Jakoś udało się wczoraj położyć do wyra bez obsuwy, czyli ok. 23:30. Szczur już czekał na mnie w łóżku, wkomponował się w nogi i zasnąłem. Pewnie w nocy wylazł, a przylazł tradycyjnie przed 06:00, o której wychodzi 973 do pracy. Dziś wyjątkowo, bo sob. mieli mieć wolne.
Rano ok. 09:00 się przebudziłem, szczur w nogach. Wylazłem pozostawiając go w łóżku. Nie wiem dlaczego, może coś mu jest, choć zewnętrznie to się nie objawia, ale widać na nim ząb czasu. Samiczka, która jest z tego samego miotu co on, jest w znacznie lepszej kondycji, mimo dwu trzech porodów. Może to wykastrowanie tak na niego działa - nie wiem. Mógłbym iść do weterynarza, ale nie zauważam nic szczególnego, to co mam powiedzieć - przyszedłem, bo szczur się zestarzał?
Jeszcze byłem zajęty nalewaniem im herbaty, kiedy pod wjazdowym stanął 826. Głośno powiedziałem w kuchni - qrwa i poszedłem otworzyć. Do nocy składy na stacji, od rana też.
Po nalaniu im herbaty poszedłem się odchudzić. W zasadzie już po, o 10:00 na stację wszedł 979, że już mam się zbierać bo on jest spóźniony i trza jechać. Powiedziałem mu, że mam nogę w wannie i musi chwile zaczekać. Wiedziałem, że ma dziś jechać na tatuaż. Pierwszy, bo jeszcze nic sobie nie wytatuował i to z DB, więc jest tym podjarany. Nie obyło się bez porannej kłótni z niby laską, bowiem miała go obudzić o 09:00, by tam zdążył, a obudziła go o 09:40, więc jak to CS wqrwiony i chwile se nagadali na siebie. że (nadal mi się nie pisze duże ś i ż) też ona nie potrafi zrozumieć, że ma CS-a w domu i się tym inaczej obsługuje by nie doprowadzać do napiętych sytuacji. W zasadzie to nie moje zmartwienie. Wczoraj 979 był na wigilii zakładowej i jeszcze dzień wcześniej kiedy byliśmy razem w obiegu z cysternami, zarzekał się, że nic nie będzie łykał. Skończyło się na tym, że jeszcze dziś był nieźle pod wypływem.
Zawiozłem go na ulicę gdzie to się miało odbyć, ale on nawet nie znał dokładnego adresu, to ujemne strony CS-ów. Mają coś ważnego do zrobienia, to tym się nie zajmują odpowiednio. Przedwczoraj był 230. Wszedł na stację przed południem. W trakcie rozmowy zapytałem, jaką dostał ofertę pracy z biura pracy, bo wiedziałem, że miał termin, a on nagle, że do cyca, zapomniał i tam nie był. No to jedź! do cyca. Też zawaliłem, bo mogłem jechać z nim, bowiem termin miałem wczoraj. On dostał termin na 11-go lutego, mnie dali na 05-go, ale ze spotkaniem na "wortalu" (zaś jakieś nowe słowotwórstwo) w sprawie doszkalania się odnośnie podjęcia pracy. Przeżyliśmy poprzednie spotkanie, przeżyjemy i to. W każdym razie jedno spotkanie w zimie, a następne będzie już na wiosnę (wypadnie w kwietniu lub koniec marca).
Dobra, tyle, bo muszę lecieć jeszcze do warzywniaka po słonecznik dla szczurów, choć w zasadzie to żarcia dla nich jest pełno, ale to tak dla urozmaicenia diety. Narka.
Wczoraj napisałem @ do
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz