sobota, 11 czerwca 2016

Sobota

       (tekst bez korekty, bowiem nie mam na to czasu i nie dokończony)
   Wczoraj w/g planu po śniadaniu zdemontowałem zamek do skrzynki elektrycznej, dla jutrzejszej konserwacji, głównie przerobienia kabli masowych, aby się nie paliły. Na wczoraj były zielone i przegrzewały się do stopnia, w którym otulina skruszona odpadała od nich. Konstrukcyjnie jest to źle zrobione, dziś to będzie przerabiane. Wyłączenia prądu będą do godziny, aby następnie przez 30min mogły lodówki działać i znów godz. przerwy i tak aż do zrobienia. Po demontażu zamka, jeszcze NR jednej skarpety, zeżarcie i mogłem o 13:30 wyruszyć do wioski 972, by z jego żoną jechać do Zakładu Produkującego Skurwieli odebrać 1-go na przewóz do pingwinów. Jechał z nami także bezgłośny pies, tzn. pies od 972, którego żona nie lubi, bo jest od 972, ale trawi go. Pies wszedł z nami do Zakładu Produkującego Skurwieli, zresztą był już tam kiedyś z nami. Przyjechaliśmy o 14:20, trochę za wcześnie, bowiem 1-szy nie był jeszcze po obiedzie, niby przekazywał, żebyśmy przyjechali na 15:00, ale jak to kiedyś opisywałem umawianie się ludzi na tym poziomie między sobą to jakiś dramat. Ponieważ 1-szy był bez obiadu w drodze zeżarliśmy jakieś danie, tzn. był tam gyros, frytki, sosy (katastrofa gastryczna) i sałatka na wierzchu. Danie za 14zł, które trawiłem do wieczora. Jak już pożarliśmy to dalej ruszyliśmy w drogę do pingwinów. Na msc. rozmowa z pingwinem odpowiedzialnym za grupę, w której są 3 pozostali skurwiele. Pingwin mówiła o 3-cim, który na dziś jest stracony i wyląduje w poprawczaku jak skończy 13 lat, a do tego brakuje mu pół roku. Jest nieznośny, mówi wulgaryzmami, obraża dorosłych wokół siebie i właściwie wszystko ma w dupie i ma na wszystko wyjebane. Rozmawiałem trochę z pingwinem nt. niego, o wzorcach zachowań, o jego niby nadpobudliwości, wybuchowości itp. Trochę jest faszerowany tabletami uspokajającymi, ale nie wiem czy to jest rozwiązanie kompleksowe, raczej doraźne dla spokoju pingwinów i otoczenia. Im dłużej rozmawialiśmy tym bardziej pingwin mówiła ze mną, a pomijała żonę od 972. Jej ubogie słownictwo nie skłaniało do rozmowy, to też chętniej mówiła do mnie, bo tu była jakaś interakcja. Zauważyłem po jakimś czasie, reakcję żony, która została odstawiona na tor boczny i usiłowała sie z niego wydostać, na siłę wciskając się do dyskusji trochę jak słoń w składzie porcelany - teraz ja...
   Pingwin przekazał new terminy bytowania skurwieli w domu na wakacje, wyszło na to, że po za 3-cim reszta będzie razem w dwu terminach. Po rozmowie pojechaliśmy przez moją wioskę, bowiem chcę się pozbyć wersalki, skoro na stan przyjąłem rogówkę, a ponieważ żona od 972 jakąś chciała to przywiozłem ją na stację, aby zobaczyła. Decyzja ma być podjęta. Odwiozłem ją do wioski, a do mojej wróciłem pieszo, bowiem znowu ich pies szedł za mną. Nawet pies nie lubi u nich mieszkać to co dopiero dzieci. Taki ewenement - ze mną ich pies chodzi bez smyczy i idzie w miarę normalnie, a oni z nim lezą na smyczy, bo im ucieka. W drodze na stację spotkałem 222. Jakbym jechał na rowerze, a pies biegł za mną jak to robi część "bardziej" rozgarniętych ludzi, nawet jednego kiedyś widziałem na (uwaga) motorze, a za nim biegł z językiem przy kolanach owczarek niemiecki. Ciekawe czy jakby tego z motoru przywiązać do auta, aby biegł czy by się ucieszył i jakby się zachowywał? Nie rozumiem tych ludzi, ale czy debili należy rozumieć? Mniejsza, szedłem prowadząc rower, bo przecież nie będę jak oni jechał, a za mną pies z językiem po ziemię. 222 bez zmian. Jego laska to ma szczęście. Taki mięśniak, podobnie jak 575 to jest jeden na 100, który się w dłuższym okresie czasu nie zmienia. W sumie to znam trzech takich 222, 575 i 975. Reszta to przechodzi mniejsze lub większe zmiany w przedziale 20 - 30 lat. Mógłbym tu niby dopisać 979, ale on dopiero w pierwszej połowie dwudziestki, to nie wiem jak będzie wyglądał przy trzydziestce. 222 trochę wykończony pracą i remontem co po nim widać. Stał taki bez energii, jakby za chwilę trzeba go było reanimować. Tam gdzie pracuje (w strzyżeniu trawy) niewielu chce pracować to też rejon do skoszenia pozostaje na tych, którzy zostali, to też nie ma lekko, a wypłata też taka sobie, wyciąga tam 2500 po niedawnej podwyżce, ale jest to okupione nadgodzinami. Nadto remont to też ssanie kasy, więc jest z zaliczką na ten m-c, bo aby skończyć to brakło. Więc w pracy do dupy, w domu finansowo do dupy i wyglądał do dupy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz