(notka miała wyjść ze st. mac. wczoraj, dlatego wpisów dot. dni już nie przerabiałem, cofnijcie sobie o jeden dzień)
Był 826. Nic nowego bo ostatnio częściej wchodzi na st. mac. Ja wcześniej trochę łykałem ale jak przylazł 826 to już niekoniecznie chciałem, za to 826 popłynął. Wyglebiłem ok. 03:00. Nie bym był tak ściorany, ale w ciągu dnia chciałem coś zrobić więc nie chciałem doprowadzać do sytuacji, iż nie będzie mi się chciało. Zostawiłem 826 przy kompie i se siedział, i łykał.
Przebudziłem się lekko po 05:00 on jeszcze funkcjonował choć już prawie na odcięciu. To odcięcie nastąpiło ok. 05:15. Tradycyjnie, mimo iż był materac na podłodze na grupie A, na którym spałem ostatnimi dniami, to wyglebił na podłodze, a na ów materac położył tylko gowę. Leżał w klacie, a mnie już przeszło i się zastanawiałem co z nim zrobić. Włączył się popęd seksualny do gry i jakby przejął inicjatywę sugerując, że takiej okazji może już nie być i by działać, tym bardziej, że 826 był na odcięciu. Tym razem ta porządna strona nie oponowała i poczekaliśmy do 05:35 dając 826 zasnąć głębiej. Wcześniej jeszcze zrobiłem herbatę na rano, bo to taki standard, którego nie wykonałem wcześniej.
826 leżał na prawym boku. Oświetliłem go lampą z zarówką 25 W, a więc nie mocną, ale za to doskonale widziałem jego mięśnie. Rozebrałem się i klęknąłem za nim. Uda przywarłem do jego pleców. Rękami głaskałem go po ciele. Organ szybko się wzbudził, naprężył, był gotowy do działania. Lewą ręką zacząłem go głaskać po lewym boku, także po barku, bicepsie, który ugniatałem na tyle, by się nie zbudził, ale jednocześnie bacznie obserwowałem czy sie nie wzbudza i jak reaguje na wzmożony dotyk. Tak samo lewe przedramię, które ściskałem w prawej dłoni dzierżyłem "konia", a nią wykonywałem ruchy posuwiste. Plan był od początku, że te z ogonkami wylądują na nim. Skoro do końca sie nie obudzi to zaryzykuję. Mięśnie 826 nawet w spoczynku, dostępność piersi, którą jak głaskałem lewą ręką, to jednocześnie udami bardziej przywierałem do niego. Różnica między bicepsem w dotyku w spoczynku do mięśni przedramienia jest taka, że by dobrze czuć w dłoni bicepsa, ten powinien być naprężony. Z przedrraamieniem tak nie jest. To są mięśnie, które w zasadzie mają niewielką różnicę miedzy stanem spoczynkowym, a napięcia, przeto jak lekko ściskałem go w przedramieniu to mózg dostawał wariacji. To nie takie flaczki jak u 303, choć one u niego wyglądają, to jednak nie ta półka. Dlatego długo nie trwało, bo jednak 826 jest w górce wyglądowej. Nastąpiła erekcja, te z ogonkami poleciały na jego lewy bok. biceps, ale też wkomponowały się między rękę a bok pleców. Po wypróżnieniu zbiorników, musiałem go oczyścić. Wziąłem szmatę i zacząłem nią go wycierać, ale ona go chyba łaskotała, bo zaczął reagować. No tyle co mogłem zrobiłem, bo odnosiłem wrazenie,że co raz bardziej się wzbudza. To by była scena, jakby się totalnie rozbudził, a tu lepka maź na lewym boku. I jak bym mu to wytłumaczył? Nadto on bardzo nerwowy i mógłbym jakieś uzębienie stracić. On jest z tych, co wpierw mają odruchy, a później myślą (nie wiem czy to za dużo nie napisane - z tym myśleniem). Pozostał problem jak z pod ręki je oczyścić. Jak chciałem mu podnieść rękę, to zaczął sie jakby przebudzać. Nie chcąc by to nastąpiło wytarłem tyle ile mogłem, resztę zostawiłem na ewentualne wysuszenie się.
Cała sytuacja przypominała trochę te z 174, tylko że na tego to siadałem. Może gdyby 826 leżał na brzuchu to bym na nim siadł, ale jak był na boku i do tego na podłodze, to siednięcie na niego, by go na pewno wybudziło. I tak miałem szczęście, bowiem po 20 min od zakończenia akcji, nim jeszcze zasnąłem 826 się przebudził by iść do ubikacji. Pomylił drogi i musiałem wstać i nakierować go gdzie ma się przetaczać. Z powrotem ledwo wrócił, wiec nadzorowałem by tym razem wyglebił na materacu, a nie na podłodze. Udało się. Położyłem się w swoim łóżku, ale znowu włączył się popęd sugerując, że skoro ledwo co się przetaczał, to trza to wykorzystać. Odczekałem więc, aż jego oddech wpadł w rytm głębokiego snu, to można usłyszeć. Kiedy już tak oddychał wylazłem z łóżka i przetoczyłem się na materac. Ten szeroki 120 cm, więc nie było problemu by się zmieścić. On leżał na plecach, dalej bez koszulki. Prawą rękę przeniosłem do jego lewej ręki i chwyciłem za przedramię. Ach te mięśnie. Dłoń dostała lekkiego skurczu i w takim stanie trzymała dość długo jego przedramię. Efekt rewelacyjny. Takie mięsiste, już na prawdę bardzo rzadko spotykane. Leżało mi się rewelacyjnie. Wspólnie pod kołdrą, więc dla mnie ciepło, do tego mięśniak obok nie, ja, na tyle na ile się dało przyklejony do niego i w prawej dłoni jego mięśnie lewego przedramienia. Czasami puszczałem te mięśnie by rękę przenieść na klatę, by po chwili powrócić do przedramienia. Organ znowu dość szybko się wzbudził, tylko nastąpił problem co z tym zrobić. Jego leżenie na plecach wszystko psuło. Usiednięcie mu na brzuchu odpadało, bo mogło by mu się dźwignąc, w ogóle nie wiem jak by strawił cieżar na sobie, a pewne doświedczenie z nim już mamy, że mimo głebokiego snu, potrafi się nagle przebudzić. W sukurs przyszła część mózgu odpowiedzialna za bieżące bytowanie i zaczęła sie awanturować, że może by już skończyć i przenieść się do swojego łóżka, bo już było przed 07:00, a ja po ok. 1,5 h spania.
No uległem, bo co zrobić. Mózgowi nie ma co podskakiwać. Udało się następnie jeszcze dospać 3,5 h.
Krótko po mnie wstał też 826. Znowu zaczął gadać bez przerwy, co mnie męczy, bo to ani treściwe, ani spójne, ani nie wiem co ma w gowie, więc czasami nie rozumiem jego przenośni, których notorycznie używa i wydaje mu się, że to jest fajne. Udało mi się jeszcze wynegocjować ok. 15 min masażu. On położył sie na materacu, siadłem nań i miałem dostęp do jego pleców. Siedziałem na nim, ale nie mogłem go już słuchać. Minęło jakieś 10 min i na szczęście skomunikował sie z bratem i wylazł.
Ile razy patrzę na 826 to myślę, że 303 będzie bardzo podobny w rozwoju umysłowym do niego. Choć ostatnio, co pisałem, sam 826 stwierdził, że 303 "to debil je", to można rzec - przyganiał kocioł garnkowi.
Odnośnie pracy mózgu, to ona jest czasami zaskakująca. Staram się zawsze analizować działem nadrzędnym działanie innych działów i dochodzę do ciekawych wniosków. Otóż, co już wiecie 172 siedzi w Nysie. Sprawy poza więzienne, ale dot. trochę jego przeciepuje na mnie. W tych czasami są przysługi w transporcie rzeczy. Iles tyg. temu na st. mac. wprowadziłem ładowny wagon i stoczyłem na którąś grupę na odstawkę, bo nie było decyzji co z nim dalej. Jako że na st. mac. remont, to o miejscu położenia wagonu zapomniałem. Miałem sobie wpisać w papiery owe położenie, ale jak to u mnie przy remoncie, bieżącym ruchu, załatwianiu spraw techniczno-ruchowych o wagonie zapomniałem.
Po jakimś kilku tygodniach nadeszła decyzja z Nysy co z wagonem zrobić. Problem w tym, że kompletnie nie wiedziałem gdzie wagon odstawiony. Pobieżne chodzenie po grupach torowych nie dało rezultatu. Czas leciał, bieżące zajęcia w tym myślenie, gdzie ów wagon mogłem odstawić. Sprawa zaczęła nabrzmiewać, bo przesyłka wagonowa zaczęła się robić pilna, a co wiem, nadawcy i odbiorcy potrafią być niegrzeczni. W końcu postanowiłem gruntownie przeszukać możliwe miejsca stacjonowania wagonu, bo zaczęły się naciski i pojawił się nawet termin. No ok. wczoraj (nd.) postanowiłem to zrobić. Szukałem już 1,5 h i bez rezultatu, kolejne pomysły gdzie go mogłem przetoczyć i odstawić upadały. W końcu stanąłem w pewnym pkt. stacji myśląc nad nowymi lokalizacjami do przeszukania. Wtem dział mózgu odpowiedzialny za jakąś tam pamięć zaczął działać. Uruchomił motorykę organizmu i zupełnie bezwiednie poszedłem do przodu, następnie w tym uruchomieniu motoryki doszedłem do szafki z powodu remontu tymczasowo leżącej na boku, wysokiej w tej pozycji na ok. 1,30 i mózg wygiął ciało do przodu następnie, jakiś głos wewnętrzny powiedział:
- no naciągnij ten łeb i popatrz w dół!
Naciągnąłem się przez szafkę, a tam za nią poszukiwany wagon. Działy mózgu odpowiedzialne za bieżące bytowanie były w takim szoku, że przez 1 czy 2 sek w tej pozycji zamarłem. Znowu wewnętrzny głos, bo nadal byłem w tym szoku, powiedział:
- no weź qrwa łapę i wyciągnij go!.
Tak się stało, ale w szoku byłem przez najbliższe minuty. Co później opowiadałem 979, że to było by jedno z ostatnich miejsc, które było by przeszukane w poszukiwaniu wagonu.
Cała ta historia nawet z perspektywy niewielkiego czasu jest zastanawiająca. Dziś robi to wrażenie, jakby na krótki czas w mózgu poprzełączały się przekaźniki i jakaś zewnętrzna aplikacja kierowała ciałem i skierowała je w to miejsce, z wyłączeniem innych partii mózgu, by te nie przeszkadzały w dotarciu do celu. No przecież, żaden inny dział w tym czasie nie oponował - po co tam leziemy, kto nas w ogóle tam skierował? Nic takiego się nie działo.
Ciekawe, dlatego to spisałem prawie na gorąco.
Oki bo się rozpisałem, to zdjęcia.
Jakoś mnie naszło, by do spanie przeglądnąć jeszcze co się dzieje u wirtualnych mięśniaków. Natrafiliśmy na takie ciasteczko.
Oczywiście lekko podrasowany natural, jeszcze bez przerostów mięśniowych, ale już wyćwiczony, co widać po ładnie układających się żyłach na rękach.
Do tego wygimnastykowany, choć w jego wieku to nie powinno dziwić (poniżej).
No piękna pozycja, ale jeszcze uchwyciliśmy podobną.
Po tych jego pozycjach, to w nocy miałem pewne problemy ze spaniem, bo organ był prawie cały czas pobudzony. Najprawdopodobniej, tak jak dział historyczny przejął na jakiś czas motorykę ciała, tak popęd seksualny sobie fantazjował w czasie spania nad figurami i możliwościami.
Tyle. Dodam jeszcze, że z powodu małej ilości wolnego czasu, notka przed wyjściem ze stacji doznała tylko pobieżnej korekty, więc literówki, interpunkcje na pewno się znajdą.
Narka.