piątek, 10 lipca 2020

Piątek #1688

   Postaram się opisać na żywca, jak się uda, to pójdzie jeszcze dziś (piątek).
   979 pojechał w góry. Teoretycznie miałem tam też jechać, ale szczury, jedzie tam też 815, a po ostatnich dyskusjach z nią, powiedziałem wprost 979, że nie chcę się wdawać z nią w większe dyskusje, a jadąc tam ekipą to będzie nieuniknione, to zrezygnowałem.
   Wobec tego, że pojechał 979 i na stacji mac. zostałem sam, to wczoraj po przyjeździe od 824 (o tym w osobnej notce) spotkanie z Tedem, oczywiście po przerobieniu bieżącego ruchu na stacji.  Przypuszczałem, a nawet wiedziałem, że wbije 172, a mnie po spotkaniu z Tedem puszcza wodza fantazji. 172 był nawet wcześniej (ok. 23:00), ale zaś ta gra kolejowa i powiedziałem mu by przylazł po północy, bowiem jadę długi RJ, mam 60 min opóźnienia i chcę dojechać do końca.
 Ostatecznie miałem chyba 75 min opóźnienia na dojściu. W każdym razie jak jechałem już te ostatnie stacje to był już 172. Tylko co dojechałem, pożegnałem się zabrałem się za 172. Wpierw pozycja na podłodze, ale jakoś tak niewygodnie mi się na nim siedziało. Przeniosłem go na pufy. Tu się ułożył, do fotela za jego głową przywiązałem mu ręce i położyłem się ponownie na nim. Ponieważ nie tak, jak ostatnio, kiedy na chwilę wpadł z budowy, był czas, to gra wstępna została przeprowadzona. Lizałem go po szyi, w zasadzie śliniłem. Ocierałem się o tą szyję, z lewa, z prawo, w zależności od tego którą stronę chciałem warami masować, to przekręcałem mu głowę, trzmając ją w rękach. Warami jeździłem po jego górnej części klaty. Nie śpieszyłem się, był czas. Jemu organ zaczął się dość szybko budzić mnie też. On na swoim jeszcze trochę i by mnie podniósł, ja swój prawie wbijałem w jego, albo brzuch, albo między nogi kiedy się zsuwałem niżej, by lizać jego klatę. Ściskałem jego bicepsy, przedramię, barki. Ach, mózg dostawał wiariacji, a tym razem na szczęście się nie zawieszał. Ostatnio znowu miał zwiechę, na myśl, że - ja, z moim wyglądem, na takim skurwielu i tyle można robić? Nie wytrzymał i się od rozkminy nad tym zablokował.
   Tym razem było dobrze, spotkanie z Tedem zablokowało blokadę z powodu j/w. Po grze wstępnej siadłem na nim i spank na klatę, ale jakby to było i mózg chciał czegoś nowego. Obróciłem się, siadłem na jego górnej części klaty, tak że jego broda była między moimi pośladkami i spank na brzuch, ale to też było, mimo iż jego dwudniowa broda między moimi pośladkami zawsze przyjemnie lekko drapie. Mózg kombinował co by tu nowego wymyślić. Nieśmiało zabrał się do jego nóg. Oczywiście nogi też u niego ładnie umięśnione - czterogłowy uda, łydka - piękna. Jeszcze raz się obróciłem i siadłem mu na brzuch i spank na klatę, ale mózg dalej poszukiwał. Zaś się obróciłem, znowu na brzuch, ale mózg ciągnął do nóg. Po dwu zmianach zapytałem się go, czy to za długo nie trwa, ale on coś pomamrotał w stylu jak to mówił 972 - rób (tylko u 972 to brzmiało prawie jak nakaz). Ja byłem po spotkaniu z Tedem, on nie więc nie chciałem przeginać. Przegięcie to może być dziś, jak obaj będziemy po spotkaniu z Tedem.
   W końcu zsunąłem się klaty, siadłem na brzuch, przed sobą miałem jego organ z jajami, który trochę masowałem, ale i tak pała mu tak stała, że można by było nią szybę wybić. W końcu zacząłem spank na lewe udo. Po krótkim czasie widziałem po każdym uderzeniu, że napinał mięśnie obu nóg, lewej zwłaszcza. Jeszcze trochę i po każdym uderzeniu spinał mu się brzuch na którym siedziałem. To zaczęło mnie podniecać i to nieoczekiwanie mocno, to też udo stało się dalszą ofiarą, ale nie trwało to długo. Może dlatego, że coś nowego i do tego taka, przyjemna dla mnie, jego reakcja. Coś jak kiedyś nabiłem od tyłu 977, i choć to lata temu było, pamiętam dobrze do dziś, prawie leżałem na nim wsparty lewym łokciem na jego lewej łopatce. On część dolną miał na łóżku, a górna wsparta była na łokciach na podłodze. Na prawą łopatkę poleciał spank. Po jakimś czasie zaczął się po każdym uderzeniu wić pode mną... Bardzo szybko wtedy doszedłem, coś jak wczoraj.
   Ja to wiem, że czasem krótkie, acz intensywne pomęczenie mięśniaków jest lepsze jak długie i lekkie, ale wzbraniam się często przed tymi krótkimi męczeniami ich, choć czasami, jak np. 975, czy 973 sami drażnili mnie by ich krótko, acz intensywnie dojechać.
   Dobra, tyle. Następna notka w przygotowaniu, ale ze względu na wydarzenia dzisiejszej nocy, została odstawiona na boczny tor. Teraz muszę jechać po flachę, by popo lub wieczorem zasiąść do spotkania ze 172, jeżeli dojdzie do skutku, bo z nim nigdy nie wiadomo.
   Narka.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz