wtorek, 19 października 2021

Wtorek #1830

    W zasadzie to już obwieściłem, że nie chcę pomagać ludziom, ale wyjątek jeszcze zrobiłem dla 303, trochę z wiadomych względów. Wczoraj pojechałem z nim po wioskowatych warsztatach samochodowych, by go gdzieś przyjęli na praktykę, ale w każdym już uczni widziałem, więc jak zwykle 303 się rychło zabrał do rzeczy. Tzn. on by tego w ogóle nie robił, ale straszy go kuratorka, że go zamknie w ośrodku ponownie, a widać "wolność" trochę mu się spodobała. Taka w sensie nic nie robienia, bo w ciągu dnia nie ma żadnych obowiązków. 
   On zaproponował by jechać na moją st. mac. i pilnie szukać innych warsztatów, bowiem powiedziałem, że bieganie po pobliskim mieście jest bez sensu, lepiej je znaleźć na necie i podzwonić. Jednak zmieniłem jego plan, mówiąc, że jedziemy do 824, jak chce to może też jechać, jak nie, to poszukam sam i jutro mu przedstawię wyniki poszukiwań. Stwierdził - jedzie do 824. No ok. 
   Jechaliśmy autobusem o 13:20, który był pusty! Pisałem o tym, że zrobili takie linie polityczne, by fajnie wyglądało, że coś robią, ale co z tego, jak to po pół roku funkcjonowania nadal jeździ puste! Z przodu jak powiększycie zdjęcie, to widać godzinę. Spec. zrobiłem fotę z zegarem w pojeździe, który wskazywał 13:19 (autobus w połowie trasy). 
   Na miejscu u 824 uruchomiłem kompa, by poszukać tych warsztatów, ale zgłodniałem, to poszedłem po żarcie. 303 posadziłem przy kompie, a ten od razu na jednym ekranie ulubiona gra "hooligans", a na drugim fb, by być on-line z koleżankami. Się nie wtrącałem, bo przecież i tak wiem, że tej szkoły nie skończy, więc załatwianie tych praktyk, to taka sztuka dla sztuki. 
   On przy tym kompie, a ja zeżarłem i zastanawiałem się co zrobić. Pomyślałem - pomasuję go trochę, bo 824 i tak w drugim pokoju, jak bydzie szoł, to usłyszę więc...
   Wsadziłem rękę pod dwie bluzy i zacząłem delikatnie głaskać go po klacie. Nie miał jakiś odruchów zwrotnych, jakiego wyginania sie w grymasie, czy coś innego. Po prostu siedział jakby się nic nie działo. Po ok. 20 min stwierdził, że chce iść do pobliskiej stonki po energetyka i bym mu kupił fajki, bo mu się skończyły. Ok. 
   Po przyjściu ze stonki zastanawiałem się, czy dalej bydzie siedzioł w bluzach, czy może ułatwi dostęp. Ku mojemu zaskoczeniu rozebrał jedną bluzę, od razu drugą. Powiedział, że ma koszulkę od kolegi, która na nim dobrze leży, tu zaczął się napinać, by uwidocznić to - dobrze leży, po czym ściągnął i koszulkę. Tempo początkowo mnie zaskoczyło, ale my już z doświadczeniem, to jak on się zaczął prężyć przede mną już bez koszulki, to się do niego przybliżyłem i te naprężone ciało w łapy chwyciłem. Szału jakiegoś nie było. Owszem, on jeszcze wygląda, ale to już ostatni dzwonek, bo za chwile będzie z góry, jeżeli już nie jest z góry. On nic nie robi w ciągu dnia, a to nie dość, że nie buduje mięśni, to jeszcze ich nie utrzymuje na obecnym, czy poprzednim poziomie. Efekt - szału nie było, nawet przy jego naprężaniu się. Oczywiście mu to powiedziałem, ale to pewnie tak samo będzie realizowane, jak chodzenie do szkoły. No cóż... miałeś chamie złoty róg...
   Później przy kompie siedział już w koszulce, bo wiadomo, jakby wlazł 824, a 303 w klacie, to było by niezręcznie. Jak go głaskałem, to koszulkę miał w zasadzie na karku, więc cały dół odsłonięty. Z dwa razy musiałem awaryjnie mu koszulkę opuścić i siąść na łóżko, bo 824 szedł kontrolnie badnąć co dzieje. Głaskając go po całej klacie, brzuchu, całych plecach rękach, myślałem nad tym, co się właściwie dzieje. 
   Od razu przypominały mi się poprzednie mięśniaki i pierwszy, który stacjonował 171 3 m-ce na st. mac. Po chyba dwu tyg. to robiliśmy codzienne zapasy oczywiście w klatach. Tarzaliśmy się po różnych grupach na stacji. Mnie przy tym tak stał, że wbijałem mu go w brzuch i na pewno to czuł, bo trudno, że by nie. No jak miał nie stać, jak leżałem na nim, trzymałem jego ręce, czasem za bicepsy, a on trochę udawał, że chce się wyrwać, przy okazji te bicepsy naprężone miał tak, że tam chwilowo mdlałem, co początkowo wykorzystywał i się wyrywał, ale z czasem chyba zajarzył, że nie o to chodzi. Zapasy były ok, do momentu sięgnięcia w okolice organu. To też przestałem tam sięgać i cieszyłem się zapasami, jego naprężonymi mięśniami przy tym i f chuju miałem to, że mój chuj się wbijał w jego brzuch, skoro mu to nie wadziło. 
 Dla przypomnienia, bo to zdjęcie gdzieś już wcześniej dałem, 171. 

   Czy z 303 takie zapasy by wyszły. Pewnie tak, choć poziom byłby inny, bo to nie te mięśnie. Wystarczy porównać. 
 Wreszcie nie należy zapominać, że to dziecko 972, z którym też były jazdy na poziomie. Na któregoś coś mogło przejść z genami. 
   Tak teraz myślę, ze pewnie 171 był pierwszym, na którym mózg zapamiętał - do organu - nie. Głaszcząc 303 też myślałem, że pewnie by się wiele zrobiło, ale do organu - nie, a być może tego właśnie kolo z drugiego m-ta nie zajarzył w porę. Zapytałem czy do niego jeszcze jeździ - nie. To już chyba trwałe. 
   O 18:20 pojechaliśmy autobusem do centrum, tam wsiadł w autobus do swojej wioski. Z przystanku poszedłem jeszcze do warzywniaka stonki. Znowu pełna siatka, do podziału z 811, bo jej zaniosłem połowę. I pomyśleć, że gdzieś tam głodują, a tu takie rzeczy na hasioku. 
   Tyle, bo zaś tego nie wypchnę ze stacji. 
   To narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz