W poprzedniej notce było o tym, że 254 się pochlastał i piszę to nie, by to cofnąć, co się takie cos nie stało, tylko by nawiązać do. Otóż zrobił to na udzie na zewnętrznej stronie, przeto, mimo tego iż je ciepło na placu, chodzi w długich spodniach na zewnątrz. Po st. mac. przetacza się w krótkich, bowiem powiedziałem mu, że tak je lepiej, ponieważ długie spodnie nie ciągną go za strupy i nie zerwą ich itp. W krótkich to mu się będzie lepiej goić. Oczywiście oprócz tego lubimy oglądać jego ładne nogi. Humorystycznie mówiłem mu, by w razie W, bo przeca pytać się będą, mówił, że przechodził przed drut kolczasty lub krzaki z kolcami. Na szczęście niezbyt głęboko penetrował, więc skończy się na kilkunastu szramach.
Wracamy do pt. kiedy pojechaliśmy na pizzę. Odebrałem go od kosmetyczki i pojechaliśmy do lokalu. Promka była taka, że dwie w cenie jednej. No to wzięliśmy dwie duże, różne, ale jak weszliśmy na st. mac. to okazało się, ze były dwie takie same, a przynajmniej obu nam się tak wydawało. Do pizzy poszedł napój w kolorze moczu, ale w niedużej ilości. Dwie flachy na łeb. Nie napierałem po tym co się stało, bo to by się mijało z celem. Pizza ok, ale to nie jest tak ciekawe, jak uzasadnienie pochlastania się przez 254. Otóż, czasami powściągliwość jest (podobnie jak mowa i milczenie) lepsza niż napieranie. To też mając już bogate doświadczenie wstrzymaliśmy się od napierania. No i okazało się, że to strzał w 10-kę (no jakby qrwa u mnie mogło być inaczej. Nasz zarząd jest zajebisty. Od lat w niego wierzę...). Otóż 254 w zasadzie bez napierania sam się wygadał, co było przyczynkiem do tego co się stało. Otóż umoralniająca pogawędka z jednym z wychowawców. Rozumiecie? Wychowawca z interku tak z Wami gada, że idziecie się pochlastać. No gratulacje za precyzję zastosowania formy mówionej, budowania zdań, narracji itp. Jakbym był rodzicem i się dowiedział, że dziecko poszło się pochlastać po rozmowie umoralniającej z wychowawcą, to bym mu chyba strzelił w ryj, a jakbym nie mógł (wszak nie jestem skurwiel), to polazłbym z 979, 172, 973 itp. i powiedział - ja nie mogę, strzel mu w ryj, bo nie strzymam. Kogo oni tam zatrudniają do cyca? Choć rozmowa z 979 trochę inaczej naświetliła sprawę, to mimo tego podtrzymuję swoje zdanie.
No ale to je tak, co piszę u się wielokrotnie. 20% jest na stanowiskach, które chce wykonywać, reszta, te 80% pracuje tam gdzie akurat było msc. pracy. Najbliższy przykład ten co był w Anglii 13 lat, z której wrócił tylko dlatego, że f-ma go zwolniła i dała mu odprawę (bez tej odprawy, nie było by go nawet stać na powrót) pracuje jako portier w domu starców i złota rączka. Jest na okresie próbnym. Dostaje na rękę 5100, ale już ma tej roboty dość, mimo tego liczy, że dom starców mu umowę przedłuży. Rozumiecie! On nie lubi staruchów, pracuje z nimi, ma na nich wyjebane, wqrwiają go, ale bo dostaje 5100, to tam będzie pracował dalej. No i on w sytuacji awaryjnej, przy rozmowie umoralniającej, jak sądzicie, jak się zachowa? Podobnie jak wychowawca z interku. Do życi z takim czymś. Z drugiej strony, jest mało realne, że to się zmieni, bo cywilizacja trwa od lat i jakoś się kręci, mimo tych 80% robiących nie tam kaj trza. Tylko co w sytuacjach, jak "system" zawodzi przy określonych jednostkach? No je takie - no cóż..., zdarzyło się. Nastolatek nie wytrzymał presji i... nie ma go. Czy tak powinno być? Wiemy, że nie, ale to podobnie jak dziurami w jezdniach w m-tach. Są, a mimo tego m-ta wydają kasę na ciulstwa, na co się godzimy! Tylko po to, by dalej jeździć po tych dziurawych drogach.
Mniejsza, bo się zaś zmontuję.
Po pizzy nie przeginałem, ponieważ on ma te stany, to nawet nie polazłem na jego tor odstawczy. Od razu skierowałem się na swój, bo nie chcę mieć na sumieniu jakiś nietypowych zdarzeń. Wobec tego wyglebiliśmy ok. 01:50. Nażarci po pizzy, przynajmniej ja, miałem drobne problemy z zaśnięciem ale udało się. No organizm na wysokich obrotach, bo ją trawił jeszcze do tego napój w kolorze moczu.
Obudziłem się ok. 12:50. 254 jeszcze spał. Przetoczyłem się do kuchni tradycyjnie zrobić herbatę mnie i dla niego, by jak wstał miał co pić. Jakoś ok. 13:20 oznaki życia zaczął przejawiać 254. Wobec tego wyglebiłem na chwilę obok niego. On przeglądał komórkę, a ja zająłem się jego głaskaniem. Dotyk jego skóry, młodej, gładkiej itp. to jest to co mój dział p.s. potrzebuje okresowo, a nawet zarząd. Nie, nie jestem persfazyjny. Wszystko w miarę umiarkowane, bez jakiejś nachalności. W każdej chwili jakby powiedział, że już, to było by już, albo jakby wstał. Koniec, to koniec. Wzajemne poszanowanie. Śniadanie późne, jakieś sprzątanie, bieżace czynności, rozmowy. Nic większego nie planowałem, bo niby, już po 15:00 miała się objawić jego laska i spotkanie z nią w terenie, to też liczyłem się z tym, że 254 powie nagle - to ja lecę. Okazało się, że to po 15:00 odbyło się późnym popo On się z nią rozstał, a następnie złączył. Poszoł na środek masowego rażenia i tyle. Umówiliśmy się, że ma dawać znaki, że żyje i wszystko ok. Tłumaczyłem mu, iż mimo, że je niby w interku, to prawnie zań odpowiadam i w związku z tym zaufanie jest istotne, przeto chcę by dawał znaki i tyle. Co se robi z nią, to jego sprawa, ale mam wiedzieć, że nie trza interweniować, bo później mnie będą ścigać. Wytłumaczone rozsądnie, zrozumiane, przepływ info nastąpił. Da się? Da się! Czyli niekoniecznie kontakt z dzieckiem musi nam się zerwać totalnie, tylko odpowiednio wyłożone, uargumentowane i powinno działać, i w większości w moich relacjach działa.
Poprzednio jak poszoł do niej, to wracał w nocy, i co pisałem, musiałem wyjść po niego ok. 1,1 km, bo nie czuł się bezpieczny. Tym razem zastanawiałem się, bowiem napisał, że wraca tak samo, czy będę się musiał ubrać i zadupiać po niego, by go ściągnąć na st. mac.
Dwa tyg. zrobiły swoje. pod wjazdowym zameldował się sam. Zrobiłem wjazd na st. mac. i skład zaparkował na grupie A.
Przed wyglebieniem jeszcze zeżarł część z pizzy, która została, zalał płynem w kolorze moczu w czasie wspólnego oglądania filmu, horroru z tego roku. Nie pamiętam tytułu.
Wyglebiliśmy ok. 01:45. Tym razem po chwili jak łon już leżał zaparkowałem na jego torze. Oglądał komorę, więc aż tak mu się nie śpieszyło ze spaniem. On ją przeglądał, a moje obejmy pięciopalczaste spoczęły na jego brzuchu, by rozkoszować się jego gładką skórą. Głaskałem go po brzuchu, trochę klacie, bo nie niej spoczywał tel. więc tam średnio, to też co jakiś czas ręka zachodziła na podbrzusze delikatnie wsuwając się pod majtki. Reakcji nie było, to też ona częściej zaczęła tam gościć i co raz niżej. Za którymś razem palce przechodząc przez niewielką ilość włosów otarły się o organ i powędrowały z powrotem na brzuch. Od razu wyczuły, a dział p.s. potwierdził - łon je w stanie roboczym. Wobec czego ich powrót tam był tylko kwestią czasu. Przy kolejnym ruchu już nie tylko otarły się o niego, ale nawet jeden się wspiął lekko na organ w stanie roboczym. Zarząd odpowiedzialny za zbieranie info z zewnątrz rejestrował zachowanie jednostki na górze. To było niezmienne, czyli odbywało się nadal przeglądanie treści na tel. Skoro tak, to kolejny raz palce, przechodząc koło organu zatrzymały się już przy nim, a następnie, ponieważ był w stanie roboczym. przekierowały go do góry. Wcześniej był ułożony w dół. Po tym ruchu palce znowu przesunęły się na brzuch dając chwilę czasu na rozprężenie się organu i nabrania właściwych rozmiarów. To nastąpiło dość szybko i kolejny raz, kiedy palce znalazły się już w zasadzie na organie, on był dość mocno naprężony. Wobec tego zmieniła się trochę taktyka i ręka rzadziej już kierowała się na brzuch. Częściej obejmowała organ. No i po jakimś czasie zadziała się rzecz dziwna. Pod wpływem dyskusji na forum zarząd jakimś dziwnym trafem zaczął główkować, czy posunąć się dalej, czy zostawić sprawę na obecnym etapie. Dział p.s. w tym momencie zgłupiał co się odpierdala, a była 02:15. Zarząd dalej główkował, czy zachować się jak wampirelle czy zostawić to na obecnym etapie i resztę odpuścić? Ponieważ zarząd ma główny głos to po tym co sobie wymyślił, po kolejnych jakiś 10 minutach bawienia się organem w stanie roboczym jednostka została przekierowana na swój tor odstawczy. Tym razem zasnąłem dość szybko, bo nie byłem najedzony więc nie wiedziałem co później działo się na grupie A. Jakoś dziwnie zwlokłem się przed jedenastą i spać mi się już nie chciało. Przez to zrobiłem herbatę tradycyjnie sobie i 254 i zająłem się przeglądaniem starych papierów, które znalazłem przy porządkach na grupie B.
Niedzielę opiszę w innej nocce nadmienię jedynie, że w trakcie jakiejś tam rozmowy z 254 powiedział, że narobiłem mu wczoraj smaka po czym poszedłem do siebie w wyniku czego musiał dokończyć sam. No i teraz refleksja nad tym, że jednak trzeba polegać na dziale P.S. i na własnych opiniach zarządu, a nie branych pod uwagę z zewnątrz. Na koniec po tej wpadce powiedziałem 254, że kiedyś to nadrobimy.
Zdjęcia.
A to screeny jak się nas straszy i to w ciągu paru dni.
I nie bym se jaja robił, te "wiadomości" dzieliło raptem 2 dni.
I teraz se wyobraźcie, jak zachowują się osoby podatne na takie bzdety, bo skoro oni to dają, tzn. że są takie, co na to reagują.
Narka.