Mamy tak głupie społeczeństwo, że aż chuj.
Na placu ok. 30 C, wiync kupują wody mineralne gazowane. Jedzie w autobusie dwóch ok. 35 lat i jeden wyciąga z torby wodę 1,5 ltr. gazowaną, odkręca ją i tradycyjnie sie oblewa, bowiem ona ma tyle gazu. Oblał się, więc się jej nie napił i schował ją ponownie do torby.
Nd. na placu ok. 32 C w cieniu. Sąsiadka, powiedzmy nie jakiś górnych lotów, robi obiad dla rodziny. Schabowe, czy jakieś inne mięso pieczone. Dwójka dzieci w tym niedoszły CS 16 letni. Oczywiście, kto przy takiej temp. chce żreć normalny obiad? CS mówi, że nie jest głodny, robi się mini chaja. No ta średnio rozgarnięta, z mózgiem kury na grzędzie nie ogarnia, że przy takich temp. to wystarczy jakaś przekąska, a nie kartofle, mięsiwo, surówka do tego.
Ta sama nd. 32 C (przypomnę dla zrozumienia) i 303 ubiera się, by wyjść do swojego domu, a jest ok. 13:00. Obudził ok. 12:00, bo tradycyjnie po nocce. Ubrał się w długie spodnie, bowiem jego kolega K. stwierdził, że krótkie spodenki, które wczoraj przywiózł, są pedalskie. Spodenki szare, normalnego kroju, z jasną nitką w dolnej części, bo były obszyte. I tyle. Ale K. autorytatywnie stwierdził, że pedalskie, to 303 ubrał długie spodnie z gumką na dole przy kostce. Powiedziałem 303, że ubrał się jak debil mając krótkie spodenki, ale przeca większym autorytetem jest kolega K. No tak, jakby K. był jakimś kreatorem mody, ale nie. On jest nikim z mody, w zasadzie to w ogóle jest nikim. Jakby chcieć pożyczyć od niego 10zł to nie ma. Więc co on chce kreować, skoro ubiera się w jakieś ciuchy z ciucholandu lub znaleźne. Ale przecież 303 takiej analizy myślowej nie przeprowadzi, tylko skoro tak powiedział K., to znaczy, że tak jest i pewnie w tych spodenkach się już nigdzie nie pokaże.
Od razu przypomniało mi się, jak żona od 972, wymyśliła pedalskie kolory, w które małych skurwieli nie należy ubierać, by się nie kojarzyło. Dla jasności, 302 ma (uwaga) czerwone włosy i mieszka razem z matka. Tą musi chuj strzelać, jak go widzi we włosach pedalskiego koloru.
Był w pn. na st. mac. 303. Zapowiedział się, ale akurat robiłem streama na yt. więc średnio mi się podobało, że wszedł na st. mac. zaś z K. Stream z ets-a, podłączony laptop jako monitor kontrolny, ale oni chyba nie zczaili, że leci stream, bo nawet włączony obs ich nie sprowokował. Fakt, nie robią stremów, bo co też by mieli sobą zaprezentować. Na szczęście po ok. 10 min poszli, bo jeszcze 303 się pytał, po co byłem w katosach u lekarza, ale jak to on z domu dziecka nie umie zadać pytania, to też mu odpowiedziałem prawie dosłownie na pytanie, co mu się nie podobało, bo myślał co innego, a mówił co innego. Brak znajomości znaczenia słów. Zdenerwował się z powodu moich odpowiedzi, obraził i poszedł z K. dalej. A chuj mu w dupę. Co on se myśli, że jest w centrum uwagi (gupi ciul)? Nie, nie jest, o czym jeszcze nie wie. Takich 303 na st. mac. to przerobiliśmy z naście, jak nie wiyncyj, o czym on nie ma pojęcia, wiync nie musi się napinać, bo niewiele zdziała. Już wdrożyłem procedury zachowawcze, co zauważył. Nie, nie zaskoczy mnie, raczej ja jego procedurami obronnymi.
Jechałem do katos na rowerze. 4 km przed pl. Wolności ścigałem się z laską na rowerze. Miała lepsze przełożenia na zębatkach, ale my za to doświadczenie. Ona na skrzyżowaniach stawała za sznurem aut, my na przód pod słupek. Po chyba 5-tym skrzyżo, jak mnie mijała, chciałem jej powiedzieć:
- do zobaczenia na następnym skrzyżo,
ale dziś ludzie są jacyś podupieni i różnie patrzą na zaczepki na ulicy, więc się powstrzymałem. Puściłem ją przed pl. Wolności, bo byłem godzinę przed czasem z powodu tych wyścigów. Przez katosy prztoczyłem się, a do nikisza to 2 km. szłech pieszo, bo jak czas wytracić, tym bardziej że mnie dupa bolała od siodełka, mimo założonego miękkiego. Nadto temp. ok. 30 C, słonecznie, to spacer w zasadzie pustą ulicą przy lesie był przyjemnością.
Z powrotem już na luzie bez pośpiechu rekreacyjnie. Później popo jeszcze do hurtowni profili, złomowiec i łącznie wyszło jakieś 30 km na rowerze.
- do zobaczenia na następnym skrzyżo,
ale dziś ludzie są jacyś podupieni i różnie patrzą na zaczepki na ulicy, więc się powstrzymałem. Puściłem ją przed pl. Wolności, bo byłem godzinę przed czasem z powodu tych wyścigów. Przez katosy prztoczyłem się, a do nikisza to 2 km. szłech pieszo, bo jak czas wytracić, tym bardziej że mnie dupa bolała od siodełka, mimo założonego miękkiego. Nadto temp. ok. 30 C, słonecznie, to spacer w zasadzie pustą ulicą przy lesie był przyjemnością.
Z powrotem już na luzie bez pośpiechu rekreacyjnie. Później popo jeszcze do hurtowni profili, złomowiec i łącznie wyszło jakieś 30 km na rowerze.
Jak to dobrze mieć znajomości. W ramach remontu miałem zrobić słupek betonowy w środku zbrojony. Szukałem tych drutów zbrojeniowych na złomowcu i znajomy mówi mi bym jeszcze za tamtą chałdą badnął. To poszłech tam badnąć. Omiatam to wzrokiem, ale nic nie widzę ciekawego. Już miołech się wycofać, ale spozieram, a tu kątownik duży piękny. Mierzę, 2,40. Trochę brakuje ale idealny. Wytargałem go. Przy bramie pytam się znajomego gdzie go mogę odłożyć, bo jutro po niego przyjadę, a on:
- bier go dziś, bo nie ma szefa,
- to ile za niego?
- bier go i jedź z nim na kole. Nic za niego.
- bier go dziś, bo nie ma szefa,
- to ile za niego?
- bier go i jedź z nim na kole. Nic za niego.
No to go na rower, a ważył z 25 kg. 6x6x5 więc ciężki.
Na st. mac. prowadziłem koło, a na nim ów kątownik. Do sufitu dospawam do niego druty zbrojeniowe, by się trzymał. Trochę go oczyszczę, zrobię szalunek i zaleje. Nikt tego nie ruszy z takim kątownikiem w środku.
Zdjęcie.
Nie wiem czy to zdjęcie było, ale jeżeli nie, to Tarnów lokomotywownia i ST43-303. No z dekadę temu to zdjęcie zrobiłem. Pewnie lokomotywa miała bliskie spotkanie z prasą.
Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz