[notka poniżej, miała być pchnięta w sobotę, to też (tradycyjnie) określenia jutro, pojutrze itp. odpowiednio przesunąć)
Ponieważ wczoraj w TV jak zwykle powtórki i uczenia nas ciągle tych samych filmów na pamięć, to, ponieważ po imprezce dochodziłem do siebie, postanowiłem odnowić filmy branżowe. Na pierwszy ogień poszła "Letnia burza", na drugi "Shelter". Filmy stare, ale jak zwykle drobna refleksja. Wczoraj na noc, kiedy połozyłem się wcześniej, by odespać, bo codzienny ruch na stacji to jakby uniemożliwia, to jak już zasypiałem przylazł 979 i 897. Oczywiście ten pierwszy darł ryja, ale jak to czasem bywa w tym darciu ryja wypowiedział miłe słowa:
- skoro Ty tatusiujesz, to dziś ja będę synował.
Chodziło o to, że czasem przychodzi do domu syn, jest nawalony, trochę (bardzo trochę) rozrabia i w zasadzie tyle. To jest miłe. To jest, qrwa, b. miłe. Mimo, że mnie zbudził pierwszy raz o 23:15 (coś około, drugi raz już w nocy, to jeszcze za to, że mnie w nocy obudził, położył się na chwilę obok i mnie przytulił. No i qrwa co? No i cieszę się, że udało mi się z nim wypracować takie relacje. Mało tego, jak oglądam filmy, w których się ludzie często kłócą, często nie mówią sobie wszystkiego, odnoszę wrażenie, że nie potrafią ze sobą rozmawiać, to u nas pełna transparentność. Nie ma ściemy z obu stron, wszystko sobie mówimy i, co najważniejsze, na pytania szczerze odpowiadamy. Nawet, jeżeli prawda boli. No nawet w rodzinach tak jest rzadko. Ale chyba dlatego, że nie ma właśnie wypracowanych wzorców zachowań. Rodzice nie rozmawiają z dziećmi i następnie ten kontakt się zrywa, choć i tak często był lichy i wiąże ich jedynie biologiczna zależność, że to rodzice i bracia. I nic więcej. Zastanawiam się czemu w filmach, też tak rzadko pokazuje się normalne relacje w rodzinach. Czemu ludzie nie potrafią w filmach rozmawiać? Czy to wynika ze zdupionych relacji rodzinnych scenarzysty, który przenosi to jak normalną rzecz na ekran? Tak się wychował, tak mu zaszczepiono, tak przenosi to na ekran. Ale w sumie w wiosce, jak takk obserwuję, to znam tylko jedną matkę, która do końca miała dobre relacje z synem i córką. Udało jej się przeskoczyć barierę pokoleniową i zbudować relacje na wzajemnym lubieniu się i rozmowie o wszystkim. Jedna..., tylko jedna. Reszta rozjeżdża się w wieku lat nastu i później już tak zostaje. Więź biologiczna jeszcze trzyma, ale to już nie to, czego by się oczekiwało.
(tyle notki z soboty)
Nie wiem czemu się nie opublikowała, a dopiero teraz to zauważyłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz