czwartek, 5 lipca 2018

Czwartek #1388

   Ile można pomagać tym mięśniakom-głuptakom? A na koniec to jeszcze się okaże, że ja jestem temu winien. 826 już kiedyś bolały zęby. Osobną sprawą jest dbałość o nie lokalnych mięśniaków, przenoszona z pokolenia na pokolenia. Wtedy proponowałem mu wyrobienie dow. osob. i pomoc przy tym, zdjęcia itp., zarejestrowanie się w biurze pracy, by mieć ubezp. zdrowotne. Oczywiście olał sprawę, bo po co je mieć. Ja też olałem sprawę. Niestety zęby mają to do siebie, że bóle wracają ze zdwojoną siłą. Teraz to nastąpiło. By uśmierzyć ból, 826 się zalewa alko, bo pod jego wpływem powiedzmy, że odlatuje i go mniej boli, ale ile można tak działać? Trochę przy tym korzystamy, bo co podotykamy, to nasze i wrażenia na długi czas.
   Wczoraj już spał u mnie, bo samemu nie chce mu się spać w domu, to zaległ tu na grupie A. Przez co musiałem wstawić się na spanie na grupę B. W zębach, czy zębie zrobiła mu się ropa, więc sprawa się skomplikowała. Teraz mnie wrabiają, bym uruchomił swoje znajomości, jakąś lekarkę, lekarza by mu pomóc. Nosz qrwa, co jest z nimi nie tak. Jak przewiduję co będzie, to może warto by posłuchać i coś zrobić, a nie teraz jak już jest ostatnia deska ratunku to stękają.
   Po za tym rano robił śniadanie. Kupił na wyprzedaży przedwczoraj kury, bo im terminy mijały, takie zafoliowane. Rano to ciepł na patelnie, którą mu musiałem przygotować. Pytałem się czy je umył, odpowiedział, że tak, ale widziałem, że nie, bo nie były z wody. Obsypał takie nieumyte solą pieprzem i na patelnię. Zeżarłem kurtuazyjnie jeden mały kawałek, choć nie powinienem w ogóle. Mało tego jak już to było naszykowane, bo ja sztućcami, ale on łapami, bo tak jest po śląsku i po chłopsku. No zajebiście w chuj, tylko później wszystko czego się dotknął było tłuste. Qrwa jak Ci ludzie funkcjonują.... Od razu przypomniały mi się się kiedyś frytki u żony od 972 (opisywane kiedyś na blogu). Podobnie. Po obraniu kartofli nawet ich nie umyła tylko takie pokrojone z ziemią do gara z olejem. No mało mi się nie dźwigło. Podobnie jak u 826, atutem było żarcie tych frytek łapami, ale tu spoko, nie maraszę u siebie, to nie ja będę to wszystko doprowadzał do porządku. Skąd takie pojebane pomysły? Żarcie paluchami, a następnie brudzenie wszystkiego dookoła, jakby to jacyś Marsjanie mieli myć. Zresztą żona od 972, to jest w ogóle antykuchnia. Nawet herbata jest u niej beznadziejna o czym kiedyś tu pisałem.
  Oczywiście jak mówię tym mięśniakom-głuptakom, że jestem w biurze pracy zarejestrowany w profilu trzecim, dla życiowo nieudolnych i społecznie nieprzydatnych, to się śmieją, po co tam jeżdżę, skoro oni mi nie płacą. Im się wypada śmiać, to czemu mnie nie wypada się teraz śmiać jak 826 się zwija z bólu i stęka przez pół dnia? Podobnie jak inni, faszeruje się lekami przeciwbólowymi, bo nie idzie do lekarza, bowiem nie ma ubezpieczenia.
  Mniejsza. UM Ruda Śl. napisało pismo, że podtrzymuje swoją poprzednią decyzję, to jest że nie bierze terenu. W sumie się ucieszyłem, bo cały czas po głowie mi chodziło, kim to wszystko będę robił? Teraz jakby wyzwoliłem się z myślenia, co z tym dalej, choć biznes plan chcę doprowadzić do końca i złożyć w UM. Jutro zadzwonię do sekretarki v-ce prez. m-ta, czy on jeszcze może być złożony. To długie pisanie biznes planu, to moja wina, ale też przy okazji niego doskonale widać, że kibicują inni, ale generalnie mają wyjebane, na zasadzie niech się sam z tym męczy, wszak to on to chce. A ja już, właśnie ze względu na to, co raz mniej ostatnio tego chcę. Mam wzloty i dostaję energii do działania, ale to krótkotrwałe, bo za chwilę myślę ponownie - z kim to będę robił? I jeszcze co ze szczurami, które przyzwyczaiły się do mojej obecności w ciągu dnia, a tam pewnie by doszło do tego, że trza by było jakieś nocki w tygodniu na początku robić.
  Pobawiłem się, porobiłem zdjęcia, oczywiście nie tyle co bym chciał, ale mam tyle zdjęć w ogóle, a i tak ich nie przeglądam, że kolejne kilkadziesiąt nie wiem czy miało by sens. Teraz będę mógł zabrać się za stację macierzystą, a roboty tu jest od groma. To co pisałem kiedyś, że ofiarą kopalni byłaby stacja mac., na której pewnie nic bym nie robił oprócz spraw utrzymaniowych, a to za mało. Nie ruszałem tu z pracami, bo jakoś mi chodziło po głowie, że tu ruszę, a nagle trzeba będzie się przenieść na st. zwrotną, ale teraz od wczoraj planuję już prace w miejscu.
   Trudno. Pomysł był, jak mi się wydaje, dobry, ale jak widać nie zawsze takie się przebijają, a też i sam bez wsparcia, trudno jest mi wszystko dopiąć do końca. Jeszcze pchnę ten biznes plan i kolejna przygoda życiowa zostanie zakończona.
  Notka miała być już wczoraj, ale 826 cały czas stacjonuje w stacji, to też nie było możliwości, tym bardziej, że przez 4h lutowałem kable w drzwiach od kierowcy skurwomobila, które po 20 latach się poukręcały. Wpierw musiałem we wtyczce, z której się ukręciły znaleźć odpowiednie piny w niej, następnie w gnieździe w drzwiach odszukać odpowiedni kabel, który jest przedłużeniem tego idącego od komory silnika. Dla ułatwienia, kolory po jednej stronie, nie są zgodne z kolorami po drugiej stronie, wiec tyle to trwało, a zrobiona jest dopiero połowa. Dziś druga, na szczęście ma być k/30C na placu, to się będzie dobrze robiło.
  Tyle, bo przylezie 826, który dzisiejszą noc też spędził na stacji, ale już na grupie B, na którą w nocy kazałem mu się przemanewrować. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz