środa, 18 listopada 2020

Środa #1723

(zastanawiałem się, co zrobić z tym co nabazgrałem na czerwono i doszedłem do wniosku, że korektę skończę na czarnym, a czerwonego nie będę dziś w ogóle czytał)

    Jak mówiłem tak zrobiłem. Pojechałem do siedziby małych skurwieli od 972. Wpierw wczoraj pojechałem po oddaniu butelek w kaufie, ale rozmowa, jak to przy rodzicach nie była taka, bo jednak matka na miejscu, a chęć brania udziału w rozmowie, z której i tak dla niej nic nie wynika jest spora, to jednak mnie się źle tak prowadzi rozmowy. Oczywiście widok fajny jak małe skurwiele, jak to w wioskach okolicznych jest kultywowane, w mieszkaniu chodzą w klatach, to jednak chyba nie ten target.
    Jakoś popo stwierdziłem, że trochę łyknę. Jak już trochę łyknąłem i stacja opustoszała, to równocześnie wyłączyłem się szybko z symka kolejowego i pod wpływem alko postanowiłem pojechać do wioski 972, do siedziby małych skurwieli, tym bardziej, że wiedziałem iż starych nie będzie, bowiem oboje mieli nocki, co wyszło w trakcie wcześniejszej wizyty. 
   Mam jakąś pierdoloną zdolność, czy chęć pomagania innym. Zdolność to chyba do pakowania się w kłopoty na kanwie tego pomagania, co jednak ma sporadycznie miejsce, przeto dalej włącza mi się chęć pomagania wybranym wokół. 
   No to pojechałem do nich. Jakaś tam rozmowa o życiu, o finansach, o funkcjonowaniu w świecie do którego mają wejść. Właściwie odbiorca tych treści był jeden, ten 2-gi mały skurwiel (1-szy nie mieszka już z nimi. Mieszka u swojej laski, a zarówno jego, jak i laskę, czyli córkę utrzymuje matka, która żyje bez chopa, ale czemu bez niego - nie wiem, nie pytałem). 
    3-ci mały skurwiel, ze względu na zapóźnienie w nauce (8-ma klasa podstawówki i 17 lat), na prawdę mało ogarnia. 
    Pomijając już treści jakie wypowiedziałem w ich stronę i jak je odebrali, to, jak dwa małe skurwiele poszły się napierdalać do drugiego pokoju(3-ci i 4-ty), spytałem się 2-go CS-a czy lepiej było w ośrodku czy w domu odpowiedział:
- w ośrodku. 
   Mnie w zasadzie zmroziło, ale też spodziewałem się tej odpowiedzi. By ją potwierdzić, to jak nastąpiło przetasowanie, między pokojami, to spytałem się 3-go małego CS-a o to samo i odpowiedź:
- lepiej było w ośrodku (ale tu dodatek), bo mogłem napierdalać innych. 
    Jest to smutne i jednocześnie tragiczne, czy nie wiem jak to nazwać. Wychodzi na to, że rodzice ściągają, czyli ubiegają się o własne dzieci od instytucji, które im je odebrały tylko po to by je mieć w domu. I nic więcej. Tylko tyle. Dzieci wracają, bo są przedmiotem sprawy, ale się z tego nie cieszą, bo podmiot odpowiedzialny się w ogóle nie zmienił, co pisałem notki wcześniej. 
   O ile najstarszemu CS-owi oferowałem pomoc kiedyś tam, to olał to. Wczoraj mu powiedziałem, bowiem wypowiedział, że może robić wszystko by zarobić (obecnie bez pracy), by dawał dupy. Szybki zarobek, duża kasa. Nie on nie będzie pedałem. Spoko, to możesz być niewolnikiem w innych dziedzinach. 
   Nie chodziło mi o faktycznie pchnięcie go na rynek porno, ale wykazanie, że należy się liczyć z tym co się mówi i że są dziedziny, w których faktycznie się więcej zarabia w krótszym czasie, nadto jest pełno zawodów, których, ze względu na zakończenie edukacji z niczym, nie może wykonywać. Ze względu na to, że przekroczył magiczne 18 lat utracił możność pobierania kasy od państwa, co mu powiedziałem i teraz może, co najwyżej, być dawcą kasy dla państwa, w przeciwieństwie do 2-go, który w ostatnim miesiącu załapał się do szkolnictwa dziennego. Teraz tylko odpowiednie papiery i będzie wyciągał kasę od państwa. Pytałem się: 
- jakie masz zainteresowania, co interesuje, bo wtedy jest łatwiej się do czegoś zahaczyć - to nic go nie interesuje, nie wie czym się interesuje. 
   W sumie mogłem się nie pytać. To naturalne w wioskach, że Ci ludzie nie wytwarzają w sobie, nikt tego nie wyłapuje, nie pcha ich w tą stronę, nie ułatwia rozwijania, zainteresowań. Są jak ameby. Dryfują na fali, gdzie ich poniesie, tam wylądują. 
   Najgorsze w tym, że rodzice jak neandertalczycy XXI wieku nic nie są w stanie przekazać własnym dzieciom, nawet podstawowych wartości. Ile takich rodzin żyje wokół?
   Kwestie tego, że trzeba cokolwiek rozwijać, jak nie mózg to mięśnie, leżą na łopatkach. Totalna klapa. Byle do przodu. Jak widać nawet sytuacja na rynku pracy nie ułatwia startu dla ludzi totalnie bez kierunku we własnym życiu. 

   I teraz info. Czeka na torze bocznym do wypchnięcia notka dot. 979. Pewnie jak łyknę wiyncyj, bo pisałem ją właśnie w takim stanie, to wyjdzie na szlak i ujrzy światło dzienne. Czeka na swoją podróż do nikąd. W zasadzie nie wiem czemu obawiam się jej wypchnąć ze stacji. To pewnie to samo, jak mam, czy miałem kaca moralnego po tym co robiłem 172 mimo, że on nie oponował. 
   Takich notek, jak dobrze pamiętam, czeka 3. Oczywiście one ukażą się ze swoimi pierwotnymi numerami, bo, pewnie nikt nie zauważył, że były braki w numeracji. To te notki, które miały iść, a zostały odstawione na boczne tory. Czemu to piszę? Bo trochę lyknąłem i tak sam dla siebie, by się zmobilizować i coś z nimi zrobić. Mało tego, czeka mnie wyjście ze stacji na stałe 979. Jak to przeżyję - nie wiem. 
   Nosz qrwa. Napisałem kilka literek oznaczających jego opuszczenie stacji i już mi cieknie z oczu. Qrwa. No właśnie - qrwa, przeszedłem na czerwony, wiemy co to oznacza i ja wiem, że to może dziś zablokować wyjście notki. (przyszło mi do gowy - jak wyodrębnić te czerwone bazgroły, by ta reszta na czarno poszła w teren?) 
   No dobra, skoro na czerwono to co jeszcze można dodać? Jak ja się cieszę, że takie relacje z 979 udało mi się uzyskać, jakich np. 972 z żoną nie będą mieli nigdy z małymi CS-ami. Po przyjeździe z wioski 972 była rozmowa z 979. Miła przyjemna, szczera. Wymiana myśli, poglądów, bez wzajemnego przekrzywiwania się, tak jak powinna wyglądać rozmowa. Coś pięknego i 979 nie jest moim biologicznym synem, a jednak go tak trakuję. By to bardziej wyjasnić, to skoro już piszę na czerwono, to.... on mi się bardzo podoba. Ma pięknę ręce, plecy, nogi średnio, ale ogólnie bardzo mi się podoba i to od dłuższego czasu. I również od dłuższego czasu nigdy (to będzie fajne jak będę to rano czytał i zastanawiał się czy to puścić) nie udało mi się zrobić pamięciówki na nim. Wiecie ocb. Nigdy. Jeżeli jest początek, to i tak nie ma końca. W którymś momencie muszę przejść na kogoś innego, bo mózg się blokuje. To co pisałem, że czasami nawet na 172 się blokuję, to na 972 się zawsze blokuję. 
   Jest jednak jakaś blokada, przynajmniej u zdecydowanej większości ludzi, uniemożliwiająca przelecenie własnych dzieci. Mimo tego, że 979 nie jest biologicznie moim dzieckiem, to mój mózg, podobnie jak mózgi rodziców biologicznych dzieci (tak zakładam) , wytworzył naturalne blokady uniemożliwiające "niepożądane" działania. 
   Dobra, jestem pojebany.... kończę.
A to już nie istnieje. Nastawnia dysponująca BBk stacji Bytom Bobrek. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz