środa, 8 grudnia 2021

Środa #1851

   Dawno, dawno temu, jeszcze za czasów technikum, wybrałem się z takim mięśniakiem pod namioty. On oczywiście mi się zajebiście podobał. Wyciągałem go na basen miejski, tam z innymi mięśniakami graliśmy w piłkę wodną, na płytkiej części, z wszystkimi chwytami dozwolonymi, to czasem przy tych "chwytach" to mi się robiło lepiej i musiałem się dobrze uspokoić by erekcja zeszła. No ten, z którym pojechałem też chodził. Też go macałem w wodzie niby chcąc piłkę od niego wyciągnać, gorzej jak był w tej samej drużynie, bo tak wypadło to musiałem się zadowalać innymi mięśniakami. Wtedy nie było o nich trudno, ludzie jeszcze żywieni bez fast-foodów, z dużą ilością ruchu, to rozwój przebiegał w miarę naturalnie. 
   W każdym razie pojechaliśmy gdzieś tam pod namiot. Nie pamiętam gdzie, bo to dawno, dawno temu było, ale pamiętam, że którejś nocy było f chuj zimno. Było tak zimno, a jak wiecie ja ciepłolubny, że praktycznie na żywca zamarzałem pod śpiworem. Oczywiście chodził mi po gowie pomysł zaproponowania mu wspólnego spiwora, by się zagrzać, ale..., no właśnie - to były inne czasy. Myślałem nad tym długo, bo długo z tego kurewskiego zimna nie mogłem zasnąć. Jednak wizja tego, że on się zgodzi, mi stanie pod tym śpiworem, bo to by musiało nastąpić i ewentualnie gadanie jak wrócimy przeważyło nad tym, że nie zdecydowałem się zaproponować tego rozwiązania. A żałuję do dziś, choć też nie wiem co by było gdyby poszło nie tak.
  Piszę o tym, bo ostatnio, oglądając masowo te filmy branżowe z outfilm, taką samą scenę widziałem. Tylko, jak to w filmie i innych czasach, weszli razem do śpiwora. Dziś też miałbym znacznie mniejsze problemy by zaproponować takie rozwiązanie. 

   To jeszcze jedna historyjka z dawnych, dawnych czasów. Otóż jak jeździłem kiedyś tam tramwajami (nie, nie jako pasażer, prowadziłem je jako motorowy) to w latach 80-ych były różne modele stopiątek. Dla przypomnienia stopiątki zdjęcie. 
   Otóż u nas na Bogucicach (zaj. tramwajowa)  były od pierwszych czyli dwa składy 335-336 i 337-338, dziś 338 jest muzealnym pojazdem w zajezdni w Zawodziu (zmienili jej przynależność, choć stoi w tym samym miejscu), do najnowszych wtedy 656-655. Te pierwsze stopiątki miały niskie szafy sterowania, kabinę otwartą, słabe ogrzewanie. Ktoś wymyślił wtedy, ach Ci konstruktorzy..., że zrobią ogrzewanie przewiewne. Otóż w podłodze przy dolnych szybkach z przodu kabiny, tam gdzie te żółte strzałki (zdj. poniżej), były grzejniki. Między reflektorami była klapa wpustowa powietrza, gdzie zasysane było powietrze, które następnie przelatywało przez te grzałki i miało niby ciepłe wpadać do wnętrza tej a'la kabiny. Oczywiście w zimie jak się podniosło te metalowe pokrywy to raczej leciało zimne powietrze jak ciepłe, więc prawie nikt tego nie podnosił, by jeszcze nie pogarszać sytuacji.
Przy dole szyb były wtedy pojedyncze odmrażacze, zielone strzałki, przeniesione ilościowo żywcem z wagonów 102 N. Znowu konstruktorzy nie pomyśleli, że w stodwójce one starczały, bo kabina była znacznie mniejsza, powierzchnia szyb też, ale w dużej kabinie, do tego otwartej, stopiątki kompletnie nie dawały sobie rady. W tamtych czasach w zasadzie miało się wozy na stałe, ale nigdy nie wiadomo było, czy czasem nasz nie zdefektował i nie dostało się 335-336 lub 337-338, więc trza się było ciepło ubrać w zimie jak do wagonu typu N. Dodatkowo przez te pierdolone szyby dolne przenikało zimno więc ogólnie jak ktoś miał w zimie tym jeździć to go chuj strzelał. Te dolne szyby przydawały się jedynie w czasie łączenia wozów, po za tym były kompletnie zbędne i w następnych wersjach, zdjęcie pierwsze od góry, już ich nie było. Jeździliśmy w zimie chyba raz czy dwa, którymś z tych składów i do dziś pamiętam jak tam niemiłosiernie nogi marzy. Migałem się z jazdy w zimie tymi składami jak się dało. Później, bo my taki pomysłowy Dobromir, załatwiłem sobie na wozowni grzejnik z długim bagnetem ze stodwójki, która szła do kasacji i na kablach wpinałem się krokodylkami do odmrażaczy, oczywiście przy opuszczonym patyku (pantografie), a grzejnik dawałem przed pedałami. To ratowało sytuację, w nogi już było ciepło. Poniżej -5 C jak było i miało się któryś z tych składów 335..., to w zasadzie na każdym przystanku trzeba było wstać i drapać szyby, bo te odmrażacze nie dawały rady, a gadów (pasażerów) wtedy jeździło zawsze pełno, to jak nachuchali to nie było nic widać. No i jeszcze hitem tych wozów były lusterka. Niebieskie strzałki. W czasie jazdy nic w nich nie było widać, bo one dostawały takich wibracji, tak się trzęsły, że nie dało się w nie patrzeć. W następnych wersjach to przerobiono na pełny pałąk z lusterkiem w środku.
    Jeszcze jedna istotna informacja. Te pierwsze wozy lat 70-ych były tak skonstruowane, że jechały w zasadzie na każdym prądzie (napięciu z sieci trakcyjnej). Mogło tam być nawet 200V (standardowo w sieci tramwajowej jest 660 V prądu stałego) i sunęły do przodu, oczywiście wolniej. Nowe stopiątki miały już zabezpieczenie i na niskim prądzie nie jechały, styczniki rozłączały jazdę. Na przystanku Katowice Huta Baildon (tamtym, bo dziś to zupełnie inny przystanek) coś tam się stało na skrzyżowaniu w poziomie szyn i ja byłem 5-tym wozem za pierwszym (miałem skład 337-338), który chyba miał jakąś kolizję czy coś takiego. Pierwszy wóz to była jakaś stara czterysetka, ale drugi to była nowa stopiątka. Przystanek tam był w podwójnym łuku więc widziałem ten pierwszy wóz. Stanąłem w odstępie do czwartego, zrobiłem wymianę pasażerów i zamknąłem drzwi, bo lubiałem się grzać a to była jesień lub wiosna, jakoś chłodno było, dziś je rzadko kiedy zamykają na postojach. Po udrożnieniu widziałem, że już pozamiatali i będzie jechane. Pierwszy skład pojechał, a drugi podciągnął pod sygnalizator świetlny skrzyżowania. My czasem jesteśmy dowcipne (rzadko), to wpadłem na pomysł (znowu jak ten pomysłowy Dobromir). Jak on nowym wozem chce ruszyć, to musi mieć wysoki prąd, bo na niskim mu styczniki rozłączą. Z wysokim będzie miał problem, bo się wozów nagromadziło i wszystkie były na jednej sekcji zasilania. No i jak on ruszy i jednocześnie ja swoim składem, to jemu powinno wywalić jazdę. Patrzałem do przodu kiedy sygnalizator zmieni się na zielone i on będzie chciał ruszać. Widzę ruszył, w tym momencie miałem już nogę na pedale jazdy, nacisnąłem lekko, by ściągło prąd z sieci i po chwili widzę, że jemu oświeciły się boczne kierunkowskazy (na zdj. fioletowa strzałka), a to znak, że właśnie styczniki rozłączyły jazdę. W takim przypadku należało wóz umiejscowić, wyłączyć stacyjkę (podobną do tych w samochodach osobowych wtedy), ponownie ją przekręcić i znowu ruszyć (to dot. nowego wozu). Po ponownym włączeniu stacyjki kierunkowskazy gasły. Wiedziałem więc, że on jest gotowy znowu ruszyć. Czyli działa, pomyślałem. U mnie na starym wozie wystarczyło, jak jemu się zapaliły kierunkowskazy, zdjąć nogę z pedału jazdy i jednocześnie na chwilę uruchomić "kosze", by szczęki chwyciły. Po chwili widzę, że znowu rusza, to ja znowu lekko na pedał by ściągnęło prąd z sieci, jemu zaś się zapalały kierunkowskazy, umiejscowiałem swój wóz, by mieć cały czas odległość od (teraz) trzeciego w kolejce i zaś czekałem na reset pierwszego, co raz bardziej zaczynając się śmiać w kabinie, czego pasażerowie kompletnie nie rozumieli. Ponieważ on stał jeszcze przed skrzyżowaniem, to, jak mu przepadł cykl zielonego, musiał czekać na kolejne światło. Więc przy nieudanych próbach na zielonym, czekał na kolejny cykl. Zapalało się zielone - on ruszał, ja ruszałem, on stawał, ja już stałem. 
   Skończyłem na 8, czy nawet wyższym razie, bo wyobrażałem sobie jak musi qrwować w kabinie i myśleć - co za debil rusza jak ja ruszam? W końcu go puściłem, ale do końca służby myślałem o tym i padałem ze śmiechu na samą myśl, jak on naciska pedał i myśli, że może teraz się uda, ja naciskam i jednak - qrwa - nie. Bawi mnie to nawet do dziś, jak sobie wspomnę i wyobrażę jego wqrw w kabinie, dlatego to opisałem jako taką anegdotkę w czasach kiedy wszystko działa jak powinno działać (przynajmniej tak nam się wszędzie mówi). 
   Zdjęcia powyżej, to narka.

2 komentarze:

  1. Spanie w jednym śpiworze - to byłoby interesujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ale niestety tamte czasy...
      Nadrobiłem w ub. dekadzie.

      Usuń