niedziela, 22 lipca 2018

Niedziela #1395

  Zaległości we wpisach - no proste, wino się robiło, do tego dzienna obróbka mięśniaków, wszak mimo innych, dodatkowych zajęć, ruch na stacji jakby w normie. Kiedyś se myślałem, że w lecie to się zluzuje na stacji, bo w pięknych okolicznościach przyrody mięśniaki będą stały na torach szlakowych, niekoniecznie na stacyjnych. Nic błędnego. Nadal okresowe przejścia przez stację są realizowane na poziomie poziomów dotychczasowych, a nawet czasem je przewyższając.
   Tak więc wino z wiśni i porzeczek w baniakach, a raczej nastawy na wina. Porzeczkowe właściwie zajęło dwa dni, dobrze że w drugim dniu wymiernie pomógł 230 i gadająca laska, dzięki temu w dość przyzwoitym czasie 5h udało się je skończyć, tzn. pożądaną ilość 16 kg porzeczek umieścić w baniaku. Teraz dolewki wody z cukrem. Pamiętam, do porzeczkowego częściej, ale jeszcze tam nie ma drożdży, bo kupiłem wczoraj, ale szczury zeżarły, a przynajmniej zajebały. A'propos szczurów, to dziś, zupełnie przypadkowo złapałem ostatniego samca, z tych zapładniających, ale i tak za późno, bo w kuchni są już 3 mioty, a 4-ty od mojej najstarszej szczurzycy wnet będzie. Dwa dni temu od żyrafki, szczurzycy od 826 pojechały 4 szczurki. Zdziwiło mnie jak pozostało jeszcze 7, bo tyle naliczyłem, czyli 6 wywiezionych, 7 na stacji to spłodziła 13 szczurów. To się nazywa wydajność. W każdym razie teraz już niedopuścić do dalszego rozmnażania i powinno być wreszcie z góry. Samiec się doskonale ukrywał i nawet dwa dni temu jak go poszukiwałem, to nie umiałem namierzyć. Ostatni w stadzie to samice o niego dbały. W nagrodę on je przelatywał, przynajmniej te co się dały.
   Po za tym standard z zajęciami stacyjnymi. Za to w środę ostateczne już spotkanie z v-ce prez. m-ta Mejerem. Co raz bardziej intensywnie myślę na ile bronić jeszcze tej inicjatywy, na ile to olać. Po robieniu wina, za każdym razem byłem zmęczony i to dość mocno. W zasadzie od rana do nocy przy winie. Przy porzeczkowym spasowałem ok. 20:00 pozostawiając resztę na następny dzień, a i tak bylem fest zmęczony. W perspektywie kopalni, takie zmęczenie było by powszechne na początku, ale jak mówiła 811, z którą się konsultowałem, to hodowanie zawału w perspektywie starzenia się, nie jest takie złe. Jak powiedziała 811 trochę pokłuje w klacie i już, a tak z przewlekłymi chorobami się trza męczyć miesiącami, często zwijając się z bólu.
   Gdyby byli ludzie do tego, to sytuacja była by zupełnie inna i tyle bym się nie zastanawiał. Brak ludzi do pracy jest dotkliwy i będzie ciążył przez pierwszy rok. Na rozmowę ma iść były zawiadowca stacji i może jeszcze kogoś wyciągnę. No się zobaczy.
   Dobra, tyle, bo jeszcze telefony do wykonania m.in. w sprawie wizyty u v-ce, a także inne połączenia, a w stacji 230 i 834, choć obecnie zajęci czymś innym, to mogłem dokończyć notkę.
   A i jeszcze jedno. 979 był wczoraj na imprezce z niby laską. Sam ich zawiozłem. Ma kołnierz na szyi, ze względu na złamanie 7-go kręgu mimo to poszedł wczoraj w jakiś młyn rozdzielać mięśniaków którzy walczyli. Odwożąc ich o 00:30 z tej imprezy, już chciałem lasce przypomnieć, iż mówiłem jej, że okresowo trza mięśniaka-skurwiela spuścić ze smyczy by się ponapierdalał, choć w tym przypadku to właśnie powinien być na łańcuchu.
   To tyle, narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz