poniedziałek, 6 stycznia 2025

Poniedziałek #2102

    Nie by się nic nie działo, ale jak zwykle brak czasu na klepanie po klawie, a trza klepać, bo pamięć gubi pewne drobiazgi, pod natłokiem bi3żacych spraw. Otóż po sylwestrze 254 stwierdził na odejściu, iż nic nie pamięta. A skoro tak stwierdził, to, jak to mówił o. Natanek, wiedz..., że coś się dzieje. No i działo się. Zarząd wyczulony już na reakcję po takich dniach był na wysokich obrotach i analizował wszelkie splywające, a także te niespływające informacje. Po sylwku więcej były tych niespływających, bo zrobiła się cisza. Nie chciałem jej przerywać, bo czasem powściągliwość jest lepsza niż natarczywość. Tak też się stało. Upłynęły dwa dni i praktycznie nie mieliśmy kontaktu. W pt. 254 z drugim mikolem pojechał do krk. Jakie było moje zdziwienie, jak na ostatni kurs po trasie wsiadł do busa. Zszokował mnie tym, ale nadal zarząd przeczuwał, że coś jest nie chalo i trza uważać. No to daliśmy mu nawijać. Praktycznie na sam koniec niedaleko jak miał wysiąść zaczął mówić, że to co się wydarzyło (to moje słowa) nieszczególnie mu się podobało. Mało tego sprostował, iż wszystko pamięta z tego co było. To akurat mnie nie zaskoczyło, bo zarząd jak analizował jego zachowanie na materacu, to wiedział iż jest tomny, bo człek nietomny sie inaczej, nie tyle zachowuje, co jego ciało jest w innym stopniu rozluźnienia. Mało tego, on czasem reagował na to co robię, a jakby był nietomny, to by się nie odbyło. No cóż. Po jakimś czasie podróży 254 wysiadł na innego busa na swoją st. mac. Mnie pozostało przetrawienie na nowo tej sytuacji, bowiem spłynęły zupełnie inne dane, niż te którymi dysponowaliśmy, ale i tak było ich mało. Pozostałem w niewiedzy, czy 254 nadal chce utrzymywać znajomość i na jakim poziomie. 
    Na sob. byliśmy umówieni na zmianę płyty do biurka na szerszą. Dotychczasowa 250 mm, była by zamieniona na 567 mm. Po tym co usłyszałem w pt. średnio entuzjastycznie podszedłem do owej podmianki i bez pośpiechu w sob. przygotowywałem się do wyjazdu. Mało tego, nadal w kontaktach elektronicznych przez dsc, sms-y, czy nawet fonie, była cisza, co nie podbudowywało do działania. Zastanawiałem się, jak będzie wyglądała podmianka płyty, jak będzie taka atmosfera No lipa f uj. 
    Wreszcie musiałem się zmobilizować i wziąć się do działania, by nie pojechać tam wieczorem. Mimo średniego nastawienia psychicznego, płytę przyciąłem z największą starannością, bo przecież będzie eksploatowana przez następne lata, a patrząc na nią, skojarzenia będą ze mną.
   Po spakowaniu się zabraniu sprzętu wyprawiłem się na szlak do jego stacji. Na msc. zachowywałem się początkowo z dużym dystansem, ale po krótkim pobycie okazało się, że 254 zachowuje się całkiem normalnie, jak poprzednio, mało tego jakby nic nie zaszło. Również szybko rozluźniłem się, by nie było rozbiegunowania. Właściwie po 10 min nie zauważałem u niego żadnego zdystansowania się, co było dziwne w stosunku do ciszy ostatnich dni. Już przy końcówce prac poruszyłem temat, bo nie dawało mi to spokoju. Okazało się, że za jego rozbicie psychiczne nie odpowiadam w całości, a właściwie w mniejszym stopniu. To grupa na dsc, kaj som jego koleżanki ze szkoły trochę mu ciśnie i tym się głównie przejmuje. Zbiegło się to akurat w czasie, a nasz zarząd odebrał to osobiście. Po korekcie zrobiło mi się lepiej, bo gorzej, jakbym za jego stan odpowiadał w całości. No byłby dramat. 
   Mało tego 254 podtrzymał, że nadal chce w styczniu, podobnie jak w grudniu, wbić na st. mac. (dla niego zwrotną) na cały weekend. To już totalnie nas uspokoiło, bo wiecie, jakby miał w gowie blokadę, to by nie chciał wbić na st. mac. ponownie. 
   Od tego dnia kontakt z nim powrócił na stare tory z czego b. się cieszę, bo wcześniej już myślałem, że pozamiatane. Było fajnie, a teraz trza wrócić do codzienności bez obecności w niej 254. Początkowo było by pewne zdruzgotanie psychiczne, ale z czasem by się to wyprostowało, a tak jest jak poprzednio.
   Reasumując plan, który był realizowany na sylwestra był dobry. Tzn. łykanie z umiarem, nad czym panował zarząd (i tu mu trza podziękować), na materacu też, beż żadnych udziwnień (znowu pochylenie się nad zarządem, który panował w całości nad działem p.s., a czasem go wręcz hamował), a w skrócie - nie daliśmy dupy. 
   Zdjęcie. 
   Bez zdj., bo nie mam czasu. 
   Narka.

3 komentarze:

  1. Jakie jazdy. Nie wiem, czy bym, chciał przechodzić coś podobnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee tam...
      Wolisz być w domu z pluszakiem?

      Usuń
    2. Wolę nie wolę, to akurat bez różnicy.

      Usuń