i nieustająco zaskakują.
   Narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz