Niedziela w ogóle nie zapowiadała się, jak sie potoczyła. Do ok. 15:00 było w/g planu. Ok. 14:00 zaczęliśmy robić naleśniki. Po kilku tygodniowej diecie małe szaleństwo. Naleśników nie wyszło dużo, ale i tak sie nimi zatkałem. Były z jednej szklanki mąki i ta reszta, więc sami widzicie niewielka ilość.
Tyle co zeżarłem naleśniki pod wjazdowym stanął skład. Patrzę 826 z flachą. No ok, dawno go nie było. Chętnie organoleptycznie sprawdzę stan umięśnienia, a flacha, na szczęście smakowa, to słaba i żołądka z naleśnikami mi nie rozwali.
Wszedł na grupę A, akurat odpaliłem ETS-a, więc postanowiłem dokończyć trasę, on siedział obok. Trasa niedługa to szybko poszło. Po niej, no jakby inaczej, ręce poleciały na jego ciało. Wpierw przedramię. Najpierw je głaskałem by kilka razy scisnąć. Ach ten twardy mięsień. Później przesunąłem się ręką na biceps. Tu również w normie - ścisnąłem i czuć ten mięsień pod skórą. Od razu przypomniała mi się bytność 303 na grupie A i sprawdzenie jego umięśnienia. No bez porównania. Jakbym miał wybierać to 826 leci w przedbiegach. Nadto 826 jako jeden z nielicznych ma bardzo gładką skórę. Podobną, choć jeszcze bardziej delikatną miał (pewnie nadal ma) 222. Ale i tak 826 w dotyku wypada lepiej od 303.
Co pisałem już kiedyś, że im mój dotyk sie chyba podoba. 826 jest nadpobudliwy, chwili w miejscu nie wysiedzi, a nawet jak siedzi to cały czas się rusza. Jak głaskałem go po ręce, to widziałem, że w zasadzie to cale ciało lata, ciągle się rusza, a rękę trzymał nieruchomo. Robiło wrażenie jakby ją miał przywiązaną do biurka. Później zamieniliśmy się miejscami. On do kompa, bo chciał spr. fb, a ja obok. Zacząłem go głaskać po plecach. Miał koszulę taką a'la jeansową (taką a'la, bo bardzo cienka. Z szafy wyciągnąłem z przed dekady koszulę jeansową to gruby materiał, nie to co dzisiejsze. Wyglądają, a jak się dotknie to jakaś lipa. No jak z 303) zapinaną na guziki. Jak jeszcze nie siedział przy kompie, to mu te guziki odpinałem po trochu. Jak już siadł przy kompie to odpiąłem dwa ostatnie. Głaskałem go po plecach, ale koszula cały czas spadała, to po ok. 2 min sam stwierdził, że może ją jednak ściągnie, będzie łatwiej. Ściągnął ją, faktycznie było łatwiej, a mój mózg zaczął szaleć. Po takiej długiej przerwie takie mięśnie znowu w moich rękach, nadto ta gładka skóra. W miarę jak piliśmy, choć to smakowa żytnia, więc 30% to miałem ochotę zrobić co z innymi mięśniakami.
826 to jedna z tych osób, z którą było daleko, ale ta cienka linia nie została przekroczona. Były 3 momenty, że blisko, ale zawsze coś przerywało, no i te moje hamulce też czasem działają. W trakcie jak syciłem się jego mięśniami telefon. Zadzwonił (nie ma numerka) stary kolega branżowy prawie w moim wieku, że chciałby pogadać. Od razu wiedziałem że coś się stało więc trza bydzie go przyjąć na stację, a tu wcześniej 826 mówił, że może polezie po drugą flachę. Oczywiście, że chętnie chciałem z tego skorzystać, bo mogło by się dziać. Koledze powiedziałem, że mam skład na stacji, ale jak odejdzie to go powiadomię.
No to qrwa flacha odpadła i jeszcze czekała mnie poważna rozmowa. Zrezygnowałem z podtrzymania oferty 826 o drugiej flaszce jednocześnie poskramiając swój popęd seksualny i biernie czekałem aż 826 sam stwierdzi, że chce iść. To stało się po godzinie jakoś, ale przez większość czasu syciłem się jego mięśniami. Zadzwoniła też jego nibylaska i gadali może 15min. W końcu 826 zacząl sie zbierać. Pomyślałem od razu by koledze dać znać, że stacja pusta, ale jak wyprawiałem 826, to kolega akurat podchodził pod wjazdowy z małym psem.
Jeszcze dobrze nie zaczęliśmy gadać, dzwoni 825. Ja prd. pomyślałem, jak za dawnych czasów. Stacja tętni życiem. Wiedziałem, że z 825 rozmowa to nie 5 min, więc będe musiał po ok. 25 min mu przerwać. Tak też się stało. O problemach 825 napisze kiedyś indziej.
Wróciłem do kolegi, z którym się znamy ponad 20 lat. Kiedyś tam do niego narywałem, bo piękna sztuka. Zresztą do dziś wygląda nienajgorzej, ale dorobił się brzucha. Mnie za to zszedł, co zauważył nawet 826 i opisał, że kiedyś przez koszulkę to mi wystawał i było widać otwór na pępek na koszuli, a teraz wciągnął się i klata wystaje dalej niż brzuch. To motywuje do utrzymania obranego kierunku.
Wracając do kolegi, to narywałem kiedyś do niego, ale wybrał starszego od siebie i ode mnie M. Z racji długoletniej znajomości dobrze znam obu. Zarówno z kolegą wcześniej przegadaliśmy dużo, jak i z M. Jakieś tam współne imprezki i spotkania. No przez tyle lat.... M miał zawsze skłonności do kombinowania. Jakoś tak przez większość życia przeleciał. Teraz jest trudniej tak robić. Na to nałożyła się, jak mówił i jak zrozumiałem starość M i na jakiś tam etapach kombinowania popłynął.
Podobnie jak 172, czy inne mięśniaki-głuptaki z wioski, jak się coś dzieje, to jak strusie głowa w piasek i - będzie dobrze... No qrwa jednak - nie. Olewają sygnały, że jak machina ruszyła, to, jak mówił o. Natanek - to wiedz...., że coś się dzieje. I to jest ten moment kiedy trza iść załatwiać, rozmawiać, negocjować, jak się jeszcze da itp. A tu M jak inni głowa w piach i tak bytował. Jednak machina, choć ociężała, to jednak posuwa się do przodu i w końcu stanęła u jego wrót w postaci niebieskich panów, którzy zabrali go z sobą. Teraz kolega po dwudziestu paru latach pożycia (jakiegoś tam, bo wzloty i upadki, chciało by sie rzecz, jak w normalnych związkach, ale to może nie był normalny związek) ma kolejny problem na gowie, partnera w areszcie. Na szczęście obecnie jestem w kontaktach z osadzonym dość biegły, bo przeca odwiedzam 172, to procedury znam, więc przekazałem koledze jak to wygląda, jakby chciał się kontaktować, widzieć, robić paczki słać kasę.
W ogóle mu współczuję od nastu lat, bowiem ma na gowie ojca, który jest leżący (po wylewach) i potrzebuje stałej opieki. Dwa miejsca pobytu do oporządzenia, bo M nigdy nie przejawiał skłonności do nadmiernej czystości, a oba pkt. dzieli 32 km. Po jednej stronie dom z działką 1200 m2, po drugiej mieszkanie z ojcem, więc jest co robić, a tu wychodzi też wiek. M od jakiegoś już czasu, kolega zwalił na starość, przeniósł się do świata wirtualnego. Przez większość dnia urzęduje "w telefonie", głównie filmiki na tik-toku, z tego co zrozumiałem gra w farminga, czy coś takiego, bo uprawia wirtualne pole i resztę, do tego pojawił się problem z alko, w "niewinnym" piwie. Na to jeszcze nie załatwione poprzednie sprawy (ta głowa w piasek) i trochę się pozamiatało.
Kolega w wyniku czegoś tam, nie pamiętam już, bo kiedyś mówił, lewej ręki nie ma w pełni władnej, np. ma problemy ze ściągnięciem i powieszeniem firan, bo nie umie jej wyciągnąć do góry.
Qrwa, ja to tu przy nich jestem okazem zdrowia. Młodsze roczniki się rozpadają, a my się jakoś trzymiemy. Dla poprawienia żywotności (miałem to napisać wcześniej) uruchomiliśmy poranne herbaty z liśćmi pokrzywy lub mięty. Rosną na st. mac. więc rano leziemy po schodach uciąć liście do wciepnięcia do kufla.
Do tego nakładają się jeszcze sprawy spadkowe, bo M jest już przed emeryturą, a nie wiadomo ile pociągnie, a dom z działką nie przepisany i nie wiadomo kto go dostanie, być może miasto (no my na szczęście mamy to już załatwione).
Jak widać niektórzy ludzie mają problemów sporo, chyba jesteśmy nieliczną jednostką która prowadzi w miarę normalne życie.
Wczoraj byłem w Katowicach, bo przewóz matki od 825. Poszedłem na dw. PKP przez galerię handlową. Jak przyjemnie mi się chodziło tam z płaskim brzuchem, jeszcze go nawet trochę wciągałem i patrzyłem na innych brzuchaczy myśląc sobie - patrzcie i zazdrośćcie.
Na peronach dworca byłem ok. 17:00. W zasadzie pusto, oprócz peronu 3-go, na którym dość sporo Ukraińców. Od razu mi się przypomniały inwestycje w kolej. Wielomilionowe na zasadzie - im ten miś droższy, tym nasze 20% wiynksze. I to tylko dlatego. Ludzie, przynajmniej w aglo górnośląskiej mało korzystają z komunikacji miejskiej. Mało tego demografia pokazuje, że jak nie ściągniemy kolejnych 3 mln jakiś innych nacji do kraju (oby nie), to za niedługo to, w obecnym zakresie, nie będzie miało kogo wozić. Aż nasuwa się pytanie, po cóż więc tyle kasy ładować w coś, co sie nigdy nie spłaci, a będzie tylko kulą u nogi przyszłych roczników. (no ten miś...)
Ok. bo to miało iść wczoraj (we wtorek), a tradycyjnie przeciągnęło się do środy.
Zdjęcia.
Na starość mi już chyba wali. Umyłem se taki komplet ceramiczny. Zastanawiałem się, kiedy go używałem. Tak sie zastanawiałem, zastanawiałem i..., wymyśliłem... - nigdy.
Teraz południowa kawa, dziś nie było, ale o tym w następnej notce, w takim czymś.
972 powiedział, że niby dobrze, bo życie trza se urozmaicać. Niby tak, ale czy taki 303 w czymś takim by kiedykolwiek zrobił kawę dla się?
972 powiedział, że niby dobrze, bo życie trza se urozmaicać. Niby tak, ale czy taki 303 w czymś takim by kiedykolwiek zrobił kawę dla się?
Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz