niedziela, 20 lutego 2022

Niedziela #1874

   303 pojechał do niewolnictwa. Ponieważ on chciał jakieś info dot. nowych technologii, to zadzwonił. My, niestety, nie jesteśmy z new technologiami na bieżąco, ale za to pociągnęłyśmy go za język. Otóż wylądował w jakiejś wiosce, z której do najbliższego sklepu jest, uwaga!, 11 km i... oni tam, w sensie on i ten kolega, który mu ten wyjazd załatwił, lezą pieszo. Zajmuje im to w jedną stronę ok. 2h. Zajebiście f chuj. W robocie porobił 2 dni i ona mu się już nie podoba. Dźwigają jakieś sery ważące 20 kg. i kajś je ta przenoszą. On chce dzwonić do agencji pracy, by zmienić tą robotę, bo...
   Mieszka w pokoju 3 osobowym, ale tego 3-go wywalili, bo pił i został on z kolegą z wioski. Powiedziałem mu, by se zbierał kasę na awaryjny powrót do PL, bo nigdy nie wiadomo. Do pracy ktoś ich tam wozi, te 11 km, bo to w większej mieścinie mają tą robotę. 
   Na ntlx widziałem film "7 więźniów". To film właśnie o takich naiwnych, którzy jadą w nieznane, zarobić f chuj kasy i być tymi bogatymi. Nic się, qrwa, nie zmieniło w świadomości tych mięśniaków-głuptaków. Nadal myślą, że pojadą tam i za free zarobią f chuj kasy, i będą leżeć i łykać drinki z palemkami. Serio?! Ten świat nadal tak działa? Przecież starszy o rok brat (302) był tam i zjechał. Nie dlatego, że tam było zajebiście f chuj, tylko, że było niezajebiście f chuj. Widać co robi napierdalanie się między braćmi od najmłodszych lat. W wieku, w którym wymiana informacji jest istotna u nich pozostaje uraz po wieloletnich napierdalaniach się i zasadniczo ze sobą nie gadają. Zresztą co daleko szukać. 979 ma tak samo ze swoimi braćmi, z którymi się przez lata napierdalał. Teraz z nimi mało gada. W zasadzie to kontakt mu został tylko z jednym, a reszta to już poszła na stracenie. No i w serii 300 jest podobnie, jak widzę. Teraz kiedy wchodzą w dorosłe życie i przepływ informacji jest istotny, u nich tego kompletnie nie ma. 

    W sob. na wiosce widziałem 826. Nie poszedłem do niego, ale okroczyłem go szerokim łukiem. Po tym co zrobiłem zastanawiałem się czemu tak? W planach było spotkanie z Amundsenem. Przestało mi zależeć na ściąganiu na siłę na st. mac. składów. To podobnie jak z tymi sylwestrami organizowanymi na st. mac. Tyle zachodu, przygotowań, by se trochę pomacać. Podobnie tu. Ściągnąłbym 826 na st. mac. i co dalej? Macanko i w zasadzie tyle. Ile kosztów przy tym by poszło? I na co? Przecież wszystko, co teoretycznie dziś bym zrobił, w przeszłości już zrobiłem. Wiyncyj nagle by się nie stało. Co innego ze 172. Tu sytuacja jest rozwojowa, a przynajmniej była i można było wprowadzać nowe doświadczenia. Z 826 to by nie nastąpiło stąd mózg wykluczył ściągnięcie go na st. mac. 
   Ach ten mózg działający w swoisty sposób. 
   Zgubił mi się kot od 979. Nie ma go już długo, choć sytuacja była normalna do ok. 16:00. Przyszedłem ze sklepu, bo poszedłem mu kupić żarcie na wieczór nd. i ranek pn. by miał. Wypuściłem go. Po jakiś tam 20 min przyszedł pod okno i to było ostatnie jego przyjście. Później już się nie pojawił. Ok.19:00 poszedłem wokół bloku i nawoływałem go, ale bez efektu. Idąc patrzałem się za siebie czy gdzieś nie wyłazi, ale nie widziałem go. To jest najdłuższa jednostka czasowa w jakiej go nie ma, stąd moje zaniepokojenie. Pewnie jak wróci, to będzie euforia jak na Pingwinach z Madagaskaru, jak odnalazł się szeregowy i Skiper się cieszył. 
    Wyglebiłem ok. 20:00, bo jednak spotkanie z Amundsenem, choć przerwałem ze względu na kota. Przebudziłem sie ok. 23:30 kota nie było pod oknem bloku. Położyłem się i rozmyślałem, ale wiedziałem, że z nerwów nie zasnę. Wylazłem więc z łóżka i ok. 00:30 poszedłem na wioskę. Ponieważ nie było, go, a przynajmniej nie dawał znaków życia z przodu to poszedłem z tyłu bloku trochę go nawoływałem, bowiem godzina taka, że większość już w mieszkaniach śpi. Obszedłem teren bez efektu. Postanowiłem iść jeszcze z przodu (tam gdzie wychodzi) poszedłem ulicą trochę go wołałem - nic. Przeszedłem jakieś 300 m i postanowiłem wracać co jakiś czas nawołując go. Wtem na chodniku jakby kot się pojawił, ale cień taki jakby z drzew jakby z kota. Szedłem wolno, by nie spłoszyć i cicho nawoływałem. Cień się nie ruszał, dopiero jak byłem bliżej to się ruszył i odchodził ode mnie. Poznałem, to była kotka, która przychodzi pod blok. Nagle z ogrodu wyszedł "koti" i szedł dość szybko w moją stronę. Mówiłem do niego "koti" i przyszedł. Pochwyciłem go, choć początkowo nie chciał. Wziąłem na ręce i szedłem z nim do mieszkania. Drżał. Tłumaczyłem to tym, że był na wysokości (1,5 m), szedłem po chodniku, koty zazwyczaj nie chodzą po chodnikach, tylko bokami, szedłem dość szybko. Obawiałem się co będzie jak trza bydzie otworzyć drzwi do klatki, bowiem jedną ręką będę go musiał puścić, a wtedy będzie mógł wyskoczyć i go nie złapię. Pod drzwiami powoli odsunąłem jedną rękę, siedział na drugiej. Wyjąłem kluczę otworzyłem drzwi i wszedłem z nim do środka. Ulżyło mi, sytuacja uratowana. 
    W mieszkaniu zachowywał się dziwnie. Chodził nisko, jakby się czaił, jakby go coś goniło. W związku z tym nie dotykałem go, pozostawiłem, by się wdrożył ponownie do znanego sobie terenu. Dałem mu jeść, chętnie zeżarł, ale nadal chodził niepewnie po grupie A i kuchni. Nie dowiem się co się stało, że nawet na st. mac. zachowywał się niepewnie, choć tu nigdy nie wystąpiły zagrożenia względem niego. 
    Ponieważ było już po 01:00 to postanowiłem iść spać. Procedury zakończyłem dość szybko i wyglebiłem. Po ok. 3 min kot przyszedł do mnie, powoli, ułożył się obok mnie, właściwie niedaleko mojej gowy. Trochę mnie to zaszokowało, bo jak był młody, to czasem przychodził do łóżka legnąć, ale to w nogach, a nie k/gowy. Wyciągnąłem rękę położyłem k/jego zada tak że ogon i jedna noga były jakby objęte przez dłoń. On leżał i robił wrażenie jakby mu dobrze było. Sęk w tym, że mnie nie było dobrze, a na pewno to nie pozycja w której bym szybko zasnął. Odzwyczaiłem się spać z kimś (no to już dawno), ze szczurami też dawno, a tu nagle kot przyszedł i leży obok mnie i nie mogę go wygonić, bo wiem, że coś na placu się stało. Po jakimś czasie zmieniłem pozycję, by mi było wygodniej i kot, by nie czuł się wywalany z łózka. Udało się, leżał dalej. Obróciłem się po kolejnym czasie i tu dziwna sytuacja. Początkowo leżał za moimi plecami, czyli tam gdzie leżał. Ale po, powiedzmy, 10 min przeszedł na druga stronę i położył się znowu k/mojej gowy. Miałem wyciągnięte ręce, to położył się trochę na nich, trochę obok, pewnie by czuć ciepło z nich. Zasnąłem. 
   Kot ostatnimi dniami wychodził regularnie przed 05:00 na plac. Przeważnie mnie budził miauczeniem. W sob. to już nastąpiło o 04:28, to go wypuściłem. Później przewijał się. Wchodził, wychodził, tak że dopiero po 07:00 zasnąłem by jeszcze dospać. Ok. 09:00 jak się przebudziłem, stał za oknem i czekał aż go wpuszczę co też natychmiast uczyniłem. 
   Tej nocy spał obok mnie do rana, a przynajmniej rano jak się obudziłem, to leżał trochę obok, trochę częściowo na moich dłoniach, czyli podobnie jak zapamiętałem z przed zaśnięcia, a była już 08:40. 
   I tak myślę, że dobrze iż poszedłem po niego po północy. W tym stanie nie wiem czy przeszedłby ten kawałek do bloku (jakieś 30 m), a może przeszedłby później, a ja ponownie bym zasnął w tym czasie. Tak przyniosłem go na st. mac. i może uratowałem. Nie dowiem się co się stało, ale musiało to być silne przeżycie, skoro nawet rano nie chciał iść na plac. Jak wstałem do procedur porannych, to on poszedł do fotela w którym zawsze śpi, położył się w nim. Leżał, czy spał, nie wiem. Dziś (nd.) ma wrócić 979. Kot potrzebuje czasu, by dojść do siebie i muszę o tym powiedzieć 979. Chcę go zostawić do jutra na st. mac., a jutro opóźnić wyjazd na st. zwr. 
   Zdjęcia nie będzie, nie chce mi się szukać. 
   Kot, ponieważ wieczorem jednak chciał wyjść, jest ponownie na placu. 
   979 miał zjechać, ale żadnego info od niego nie ma, a już 20:00.
   Narka.

5 komentarzy:

  1. Nie znam sie na blogach może to jest normalne i sie tak robi ale czy ty masz zgode tych ludzi na ich zdjęcia na golasa z opisami ich życia, ludzi ejako numery, czy wgl jakkolwiek tych ludzi szanujesz. Jako ludzi. Nie żałuję że tu wszedłem, bo niemiałem pojęcia że tak się dzieje że nawet dobrym niby znajomym nie mozna ufać. Jprdl co za szajs.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Czy wiesz kto to jest? Czy w jakiś zdjęciach jest ich twarz? Czy wymienieni są z imienia, a tym bardziej nazwiska? Zgoda na opisywanie ich życia? Tak na poważnie? Czy jak chcesz napisać, że Twoja koleżanka na obiad zjadła schabowego z ziemniakami i surówką, to pytasz się jej o zgodę na ewentualne opowiedzenie tego faktu komuś znajomemu?
      Teraz czy ich szanuję? Mało czytałeś bloga, stąd takie pytania. Byś poczytał, to nie musiałbyś się o takie rzeczy pytać.
      Teraz co do opisywania zdarzeń, osób, treści. To nie mają być teksty wyssane z palca. Ludzie w blogach opisują interakcję z innymi ludźmi, często z imienia, a nawet z nazwiska. Tu tego nie ma, więc jak najbardziej staram się szanować ich prywatność.

      Usuń
  2. Bez pierdolenia bo nie idzie o schabowego ale o porno foty konkretnych ludzi którzy muszą wiedzieć i chcieć latać po necie gdzie kazdy moze to sciągnąc i zrobic z tym co chce. Jedna z osób jest w 3 min do zidentyfikowania i wiadomo kto to jest. I teraz czy wyraził zgode. Jesli nie to pytanie co z tym dalej zrobic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można usunąć kontrowersyjne zdjęcia, można bloga zrobić prywatnym, można go usnąć.

      Usuń
  3. Skasowanie zdjęc jak dla mnie ok zamyka sprawe. Reszta nie mój interes.
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń