sobota, 4 marca 2023

Sobota #1974

   Poniżej wpis, który czekał trochę na światło dzienne, jest z grudnia.     

    Pierwszy dzień samemu za kólkiem. Bardzo sie denerwowałem. Nie wiem czemu, dział mózgu odpowiedzialny za marketing przejmował się tym dniem od kilku dni. Przed wyjazdem do pracy popatrzałem jakie wozy latają na linii po czym obliczyłem, że pojadę starym mercedesem. To, że stary to ok, ale że mercedes? Przeca tym w ogóle nie jeździłem do cyca! No nic. Żarłem dalej śniadanie, ale jak to u mnie bywa, dział odpowiedzialny za obliczenia czasem lubi sie pomylić przeto trza go sprawdzać. To nastąpiło i okazało się, że jest w drugą stronę. Tzn. na linii były 3 wozy. Stary mercedes, średni solaris i prawie całkiem nowy solaris. Okazało się, że będę jeździł nowym solarisem. Jeszcze bardziej mnie to przywaliło, bo rośnie odpowiedzialność. No wiecie ile by było gadania, gdybym nawet drobną rysę zrobił na nowym wozie. 
   Pojechałem na zmianę kilka przystanków wcześniej, bo miałem nadwyżkę czasową, wsiadłem do owego wozu (wiem, miałem zrobić fotę, ale nie zrobiłem, a kapłem się jak już było ciemno). Przywitaliśmy się, powiedziałem, że to ja go zmieniam i był jakoś dziwnie spokojny, choć to mój pierwszy dzień samemu. W trakcie rozmowy spytał się czy jeździłem tym modelem, odpowiedziałem że nie, ale powiedział i to mnie zaskoczyło, że mam więcej lat jazdy jak on i dam se rade. 
   Że co qrwa?! Co się tam za info rozpuściło na zajezdni. Właśnie na pewno mam mniej, bo przecież mam przerwę 20 lat jeżdżenia. Zmieniliśmy się przystanek wcześniej jak w planie, bo jemu tam pasowało i pojechałem. Pierwsze kółko ostrożnie, bowiem musiałem się zaznajomić z warunkami miejscowymi zarówno na drogach, po których jechałem jak tez i w kabinie. Dział w mózgu odpowiedzialny za prowadzenie gabarytu przez ulice rejestrował dziury, nierówności w jezdni, wystające elementy przy jezdni wchodzące w skrajnię taboru, w tym zwłaszcza prawego lusterka, jednocześnie od razu omijając dziury w jezdni i zapamiętując trasę przejścia między nimi, a wszelkie błędy w ich przejściu rejestrował do poprawki. Na końcowy przystanek przyjechałem +10 min więc nienajgorzej. Postoju było 20 min, więc pozostała reszta na rozpakowanie się, skorzystanie z wucetu i przejście po wozie. Z powrotem opóźnienie zrobiliśmy już na samym początku. Jako że sobota, mniej ludzi, mniejszy ruch to plan był od razu taki, by juz na drugim przystanku mieć +2 min. Ruszyliśmy więc o minucie, w której mieliśmy ruszyć, ale w 58 sek, więc po 3 sek była już +1 min. Później jeszcze toczyliśmy się, by na pierwszym mieć te +2 i to osiągnęliśmy. To bezpieczne, bowiem rejestrują to komputery, a najgorzej mieć przed czasem co kierowcom się zdarza, bo sam czasem coś tam wyłapię na komputerze. Ten kurs w drugą stronę również ostrożnie, bo mimo iż 3/4 trasy zrobiłem w druga stronę to układ dziur inny i inne elementy wchodzące w skrajnie, zwłaszcza tego lusterka. 3x przeszedłem lusterkiem na centymetry, bo zbyt późno, zauważyłem wystającą gałąź, czy znaki swoimi tarczami tylko czekające na lusterka. W Katowicach w centrum miałem +10, ale nie przejmowałem sie tym, bowiem trasa była dopiero przez dział odpowiedzialny za przechodzenie gabarytu przez ulice miasta rejestrowana. Tym bardziej się nie przejmowałem, że na przystanku koncowym 52 min planowego postoju. To opóźnienie dowiozłem do końca. Drugi kurs poszedł uż znacznie lepiej. Dział gabarytów miał już zarejestrowaną trasę z dziurami, wystającymi elementami itp. Poszło więc znacznie lepiej. W trzcim kursie było ciekawe z pkt. działania naszego mózgu wydarzenie. Otóż w Katowicach w centrum miało miejsce ciekawe zdarzenie. Zatarasowane było 1,5 pasa ruchu, ale można było przejść autobusem zahaczając o pas ruchu do przeciwnego kierunku, na którym też stali, bowiem nie było msc. do skręcenia w lewo. I teraz drobna dygresja. Pamiętacie jak szukałem przesyłki więziennej i nagle część mózgu pokierowała mnie do msc. składowania. Tu podobnie. Ta część odpowiedzialna za prowadzenie gabarytu przez wąskie ulice m-ta dość szybko obliczyła wariant przejścia, przesłała dane do działu motoryki i pion wykonawczy wykonał, nawet bez szczególnego zwolnienia. Tzn. na końcu troche przyhamowałem, bowiem nie wiedziałem, czy przegub nie zahaczy o kant stojącego pojazdu. Przeszło. 
   Już po tym zdarzeniu, kiedy wracałem na st. mac. dział odpowiedzialny za ogólne bezpieczeńtwo na zebraniu odezwał się mówiąc:
- co tam się do qrwy odpierdoliło? Przeszliście nowym wozem na centymetry między innymi pojazdami slalomem?
   Po głębszej analizie dochodzę do wniosku, że podobnie jak u kierowców rajdowych, kolarzy, czy innych poruszających się szczególnie po drogach, dość sprawnie działa dział odpowiedzialny za przeprowadzanie gabarytów po drogach. Nie mam z tym większych problemów i nie miałem. Wszelkie wjazdy do wąskich przestrzeni zawsze wychodziły, nawet w ETS-ie. To mnie w wirtualnej fi-mie wyznaczyli do uczenia cofania podwójnymi zestawami. W zasadzie choć minęło sporo lat, prowadzę jak dawniej w komunikacji miejskiej.  

   To było z grudnia, a czytałem to jeszcze dla korekty i w sumie to niewiele się zmieniło. Może jest nawet gorzej. Wczoraj na Mikołowskiej przeszedłem, przy prędkości ok. 20 km/h, na lusterka z innym autobusem z drugiej zajezdni. Z lewej strony miałem jego, z prawej osobówkę zaparkowaną na chodniku, również z wystajacym lusterkiem. Kierowca drugiego autobusu aż mnie strąbił, ale nic nie przyhaczyłem, natomiast zdaję sobie sprawę, że zaś tam odpierdoliłem. Kolejni do grona, którzy będą gadać - wariat za kółkiem. 
   Zdjęcie. (Powinny być nowe zdjęcia, ale jak zwykle jakaś awaria komórki, być może gniazda ładowania, bo nie widzi się z kompem. Grzebało przy tym już dziecko i taką opinię wydało. Zdjęcia z kom. prześlę na kompa drogą okrężną, ale muszę się do tego zmobilizować.)
  A to jest plan z nastawni na kopalni, który mamy na st. mac. 
  Co ciekawe, nie my go wynieślismy z terenu kopalni, a dotarł do mnie drogą okrężną. 
Własnie z tej nastawni Jan Karol, jest ten plan. Oczywiście zdjęcia historyczne, bo nastawni i torów już ni ma.
  Im bardziej oddalam się od projektu czasowo, tym więcej mam myśli, że może dobrze, że to nie pykło. Głównym problemem dziś była by obsada ludźmi. Przy deficycie na rynku pracy, bo mogło by projekt położyć. 
  A może tak tylko się uspokajam...
  Narka.

1 komentarz:

  1. Dla mnie to zadziwiające. Trochę jak z muzykami, którzy potrafią zapamiętać partyturę i grać bez nut :D

    OdpowiedzUsuń