W życiu chwile, jak to się mówi, są ulotne, i czasem trzeba dosłownie łapać je w locie. By to udowodnić, to czasem jest to wykorzystywane, a czasem nie. Trzeba do tego nie tyle wiedzy, co wyczucia i ujęcia chwili, kiedy taka sie nadarzy. Dla przykładu dwa utwory muzyczne w teledyskach. Pierwszy
kręcony, przez, wydawać by się mogło, profesjonalną firmę. Niestety, jak dla mnie pełny podstawowych błędów. Ale przecież pamiętamy dj. Padakę na dwu weselach. Obejrzałem ten teledysk wiele razy i błędów montażowych, pracy kamer, jest sporo. Oczywiście rozumiem szczupły budżet, ale chyba nie aż tak, by kamerę nie kierować na to co jest dobrze oglądalne. Czasami, rzadko, ale jednak, tak jest, że to nie wokal robi tą medialną robotę, ale ktoś obok. W tym teledysku tą robotę robił Kuba Tracz, mniej wokalista. To jak się ruszał przy swoim sprzęcie, na który nie wiedzieć po co, jest tyle ujęć. Wystarczyły by dwa ujęcia, bo w tym sprzęcie się nic nie zmienia. Na co mi 10 ujęć jego mixera, to w ogóle nie wiem. Za to jak płynie przy własnej muzyce Kuba jest już rewelacyjne i rzadko spotykane i możliwe raz do nagrania. Montażysta kompletnie tego nie zauważył, co widać doskonale w 5'12. Kamerzysta, który był odpowiedzialny za ujęcia Kuby, filmował jakby nie wiedział co robi (i to bardzo lekko opisane), stąd przy montażu niewiele nadawało się do pokazania i jest mało tego materiału. W ogóle nie wyczuto, że nośną teledysku mógł być właśnie Kuba i zwalono to na maxa. Ujęcia znacznie gorzej ruszającego się, nie śpiewającego! wokalisty, w czasie kiedy Kuba dawał popisy wspaniałych ruchów - no słabe.
Oprócz tego, jak zwykle, co często opisuję, oświetlenie. Tu nie popisała się ekipa nagrywająca materiał filmowy i sama kapela, bo przecież to ona chce być dobrze widoczna na teledysku. Brakło więc niewielkiego, bo przecież widzimy, że oświetlenie w lokalu jest mierne, matowego oświetlenia z sufitu na kapelę od strony kamer lub nawet z podłogi, jeżeli nie było możliwości zawieszenia na suficie. Lampa, która stoi między nimi i ich dosłownie oślepia, bo mało jest punktów świetlnych wokół, jest poronionym pomysłem. To zresztą rykoszetem trafia w samą nieudolną ekipę filmową. Skoro nie doświetlili obiektów nagrywania, to kamery ustawione na automatyczną ostrość, co jakiś czas ją gubią, co doskonale widać na nawet niewielu ujęciach Kuby i Igora.
Bym nie był gołosłowny, to drugi teledysk.
Taka sobie kameralna kapela, którą zapowiada konferansjer trochę jak Grzegorz Halama, ale no właśnie. W teledysku okazało się...
Nagrywający amator po jakimś czasie wychwycił, że wokalista, choć śpiewa, to w kwestii wizualnej, to nie on jest nośną tej kapeli tylko... perkusista. To też, bardzo słusznie, usiłował nagrywać więcej perkusisty, ale wokalista, nieświadomie, skutecznie go momentami zasłaniał. To jest nagrane z jednej kamery, a są ujęcia, że wokalista śpiewa, a mimo tego nie ma go na ujęciu, tylko jest perkusista. Dobre wyczucie. Filmowanie, no amatorka, ale szacun za wyczucie i ukazanie tego perkusisty, choć mogło by go być więcej.
I na koniec porównanie. Jakże komicznie wyglądają, przy ruchach Kuby, ruchy innego dj-a, który jednak ma wyświetleń 35 mln.
I nie, nie wymagam od każdego dj, super ruchów, tak samo jak od każdego perkusisty szaleństwa przy perkusji, jednocześnie nie chrzaniąc trzaskania po bębnach. Chciałem tylko ukazać, że wręcz przeciwnie. Nieliczni mają super ruchy i to się nadaje jak najbardziej do eksponowania i pokazywania.
Ok, bo jak zwykle to miało iść wcześniej, a wyszło jak zwykle.
Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz