Byłem z 824 w piątek na mieście. Nic dziwnego, standardowa procedura, ale tym razem było inaczej. Już raz sie to zdarzyło, ale nie analizowałem czemu, tym razem postanowiłem przeprowadzić analizę.
Otóż tradycyjnie leźliśmy ulicą wchodząc do tych samych, co zawsze, sklepów. Moja rola to powstrzymywanie holizmu. Kolejne sklepy, wtem zobaczył na drugiej stronie ulicy w sklepie obuwniczym duży szyld - likwidacja sklepu, duże obniżki. To go od razu ściągnęło na drugą stronę, przy czym w jego trasie tej strony ulicy nie było. Inaczej tamtą stroną na tym odcinku nie łaził. Wlazł do sklepu i ogląda buty. Tu muszę nadmienić, że jego ulubionymi rzeczami, które ciągle ogląda w każdym sklepie, to: zegarki, buty, pralki (zakodował, że musi wymienić) i sklepy mięsne lub stoiska mięsne. Po obejrzeniu butów wychodzi ze sklepu, ale... lezie z powrotem ulicą skąd przyszliśmy. No error. Zastanawiałem się co się stało, że w ogóle nie jarzy, że się wracamy. Mało tego przeszliśmy na drugą stronę ulicy i nadal walimy z powrotem. Widzę u niego lekkie zakłopotanie sytuacją, ale twardo lezie skąd przyszliśmy. Wlazł do tego samego mięsnego, co wcześniej w nim już byliśmy, nawet ekspedientka dziwnie na mnie patrzała, bo znowu stałem z tyłu, jakbym chciał coś z półki porwać i wybiec. Pooglądał te same lady, które oglądał ok. 7 min wcześniej, po czym wyszliśmy i tym razem nie wrócił się ponownie (w kierunku obuwniczego), tylko wracaliśmy się nadal.
Zastanowiło mnie to, co się w tym obuwniczym stało, że zawrócił, czego kompletnie nie był świadomy. Wymyśliłem, że idąc ulicą do sklepów wchodził w prawo i wychodził z nich też w prawo idąc jedną stroną ulicy. Sklep obuwniczy ten rytm zaburzył. Wlazł na lewo, bo byliśmy po drugiej stronie ulicy i może nie zakodował tego, bo mózg omamiony wlk. szyldem likwidacja sklepu, tego faktu nie zapamiętał, natomiast jak już nacieszył wzrok, to wychodząc mózg włączył funkcję w prawo i polazł w prawo, czyli z powrotem. Innego wytłumaczenie nie znalazłem, bo gdyby działała funkcja przestrzenna, to wiedziałby, że wraca. Ciekawe, że już na drugiej stronie ulicy, jak wlazł do mięsnego na lewo, to już zadziałało prawidłowo i wylazł też na lewo, czyli nadal wracaliśmy.
Zauważyłem to już kiedyś, że jak się go wysadzi z toru, którym zawsze się porusza, to następuje error. Czasem zaskoczy, czasem to przypadek, że znajdzie drogę, a czasem się poddaje i mówi, że nie wie gdzie ma iść, choć do powrotu na "jego" tor jest już niedaleko. Jak w filmie "Nie lubię poniedziałku" kiedy Bohdan Łazuka lezie po torowisku z korbą umieszczoną w rowku szyny tramwajowej.
W dealzie kiedyś, nie wiem czy to pisałem, te same alejki robiliśmy ze 3x. Na szczęście miałem przy sobie gazetę, to zajęcie było, tylko, tradycyjnie, obsługa się dziwnie patrzała, bo raczej nikt nie przyłazi do sklepu czytać gazety.
Miało być jeszcze o czymś innym, ale zajęć tyle, że się tradycyjnie nie wyrabiam. Żeby notka nie stała na bocznym torze, bo jeszcze tylko dygresja demograficzna.
W żaden sposób zaklinanie deszczu nie pomoże. Wyludniamy się i to tempo zaczyna rosnąć. W ub. roku, tylko na różnicy między zgonami, a urodzeniami straciło nam się w kraju 192 tysi ludzi. Warto wspomnieć, że zaraza, w tym działania rządzących przyczyniły się do odciążenia ZUS-u, któremu kupiono w ten sposób trochę czasu, na dalszą wegetację. W zasadzie jakby ktoś myślał, że żyjemy w kraju kapitalistycznym, to nie wiadomo czy się z takiej osoby śmiać, czy płakać. Niby kapitalizm, a utrzymujemy co raz wiyncyj i wiyncyj instytucji kompletnie nierentownych, których rentowność nie wzrośnie i to, jak zmniejszające się urodzenia, też jest pewne.
Kapitalizm, a utrzymujemy nierentowne szpitale, które toną w długach, a przynajmniej znacząca większość. Sektor górnictwa kamiennego, który już chyba do końca swoich dni też nie będzie rentowny. Komunikacja publiczna. Wiem, że ona prawie wszędzie jest dotowana, ale skala, w której my to robimy, to chyba rekord w EU, a nad tym wszystkim bryluje ZUS.
Tak by można jeszcze trochę powymieniać, ale chcę normalnie zasnąć, to resztę sobie daruję.
Jutro kolejny zajęty dzień. Rano auto do rejestracji, później powrót z 824 na procedury obiadowe, następnie, jak dziś, zajęcie się małą larwą od 811 przez 1,5h. Dziś jakoś przeżyłem, ale nie mam ręki do małych larw. Co innego już wyrośnięte mięśniaki. Mimo tego jakoś dałem sobie radę, były wzloty i upadki, ale na szczęście na końcówce było już ok, mały się uspokoił. Raz przebierałem pampersa, a okazało się, ze on po chwili znowu się zesikał.
Ok., bo zaczynam pieprzyć. To narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz