Kontynuując nadrabianie zaległości filmowych, branżowych
obejrzałem "Holding The Man" (2015). W sumie tematyka nie nowa, w miarę
dobra obsada aktorska, ale film strasznie jałowy. Bardzo płasko pokazano
uczucie dwu partnerów. Z obrazu nic nie wynika, albo inaczej, nie robi
wrażenia, nie wzrusza scenami miłosnymi, uczuciem dwu partnerów, którego nie wykazano umiejętnie.
Scenariusz do tego też taki miałki. Dialogom bohaterów brakuje tego
czegoś, po prostu są, gadają i już. Jak zwykle brak szczerości w tych
dialogach, typowe dla amerykańskich scenariuszów. Co ciekawe, film trwa
02'08 i podobnie jak "Shelter" po prostu się go ogląda. To nie ten
format, co "Letnia burza", ten węgierski (nie pamiętam tytułu, ale
kiedyś go tu opisywałem) i Brokeback Mountain. Opisywałem filmy tu
=> https://baltazar221.blogspot.com/2015/12/poniedziaek_28.html Co
jeszcze ciekawego, to, bo nasza kultura jest inna, tam o pogrzebie
rozmawia się jeszcze za życia, choć pacjent jeszcze żyje.
Po tym filmie poleciał "Chemsex". Temat aktualny, tzn. sek po chemii, dawkowanej doustnie, dożylnie itp. Film dokumentalny (nie wiem czy lepiej nie fabularyzowany, ale dokładnie na gatunkach się nie znam). W pierwszej części oglądając i słuchając bohaterów jak mówią o środkach wspomagających seks, to mówią to tak, że aż chciało by się spróbować. To coś jak miałem nocki ze 172, z 975, 972 kiedy siadało się do flachy lub więcej i wiedziało się, że leci się (no prawie) na maxa. W sensie, że to ja miałem tym dyrygować, bo oni tylko odbierali moje działania. Poważnie, po pierwszych minutach filmu, opowiadanie o doznaniach, pozytywnych, jest takie wciągające, że nic tylko w to wejść, spróbować i wycofać się. Dopiero gdzieś w połowie filmu pojawiło się uzależnienie od środków chemicznych i walki z tym bohaterów. Pewien 26 latek opisywał próby rzucenia tego, ale z różnym skutkiem. W pewnym momencie przed kamerą mówi, iż poszedł na imprę, przydupił i nie pamięta co się z nim działo i co z nim robili. On ładny i od razu sobie pomyślałem - fajnie środki, po spotkaniu ze mną może lepiej by nie pamiętał co się działo. Choć, że niektórzy to lubią, to wiadome. Na koncercie piątkowym grupy Tabu, był jeden mięśniak z laską (kumpela od 979), o którym tu już pisałem przy okazji grilla u brata od 979 w lecie, gdy widziałem go w batkach, bowiem grill był na ogródku z basenem i okazuje się, że on lubi "udziwniony" seks i jest pasywnym w seksie. Jak go widziałem w piątek, to znowu pomyślałem - taki to by mi się przydał.
Wracając do filmu, to kamera odwiedza czasem przybytki spotkań, domówki. Co rzuciło mi się w oczy to większość osób w ujęciach to takie kloce. Mało było ładnych i oglądając od razu skojarzyłem to z sauną branżową, do której chodziłem z 971. To co opisywałem tu wielokrotnie, że tam nie ma z czego wybierać. Stado morświnów i fakt, co też pisałem, jakbym był zdesperowany, to chyba dopiero po jakiś wspomagaczach mógłbym wparować w to stado morświnów. Oglądałem film i myślałem - przecież do 172, czy innych wcześniejszych mięśniaków, nie potrzebują żadnych wspomagaczy. Ich wygląd robi już takie wrażenie, że rozpierdala gowę. To po co jeszcze coś brać, by jeszcze czasem nie pamiętać. Tu właśnie fajne było to, że do dziś pikantne szczegóły z mięśniakami pamiętam. Ten dotyk ich, te mięśnie, ta skóra, to co można z nimi zrobić. To jest rewelka, choć jakby poszedł zdesperowany z takim morświnem, to faktycznie lepiej bym zapomniał co było. Traumatycznych doznań jak najmniej.
W ogóle to przed chwilą był 973 po kabel od HDD do płyty głównej. Biega od rana, jak powiedział. Położyłem rękę na jego szyi i tak trochę głaskałem go w dół i wyczuwałem, że faktycznie jest zgrzany, znaczy się spocony. Organ na dole zaczął się budzić i od razu wysłał info do górnej główy - atak! Po tym górna gowa zadysponowała wędrówkę ręki na jego klatę pod bluzę. Klata spocona najwięcej między piersiami. Ręka w tym rejonie pozostała dłużej. Masowanie po ślizgającym się pocie między piersiami, trochę też niżej, ale nie bardzo, bo jednak bluza nie pozwalała. Na plecach podobnie spocony, ale to układało się już równo. Oczywiście organ był już pobudzony, a przez to i mózg, i nie mogłem wyciągnąć ręki z jego spoconego ciała. Jednak gowa zarządziła odwrót. Zaś się włączyło myślenie, by go nie zrażać. Co z tą gową jest nie tak do cyca?
Wracając do filmu, to od połowy zaczyna się lekko opisywać problemy ludzi uzależnionych od brania. Nie ma tu jakiegoś szału w pokazywaniu ich problemów, ale jakoś tam są pokazywane. Odniosłem wrażenie, że pozytywy z brania są większe niż negatywy, bo oni biorą, żyją, pracują, czasem mają większe problemy, ale generalnie odbijają się, jak trzeba, od dna. Film raczej ukazywał problem, niż był radą jak go uniknąć, jeszcze do tego robił to tak, że, co napisałem wyżej, aż zachęca do skorzystania, ale ze świadomością, by nie przeginać.
Kolejne filmy na "warsztacie", to opisy pojawią się. Tymczasem 979 w Rzeszowie na imprezce. Ten to jeździ. Ale dobrze, niech korzysta. Jestem za i nigdy nie mówię mu słów krytycznych odnośnie jego wyjazdów. Jako niby rodzic jestem jednak inny. Ale za to zadzwonił podzielić się wrażeniami. No i to jest przyjemne. To jest bardzo qrwa przyjemne jak dzwoni i opowiada ze szczegółami co dzieje. Wysyła zdjęcia tylko do mojej wiadomości, jak to zrobił wczoraj, ale po wpisie, iż to tylko dla mnie, musiałem kartę zamknąć, bowiem obok siedział 230, co też później 979 napisałem, a dziś mu to wytłumaczyłem i pochwalił mnie. I taka refleksja odnośnie oglądanych filmów. W ilu filmach są pokazywane tak dobre relacje między rodzicami i dziećmi? W ilu filmach jest ta pełna szczerość między stronami?
971
został przeniesiony ze szpitala z oddziałem hematologicznym, do szpitala
zakaźnego. Ponieważ rozmawiałem z telefonu od 374 to nie dopytywałem
chłopaka od jego córki, co mu jest i czemu go tam przenieśli. Nie mogę go teraz odwiedzić, bo zainfekowanie przeziębieniem mogło by go zabić.
Sobota przy flaszce. Na szczęście ruch nie zapowiada się duży. 834 ma imprezkę rodzinną, to gowy nam zawracać nie będzie, nadto sobota to inni też się pewnie wyprawią na jakieś imprezki, to mam nadzieję na wolne popołudnie i wieczór (nadzieja matką głupich).
Tyle, bo jeszcze pranie, choć flacha już leci, później symek i może jeszcze coś spiszę (na czerwono). Narka.
Nie też się "Holding the Man" nie podobał, był jak niedoprawiona zupa - niby jest treść, ale zupełnie bez smaku.
OdpowiedzUsuńPowinno zaczynać się: "Mnie też się..".
UsuńNastępne się oglądają.
Usuń