Dobrze mieć takie "dziecko" jak 979. Dopiero co w sob. narzekałem, że pojadę na zimną st. mac., a tu, okazało się już na st. mac., że dziecko rano włączyło grzejnik na grupie A, bowiem wiedział ode mnie, że choruję. Dzięki temu było na niej 18,5C, w kuchni 18C, na grupach B i C 15C, a o D już nie piszę nawet. Tam w zimie i tak nie przebywam, jest ona praktycznie wyłączona z ruchu. Nawet nie było między nami rozmowy nt. ogrzewania, to była jego osobista decyzja.
Oprócz tego 979 na st. mac. zwiózł dość spore ilości płyt meblowych, bowiem, i tu znowu muszę połechtać swoje ego, powiedział, iż to moje gadanie spowodowało u niego, ze miast płacić nie wiadomo ile za meble robione na wymiar, to zrobi sobie sam, korzystając z nieczynnej w tygodniu st. mac., na której zrobi tymczasowy warsztat. Znowu coś pożytecznego udało mi się przekazać przez bezpośrednie oddziaływanie.
Nasza "służba zdrowia" to jest skażona chyba jakimiś wytycznymi, albo indolencją niektórych lekarzy. Wczoraj zjechałem na st. zwr. i po jakiejś 1,5 h 824 mówi, że mu się spać chce i chyba wyglebi. To jego ziewanie, to już w ub. tyg. zauważyłem podwyższone w ciągu prawie całego dnia. Pytam się go więc, czy czasem, bo tak mi przyszło do gowy, nie ma zbyt niskiego poziomu cukru? (zapytałem się, bowiem przedawkowywał te leki, które brał, stąd myślałem, że może ma za niski)
- nie, przed chwilą mierzyłem i mam 96.
Wiedziałem, że nie mierzył, a ściemnia. Poszedłem z nim do kuchni i mówię głośno:
- skoro mierzyłeś to w koszu powinien być wacik po krwi.
On się trochę roześmiał, jak to geriatrion i mówi, śmiejąc się, że będę grzebał w koszu na śmieci.
- głęboko nie będę musiał, bo powinien być na wierzchu, skoro przed chwilą mierzyłeś.
W tym momencie mu się mina zmieniła, przestał się śmiać i powiedział, iż nie mierzył.
Ponieważ z demencja jest trochę agresywny to delikatnie nacisłem, by jednak zmierzył.
Dokonał pomiaru. Patrzę na glukometr, a tam wyskoczyło 298, kiedy wcześniej przez 1,5h nic nie żarł, a przynajmniej nie zarejestrowałem. Zamurowało mnie. Dziś już nic nie zrobię, pomyślałem, a rano pomiar przed śniadaniem i później w zależności to do lekarza.
Przed śniadaniem dokonał kolejnego pomiaru - 259. No pięknie f chuj. Powiedziałem mu, że w takim razie po śniadaniu trza bydzie leźć do lekarza.
Śniadanie zeżarł normalne, bo nie byłem przygotowany na takie wydarzenie. Poszliśmy do lekarki, wszedłem z nim do gabinetu. Ona się go pyta o różne rzeczy, jak np. czy mierzy ciśnienie, on jej że mierzy dwa razy dziennie, co jest kompletną bzdurą. Mierzy może raz na 3 tyg. Kręcę głową w jej stronę, bo czasem na mnie patrzy, ale ona jakby nic. Pyta się go czy bierze leki, on że tak, ona:
Śniadanie zeżarł normalne, bo nie byłem przygotowany na takie wydarzenie. Poszliśmy do lekarki, wszedłem z nim do gabinetu. Ona się go pyta o różne rzeczy, jak np. czy mierzy ciśnienie, on jej że mierzy dwa razy dziennie, co jest kompletną bzdurą. Mierzy może raz na 3 tyg. Kręcę głową w jej stronę, bo czasem na mnie patrzy, ale ona jakby nic. Pyta się go czy bierze leki, on że tak, ona:
- jak to? Ostatnia recepta wypisana w lutym, to już dawno się skończyły.
On do niej, że bierze, ale nie pamięta co, to jej powiedziałem co bierze, ale nie spytała się w jakich ilościach przyjmuje te leki, nic! Pyta się go, czy chodzi do diabetologa. On, że oczywiście, że chodzi i tu podaje przychodnie która już dawno nie istnieje. W momencie kiedy lekarka na mnie popatrzała znowu kręcę głową, że nie chodzi. Pytała sie jeszcze o jakieś rzeczy, on tylko:
- tak, tak, tak.
Jakby się go w tym słowotoku spytała, czy gówno jest smaczne, to by jej odpowiedział:
Jakby się go w tym słowotoku spytała, czy gówno jest smaczne, to by jej odpowiedział:
- tak, tak, tak.
No to chyba jest lekarką i widzi co się dzieje, do tego ja zaprzeczam pewnym sprawom, to jakoś dziwnie obojętnie nad tym przeszła do porządku dziennego. Na koniec wizyty, bo ona nie miała żadnej inicjatywy, sugeruję, że może by tu na msc. zmierzyć poziom cukru, bo nie wiem czy ten glukometr, który ma w domu, jest dobrze skalibrowany. Zgodziła się, choć wydaje mi się, że to powinno się odbyć w czasie wizyty, skoro wizyta dot. wysokiego poziomu cukru, by wiedziała do czego się ustosunkować + do tego proste badanie ciśnienia krwi, skoro jej zaprzeczyłem, że nie robi tego badania.
No to chyba jest lekarką i widzi co się dzieje, do tego ja zaprzeczam pewnym sprawom, to jakoś dziwnie obojętnie nad tym przeszła do porządku dziennego. Na koniec wizyty, bo ona nie miała żadnej inicjatywy, sugeruję, że może by tu na msc. zmierzyć poziom cukru, bo nie wiem czy ten glukometr, który ma w domu, jest dobrze skalibrowany. Zgodziła się, choć wydaje mi się, że to powinno się odbyć w czasie wizyty, skoro wizyta dot. wysokiego poziomu cukru, by wiedziała do czego się ustosunkować + do tego proste badanie ciśnienia krwi, skoro jej zaprzeczyłem, że nie robi tego badania.
Z pielęgniarką poszliśmy do innego pomieszczenia, a lekarka w tym czasie przyjmowała nowego pacjenta. Tam w badaniu wyszło 339! Mnie znowu zamurowało. Mówię do pielęgniarki, że może ten wynik przekazać lekarce, bo na pewno nie jest normalny, a sama pielęgniarki, też nie wykazywała inicjatywy, by iść do lekarki. Polazła. Wyszła i powiedziała tylko, że niech wykupi leki w aptece i je zeżre i tyle. Leki, które w zasadzie można powiedzieć, że mało działają.
Że co qrwa?! Nie cofnęła go, nie zrobiła żadnych dodatkowych badań, a było to 2 h po zeżarciu śniadania. To ile musiał mieć krótko po śniadaniu? Dla tych co nie wiedzą, to powyżej 400 mg/dL jest duże prawdopodobieństwo wystąpienia śpiączki cukrzycowej, a wtedy wzywa się karetkę pogotowia, bo w domu odratowanie jest mało realne. Żadnej porady jak ten cukier zbić jakimiś domowymi metodami, nic.
Że co qrwa?! Nie cofnęła go, nie zrobiła żadnych dodatkowych badań, a było to 2 h po zeżarciu śniadania. To ile musiał mieć krótko po śniadaniu? Dla tych co nie wiedzą, to powyżej 400 mg/dL jest duże prawdopodobieństwo wystąpienia śpiączki cukrzycowej, a wtedy wzywa się karetkę pogotowia, bo w domu odratowanie jest mało realne. Żadnej porady jak ten cukier zbić jakimiś domowymi metodami, nic.
Co to qrwa ma być? Wizyta - pacjencie lecz się sam, ja tu tylko papierki wypiszę. Wypisała skierowanie do diabetologa, przynajmniej tyle no i recepty na leki, które w zasadzie nie działają. Po za tym, wydaje mi się, że ona w tym komputerze widzi, gdzie, kiedy i jakie badania robi, leczy się, bo jest elektroniczna karta pacjenta. Wiadomo nawet czy wykupił leki, czy nie. To, do cyca!, ze mną jest coś nie tak, czy są jakieś nowe wytyczne odnośnie leczenia geriatrionu, który tylko obciąża ZUS.
Jestem zdegustowany tą wizytą lekarską. Dramat.
Na miejscu wdrożyłem dietę. Na obiad kalafior, makaron i sałatka z jakbła, cebuli, pomidora, tylko lekko doprawiona, bez soli. Dziś go przypilnowałem z dietą, jutro też mało mięsa i więcej warzyw i owoców. Słodycze prawie, bo jakbym wziął wszystkie, to by chyba ogupiał, ale zabrałem. Przypilnowałem popołudniowej kawy, by to nie był mix, który kiedyś opisywałem. Wieczorem jeszcze kontrolnie poziom cukru.
Nie wiem czym się w nd. doprawił, czy żarł słodycze, co w ogóle żarł w ciągu dnia, bo mnie tu przecież nie było.
Zdjęcie.
Tym razem z gry. Czemu takie screen? Bo to skład z wagonami na torach SKM Gdańsk, co w zasadzie jest niespotykane. To w stronę Gdańska skład 13 wagonowy przy peronie SMK-i. A to już po oblocie na przystanku SKM Stocznia. Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz