sobota, 29 sierpnia 2015

Lipiec 2014

Wtorek. 2014.07.01 10:58 Się wyspałem, z jakąś krótką przerwą ok. 07:00, w czasie której przeniosłem się z pok.B do A i zasnąłem dalej. Najlepsze było jak się przebudzałem. Mózg nie wpełni zakodował zmianę w przerwie spania pokoju i w pierwszej wersji przebudzałem się w pok.B, dopiero kiedy już poskładał jak wyjść z łóżka, na którą stronę to zweryfikował dane i od nowa układał plan wyjścia z łóżka tym razem w pok. A. Ciekawe wydarzenie. Tera rozruch poranny i wyjazd od 825 na 2,5 dnia, a w pt. chyba do Szczecina, choć jeszcze się zastanawiam. 172 wczoraj nie dotarł, chyba tradycyjnie w drodze do mnie trafił na imprezkę lub ona zorganizowała się u niego.
       Na dworzec prawie na ostatnią chwilę pojechałem, ale na dworcu czekałem na poc. 65min bowiem był opóźniony 55min. Rozumiem te przebudowy niby na lepsze, ale jak widzę jakość prac to jakby z góry wiem, że to co kiedyś dawno temu było zrobione i wytrzymało bez konserwacji! jakieś 30 lat to nowe tyle nie wytrzyma. Zresztą widać to już na odcinkach wyremontowanych, na których po 2-3 latach już wychodzą niedoróbki. Niestety kopert nie przeskoczymy, przepływu kasy z budżetówki do prywatnych kieszeni też, po prostu taką mamy specyfikę w kraju i taki naród. Ostatnio czytałem na blogu osoby będącej już kilka lat za granicą w Holandii, że zmienia obywatelstwo, to zastanawiałem się czy kiedyś też nie będę w takiej sytuacji. Męczy mnie ten kraj i mimo znajomości przysłowia: wszędzie dobrze gdzie nas nie ma, odnośnie wyjazdów za granicę to chyba nie sprawdza się. W znacznej części ludzie będący za granicą są zadowoleni. Mało tego nie ma z ich strony stękania. Na początku tym urządzającym się pojedyńczo jest trudno, bo wszystko trzeba zdobyć. Z czasem jak czytam jest co raz łatwiej do momentu kiedy zaczyna się faktycznie odkładać kasę i jak to się mówi urządząć.
      Uczenie 824 czegoś na komputerze to jest masakra. Nie dość, że z powodu wieku ma problemy z pamięcia (no pojawiają się) to jeszcze do tego brak chęci na naukę, a później stękanie - to nie działa, to też nie działa. Mylenie pojęć, np. wp.pl to jest przeglądarka "wp" i pozostaje cała procedura, aby w sposób przejrzysty jak dla 5 latka wytłumaczyć, że to nie jest przeglądarka internetowa. Mylenie nazw to już pozostawię bez komentarza. Marnowanie rzeczy w domu kolejna sprawa nie do przeskoczenia od lat. Tu bez problemu wyżywiła by się druga osoba i nawet nie odczuł by tego w kosztach. Ukrywanie własnych błędów w śmieszny sposób nadaje się do kabaretu. Np. tradycyjnie w lodówce znalazłem stary biały ser, to pada odpowiedź - bo ja lubię taki lekko spleśniały. No powaliło mnie po raz kolejny, bo za każdym razem to słyszę i znowu tłumaczenie o serach pleśniowych jako innym gatunku, a nie białym do wywalenia z powodu przekroczenia terminu. W ogóle do kosza poleciało jakieś 15zł z lodówki. Ile on sam wywala to nie wiem, a jakieś podobne ilości się stale marnują. Gotowanie 1,5ltr wody w czajniku aby zaparzyć szklankę kawy 0,30ltr, zaś wywalona kasa. Z powodu wieku nie musi kupować biletu miesięcznego na komunikację miejską to kupuje, a jako argument - a dlaczego nie mogę sobie kupić? No i co na to odpowiedzieć, jak zaargumentować, że nie musi tego biletu kupować jak on chce...
      
Czy na innych blogach jest też tyle raklam co tu? Zaczyna mnie to co raz bardziej denerwować i za każdym razem kiedy mam problem z zaakceptowaniem wpisu z powodu reklamy zablokowanej przez program antyreklamowy, ale jednak będącej na ekranie jako niewidocznej, co blokuje działanie myszki na stronie i wymusza ponowne jej przeładowanie, a to znowu trzeba wpis zapisać do wklejenia, mam ochotę wynieść się z bloga na interii, gdzieś gdzie nie jest się tak atakowanym przez reklamy. Od kilku miesięcy patrzę na licznik blogów i jest stale taki sam. Tzn. w działach nie przybywa co może świadczyć o małej atrakcyjności założenia tu blogu, a mimo to odstrasza się jeszcze tych co korzystają. No cóż, jak się jest monopolista na rynku (do czasu) to można robić różne rzeczy.
     824 nie wierzy wielu rzeczom napisanym na internecie i w ogóle medialnie jest ogłupiony trochę reklamami i tym co się sprzedaje mówiąc z nich o rewelacyjności produktów. Np. powiedziałem, że mycie włosów w deszczówce jest zdrowe, jako alternatywę do kupowania przez niego drogich szamponów do włosów, to po przeczytaniu na necie pierwszego lepszego z wyszukiwarki artykułu o tym powiedział:
- to jakieś przedpotopowe informacje.
- przed potopem nie było internetu to muszą być nowsze jednak.
Ale on w tym wieku jest prawie nie reformowalny. Mam tylko nadzieję, że kiedyś będę się normalnie zachowywał i w miare możliwości nadążał za postepem technologicznym i utrzymywał poziom umysłowy. 


Środa 2014.07.02 11:36 Konserwacja. Termin będący zagrożeniem obecnego systemu. No bo co jakby był popularny, jakby działał, był używany? Działo by się źle. Ewidentnie w społeczeństwie konsumpcyjnym termin ten nie może istnieć. Jakby to było, gdybyśmy konserwowali rzeczy czy przedmioty mogące służyć nam np. 30 lat? Co sprzedawano by w sklepach, gdyby produkty na tyle lat były robione? Jak działała by gospodarka, gdyby stosowano sie do tego terminu? Odpowiedzi na powyższe pytania zachwiały by równowagą obecnej gospodarki w kraju i na świecie. Osobnicy tacy jak ja, którzy żyją i nadal korzystają z urządzeń i przedmiotów będących wyprodukowanych przed 30 laty są zagrożeniem dla niej. Aby tak nie było, stworzono system planowanego postarzania produktu, tzn. produkuje się tak, aby po określonym terminie dana rzecz, czy urządenie przestało działać i w ten sposób wymusza się kupno nowego, a to z kolei uruchamia całą machinę od produkcji do transportu dostarczającego nam nowe badziewie.
      Do napisania tego skłonił mnie wczorajszy komentarz na portalu rynek-kolejowy dot. linii tram.Bytom - Katowice w oryginale taki: "Np. na trasie Bytom-Katowice przed modernizacją czas jazdy wynosił 37 minut. Obecnie dzięki milionowym nakładom finansowym udało się uzyskać czas 44 minut. A to nie jest ostatnio słowo "drogowców". Niedługo ruszą następne sygnalizacje." (wyraźnie czuć tu fragment z ponadczasowego filmu "Miś"). Komentarz pod którym się podpisuje, ewidentnie pokazuje bezsensowność wydawania milionowych nakładów. Tzn. tam jest ukryty sens, wyprowadzania ich z systemu, bo na zdowy rozum należało zostawić to co było konserwować i było by dobrze, ale teraz jest lepiej ale jakby gorzej. Nie lepiej zrobiono z linią tram. 7, której art. dot. bo wpierw ją zamknięto 6 lat temu, później zaorano, teraz odbudowano na nowo również za grube miliony z takim czasem jazdy jak przed likwidacją tego odcinka. Po co więc budowano nowe tory, nowa trakcję, prowadzono linię częściowo nowym śladem eliminując dwa odcinki jednotorowe, jeden przejazd kolejowy, skoro teraz po zrobieniu tego jedzie się tyle samo czasu? A biorąc pod uwagę likwidację odcinków jednotorowych, przejazdu kolejowego to tramwaj będzie jechał wolniej, aby utrzymać ten sam czas jazdy jak poprzednio przed sześciu laty.
   Popołudniu chciałem się przejechać na rowerze, bowiem od rana byłem w mieszkaniu i chciałem się poruszać fizycznie. W moim dużym, choć ostatnio wydaje mi się zbyt dużym, mieszkaniu mam przy pracach porządkowych ruchu starczającego na jakiś czas. Tu w małym mieszkaniu trudno jest się fizycznie rozruszać skoro przejście z pokoju do kuchni to ledwie 4 m, gdy u mnie ze stanowiska przy komputerze do kuchni mam 12 m, a powrót to już 24m przebyte. Do wyjazdu skłoniło mnie też działanie 824 tj. włączenie teleekspresu którego, jak i innych wiadomości nie oglądam. Stwierdziłem - nie będę słuchał tego, później reklam i jakiegoś innego beznadziejnego programu. Tymbardziej wcześniejsze wysłuchanie na yt. wykładu Leszka Kołakowskiego poruszyło mózg do myślenia i nie chciałem tego zmarnować informacjami płynącymi z kwadratowego (czy dziś prostokątnego) ekranu. Wyjazd na rower miał utrzymać mózg na odpowiednich obrotach, abym się nie ogłupił wiadomościami, a jednocześnie dać codzienna dawkę ruchu dla mięśni. Jednak nie dane mi było jechac samemu. W przeciwieństwie do mnie 824 jest bardziej samotny niż ja, stąd zaproponował wpólny wyjazd. Choć jestem trudnym osobnikiem do współpracy. W wielu kwestiach wychodzi mój indywidualizm i realizacja drogi do celu własną inicjatywą. Jeżeli to nie następuje jest mi niedobrze i czasami jak małe dziecko robię na złość innym, choć oni sami nie są świadomi swojej winy. Mało tego, myślą, że swoimi działaniami poprawiają mi dobre samopoczucie. Z mojebo pkt. widzenia poprawiają tylko swoje, mojego nie biorąc po uwagę, a raczej traktując mnie jako narzędzie do osiągnięcia celu. U wielu brak zainteresowań jest brakiem wypełnienia czasu wolnego. Pozostaje im kwadratowy ekran i tyle.  


Czwartek. 2014.07.03 08:41
Powrót do domu, jeszcze może uda się tu coś zrobić konstruktywnego i na stare śmieci. Momentami mi się już nie chce, w mieszkaniu pełno roboty, tu pełno roboty, w tle wyjazd do Świnoujścia lub Gdańska załatwiany przez 374, bo jemu się nudzi, zbliża się mój wyjazd na drezynę kolejową co też nabiera co raz większego pędu i ciągle robota i robota...
     No i 374 dostał bilety do Świnoujścia, nie cieszę się z tego, a przynajmniej średnio, no ale co zrobić jak nie jest się asertywnym, ale przed ostatni wyjazd w te wakacje z nim, następny jeżeli będzie to w sierpniu na długi weekend. Tak to jest u ludzi, którzy nie mają własnych zainteresowań i implikują czyjeś dla siebie nie do końca rozumiejąc o co w tym chodzi. Podobnie jak u 824, który na emeryturze pracuje i to jeszcze za darmo, bo nie ma co z sobą zrobić, a przez tą pracę jest cały nerwowy, ale wczoraj mówił, że całe życie wykonywał te czynności to jakby mu teraz podziękowali to co by miał z sobą czynić. Na szczęście mnie prawie nigdy się nie nudzi, zawsze jest kolejka rzeczy do zrobienia, spraw do załatwienia, a zainteresowania to już w ogóle na torze bocznym czekają na wyciągnięcie, a jak już uda się je przestawić na tor główny dodatkowy i czasem odjadą to do najbliższej stacji, gdzie znowu trafiają na tor boczny, aby wyprzedziły je inne bieżace sprawy. To może na emeryturze uda mi się część dopiero zrealizować.
Tak to jest jak się omija własne procedury. Znowu wpis (a tak się postarałem) poszedł się jebać. Nic trzeba zaostrzyć procedury, ale jak każde ograniczy to pojemnościowo wpisy tu.
   Skoro trzeba wdrożyć procedury, aby na przyszłość nie gubiły sie moje wpisy na blogu, to wstępnie wymyśliłem je i się okaże jak to będzie dalej. Trudno jest odtworzyć coś co pisało się np. 10min ciągiem, bo mózg nie odtworzy już tego tak dokładnie. Było o tym:
Dzwonił wczoraj przedstawiciel i :
- dzień dobry, nazywam się x, y czy mogę z Panem porozmawiać o ubezpieczeniach?
nie, nie dziś proszę jutro zadzwonić (tel. wczoraj ok. 13:00)
- dobrzę, a o której godzinie
- tak mniej ok. 15:00
- dobrze zadzwonię jutro, do usłyszenia
- do usłyszenia
Ok. 15:00 telefon:
- dzień dobry, nazywam się x, y czy mogę z Panem porozmawiać o ubezpieczeniach?
- dzwonił Pan już dziś, przekazałem informacje, że jutro
- tak, tak, to system tu nawalił
- co mi Pan tu wkręca, mam do czynienia z informatyką i wiem, że to Pan źle wprowadził do systemu i on zadziałał na podstawie tego co mu Pan wpisał
- ale nam to system podaje
- jak mu Pan źle wpisze, to on źle poda, do usłyszenia
- do usłyszenia
Dziś ok. 15:10 telefon:
- dzień dobry, nazywam się x, y czy mogę z Panem porozmawiać o ubezpieczeniach?
- tak, może Pan (tu zaczyna nadawać jak katarynka z kartki, którą ma przed sobą, a w miejscu mówienia o doświadczeniu przerywam)
- to ile ubezpieczeń Pan wziął na siebie, że ma Pan takie doświadczenie?
- to nie tak, sprzedawałem produkty dla wielu firm
- a, czyli one cyklicznie Pana zwalniały. To mając doświadczenie wie już Pan, w którym momencie należy szukać nowej pracy
- to nie jest tematem naszej rozmowy
- chcę jedynie ustalić Pana wiarygodność. Pan powiedział, że ma duże doświadczenie, to weryfikuje to
- dlatego ta oferta, którą kieruje do Pana jest atrakcyjna
- a na ilu firmach Pan to sprawdził, w ilu Pan pracował?
- to nie jest tematem naszej rozmowy (jak papuga)
- no jest, bo rozmawiamy o ubezpieczeniach
- dobrze, to czy jest Pan zainteresowany takim ubezpieczeniem
- ależ absolutnie nie, jak będę potrzebował ubezpieczenia to rozejrzę się na rynku i porównam oferty
- w takim razie nie chce Pan podpisać umowy ze mną
- chodzi o bank czy o Pana
- o bank
- to czemu Pan mówi ze mną
- działam w imieniu banku
- czyli nie z Panem będe podpisywał umowę tylko z Bankiem, Pan do mnie nie przyjedzie. To jest wprowadzanie w błąd
- jeżeli Pan wyraża zgode to możemy podpisac umowę
- nie, nie wyrażam zgody, do usłyszenia
- do usłyszenia
      Czasami lubię się trochę ponabijać z telemarketerów, choć znacznie rzadziej do mnie dzwonią jak do innych co i tak jest sukcesem. Po za tym nie ma to jak robić wpisy na linuxie, który skutecznie blokuje wszelkie reklamy, nie muszę po 3 razy przeładowywać strony bo reklama na ekranie, której nie widać blokuje funkcjonalność myszki.
   Wracając do wioski zadzwoniłem do 172, że jak chce to może przyjechać. Przyjechał, ale i tak musieliśmy poczekać, aż przewinie się 372. Jak siedziałem na 172 to odnosiłem wrażenie wiotczenia mięśni z braku pracy fizycznej. No bo ręka w gipsie, noga w gipsie i tak jakoś inaczej, jak przyjeżdżał prosto z budowy. Po za tym nie mogę go związać (ta ręka i noga) i świadomość niesprawności działa na mój mózg, a on się wtedy blokuje. Podobnie było przy 975. Ten częściej stękał, to nie tak, tamto nie tak, tu go boli i jak tak stękał to mu mówiłem, że nie potrzebuje inwalidy, w pracach fizycznych też nie potrzebują inwalidów. Jakoś wytrzymywał. Z kolei jak był sprawny to sam mnie drażnił, abym go męczył to znowu się zastanawiałem ile ma w sobie z masochizmu i na ile mogę to sprawdzić. Nigdy jednak nie chciałem przeginać i przekraczać pewnych granic. Ze z172 jest podobnie, eksperymentuje czasami, zwracając uwagę na jego mowę ciała. Ma niby dziś wbić na noc, choć to już trzecia zapowiedź. Zawsze pamiętam o nocy w ub. r. w styczniu kiedy popłynęliśmy oboje, tzn. on bardziej, bo dla mnie to było przyjemne, jak na tyle mi pozwolił i tyle zrobił. Chętnie bym to powtórzył, może kiedyś będzie dane. Tyle teraz, bo już się zapowiedział 979, a chcę zakończyć za nim przylezie i oczyścić historię przeglądarki.
    No i była by pierwsza wpadka na nowych procedurach. Pisałem wpis w edytorze tekstowym. Przekopiowałem do bloga, wylogowałem, usunąłem z historii i zabralem się za inne czynności. Przychodzi 979 i dalej robię swoje, gdy nagle przez mózg przeszła myśl: - edytor jest otwarty na kompie. Natychmiast stanowczym, acz spokojnym krokiem podszedłem do kompa, by się nie kapnął, że coś nie tak i zamknąłem edytor bez zapisywania. To by było jakby się do tego dostał...

Piątek. 2014.07.04 10:17 A już chciałem napisać w temacie (czy wybrać) sobota. Znowu za dużo się dzieje i gubię dni tygodnia. Jakoś od wstania przewija mi się, że to sobota. Wczoraj jak wracałem przez m-to od 824 to oglądałem młodzież i patrząc na nią zauważam prawidłowość. Miastowi co raz gorzej wyglądają. No fakt mają mniej ruchu, więcej elektroniki wokół siebie inaczej zdobywa się kasę, tą przeważnie wykładają starzy. Na wiosce muszą sobie radzić sami, a skoro nie są mózgowcami to fizycznie, a to powoduje ich specyficzny wygląd. Jadąc do swojej wioski przejeżdżałem przez sąsiednią, ach jakie sylwetki, jakie mięsnie i to wszystko można oglądać bo już w krótkich spodenkach chodzą. Potrzeba jeszcze temp. pow. 25C i chodzą bez koszulek nie to co w miastach, gdzie może być i 35C to i tak napierdalają w koszulkach. Tu przy tej temp i w okolicznych wioskach jest już doroczny przegląd kto i jak utrzymał się przez zimę i kto wchodzi na rynek jako nowość wszak część dorasta. Wstępny pokaz w tym roku już był, ale czekam na kolejne upalne dni.
    Gdzieś będę musiał wkomponować 2h snu popołudniu, bowiem wyjazd w tle. Po 15:00 wyjście do 979, bo mu piecyk gazowy zdefektował to jakieś 2h przelecą i po nim tak akurat mógłbym się przespać - taki plan.
     Wczoraj był 222. Informacja niezbyt dobra, zwolnił sie z pracy wraz z 224, bo niby kierowniczka się na nich uwzięła, a tej pracy i tak miał dość. Już ostatnio stekał o zbyt dużej ilości godzin jakie w niej spędzają. No teraz takie czasy wyzysku w zawodach na samym dole drabinki umiejętności. Fachowcy w każdych czasach mieli się dobrze. Ale jak się nie chce uczyć... Najlepsze, że 224 pod wpływem pierwszej wypłaty i napływu gotówki zapisał się na prawo jazdy, wpłacił pierwszą ratę, teraz dostanie drugą i ostatnią wypłatę i ciekawe co zrobi.
     Był 172. W sumie dobrze i niedobrze, bo jakby chcę ograniczać popęd, a tu parcie z drugiej strony. No ale jak odmówić. Tradycyjnie położył się na pufach z reką i noga w gipsie, ale jakoś od razu ta pozycja mnie nudziła. Potrzebuję okresowych zmian. Leżąc czy siedząc na nim zastanawiałem się czy z woda i mydłem to się uda. Organ mu już ładne stanął, ale takie przesuwanie się bez poślizgu – średnio. W końcu zaproponowałem z woda i mydłem. Zgodził się. Pod rękę dałem szmatkę, aby w razie czego woda tam nie naciekła, pod noge nie, bo gips daleko i nie zdarzyło mi się tam nachlapać. Podgrzałem wodę, wziąłem mydło w płynie (daje lepszy poślizg) i zacząłem go namaczać i mydlić. Mięśnie zaraz lepiej wyglądały. Namoczyłem również jego organ już napięty na maxa, namydliłem i siadłem na nim. No zaraz lepiej i poślizg i masaż lepiej wypada, biceps można mocniej ścisnąć i gładzić. Po namoczeniu jego organu siadłem na nim tak, że był między moimi pośladkami. Był fest napięty toteż jak za bardzo przesunąłem się do przodu, w stronę klaty to wystrzeliwał spod moich pośladków. Uczucie wystrzeliwującego organu, który przesuwał się między pośladkami, aż w końcu stracił opór było dość fajne. Kilka razy tak zrobiłem, ale później siadłem i przesuwałem się aby już nie wystrzeliwał. Do tego lekki spanking na klatę, która zaczęła się czerwienić, miłe smeranie organu między pośladkami i byłem gotowy.
      Ogólnie to w ostatnim roku chyba za bardzo przyzwyczaiłem się do różnorodności. Jak jeszcze stado mięśniaków było większe to i doznania takie były. Różnorodność ich budowy, do tego ich zachowania, tego na co mi każdy pozwalał to było rewelacyjne. Teraz po ubytku jaki nastąpił brakuje mi tego, choć jeszcze nie jest źle. Tyle wpisu, bo w grafiku ćwiczenia, później 979, później przespać się trochę i przygotować do wyjazdu. Ćwiczeń to już chyba 2 tyg. nie robiłem. Ciągle coś do cyca. Dziś też tylko jeden dzień i 2 dni przerwy bo wyjazd. Od pn. znowu chcę ruszyć, może uda się ściągnąć bezrobotnego 222. No na widok jego mięśni to mógłbym chyba 2h ciągiem ćwiczyć wyobrażając sobie, że też kiedyś będę takie miał. Dobra, bo zawale następne ćwiczenia, a jeszcze po nich trzeba zeżreć przed wyjściem do 979. Tyle, tymczas.
     Ćwiczenia na styk i tak musiałem urwać 10min, bo krótko przed nimi przyszedł lokalny idiota, nie ma u mnie numeru, bo go nie trawie i rzadko przychodzi, standardowe pytanie: co słychać - (radio zet) chciało by się odpowiedzieć, na szczęście za długo nie był, bo przylazł 222 po kulki od łożyska, do nowego tworu a'la motorynka. Zrobione na ranie nie wiedzieć z czego. Kierownica z jakiegoś piździka, hamulec przerobiono na manetke gazu, bo na co skurwielom na wiosce hamulec, skoro żyją na maxa. Oczywiście nie omieszkałem podnieść koszulki 222 i przytulić się do niego. Powiedzialem mu: ale nagrzany jesteś, lubię ciepłych mięśniaków,. Więcej nie mówiłem, bo ćwiczenia czekały. Zaproponowałem mu je, ale oczywiście odmówił. Za kilka minut, o 15:04 ma wbić 979, to chyba tyle z wpisami na dziś, bo będzie trzepał warami że nie jestem gotowy.
    Teraz dwa dni przerwy we wpisach - wyjazd z 374 do Świnoujscia i chyba dziś już też nic nie wpiszę z braku czasu. Tymczas.


Niedziela 2014.07.06 15:07 Wypadało by napisać o wyjeździe, ale zaraz po nim był 172. No dobrze, napisze o wyjeździe. Nie chciało mi się jakoś jechać, ale brak asertywności i gdzieś tam w tle podróż pociągiem spowodowały zgodzenie się. W planie było przespanie się przed wyjazdem, ale już zasypiałem, a natknęło mnie na w.k. Nie wiem czemu, ale zrobiłem i zamiast po nim zasnąć byłem pobudzony i lipa z dalszego spania. To spowodowało później niezbyt dobry humor i w takim udałem się na dworzec po spakowaniu. Poc. przyjechał planowo, ale na następnej stacji już miał 8min w plecy. Nie wiem jak układacze rozkładów jazdy to robią, że takie knoty z pod ich rąk wychodzą. Odszedł z tym opóźnieniem, a w Lublińcu był już planowo. Nie dane mu było odjechać planowo, bo czekał na mijankę i znowu 13min w plecy. To nie spowodowało większych opóźnień, bo dalej opóźnienie zmniejszał. Już kiedyś się nad tym zastanawiałem, gdyby zmniejszyć te rezerwy czy zapasy czasowe to może ludzie by więcej jeździli. Analizowałem kiedyś poc. nad morze i tylko w postojach korekcyjnych miał 58min, nie licząc tych po 2 czy 3 min. Do tego rezerwy czasu na szlakach i na koniec mógłby przyjechać 1,5h wcześniej, a to już uatrakcyjniło by czas przejazdu, bez wielkich nakładów. Widać jednak potrzeba lepszego wypadnięcia w statystykach punktualności przejazdu jest większa niż zapełnienie pociągu. Gdyby obciąć w części te zapasy, to w części poc. trzeba by wykazać jednak opóźnienia. Tak, mogą się chwalić 97% punktualnością przy w miarę pustych pociągach. Czyżby one miały jeździć same dla siebie? Zresztą rządzący na kolei, zwłaszcza w przewozach pasażerskich od lat pokazują, że pasażer jest tylko zbędnym narzędziem w zarabianiu kasy, a ciągle ujada i stęka. Jak znacznie lepiej i spokojniej pracowały by się gdyby pasażerowie przestali jeździć pociągami. Pracownicy też za dużo marudzą, część do zwolnienia, ta część nieujadająca do pozostawienia, a już w ogóle nie do ruszenia dotychczasowa wypłata na wysokich stołkach. I w takim mirażu pewnie żyją zarządzający koleją. Ile osób więcej wybrało by poc. którym jechaliśmy do Świnoujścia, gdyby tam przyjechał zamiast planowo o 11:19 np. o 10:00, że już o 09:50 nie wspomnę, bo to w zasięgu ręki. Tak, 4 wagony kl. 2 biegną 907km, a mogło by np. 5 i więcej ludzi, więcej kasy, (niestety) więcej pracy dla innych itd. Ale w gospodarce chyba oprócz robienia kasy przez rząd jeszcze o coś powinno chodzić. W poc. 38260 chyba w Ostrowie Wlk. wsiadła młodzież – 4 osobników. Jak się później okazało sportowców coś mających wspólnego z kajakarstwem. Od razu przypomniał mi sie film skandynawski, branżowy „Letnia burza”. Ale ta czwórka w sumie od pasa w górę nienajgorzej wyglądająca, to od pasa w dół, zwłaszcza łydki jakoś nienaturalnie przerośnięte. Nie wiem co dają dziś młodym sportowcom, ale to już teraz zrobiło im krzywdę wizualną, widoczną na razie na dole, a za parę lat może i w środku, czego teraz nie odczują, bo w tym wieku to organizm wiele strawi. Najgorzej nie wyglądali, no teraz. W każdym razie przyjechaliśmy planowo. W kasie do biletów wydano nam msc. na drugi dzień na powrót i promem przedostaliśmy się do miasta, i dalej na plażę. Jakiego natłoku turystów nie było, na plaży podobnie. W miarę luźno, najwięcej ludzi przy wyjściach z miasta, a po za nimi wolne msc. do rozłożenia się. Najgorzej przedstawiała się sytuacja z mięśniakami. Dramat na plaży. Naprawdę wprawnym okiem wyłapałem 5 (dosłownie pięć) okazów nadających się do czegoś. Reszta to jakaś mało kształtna masa miastowa przypominająca z daleka homosapiens. Z bliska jeszcze gorzej. Kloce nowej generacji. Nie to co wioska, ach jakie tu są wartości wzrokowe nie do doznania w dużych aglomeracjach. Chuj z tym, że bezmózgowcy, ale czy z mózgiem lezę do łózka? Z mózgiem się żyje, a oni tylko przychodzą i wychodzą. Jak już na plaży znalazłem dwa obiekty niedaleko od siebie to między nimi rozłożyliśmy się, abym przynajmniej walory wzrokowe miał. Woda w Bałtyku zimna więc dalej jak powyżej kolan się nie zanurzyłem. Oczywiście 374 jak się nie pilnowałem ochlapał mnie zimną wodą. Nie wiem skąd ludzie czerpią przyjemność robienia innym nieprzyjemność. Po zrobieniu kilku zdjęć 374 w różnych ujęciach na tle wody, plaży skutera wodnego itp. wyszliśmy z niej i poszliśmy na m-to do sklepu i w stronę stacji PKP. Noclegi mieliśmy zarezerwowane w Szczecinie. Udało nam się zrobić zakupy i zdążyć ostatnim promem przed odjazdem poc. 83260 o 17:23. Był to ten sam skład i ta sama lok. EU07-067, którym przyjechaliśmy, nadto był dość pusty. W tej jego pustości była okazja dojechania do domu. 374 ujadał, że chce na nocleg do pokoju z TV i w ogóle, że nie spał itd. Też nie spałem i też kolejna noc w poc. mnie czekała. Umówiliśmy się, jak w Szczecinie nie wsiądzie dużo ludzi to jedziemy dalej. Oczywiście termin dużo nie jest precyzyjny, ale do naszego ostatniego przedziału w ostatnim wagonie nikt się nie dosiadł, a przed nami był jeszcze jeden przedział pusty. 

Poniedziałek 2014.07.07 16:19 Rano po obudzeniu się zacząłem ustalac jaki dzień mamy, no niewiedziałem, ale po kilku sekundach ustaliłem że pn. To jest dopiero dużo zajęć, że mi się pieprzą dni tygodnia. 
     Widok mięśniaka w lecie bez koszulki rzecz rewelacyjna, ale do rzeczy. Umówiłem się wczoraj z 222 ponieważ zwolnili go, czy się sam zwolnił z pracy, że pomoże mi przy mieszkaniu, bo roboty pełno, a nie umiem się skutecznie zmobilizować. Jego widok bez koszulki z pracującymi mięśniami to jest ten bodziec, którego potrzebuję aby ruszyć z msc. z pracą i tak też było. Przyjechał na swoim nowym/starym motorze CZ350 i wstawił go do garażu. W/g wcześniej ułożonego planu wpierw wywiozłem na złomowiec z nim zalegające rzeczy – puszki po piwach, tłumik samochodowy i inne metalowe rzeczy, do tego jeszcze 1,2kg, miedzi z rozebranych TV i monitorów komputerowych. Było za to 24zł. Pojechaliśmy ponownie na złomowiec, bo w jednym rowerze była korba z dobrymi zębami tudzież łańcuch, a rower na którym jechał 222 właśnie stał w rezerwie i czekał na NR wymianę uzębienia. Na złomowcu wykręciliśmy odpowiednimi kluczami korbę z pedałami, łańcuch, do tego odkręciliśmy z tamtego roweru szczęki hamulcowe i wzięliśmy przednie koło całe z dętką i oponą prawie nówką i to wszystko za 10zł. Już od kilku lat dzięki mięśniakom skurwielom nie kupuję żadnych części do rowerów w sklepach tylko jadę na złomowiec i co potrzebuję to nabywam tam za kilkukrotnie mniejszą cenę. Nawet manetka nietypowa jak mi się uszkodziła to po kilku jazdach na złomowiec znalazłem taką samą oczywiście nowszą niż moja i wymieniłem przy swoim rowerze. Po przywiezieniu części 222 zabrał się za wymianę zużytych oczywiście bez koszulki. Ach jaki widok. Jego mięśnie w słońcu, napinające się przy pracy, no myślałem że zemdleje. Nic tylko kamerą nagrać. Dobrze, że nie ma takich idiotycznych zachcianek przytycia z powodu uważania, że za mało waży. Miał takie przebłyski, ale mu to wybiłem z głowy i na razie się uspokoiło. Np. brat od 979, którego kiedyś bym przeleciał i na jego widok też mi się robiło odpowiednio to dziś już po kuracji nabierającej masę jest nie do wzięcia i w ogóle mnie nie podnieca o czym oficjalnie powiedziałem 979 jak wyszedł z propozycją przytycia. Nadto powiedziałem mu, że jego żona może mieć teraz podobne dylematy. Bo nabierając takiej masy niekoniecznie musi się jej podobać. Podobanie się sobie samemu, to nie to co drugiej osobie. Dość sprawnie poszło wymienienie uzębienia w rowerze, przy okazji przyleźli jeszcze 224 i 226 bo im się nudziło. 224 też zwolnili czy się zwolnił z pracy razem z 222. Później jeszcze dołączył 228, bo podobnie na początku wakacji mu się nudzi. Niestety 224 i 226 nie rozebrali się z koszulek, ale 228 się przełamał i ściągnął. I tak nie wytrzymałem i musiałem obejrzeć 224 więc podciągnąłem mu koszulkę i obejrzałem z przodu i z tyłu. No nie jest źle, ale jak mu podnosiłem koszulkę to widziałem wciąganie brzucha. Powiedziałem: o brzuch wciągasz, to aż tak źle? On - tylko trochę wciagam. Wiedzą, że jestem koneserem płaskich brzuchów to robią takie myki.
     Po wymianie uzębienia i nasmarowaniu łożysk tylnych w rowerze pozostała jeszcze jazda próbna do wykonania i ewentualnie jutro jakieś poprawki. Jeszcze wyjazd na giełdę po czereśnie ok. 18:00 z 672 w drodze butelki do kaufla i tak minie dzień. Ćwiczenia się z braku czasu dziś nie załapały, jutro muszę je w grafik włożyć.
    No i giełda załatwiona, czereśnie ładne duże za 5zł/kg. w warzywniaku w tej cenie nie dostanę. W drodze zrobiony kaufl, butelki oddane więc wyjazd jak najbardziej udany. Jeszcze w drodze miło się gadało z 672 zresztą z nim przeważnie się dobrze rozmawia. Mimo, że z sąsiedniej wioski to jednak zupełnie inny choć chciałby być skurwielem. 


Wtorek 2014.07.08 08:36 Dzień miał się zacząć dobrze, a tu z rana niemiła informacja. 230 pojechał jakiś czas temu do Holandii (musiałbym poszukać na blogu, bo to oczywiście mam tu napisane). Rano otrzymałem od niego sms-a, który mnie dość poruszył o treści (piszę go tu, bo z wioski nikt nie wie o blogu, przynajmniej na razie): "Siema tu 230 sorry ze tak sie nie odzywam ale wracam do polski troche sie zesralo wkradli mi sie na konta mailowe i facebooka dalem sie zgnoic bandziepolakow no coz teraz przez nich jestem posmiewiskiem nie mam pewnego transportu nie wiem co robic kurwa juz nawet sie poplakalem" (zmienione jest tylko imię na nr, pisownia oryginalna). To był mój czarny koń w wyjazdach na zachód. Dość dobrze znał język ang. wydawało mi się, że da sobie tam radę, a tu takie coś. Poruszył mnie sms, mało tego zakładam, że to tylko dla mnie więc muszę info trzymać w sobie. Kolejna rzecz tylko dla mnie. Od skrywania przeróżnych tajemnic wioskowych czasami też mam dość. Całą otoczkę tego co się u mnie dzieje muszę produkować sam. Wymyślanie alibi dla tych co robią tu coś więcej niż tylko gadają ze mną. Jeszcze taka informacja spada z rana i będzie oddziaływać na mnie przez dzień, bo mimo iż z nim wiele w seksie nie robiłem, to jest idywidualny, inny niż inne skurwiele co zresztą tu opisywałem. Rozpoczynam rozruch poranny, bo przychodzi później 222 do pomocy. Optymistyczne, że o 08:30 na dworze jest 26C.
     Zaraz po przebudzeniu jescze leżąc w łóżku przypomniał mi sie młody mięśniak, którego wczoraj widziałem w kauflandzie, nawet pokazałem go 672, że mi sie bardzo podoba. O dziwo, albo się kapnął, że na niego patrzę, bo przy kasie, co raczej jest rzadko spotykane, tymbardziej, że był ze starszym kolegą zagadał do mnie. Tak o dupie Marynie. Oczywiście rano jak leżałem w łóżku to myślałem czemu nie zrobiłem więcej, przecież to on zagadał, nie ja. Wiem, że prawie każdy tak ma - spotykac na ulicy obiekt pożadania, który w 100% mieści się w widełkach potrzeb seksualnych, później są ogłoszenia: widziałem Cię w autobusie, jak czytasz to, to odezwij się. No cóż, może go tam kiedyś spotkam. Z drugiej strony zawsze sobie myślę - przecież mam tyle mięśniaków wioskowych to czego jeszcze potrzebuję? 
        Taki dzień jak dziś to mógłby być przez cały rok. Przyszedł do pomocy 222 wraz z 899 z tą a'la motorynką, bo coś tam chciał pospawać. Ponieważ 899 to jeden z większych CS w wiosce to był już bez koszulki, a na jego widok to prawie mdleje. Właściwie to nikt z tąd nie jest tak zbudowany jak on. W sumie szczupły, ale ręcę to ma dość spore tzn. umięśnione. Żyły to widać na tych mięśniach rąk wszędzie na przedramieniu, na bicepsie na barkach. Sylwetka na trójkąt tzn. w pasie szczupły do góry z rozszerzającą się klatą, odpowiednio zbudowanymi mięśniami piersiowymi, barki takie jakie być powinny i to wszystko natural. Plecy zniewalają, jak się schylał do pracy przy tym motorze to nic tylko zjawić się z tyłu. Na żadną profesjonalną siłownie nie chodził sporadycznie przewijał się przez jakieś w piwnicach i tyle. Reszta to genetyka i ciężka praca fizyczna w zdobywaniu złomu i nie tylko. Niestety nic z nim nie robię choć incydenty były, jeden który może gdybym nie popłynął, zakończyłby się „stałą współpracą”. Niestety to są te chwile kiedy nie wiadomo czy robi się dobrze czy źle. Akurat u niego okazało się, że źle, a tak niewiele brakowało. Za to dziś oczywiście trochę go poobłapiałem. Nie bylbym sobą gdyby to nie nastąpiło, a on ponieważ przyszedł skorzystać ze spawarki i narzędzi to był bardziej spolegliwy i nacieszyłem się nie tylko wzrokowo, ale i dotykowo. W czasie kiedy 899 naprawiał a'la motorynkę 222 robił poprawki jeszcze przy moim rowerze rezerwowym, a że było ciepło na dworze ok. 30C to też rozebrał się z koszulki. Po zrobieniu roweru poszliśmy wg planu na dach reanimować komin zaprawą. Jakoś poszło dość sprawnie, ale jak byliśmy na dachu przyszedł z rowerem na naprawę łańcucha 228 to był na dole z 899. Po zrobieniu dachu pozostał jeszcze montaż drzwi drewnianych ozdobnych pod schodami, po wnoszeniu szafki kuchennej starej załatwionej przez 222. Ta praca trochę w zauku to jak 222 wkręcał śruby i wykonywał inne czynności napinając mięśnie to nie mogłem się powstrzymać, aby pogłaskać go po nich w stanie napięcia. No chyba nie muszę dalej pisać, że nogi to mi się miękkie zrobiły natychmiast. On bez koszulki to co mu się napinało to była tam moja ręka na kontrolę napięcia. Przy kręceniu drzwi 222 powiedział, że tej a'la motorynce można by zdjęcia zrobić bo nie mają żadnego. No ucieszyłem się, bo przecież mogę przy okazji sfotografować ich. Tak się też stało. Kilka zdjęć zrobiłem 899 z ukrycia, również z 222 przy tym motorze, jak również oficjalnie samej konstrukcji trochę z 899 i trochę z 222 choć ten tradycyjnie uciekał spod obiektywu. Później 222 chciał zobaczyć zdjęcia na aparacie, a ja zapomniałem o starych jeszcze nie zgranych z niego. Był tam 979 uchwycony jak spał, i 228 w różnych pozycjach przed wyjazdem do Anglii. Jak 222 oglągał zdjęcia to był akurat w moich objęciach i pomyślałem - i tak nie powie nikomu co widział na aparacie, bo sam jest w moich rękach i mam jego zdjęcia. Będzie musiał to zostawić dla siebie i mieć świadomość, że fotografuje też innych czego pewnie się domyślał.  Po ich wyjściu co było naturalną koleją rzeczy zrobiłem w.k. z udziałem 899, bo jakby inaczej.
      Już zabierałem się za żarcie po tym w.k. jak zadzwonił 172 abym do niego przyjechał. No fajnie, tylko dopiero co opróżniłem zbiorniki, a tu już następne zadanie. Na nieszczęście on ma jeszcze te gipsy, które mi przeszkadzają w skupieniu się, czy dojściu. Mieszka w sąsiedniej wiosce w mieszkaniu jakiegoś dziadka, w którym w pokoju oprócz szafki pod telewizor nie ma żadnej innej szafy, ale jest stół i łóżko. No rewelka. W kuchni oprócz zlewu dwie szafki to już jakiś postęp. Zrobiliśmy to na łóżku, ale miałem trudności. „Przepracowałem” się przy ściąganiu pornioli i widzę, że to z czym walczyłem przyszło jakby z innej strony. Poza tym te gipsy i niemożliwość związania go. Brakowało mi inności w tym co robiłem, bo ciągle ta sama pozycja to nie umiem dojść. Wreszcie aby go nie męczyć za długo, poza tym dobijali się do niego na komórkę udałem, że doszedłem (w sumie kobiety robią to w 70% stosunków – wyczytałem kiedyś na necie) to ja raz mogę też udać. Chyba się nie kapnął, a nawet jeżeli to trudno. Tyle, bo się rozpisałem chyba za bardzo. Narka.
 

Środa 2014.07.09 08:32 Jednak napisałem krótkiego @ do 230 tematyce kolejowe, aby w razie czego nie było u niego wpadki.
    Nie od dziś wiadomo, że część z nas jest zapachowcami. Tzn. zapachy w jakimś stopniu nas pobudzają, czy przywiązują do drugiej osoby. Tak miałem w pierwszym związku. Zapach mojego partnera był rozpoznawalny, wiązał się z przyjemnymi emocjami, pobudzał mnie. Był czymś pożądanym, pragnionym. Kiedyś po jakimś spotkaniu pozostała po nim koszulka. Tygodniami zasypiałem w łóżku z nią przy głowie. Zasypiałem wdychając jego zapach. Ostatnio 979 zostawił bluzę. Podobnie jak koszulka mojego byłego jest nasączona zapachem 979 i podobnie dałem ją sobie k/głowy i zasypiałem przy jego zapachu. To bardzo ciekawe jak działa nasz mózg. Iloma sprawami kieruje pod kątem seksu. Mimowolnie przy decyzjach pojawia się aspekt seksualny lub pożądania przynajmniej w moim wypadku tak jest. No może ci z mniejszym popędem seksualnym mają się lepiej. Będąc wczoraj w kauflandzie widziałem takiego pięknego chłopaka, tzn. oczywiście w moim guście i pokazałem go 672. On stwierdził – taki skurwiel. No może trochę, ale taki mam gust. Jakiś przyjezdny, bo go tam wcześniej nie widziałem, a szkoda. Taki ładny osobnik. Lato to w ogóle piękna pora roku, tyle można zobaczyć, nie to co od jesieni do wiosny.
 

Czwartek 2014.07.10 12:16 To jest ciekawe jak działa nasz mózg, no powiedzmy mój mózg. Był na noc 172. Co robiliśmy o tym później natomiast jak szliśmy spać i położyłem się k/niego to zauważyłem po raz kolejny, że nie potrafię go tak delikatnie i namiętnie głaskać jak 222. Może z powodu rozgraniczenia 172 jako rasowego skurwiela, który nie wymaga tak delikatnego dotyku, a innego traktowania 222. Już chyba o tym kiedyś pisałem, że gdzieś tam w mózgu mimo ogólnego nie chcenia, bo przecież jestem świadomy nierealności związku z nim, to jednak wytworzyło się tlące się małym ogniem uczucie. Jak mam w rękach 222, choćby wczoraj to jest to inny dotyk niż ten z pozostałymi mięśniakami. Może 222 to nawet odczuwa, bo przecież nigdy nie odmówił masażu, a z reguły jak do niego już dochodzi to jego wizyta się przedłuża. Może to tlące się uczucie jest realizacją pragnienia przebywania z osobą tak wyglądającą. Choć i tak jest to dziwne, bo do seksu ładniejszy jest 899 i tu poprzez oczy mózg teoretycznie powinien odbierać lepsze bodźce i ja przetrawić jednak zablokował się na 222 i tak na razie pozostało. A może do seksu potrzebujemy innej osoby jak do kochania? A wybór jaki następuje jest kompromisem pomiędzy tymi dwoma wartościami. Dziś wolne ma 222, bo potrzebuje dnia technicznego dla pozałatwiania spraw własnych. Jak jest 222 to podobnie jak uczeń na praktyce trzeba stale doglądać czy dobrze robi i tłumaczyć jak co zrobić, bo z samodzielnym myśleniem jest kiepsko. Ale bym zapomniał wpisać o 172. Już 1,5 tyg. temu kupiłem żołądkową gorzką miętową i stała, i czekała na wizytę 172. Wreszcie po 5 nieudanych próbach stawił się nawet wcześniej ok. 18:00. Byli jeszcze 979 i 895 poszli o 21:30. Zjedliśmy i wyciągnąłem flaszkę z zamrażalnika. Po pomieszaniu wódki kilka tyg. temu i nocy z wiaderkiem obecnie jakoś trawię alkohol tylko w małych dawkach i tak też było tym razem. Więcej wypił 172. Po pierwszej połowie meczu zaczęliśmy to robić. Mózg niestety blokował mi się tą jego ręką i noga uszkodzoną i trochę traktował go jak inwalidę i co miałem dojść to pasowałem. No beznadziejna sytuacja dla samca nie dojść do finału. Robiłem przeróżne sposoby, bo i trochę go związałem, ale ta ręka to nie doszedłem, oświetliłem go mocniej, bo lubię robić przy świetle – nic, podgrzałem wodę i robiłem to z wodą i mydłem i trochę na niego naplułem – nic. Spanking też nie dawał efektu wobec czego po 45min ! on powiedział, że dokończymy rano i mam być gotowy. Katastrofa, zasypiając trochę nad tym myślałem, ale co będzie to będzie. Rano się zmobilizowałem, przestałem myśleć o uszkodzonej ręce i nodze i nawet przy zasłoniętych zasłonach, czyli w półmroku, bo mam grube zasłony udało się bez większych ceregieli tzn był obowiązkowy spanking. Ach ten nasz mózg i jego samodzielne w części działanie, na które nie mamy wpływu. I z ostatniej chwili, ponoć jest już w kraju 230, bo przyszedł 228 i przekazał taką informację. Teraz trzeba czekać na przyjście i przekazanie info z pierwszej ręki. 

Piątek 2014.07.11 16:35
Jeszcze trochę, a nie umieściłbym wpisu i wydawało by sie, że w ciągu dnia nic się nie stało. No jednak nie. Przyszedł do pomocy 222, choć dziś pracował w większości sam. Wcześniej wyruszyłem na poszukiwanie farby brązowej do bramy garażowej, ale w dwu sklepach nie dostałem, były inne kolory, ale akurat brązu nie i to ani matu (o ten jest trudniej), ani połysku. Nie wiem jak w sklepach to robią, ale chyba podobnie jak ze słodyczami. Lody czekoladowe znikają znacznie szybciej niż inne i wydawało by się, że w obecnym systemie kapitalistycznym powinien on na to reagować, a niestety nie. Produkcja lodów czekoladowych jest na poziomie innych i w sklepach te czekoladowe znikają pierwsze następnie leżą te inne badziewia i jak się kończy partia to sklep zamiawia następną, bo dostaje np. w kartonach pół na pół. Połowę czekoladowych i połowę truskawkowych. Gdyby chcieli zamówic karton samych czekoladowych to w jakiś dziwny sposób się nie da, bo to transakcja wiązana. Być może z farbą brązową jest podobnie, bo w dwu sklepach innych kolorów było pełno, a tego (najpopularniejszego) nie było w żadnym. Nie pozostało nic innego jak atakować zachodni koncert castoramę. Tam na półkach jest, nawet matowa choć droższa niż połysk, to jednak była no i miałem wstępne zajęcie dla 222. Po pomalowaniu bramki, zabrał się za rower fioletowy - wymianę pancerza linki przerzutki tylnej. Niestety w trakcie wymiany okazało się, że pancerz z innego rowera jest dłuższy i trzeba będzie linki łaczyć jak w rowerze czerwonym na węzęł. To już zostało na jutro. Oczywiście w trakcie jego pobytu nie omieszkałem się nacieszyć jego mieśniami. Jak patrzałem na dłoń to przez tą tak u niego delikatną skórę nawet małe żyły było widać. Ta jego laska to ma się z nim dobrze, jeżeli w ogóle dostrzega różnicę w dotyku różnych skór. Chodziła przed 222 z 226 to jakieś porównanie powinna mieć. 
    Z 230 po przyjeździe nie udało mi się porozmawiać sam na sam. Był, ale łacznie z 222 więc nie chciał wszystkiego mówić mimo tego, iż poszliśmy do kuchni i zamknąłem drzwi to mówił bardzo ściszonym głosem. Czekam na chwilę kiedy będę mógł się dowiedzieć co się właściwie stało. Trochę też namieszałem swoim @ do niego, ale jakby człowiek wiedział, że się przewróci to by się położył.

Sobota. 2014.07.12 23:22
No pięknie qrwa. Położyłem się już spać i w łóżku przypomniało mi się o wpisie na blogu. Teraz tylko zainicjuję, bo ponownie uruchomiłem kompa, ale wpiszę jutro co było dziś. Co za skanadal, nie było by bez uzasadnienia wpisu. Narka. 
     Nie aby się nic nie działo w sobotę, ale co się zabierałem do pisania to ktoś mnie odrywał. Na 10:00 umówiłem się z 222 na naprawę roweru fioletowego pod kątem wyjazdu. Wymieniony został pancerz na linkę zmiany tylnych biegów. Wyregulowana przerzutka, poprawiony luz na pedale przy korbie przez włożenie dodatkowej blaszki. Może wytrzyma na wyjazd. Oczywiście nie obyło się bez podotykania 222. Od jakiegoś czasu lubię eksperymentować z mięsniakami i spr. np. na ile mogę sobie pozwolić w kontaktach cielesnych z nimi. Z 222 to spr. jak nisko mogę opuścić mu spodnie z majtkami. Przy głaskaniu go i zachwycaniu się jego płaskim brzuchem często obniżam mu spodnie z majtkami, odłaniając podbrzusze. Czasami zdarza mi się, aż za nisko naciągnąć i odkrywam sferę organu, choć za chwilę go ponownie zakrywam. Nie chcę po za tym złamać własnego słowa, bo kiedyś mu powiedziałem, że jego organ mnie nie interesuje, bowiem bardziej zachwycam się jego mięśniami to jednak jakaś ciekawość ciągnie mnie aby zobaczyć czy spr. na ile mi pozwoli z tym obniżaniem spodni. Przy masażu w trakcie przerwy na papierosa to dość znacznie mu obniżyłem, nic nie stękał, co mnie trochę zdziwiło. Z drugiej strony nie chciałem przeginać, bo ze skurwielami to nigdy nie wiadomo, aczkolwiek sytuacji z tego powodu to było na prawdę niewiele. Wymasowanie go po brzuchu, wraz z podbrzuszem gdzie delikatne włoski co raz gęściejsze w dół oznajmiają miejsce usadowienia organu to sama przyjemność. Płaski pępęk i delikatna skóra wokół niego zresztą na całym ciele ma delikatną skórę.
     Na 15:00 umówiłem się na odbiór lutownicy z 374. O jego poziomie umysłowym świadczyć może ostatni wyczyn. Na płytce elektronicznej urwał mu się kabel z anteny. Aby w/g niego to działało dalej przykleił ów kabel klejem kropelka do msc. jego oderwania i zdziwiło go niedziałanie dalsze anteny. W delikatny sposób wyjaśniłem jak to zrobić i pożyczyłem mu lutownicę. Po operacji z lutownicą zadziałało. Porozmawiałem z nim chwilę, ale z powodu przyjazdu planowanego 172 tylko 30min miałem dla niego. 172 był nadzwyczaj punktualny. Jadąc na rowerze słyszałem dzwonek komórki, aby byłem już blisko bloku to nie odbierałem bo byłem pewien jego dzwonienia. Faktycznie jak telefon umilkł i podjeżdżałem pod blok on jeszcze miał swój tel. w dłoni. Nie dzwonił do drzwi, ale w środku byli 979, 895 i 230, przecież by mu otwarli. Spotkanie przed imprezkami, choć 979 i 895 w innych kierunkach wyjątkowo na imprezki. 230 nie załapał się na żadną, a mnie został 172, z którym zacząłem po ich wyjściu. Ciągle idzie mi z nim opornie mimo jego dobrego wyglądu. Deprymuje mnie uszkodzona ręka i noga, już mu to dziś powiedziałem oficjalnie by wiedział czemu to tak trwa. Już prawie dochodziłem, jak coś powiedział i przerwał finał. Później już nie doszedłem i znowu zasymulowałem, że niby już, ale faktycznie – nie. Powiedziałem, że udawałem. Pozostawiłem to na wieczór lub rano. Wieczorem przylazł jeszcze na chwilę 230, a 172 już spał. Nie wiem jak to robi, ale potrafi spać po 16h, następnie funkcjonuje przez 2 dni, po czym znowu odsypia. Widać też się tak da. Położyłem się po 23:00, ale przypomniało mi się o braku wpisu i po zainicjowaniu zasnąłem jakoś przed północą.

NIedziela. 2014.07.13 11:55 Co uciekło wczoraj to było dziś, ale za nim nastąpiło to spanie w nocy z przerwami. Wczoraj 979 spadł telefon, powtarzenie 3x aby se kupił kondona na tel. nie dało skutku to jak spadł to dotyk się w nim uszkodził. Tel. został na stole, a dałem mu zastępczy. Pozostał w nim budzik włączony i o 05:09 się włączył, akurat jak mi się dobrze spało. Ponieważ nie dało się go wyłaczyć to poszedłem do kuchni, zawinąłem go w ręcznik i dałem do szafki, aby go nie słyszeć. Położyłem się ponownie. 05:20 słyszę ruch k/drzwi, wchodzi 979 po imprezce. Trochę wypity:
- muszę sobie posłuchać jednego kawałka i idę spać. W ogóle miałes spać w pok.B
- pierwsze słyszę, Ty możesz iść do B spać,
- jeden kawałek i leze spać.
Ten jeden kawałek był odtwarzany 4 razy po czym faktycznie poszedł spać do B, bo w A spałem ja i 172 na materacu na podłodze. Zasnąłem ok. 06:00.
  07:37 dzwoni telefon, tym razem od 172, bo swoje na noc nauczyłem się już ściszać. Jak się wydzwonił to go wyłączyłem i ponownie poszedłem spać. Obudziłem się o 09:20 już na dobre, 172 i 979 jeszcze spali. Poszedłem do B i przyciemniłem żaluzje, aby mu się dobrze spało. Skurwiele takich odruchów nie mają. Mięśniaki jak śpią to fajnie wyglądają wydają się tacy inny, wyraz Twarzy zdaje się być przyjazny. Mam już kilka zdjęć 979 jak śpi. Zamknąłem drzwi do pok.B i wróciłem do A. Położyłem się obok 172 i zacząłem go masować po plecach. Wiedziałem, że jak będę chciał z nim robić to bez spankingu, bo przecież 979 w mieszkaniu. Ponieważ wczoraj nie doszedłem to dziś z rana mój organ był już gotowy do działania. Siadłem na nim, on leżał na brzuchu. Masowałem mu plecy, trochę obniżyłem spodnie z pod których wyjrzały pośladki. Ręce miał za głową co powodowało widok wąskich w pasie pleców i szerokich w barkach pleców. Z barków robiło się przewężenie i następnie zaczynały się bicepsy z dużą żyłą na wierzchu, za nimi znowu przewężenie i łokieć, za którym przedramię ładnie umięśnione pokryte delikatnym zarostem. No taki widok to mi cały czas stał. Obróciłem go na plecy, ręce nadal dałem mu za głowę. Teraz ten sam obraż z drugiej strony z wypiętą do góry klatką i mięśniami piersiowymi. Wklęsły w tej pozycji brzuch z mocniejszym owłosieniem jak u 222, ale za to ze stojącym organem wysuwającym się trochę z pod dresu. Na ściągnięcie go nie zgodził sie, bo ewentualne wyjście 979 z pokoju spowodowało by ogólny popłoch, a 172 przecież jest nadal CS-em. Nie wiem czy to świadomość bycia 979 i jego wyjścia w każdej chwili czy faktycznie z rana inaczej funkcjonuję, ale dość sprawnie poszło, przynajmniej jak na wczorajsze warunki. Tym razem nie musiałem udawać i nawet bez prawie nieodzwonego spankingu dało się dojść do finału. Nienarodzone spłukałem w kanał i zabrałem się za śniadanie, a 172 dalej zasnął. Niektórzy tak czasami mają, że sytuacje stresowe, możliwość podejrzenia przez innych powodują dodatkowe bodźce. Z moim byłym i jedynym też robiliśmy to w msc. gdzie funkcjonowali inni ludzie, np. kiedyś jechaliśmy na wycieczkę do Paryża. Autobus pełen ludzi, noc, większość spała, w autobusie prawie ciemno, w ostatnim rzędzie siedziliśmy my. Obsunąłem się z siedzenia i kucnąłem przy siedzeniach. Zacząłem mu naciągać spodnie z dresu, aż wyskoczył naprężony już organ. Na początku delikatnie się do niego dobralem, nie chciałem hałasować, bo Ci ludzie w autobusie, ale na ile się dało na tyle bezgłośnie to robiłem. Jedną ręką trzymałem naciągnięte spodnie z jego dresu, abym mógł mu obciągać. Rękę tą co jakiś czas zmieniałem bo od trzymania w jednej pozycji trochę drętwiała. Sobie też co jakiś czas robiłem masaż organu, ale wiedziałem, że w takich warunkach ja nie dojdę, za to mój były doszedł. Nikt się nie zbudził, a przynajmniej tego nie zauważyłem, bo równie dobrze ktoś mógł się przebudzić spojrzeć do tyłu i olać sprawę tudzież nie dawać po sobie poznać o widzeniu tego co się z tyłu działo. 


Poniedziałek 2014.07.14 20:30 Zaczyna się młyn przedwyjazdowy dlatego odwołałem 222 i powiedziałem mu o następnej pracy dopiero w sierpniu po powrocie. Byłem dziś u 172 na jego "mieszkaniu" jeżeli mury i pobyt w nich można nazwać mieszkaniem. Karnisz zrobiony z drutu zbrojeniowego na którym jest nałożona firana. Też tak można. Z łóżka znikła pościel, spytałem:
- czemu?
- bo była brudna, muszę ją dać do prania
- to teraz łózko będzie brudne
- no trudno.

Na łóżku poszło w miare szybko, ułożyłem go na jego skraju, głowa zwisała mu w dół, ręce też. W tej pozycji klatę miał dość wypiętą akurat pod spanking. Ostatnio dwa razy obyło się bez niego, ale teraz chciałem z niego skorzystać, jakoś mi się od dłuższego czasu podoba, zresztą on to też trawi bez większego problemu. Jak skończyłem to popatrzał czy znowu udaję czy tym razem doszedłem. Od 172 ujechałem kawałek, bo akurat wracał z siłowni 672 to zaczekałem na niego i chwilę rozmawialiśmy przy okazji odebrałem książke z linuxa i zasiskarkę do RJ45. W mieszkaniu pootwierałem okna bo dziś na dworze 28C to wypadało nagrać choć i tak za 3 dni jadę to sporo z tego nie skorzystam. Ostatnio staram się iść wcześniej spać, to znowu dziś się to nie uda i za chwilę zainicjuję wpis na wtorek. Pewnie jutro dopisze tu jeszcze coś, bo nie zmieściłem wszystkiego, ale się okaże. 


Wtorek 2014.07.15 00:00 Często ostatnio słyszę: to jego sprawa, się nie wtrącam. Właściwie jak rozbierze się na czynniki to sformułowanie to odnosi się wrażenie, że nie powinniśmy sobie na wzajem pomagać. Ale równolegle widzi się te same błędy popełniane przez ludzi młodych, których mam w swoim otoczeniu, i których nie musieli by popełniać w takiej ilości gdyby owe sformułowanie nie było tak powszechnie stosowane. Nie skłania ono do pomocy, bo pozostawia osobę bez doświadczenia w jej własnych niezawsze dobrych decyzjach. Po co ktoś ma przechodzić tą samą drogę i popełniać te same błędy skoro można go puścić na skróty i też dojdzie do celu do tego efektywniej. Ale za błędami często idą finanse i to jest chyba sedno sprawy. Skoro kasa się pojawiła na horyzoncie to kto jest jej beneficjentem? A no wysysacze kasy w przeróżnej postacji. Od sprzedawców elektroniki, zwłaszcza komórek. Tu te działania widać dokładnie. Moda jaką się lansuje to komórka bez condoma. Mam swoje komórki wszystkie używane w condomach i mają się dobrze. Latami działają i nic im się nie dzieje. Żywot komórek u osób wokół mnie jest dość krótki, średnio to chyba niecały rok. Zdarzają się wyjątki jak ja idące pod prąd, trzymające komórkę w condomie przez co zwiększa się jej żywotność, ale trzeba być odpornym na krzywe spojrzenia tych, który na fali mody patrzą się na drugich z grymasem na twarzy. Inna sprawa napoje. W lecie sprzedaje się ich w hektolitrach i tu też doskonale widać modę na co raz bardziej barwne i nienaturalnie kolorowe napoje sprzedawane w sklepach. Jaki związek chemiczny może dać jaskrawo zielony kolor jak kamizelka oczojebna budowlańców lub innych służb na drogach, co może dać intensywny niebieski kolor? A już napoje energetyzujące, które mają kolor przez to co się do nich ładuje beznadziejny są pakowane w nieprzeźroczyste opakowania, abyśmy nie dostali odruchu zwrotnego. I teraz w tej ogólnej modzie piję głównie herbaty, nawet na drogę do poc. biorę 2 ltr. herbaty w butelce po coca coli i patrzą na mnie jak na dziwoląga. No owszem można wypić 2 ltr coli gdzie jest 200g. cukru, lub herbatę gdzie mam ok. 10g cukru. Pozostaje nam jeszcze nauka, gdzie rola państwa i mody na nieuczenie się jest nie do przecenienia. To aż dziwne, że przy takim rozwoju technologii mamy co raz głupsze społeczeństwo. Właściwie proporcjonalnie ze wzrostem technologi ogół społeczeństwa głupieje w stopniu w jakim ta technologia się rozwija. I znowu nasuwa się po raz kolejny pytanie komu na tym zależy? No znowu na horyzoncie pojawiają sie wysysacze kasy, którzy na głupim społeczeństwie żerują. 

Środa 2014.07.16 15:04 Krótki wpis, bo to ostatni dzień przed wyjazdem na wakacje, do tego
tradycyjnie dość zajęty. Mieli wstępnie jechać 172, 672 i 824, ale na
sam koniec pozostał 824. Może to i dobrze, nie będzie jakiś dziwnych
sytuacji kiedy chciałbym coś zrobić z 172, a tu stale by się kręcił
824. Tak moje żądze popędu zostaną trochę poskromione, choć plan jest
wzięcia kilku niezniszczalnych pornioli, które w krótkim czasie dadzą
finał sprawie wszak 2 tyg. bez w.k. to u mnie nierealne. Pakowanie
rozpocząłem wczoraj, aby nie biegać dziś ze wszystkim. Część rzeczy
jest przygotowana do zapakowania, reszta dziś zostanie ułożona w kupki i
ewentualnie już zapakowana. Będzie jechał też laptop z aero2 to wpisy
powinny się pojawiać.
Wczoraj (on nie ma numeru) spotkałem przed blokiem takiego jednego po
awf-ie. No kiedyś to mnie rozwalał swoim wyglądem. Ponieważ było
ciepło to wreszcie zobaczyłem go bez koszulki i z nim porozmawiałem
chwilę przypatrując się dokładnie wyglądowi. Nogi zostały mu
jeszcze ładne, ręcę też, ale klata i plecy to już mu się nalały
tłuszczykiem, a gość ma jakieś 25 lat! Co oni robią, że w tak
szybkim tempie tracą swój rewelacyjny wygląd? Czy to świadomość
właśnie tego wyglądu powoduje niedbanie o siebie? Można by i taką
tezę przyjąć, skoro wyglądam rewelacyjnie to po co mam o siebie
dbać, zakładam że stan taki będzie trwał wiecznie. Ostatnio 228
napisał mi kartkę, że nie będzie gruby, bo mu powiedziałem o
nabieraniu przez niego tkanki tłuszczowej w tempie dość znacznym i
może się to źle skończyć. Mówię mu tak, aby zmobilizować go do
działań jeszcze póki nie jest za późno. Na razie choć już puchnie
to wygląda dobrze. W zasadzie to przydały by mu się 2 tyg. pobytu w
Oświęcimiu, powróciłby do poprzedniego wyglądu. A szkoda, bo taki
ładny. Tyle na razie. Zajęcia inne czekają, może później jeszcze
coś wpiszę.
   Był 373 ze swoim kolegą, już o nim kiedyś pisałem. No to jest ten jeden z wielu, którzy mimo wieku wyglądają atrakcyjnie, na tyle, że bym się do niego bezproblemowo dobrał. Był dziś koszulce na ramiączkach, takich długich ramiączkach więc było mu to co potrzeba widać. Piękne ręce, ładne barki, szyja oraz widoczny zarys klaty, muszę mu kiedyś zrobić zdjęcie, ale jak skoro on tu tylko w przelocie bywa. Taki ładny, chyba będzie z nim jak z 975, że jest to jeden na kilkudziesięciu którzy w swoim wieku doskonale wyglądają. No i z innych informacji - 979 stwierdził, że zamiast na siłownie będzie chodził na sztuki walki. No wreszcie dobra decyzja. On się do tego nadaje jak mało kto. To jest to co lubi i często mu powtarzałem, że powinien wrócić na treningi.
   Dobra, teoretycznie lezę spać, ale jak znam życie przed wyjazdem i tak będa problemy z zaśnięciem, a rano wstanę przed czasem, bo to już przerabiałem kilkukrotnie. Ale procedury wyłączeniowe czas zacząć. Rano jeszcze inicjacja wpisu i wyjazd na wakacje.


Czwartek 2014.07.17 05:58 Wyjazd na wakacje. W tym całym zagonieniu i zamieszaniu nawet nie zauważyłem, że to jest 303 notka, wiec minęła okrągła 300-na i nic szczególnego nie wpisałem. Może na wyjeździe się uda coś wklepać, choć tam z czasem też może być różnie. Brakować mi będzie 222, jego dotykania, tego co ostatnio mnie trochę podnieca czyli opuszczania mu co raz niżej spodenek i majtek. Wczoraj chyba jeszcze niżej niż poprzednio mu opuściłem. Jeszcze trochę i dojdę do niewidzialnej granicy kiedy zacznie być widać jego organ, ale to pewnie w sierpniu. Jest to intrygujące, że tak pozwala robić, choć pewnie zaufanie tu działa, po tym jak mu powiedziałem, że jego organ mnie nie interesuje. Podobnie było z 975 kiedy raz jak to robliśmy pozwolił ściągnąć majtki i zobaczylem, a nawet w trakcie mogłem dotknąć jego organu i nic się w sumie nie stało. Szczególnie z tego powodu się nie podnieciłem, jemu też się nic nie działo. Ot zobaczyłem i tyle. Pewnie z 222 było by tak samo, zobaczyłbym, zarejestrował obraz i dalej bardziej interesowałbym się jego mięśniami jak tym co ma miedzy nogami.
    Zabieram się za dalsze pakowanie, tak jak przypuszczałem wstałem wcześniej jak nastawiony budzik, ale w miarę sprawnie zasnąłem wczoraj więc wyspany jestem przed podróżą.
   Nie ma to jak darmowe aero2 na wakacjach. Jedzie się i nawet na wiosce jest darmowy internet. Cały dzień podróży trochę mnie zmęczył, chyba się starzeje. Tzn ciąle się jakby starzeję, ale kiedyś chyba lepiej taki coś znosiłem, albo to nadmiar zajęć wszędzie tak na mnie wpływa. 172 jednak nie pojechał, może i dobrze bo trochę kasy zaoszczędze, będzie na mini remont z 222, który planowany po przyjeździe w sierpniu.


Piątek. 2014.07.18 08:42 Wczoraj padłem po przyjeździe, rozpakowaniu się, zeżarciu i spałem do 08:10. Spało się bardzo dobrze i dobrze, bo dziś pełny dzień pracy. Najważniejsze ściagniecie z drugiej stacji drezyny. Trochę tory zarosły z tego co patrzałem, ale kilka jazd powinno przywrócić do poprzedniego stanu. Najważniejsze - budynek nagrzany. Otwarłem okna w piwnicy, aby ją przewiało, przesuszyło i nagrzało. Chłodne dni i tak przyjdą, a lubię ciepło to jak od dołu się nagrzeje budynek to później długo trzyma Ciepło. Teraz rozruch poranny, ale może dłuższy wpis nt. przejazdu później zrobię choć przy 824, który z nudów ciągle ślepi co robię to może być mało wykonalne. 

Sobota. 2014.07.19 09:08
Drezyna ściągnięta wczoraj do stacji, były trzy momenty gdzie bardziej zarosło i problemem było jej przeciśnięcie. Faktycznie drąg przy dźwigni napędowej ma urwany. W pn. poleziemy do miejscowej stolarni sprawdzić czy nam nie wytoczą nowego. Pomalowałem wczoraj na przy peronie wskaźniki W4, białą farbą, która została z malowania w maju śrób, które odkręcali i kradli z torowiska z km. xxx (nie pamiętam,ale jak pojadę to wpiszę). Mimo tego da się nią jeździć. Główki szyn w stacji co raz bardziej widoczne, mam nadzieję we wtorek będą się świciły. Udało się również samodzielnie przestawić ją drągiem na drugi tor bez przestawiania zwrotnicy, musiała być jedynie podklinowana i przy osadzie iglic dźwignią zrobioną z drąga przestawiłem ją. Jest plan trochę oczyścić od jeżdżenia drugi tor stacyjny, bo obecnie nic nie wskazuje na jego obecność. W wiosce tu dwa dni imprez to się nazywa "XXVI Dni wędzonej sielawy", ma być wioskowa imprezka wieczorem "zabawa tabeczna - zespół muzyczny itp." Ciekawe co to za cudo będzie. Na razie rozruch poranny, a później się okaże co dalej.
    Ciężko jest na szlaku na początku. Zostawiłem 824 nad jeziorkiem. Woda rewelacyjna, tak ciepła, że można w niej siedzieć swobodnie godzine i nie trzeba wychodzić. Gdy 824 był nad jeziorem poszedłem zmagać się z roślinnością w lasku w wykopie gdzie jest 200 m do przebrnięcia przez głównie pokrzywy. Było ciężko, momentami nawet bardzo. Przydałby się mięśniak jaki, ale skoro żaden nie chciał jechać to trudno. Tani wyjazd, w zasadzie po kosztach i jeszcze nie chcą jechać. W ogóle ich nie rozumiem. Siedzą w wiosce już kilka lat, nigdzie nie jeżdżą nawet wokół wioski nie chce im się ruszać. To taka przypadłość przenoszona z pokolenie na pokolenie. Ich rodzice nigdzie nie jeżdżą i nie jeździli. Inna sprawa, że bardziej jak życiem doczesnym zajęli sie np. płodzeniem dzieci. Zresztą tu gdzie siedzę jak widzę jest podobnie. W rodzinach po kilkoro dzieci, nie to co w miastach. Tam po jednym, no dwa to już sporo. Później Ci z wiosek uzupełniają osobowo miasta, bo na wioskach im się nudzi i jak jest okazja to przenoszą się do "lepszego" życia.
    No cóż, skoro chcą siedzieć w wiosce to nich siedzą świata się nie zreformuje. Za to tu w wiosce 26 dni smażonej sielawy. Impreza rorganizowana przez miejscowe władze i jak to na wiosce przy oficjalnych mowach rozpoczynających ową imprezę miejscowy proboszcz pobił na łeb wójta gminy. No cóż. Nie od dziś wiadomo, że w kościele wysoko stawia się naukę co następnie wychodzi w przemowach. Jutro puszczę sobie Leszka Kołakowskiego, którego mowa pozytywnie działa na mój mózg i skłania do dbania o poziom wymowy i jakość rozmów. Będąc na imprezie rozglądałem się bacznie za mięśniakami i współczuję laskom z wioski. No nie było na kim oka zawiesić, żaden nie powalił mnie na zol swoim wyglądem, a nawet na jakies jednorazowe spotkanie było by trudno coś wybrać.
   A co do wyjazdu to chyba się starzeję. Przeciskanie drezyny przez gąszcz pokrzyw wykończyło mnie dość mocno. Jak pamietam przy poprzednim wyjeździe tu w maju było podobnie. Za nim organizm przyzwyczai się do dziennego wysiłku minie kilka dni stąd dziś tylko jazda w stronę mostu i tyle. Jutro pojadę sprawdzić jak wypadło rozjeżdżanie pokrzyw i innych roślin kołami drezyny i ile wyschnie udrażniając szlak. W stronę mostu szlak będzie często używany, bo to dojazd do jeziora, jakieś 800m do pokonania drezyną lekko pod górę, a później 100m do jeziora z rybami no i bardzo ciepłą wodą. Kończę bo nawet tu nie umiem się położyć ok. 22:00 i przeważnie jest to 23:00, a teraz właśnie ta godzina się zbliża. To do jutra, narka.

NIedziela. 2014.07.20 11:08 Zmęczenie zaczyna wychodzić. Śpię dłużej, obudziłem się 09:20 czyli o godz. dłużej jak wczoraj, a poszedłem spać tak samo. Za chwilę wyjazd nad jezioro drezyną, przy okazji zobaczę co w lasku z ugniatania kołami roślin się pozostało. Mam nadzieję, że trochę roślinki wysły i będzie można swobodniej jak wczoraj się przedrzeć przez ten najgorszy odcinek. 824 na razie daje rady, ale nie jest totalnie samodzielny, wszystko zwala, co robię to on też. W ogóle nie ma koncepcji na zagospodarowanie czasu wolnego. Już mnie to czasami zaczyna bawić. Np. przyniosłem z piwnicy produkty na śniadanie i przez 25min albo siedział k/nich, albo łaził wreszcie się spytałem
- zanieść je do piwnicy, nie będziesz jadł
- będę jadł
- to na co czekasz?
I zabrał się za zrobienie dla siebie śniadania. Obym w późniejszym wieku utrzymał sprawność umysłową i fizyczną. Na razie mam obie z czego się niezmiernie cieszę. Zwijamy się nad wodę, bo później trza będzie wrócić jeszcze na a'la obiad i jeszcze jeden wyjazd nad wodę.
   Woda w jeziorze no wyjebka. Nagrzana do tego stopnia, że siedzenie w niej godzinę nie powoduje marznięcia nie to co nasz zimny bałtyk, dlatego nie lubię tam jeździć i oprócz wyjazdu z 374 nie wybieram się tam. Nad jeziorem byliśmy jakieś 45min, a później do lasku dalej przecierać szlak. 824 jest jak dziecko, co zresztą wyszło przy ponownym pojawienius się nad wodą, ale to później. Wcześniej dotarliśmy do km. 27,800 i oczyściłem przejazd w poziomie szyn, a z boku przed przejazdem znalazłem dość spore krzaki jeżyn częściowo już z dojrzałymi, ale za to ile tam było czerwonych jeszcze niedojrzałych to poprostu powalało. Będzie co jeść przez najbliższy tydzień. Jeżyny tak zajebiste, że jadło się je jak słodycze. Kubki smakowe rozpierdalało. Duze owoce, soczyste, słodkie. Po zjedzeniu partii, jak przy słodyczach organizm domagał się następnych. Stałem tam z 824 chyba z godzinę i żarliśmy je garściami. Na wioskę takie to w ogóle nie docierają, bo wioska biedna to nie mają kasy na dobry sort owoców. Nie wiem czy jutro, ale chyba pojutrze się tam ponownie wybierzemy na ucztę w krzakach. Takie wakacje to mi się podobają, niskim kosztem, a wszystko co potrzeba pod ręką. Duże jezioro, ciepła w nim woda, dużo owoców wokół dostępnych za darmo, później będą jeszcze jabłka, na razie jeszcze im trochę brakuje. No i drezyna w stacji. Jak wracaliśmy z lasku i z przejazdu, na którym żarliśmy jeżyny to zatrzymaliśmy się ponownie przy jeziorku. Rozłożyliśmy koce i wysnułem tezę, jak wlezę do wody to 824 też za mną polezie, jak wylezę to on też. Teraz przyszła kolej na dowów. Przy rozbieraniu się staliśmy, siadłem, on siadł też, Podniosłem się i poszedłem do wody, jak już w niej byłem jeszcze nie do pasa, on też skierował się w stronę jeziora. Postanowilem spr. na ile nie jest samodzielny i podejmuje małpie decyzje. Zwilżyłem się i zacząłem wychodzić z wody, Zrobił dokładnie to samo i zaczął z niej wyłazić. W tym czasie siadłem na ręcznik. Jak dotarł to wstałem i ponownie poszedłem do wody. On po chwili zawrócił i również do niej zaczął ponownie wchodzić. Znowu się zmoczyłem i pomyślałem spr. jeszcze raz, choć jak znowu wylezie to coś będzie nie tak z nim i to poważnie. Minęliśmy się na płyciźnie, ale został w wodzie i zaczął się kąpać. Pomyślałem, nie jest dobrze, ale tragedii jeszcze nie ma. 


  Poniedziałek. 2014.07.21 09:38 Bym zapomniał przed wyjazdem o wpisie, bo tradycyjnie z rana wszystko na mojej głowie, 824 czyta książkę, bo nie umie zorganizować dnia. Już mu wczoraj powiedziałem o idealnych dla niego wczasach takich wojskowych, gdzie do każdej czynności jest rozkaz i na niego się ją wykonuje. Jak nie ma rozkazu to bezwiednie się siedzi i patrzy w ścianę lub co jest lepsze czyta książkę. W tle oczywiście widać mowę ciała, która jednocześnie daję informację - czemu to qrwa tak długo trwa, ja chce już coś robić do cyca, a tu nie było rozkazu. No jeszcze 2 tyg. zmagania się z taką postawą mnie czeka, choć tłumię w sobie odruchy negatywne. Współczuję tym co mają dzieci. Mówienie o szczęśliwych chwilach, które one dają jako przeciwwadze tych nieszczęśliwych jest ratowaniem samych siebie przed zwariowaniem. Te szczęśliwe chwile chyba nawet nie dźwigają szali wagi,gdzie po drugiej stronie są te nieszczęśliwe chwile i wszystko co z tym związane. Patrząc w wiosce to 85% dzieci to wpadki lub nazywająć inaczej - produkty uboczne seksu. Kto może to nie chce, kto wpadł jest przykładem dla innych aby nie wpadać i do jeszcze wiekszej mobilizacji pilnowania się przed tym.
   Trzeba zaczynać dzień roboczy, plany układania rozkładu jazdy oczywiście na mojej głowie, ale chyba się do tego przyzwyczaję. I jeszcze jedna informacja, od czwartku dniu wyjazdu nie zrobiłem w.k. sam się trochę dziwie, że mnie na razie nie gniecie, ale myśl się co raz częściej pojawia to chyba dochodzi do pkt. krytycznego.
Później jeszcze coś dopiszę.
   Zaczynam już nerowo wysiadać. Postanowiłem, aby się nie denerwować z 824 wyjazdy techniczne drezyną robić samemu. On w ogóle tego nie czai, nie czuje i dla niego jest to zupełnie niepotrzebna rzecz robiona. Jak się dowiedział, że nie ma konkretnego celu w oczyszczaniu torowiska, to zrobił kwadratowe oczy, a pomyślał sobie - po co właściwie ten głupek to robi. Mowy ciała czasami nie da sie oszukać. Można mówić jedno, a z czyjegoś zachowania widać zupełnie coś innego. Dlatego jutro wyjazd do Ryzyna rowerami. Następnie do Sierakowa do stonki, bo trochę się żarcie wykrusza, a po co tu w wiosce przepłacać. Jadąc na drezynę będę musiał użyć argumentu o potrzebie bycia samemu, bo nic innego chyba nie dotrze. Jak nie użyję tego, to będzie stękał - ja też chcę, a później będzie robił miny.
   Odnośnie owoców to tu na lato jest raj owocowy, trochę malin jeszcze podjałem, objadłem się wiśniami i na koniec jabłka już są dobre na drzewach. No nic tylko jeść i jeść, i jeść, i wszystko za darmo. 


Wtorek. 2014.07.22 11:07 Ja pierdole z tą interią, musiałem ok. 10x przeładować stronę aby reklamy gdzieś tam częściowo blokowane przez system umożliwiły wpisanie danych do zalogowania, następnie do wpisu.
   Dzień techniczny, choć wyjazd na rowerze do Ryżyna i Sierakowa na zakupy. Więc przed wyjazdem i tak trzeba zrobić rower, centrowanie tylnego koła i przygotować wyjazd. 824 oczywiście leży na łóżku i z nudów już ziewa, a jego mowa ciała: czemu się qrwa jeszcze nic nie dzieje - tak jakbym był od zapewnienia rozrywki na wyjeździe. No cóż, można i tak. Zadzwonił do niego telefon, mało sie nie przewrócił biegnąć do szafki oddalonej o 3m od łóżka aby go odebrać. Prawie by zawału dostał. Jak Ci ludzie dziwnie reagują na pewne rzeczy, zdawało by się naturalne. Wstałem późno (09:40), rozruch późno to i wyjazd będzie późno co 824 widzę nie może znieść. W trakcie rozruchu porannego okazało się, że wyjazd został odwołany, bowiem gość z Ryżyna, którego mieliśmy odwiedzić leży w szpitalu. Przełożyłem wyjazd na jutro, może się obudzę wcześniej, a przynajmniej rower jest po NR i gotowy do drogi.
   Jakoś gładko przeszło, bo myślałem że będzie obraza, powiedzenie 824, aby niektóre rozrywki sam mógł dla siebie organizować. Wszak ma rower, lubi na nim jeździć, tereny są tu odpowiednie to niekoniecznie musi się ze mną zmagać z zielskiem na szlaku. Jakież było moje zdziwienie jak po wypowiedzeniu tej tezy pojechał do centrum wioski. No w szoku jestem, że tak gładko przeszło. Mogę spokojnie dokonać wpisu i może nawet skuszę się na w.k. przecież zgrałem na laptopa porniole w tym celu, a później pojadę drezyną w stronę mostu. 
   No po 5 dniach zbiorniki zostały częściowo opróżnione. Jak dla mnie to rekord takiego długiego wytrzymania bez w.k. To tyle wpisu teraz, leze w stację i drezyną na drugi tor, który dalej będzie rozjeżdżany z trawy. Później jeszcze coś powinienem wpisać. 
   Poziom zdziecinnienia u 824 poraża, nie wiem jak to wytrzymam jeszcze 2 tygodnie, ale będzie ciężko. Nawet jak wysuniętą tezę się udowodni, to za 3 minuty wraca do tego samego. Denerwuje się, bo nie umie zrobić podstawowych rzeczy na kompie, ale tak teraz sobie myślę, że może poprostu z pamięcią jest już nie tak i nie zapamiętuje co ma zrobić. Jak raz utrwali sobie pewne działania, to nawet prostrze są nie do strawienia. Np. udowadniałem skuteczność korzystania z zakładek w przeglądarce, bo on na okrętkę dochodzi do innych stron np. pogody i przyznał rację, po czym za 3 min stwierdził, że to i tak jest do dupy, bo on woli swoją metodę okrężną. No wysiadam.
   Ale udało się drezynę wstawić na drugi tor mało tego dopchnąłem ją do wagi wagonowej, a w wyniku częstego jej przepychania 1/4 długości toru można już nią wjechać z napędu ręcznego. Zrobiłem zdjęcia, bo chyba nigdy nie było drezyny na drugim torze, a plan jest aby cały tor przejechała.


Środa. 2014.07.23 09:56 Tak niepewnie wpisywałem "środa", ale chyba jest ten dzień. To świadcz tylko o zatraceniu poczucia czasu, czyli wakacje w pełni. Na razie rozruch poranny, później wyjazd do Sierakowa po zakupy stonkowe, jednak markety są z cenami dzięki działaniom rządowym, przeróżnym ulgom i innym kombinacjom nie do pobicia. W sumie czy muszę być patriotą aby kupować w PL sklepach, przecież tysiące ludzi dziennie w nich kupuje i przyczynia się do uszczuplania ilości kasy w państwie. Zastanawia mnie kiedy ta wielka ssawka wyssie na tyle kasę z rynku, że zacznie tu się dramat. Na razie co roku nam jej ubywa, co pokazują bilanse bankowe obrotu zagranicznego, ale czy ilość kasy w obiegu jest niewyczerpalna. Czy możemy sobie dodrukowywać stale banknotów? Przy okazji bardzo szybkiej wymiany starych banknotów, wydaje się, że dość spory musiał być obieg fałszywek skoro takie tempo narzucono wymianie. Chyba nawet przy denominacji się tak nie śpieszono. Czyli Ci co drukowali fałszywki nieźle się obrobili przez ten czas.
    Trza kończyć rozruch poranny i organizować wyjazd, a później drezyną w stronę mostu.
    Sieraków zaliczony i stonka też. No ładny przerób ma stonka w Sierakowie, prawie cały czas jak bylismy to były czynne 2 kasy, a paragon mamy z 12:20 Zawalona towarem w każdej alejce i widać było, że trochę mało personelu do rozładowania tego wszystkiego. Wiadomo korporacje oszczędzają na ludziach, bo to koszty. Dobrze, że nas się tak mało rodzi, jeszcze 5 lat i będą się bili o rozgarniętych pracowników, choć już teraz w niektórych działach to następuje. W stonce kupiliśmy 2x desperadosy, wypiłem jednego i czuję już reakcję organizmu na alkohol. To jest tak jak się go mało spożywa, staje się ekonomiczny i mała dawka wystarcza do powalenia mnie. Nie to co 979. Aby go powalić potrzebuje ok.10 piw, a tu jeden desperados, a jakby jeszcz jeden to jestem już powalony, a za chwilę trzeba iść jak gospodarz dworca (dawniej zawiadowca stacji) zająć się budynkiem dworcowym i obejściem.


Czwartek. 2014.07.24 11:17 Zrobiło się deszczowo, to dzień techniczny. Oprócz tego wczoraj wypuszczono nową wersję symka kolejowego to będzie co robi. Gorzej z 824, co on pocznie? Już widze, że nie ma z sobą co zrobić. Jest znalazł zajęcie, o 11:00 przygotowuje (dopiero zeżarliśmy śniadanie 30min temu) obiad w postaci zupki z tytki - barszcz biały. Ciekawe co wynajdzie następnego jak już to zrealizuje do 12:00? Dworzec kolejowy nagrzany, w pokojach czy w części mieszkalnej, bo wraz z kuchnią jest około 28C więc bardzo przyjemnie. Oczywiście temp. będzie stale opadała, ale może do ocieplenia wytrzymam. Co innego 824 on z klubu morsów i się trochę męczy. Drezyna w części przykryta, nie mam takiej dużej folii, aby całą ją nakryć to jest nakryta większa część z tą mechaniczną.
    Dziś nudzenie się jest widzę wśród gorzej rozwiniętej części społeczeństwa czymś naturalnym. Na bazie tego nudzenia 374 znowu chce tu przyjechać. Ponieważ jazda na rowerze 17km jest czymś strasznym dla niego to szuka połączenia kolejowo autobusowego, aby się tyle nie męczyć. Plan jest, ale czy przyjedzie to wątpie, bo to takie chwilowe zaangażowanie. Oni tak mają. Jak zaczną analizować ile to w sumie zachodu potrzeba to im się już nie chce i dalej się nudzą. 
   Wczoraj wieczorem rozmawiałem z 979. Jest powiedzenie: na bezrybiu i rak ryba. Po 6 dniach bez w.k. i gdy zrobiłem to mózg się rozochocił. W trakcie rozmowy z 979 na jednym torze była prowadzona rozmowa, na innym zaczął się układać scenariusz seksualny. Może dlatego, że mówił o treningach, na które zaczął ponownie chodzić mózg zaczął jakoś inaczej go postrzegać. Po rozmowie przypomniała mi się scena kiedyś ze snem. Zazwyczaj mam sprecyzowane upodobania seksualne i wiem kto mieści się w widełkach lub w skrajniku. A tu pewnego dnia śniłem seksualnie z gościem, z którym normalnie tzn. na jawie nic raczej nie zrobił. Zdziwiło mnie to bardzo i utkwiło w pamięci. Głównie z powodu działania mózgu. Jak to jest, że na jawie są potrzebne zupełnie inne kształty i takie preferuje, wybieram i się spotykam, a w śnie robię to z osobą przy której by mi nie stanął? Pomijam tu aspekt alkoholu, bylem trzeźwy wtedy, bo jednak ta substancja wyzwala zachowania, których na trzeźwo byśmy nie zrobili. Szczególnie widać to u 972. Ten to mnie tyle razy zaskoczył, a im bardziej jest najebany tym bardziej jestem w szoku, później z tego szoku nie jestem w stanie z nim zrobić tego co powinienem. Kiedyś jak był fest nawalony to nawet wylizał mi z rowa. W ogóle nie wiedzialem jak się zachować. Mało tego jak go posuwałem, to następnie wział go do ust. Z dupy do ust nigdy bym nie wziął, chyba bym zwymiotował. A tu takie coś. Z tego wszystkiego nie umiałem dojść. Zresztą 972 to od początku mnie szokował. Nasze pierwsze spotkanie naście lat temu, było pierwszym szokiem dobrze pamiętanym do dziś. Nie wiedziałem wtedy, że ma w ogóle biseksualne potrzeby, choć do dziś się z tym ukrywa nawet w rozmowie ze mną. W każdym razie jak miał 19 lat to mdlałem na jego widok. W ogóle go nie znałem. Jeździłem wtedy do miasta na basen i widywałem go w środku lokomocji. Zawsze stawałem k/niego jak najbliżej aby widzieć jak najwięcej jego ciała. Nie umiałem wyczaić gdzie mieszka. Pewnego dnia widziałem go (później się okazało, że to była środa) jak szedł do pracy. Postanowiłem na drugi dzień stanąć w tym samym msc. kilka min. wcześniej jak poprzedniego dnia, jakby lazł wcześniej. Stanąłem na nieodłącznym rowerze, czekałem jakieś 25min i nic. Do tego jeszcze ta niezręczna sytuacja tkwienia prawie w tym samym msc. w wiosce przez 25min. Pomyślałem może mial wolne, może inna zmiana, może przylecielei Marsjanie. Następnego dnia powtórka i jego też nie było. Dałem sobie spokój. Gdzieś go jednak minąłem i znowu jego wygląd powalający zmusił mnie do działania. Pojawiłem się w tym samym msc. o tej samej porze dnia w innym dniu tygodnia - szedł. Następnego dnia wypatrywałem skąd idzie i tak cofałem się w stronę, z której chodził do pracy. Po iluś dniach wiedziałem skąd lezie. Teraz pozostało zaczepienie go. Oczywiście rowera do tej operacji nie brałem, poszedłem pieszo. W pierwszym dniu zaczaiłem się (uwaga) w krzakach. Ponieważ nie przyszło mi do głowy o czym z nim zagadać, to przesiedziałem w krzakach, on przeszedł i w odstępie za nim szedłem i tyle. Następnego dnia powtórka. Co ja tam sam do siebie w myślach mówiłem. Mózg mi się prawie gotował. W trzcim dniu wyszedłem z krzaków i postanowiłem teraz, albo nigdy, bo ileż można siedzieć w krzakach. Dogoniłem go szybszym krokiem i zagadałem pytaniem układanym przez prawie 3 dni. Dziś już go nie pamiętam, ale chyba coś chodziło o jego pracę. Od tego momentu już znaliśmy się. Oczywiście znajomość rozwijałem dość szybko z powodu jego wyglądu co jakby oczywiste.
    Dziś to chyba tyle, resztę dopiszę jutro (taki plan). Narka.


Piątek. 2014.07.25 11:48 Ale miałem spanie, choć z przerwą 2h to i tak wstałem o 10:20. Trochę dnia ubyło, a dziś na drezynę, bo wczoraj był dzień przy laptopie z powodu opadów deszczu. Stoi przykryta folią w torze głównym zasadniczym, uczynniam tor główny dodatkowy. Nagrałem się wczoraj w nową edycję symka kolejowego, aż mi się lepiej zrobiło, ale na jednym ekranie to nie jest to co na dwu ekranach. W domu to jednak się fajnie gra. W związku z nowym symkiem trza by się zabrać za stworzenie do niego rozkładu jazdy, nikt jeszcze nie opublikował. I tak będą przede mną. Chciało by się być pierwszym, jakieś takie parcie na szkło jest, coś co w nas tkwi - bycie lepszym czy pokazanie się z lepszej strony. Jako przeciwwagę staram się to trochę tłumić, no bo po co brać udział w wyścigu szczurów, ale system jakoś to na nas mimowolnie wymaga.
    Zabieram się za kończnie rozruchu porannego i do "pracy" w torze.
 Zamiast w torze to drezyna doczekała się kompleksowej konserwacji części trących. Od razu lepiej się na niej jeździ. Zresztą wcześniej na tyle tor był mało rozjeżdżony, że jazdy było mniej jak jej przeciskania przez zarośla. Tymczasem przerwa, bo burza na dworze to żarcie się zrobi, a po burzy może uda się lasek zaatakować ponownie. 
   Popołudniu wybrałem się na drezynę z 824, bo co tak sam będzie siedział na dworcu. Wszystko fajnie, ale on nie czai tego zamiłowania do torów, kolei i samego drezynowania. Zrobiłem spacer z drezyną 6km. Po powrocie nie wytrzymałem i przeprowadziłem z nim rozmowę, że nie musimy przecież razem iść na drezynę. On lubi jeździć na rowerze i niech jeździ. Okolice tu są ładne, a do tego nowe tereny o czym mu powiedziałem. Mamy laptopa, internet, są mapy może przecież jechać. Nie musi przebywać ze mną skoro tego nie czuje i po co ma się męczyć, no i po co ja mam się męczyć. Taki spacer z drezyną 6km to bez sensu dla mnie, ani szlak nie przetarty, ani nie zwiększyła się ilość metrów torów do jeżdżenia. W sumie jeżeli wziąć pod uwagę tylko przepchnięcie drezyny po torach to wyjazd był bezsensowny więc mnie poniosło i powiedziałem 824, że wypadało by się rozdzielić. Jest XXIw, są komórki więc łączność, internet to na siłę nie będę go zmuszał do przebywania ze mną na drezynie, a ja będę mógł w pełni przeżywać pobyt z drezyną w torach.
    O 972 wpisu nie dokończyłem, ale kiedyś się do tego zabiorę, dziś już nie, bo mało czasu zostało, a i po poddenerwowaniu spacerem z drezyną nie chce mi się o nim pisać.


Sobota. 2014.07.26 09:52
Jakoś niespokojnie spałem, to za spr. wydarzeń w wiosce i mieszkaniu. Włamali się, ale na szczęście dla mnie straty małe. W zasadzie to największe straty ma 979. Przysłowia mądrością narodu. Okazja czyni złodzieja. Pokazywał gdzie trzyma swoją kasę to mu ją zwinęli. Moja, choć była niedaleko pozostała, więc jak wrócę to będę miał za co żyć. Zostawiłem klucze 230 więc we dwójkę mieli się podzielić czasem przebywania u mnie i pilnowania. Teraz już po to nawet wstępnie podzielili się dyżurami, ale jakby to już po. No cóż... Efekt po: 979 sie wqrwił i 222 strzlił w ryj jak ten przylazł, no i chyba jeszcze kogoś obije, ale to jakby nie zwróci strat. Inna spr. jak 222 wytłumaczy u siebie, że dostał po ryju.
   No nic, zaczynam kolejny dzień, rozciepla się, słońce to rozruch poranny trza kończyć i następnie w tory.
   W torach było fajnie, jeżeli to może być fajne dla innych, ale pojechałem w km. 27,800 gdzie rosną jeżyny. Objadłem się nimi... Chyba 2kg. zeżarłem. Garściami do ust sypałem. Takie smaczne, że po każdem garści padało westchnienie yyhhhhhmmmm. Duże, soczyste, no jednym słowem - wyjebka.
   Wcześniej jednak rozmawiałem nt. wczorajszego zajścia u mnie z 979, jak opowiadał co zrobił 222 to tak się podnieciłem, że w km. 28,400 zrobiłem w.k., bo nie wytrzymałem. Oczywiście część sobie dorobiłem sam, ale poszło gładko. Tylko z kim teraz wyremontuje mieszkanie? Plan był do pomocy 222, teraz to może nie wyjść.
  Z dnia to tyle, wróci ze spaceru 824, to puszczę "Priscille królową pustyni". Dawno tego nie widziałem, a czy 824 nie wiem. Znowu nie napisałem c.d. o 972, ale pogoda była dobra, to większość na dworze. Jutro też ma być ciepło, to nie wiem czy napiszę. Kiedyś się z tym zmieszczę. Tymczasem dzień się kończy, obejrzałem film - bajkę z 824 i trza iść spać. Tyle, narka.

NIedziela. 2014.07.27 10:51
Udało się wstać o 09:00 już z tradycyjną przerwą 1,5h ok. 05:00. Wreszcie temp. dla mnie. Budzę się i jest 25C. To jest to co lubię. Niewiadomo jednak jak będzie z dalszymi wyjazdami drezyną, bowiem chyba coś wczoraj pomieszałem i już popołudniu byłem 2x awaryjnie na sraczu, dziś z rana zaraz po wstanięciu i nie wiem jak bedzie w ciągu dnia. Ostatecznie można zabrać z sobą papier toalet. i na szlaku zrobić. Skoro dało się w.k. to czemy by nie odchudzanie.
   Z powodu pogody (bardzo dobrej) zaległe wpisy i jakieś przemyślenia przeniesione na inny termin. Nadal w kolejce czeka dokończenie 972, dojazd tu (to już ponad tydz. temu) i postój w Poznaniu Głównym i inne. No kiedyś trzeba się będzie zmobilizować i siąść na dłużej. Tyle, bo leze w tory.
   Się wykończyłem w torze. Taki wysiłek, że na koniec jak już byłem k/stacji to zaczęła mnie lekko pobolewać głowa. Raz wysiłek, dwa temperatura na dworze 33C. W sumie dla mnie akurat, ale do ciężkiej pracy fizycznej nie jestem przystosowany czy przyzwyczajony. Faktem jest, że ledwo zjechałem na stację. Już na rezerwie mocy. Dalej nie byłbym już w stanie. Inna spr. na śniadanie zeżarłem dwie kromki i stąd było też mało energi, ale to po wczorajszym i porannym odchudzaniu. Nie chciałem żołądka nadwyrężać, choć na szlaku znawu nażarłem się jeżyn. Trochę mniej jak wczoraj, ale i tak swoim wygladem zniewalały, następnie rozpierdalały kubki smakowe w ustach. Zjazd ze szlaku, a właściwie przeciskanie w większości drezyny na stację zajęło z km. 32,500 70min.
   Na koniec dnia wizyta nad jeziorem, znowu woda w temperaturze pozwalającej w niej przebywać godzinę i dłużej bez wychodzenia. Super wakacje i tak tanio. Wychodzi 47zł bilet w jedną stronę, w druga tyleż samo czyli 94 i za dzień pobytu ok. 8zł na 18 dni to 144zł z dojazdem 238zł. No niech mi ktoś pochyta w takiej cenie z dojazdem wakacje na jeziorem z drezyną...  I oczywiście żaden z tych głupich mięśniaków z wioski nie chciał jechać, ale tkwić w wiosce to chcą. Co za czasy do cyca. Później stękają - nudno, nic się nie dzieje itp. 
    Trochę mnie martwi sytuacja z 222 i 979. Tak wyszło nijako, bo teraz oprócz tego zaplanowanego remontu, którego nie będzie z kim zrobić, odejdzie jeszcze dotykanie 222, a było już tak dobrze. Nawet przymierzałem się do jeszcze niższego opuszczenia mu spodenek. Teraz pozostaną jedynie w pamięci obrazy z tego co dało się zobaczyć po ich opuszczeniu praktycznie ponizej bioder. Jutro chcę do niego zadzwonić k/południa i neutralnie porozmawiać o wakacjach lub tym co robi. Chcę sprawdzić czy sam powie o nieprzychodzeniu do mnie, czy też pozostawi tą kwestię na razie otwartą. Oczywiście wolałbym opcję 2. Nawet na wakacje nie można wyjechać, bo tam zaraz się miesza. Proponowałem 222 wyjazd, ale romantycznie miał plan wyjazdu ze swoją laską. I tak nigdzie z nią nie pojedzie, bo go nie stać, a takiego taniego wyjazdu nigdzie nie znajdzie. Pozostaną zdjęcia, które wymusiłem trochę na nim, to przy chęci przypomnienia będzie co oglądać. Wniosek - trzeba mięśniakom robić zdjęcia, bo się szybko wykruszają.
     Nie ma też wieści od 975, choć przy okazji w.k. przypomniałem chwile z nim jak to robiliśmy. Też pozostaną zdjęcia. Żałuję niezrobienia takich jak jest przywiązany. Jakbym nacisnął to chyba bym je zrobił, tak mam tylko zwykłe jak jest bez koszulki, zrobione na przestrzeni lat. Ponieważ utrzymywał długo formę to co jakiś robiłem mu kolejne.

Poniedziałek. 2014.07.28 09:02 Poszedłem późno spać, i bez większych przerw spałem do 07:50. Może to jest metoda, aby ciągiem spać - kłaść się późno. Rano jak zwykle 824 spytał się o plany na dziś - nie mam.
   No przecież są wakacje, to czy muszę dziennie planowanie robić? Będzie na żywioł. Jakiś tam plan jest, dojechać drezyną do km 26,400 gdzie jest ubytek szyny, a później zobaczę. W stronę malejącego kilometraża linia jest bardziej atrakcyjna jak rosnącego przez wykop. W sumie to Niemcy budując linię myśleli. Z powodu trzech przejazdów w polu i do domostw poprowadzili 1,5km linii w wykopie 10m na znacznej jego długości. Przez to dla drezynowania jest to mało atrakcyjne, dla utrzymania toru też. Roślinność tam rośnie w tempie niesamowitym. W sumie za 2 lata może to już być nieprzejezdne.
   Z rana przy wysokich temp. na dworze to jest tu co robić. Procedury otwarcia budynku, pomieszczeń i wietrzenia ich, tudzież nagrzewania trwają ok.15min. Podobnie jest przy zamykaniu czyli pół godziny z głowy. Jak jeszcze się wychodzi gdzieś w teren to podwójnie i tak czas leci. Utrzymanie w czystości pomieszczeń również pożera czas, ale wczuwam się trochę w rolę gospodarza obiektu. Do zawiadowcy to by było daleko. Na takiej stacyjce to mógłbym pracować. Cisza spokój, klimat kolejowy, świeże powietrze, raj owocowy w lecie. Musiało na kolei kiedyś być fajnie.
   Jak planowałem tak zrobiłem i ok. południa zadzwoniłem do 222. Za pierwszym razem nie odebrał. Pomyślałem, jest zajęty zadzwonię za 30min. Zadzwoniłem po tym czasie - nie odebrał. Pomyślałem nie jest dobrze. Czyżbym utracił następnego mięsniaka? Poczekam jeszcze 30min i znowu zadzwonię. Upłynęło kolejne 30min i nie odebrał. Zrobiło się niezręcznie. Zacząłem myśleć o utracie mięśniaków przez ostatni rok, toż to istna pożoga. Tyle się straciło, że aż strach się bać. W zasadzie jak odpadnie 222 to pozostanie już tylko 172. Czyżby zbliżała się seksualna emerytura. No nic, przeżyję, mam zdjęcia po nim no i pewnych spraw nie odkręcę. Zająłem się bieżącymi zajęciami na dworcu, postanowiłem spróbować jeszcze jutro, ewentualnie jak wrócę to może go namierzę i pogadam.
   Zająłem się swoimi sprawami na stacji aż tu telefon. Patrzę 222 dzwoni. Pamiętałem, aby oddzwonić i odrzuciłem go i oddzwoniłem. Rozmowę na początku prowadziłem neutralnie nie wspominająć o incydencie. Dopiero pod koniec powiedziałem:
- ale się namieszało
- no
- widzisz trzeba było jechać tu ze mną by był spokój
- a co z dziurawcem
- zostałby, nic by jej się nie stało i tak tam siedzicie i nigdzie nie jedziecie
- ona by mnie nie puściła samego
- no trudno.
 Nawet dobrze się skończyło. Nie wgłębiałem się w szczegóły tego co się stało, wszak z kimś remont chcę zrobić, tylko nie wiem jeszcze jak pogodzić obecność przy remoncie 222 z 979, który przecież i tak się z czase dowie o jego obecności u mnie. No będzie się mieszało. Najważniejsze, że kontakt utrzymany i będzie go można dalej "masować". Tak pomyślałem o zintensyfikowaniu masażu, bo jeszcze raz jakiś incedent się zrobi i stracę go na dobre.
   A na stacji wieczorem prawie 3h grałem z 824 w karty w ramach dawania rozrywki, aby się nie zanudził tutaj. Zresztą jak widze bardzo mu się tu podoba. Byliśmy jeszcze przed burzą w jeziorze. Musze to napisać po raz kolejny - woda w jeziorze zajebista. Siedziałem chyba z godzinę w niej, aż przyszły jakieś lokalne dwa mięśniaki z jednym klocem. Kloc oczywiście odpadał, ale mięśniaki ładne. Jeden po siłowni, albo jak 899 po prostu taki jest, drugi bardziej naturalny i fajnie opalony. No zrobił bym co z nimi, ale popłynęli daleko, a zbierało się na deszcz, na słońce nie było zapatrywań to postanowiłem o powrocie. Tak trochę żałowałem, ale przecież co z tego, ze bym ich obserwował jak wychodzą z wody? No ale też takie widoki się tu często nie zdarzają. Jakaś pustynia mięśniakowa. No i tak dzień upłynął. Oprócz tego jeszcze nie wytrzymałem i zrobiłem popo w.k. jak 824 poszedł pozbierać jabłka. Puściłem porniola takiego przy którym nie marnuje czasu i było zrobione i przyjemnie. Tyle z dnia, do jutra, narka.


Wtorek. 2014.07.29 08:18
Jednak jak chodze później spać to śpię ciągiem do rana. Obudziłem się 07:45, ale za to miałem sen taki mocno realny. Byłem kierowcą PKM Jaworzno na autobusie przegubowym scania. Rozpoczynałem na jakiejś ulicy służbę i kodem coś a'la pin trzeba było go odblokować. Wpierw jak wcisnąłem jakiś przycisk to otwarły mi się zamiast pierwszych drzwi, drugie. Poleciałem tam, ale za nim zdążyłem zaczęły się zamykać. Jakimś dziwnym trafem zmniejszyłem się i wdrapywałem się na stopnie kiedy te zaczęły się zamykać, Odstąpiłem od nich aby mnie nie zgniotły i powędrowałem znowu do przodu, aby rozpocząć procedurę odblokowywania autobusu. Tym razem wiedziałem, że należy od razu iść w stronę drugich drzwi. To też tak zrobiłem, ale nieznośni pasażerowie jak zainicjowałem ich otwieranie już wchodzili. Między nimy wszedłem, a za mną rozpoczęły się zamykać zgniatająć jakąś pasażerkę. Doszedłem do kabiny kierowcy i w komputer zacząłem wisywać 22754 (nie wiem skąd ten nr). Na początku nie chciał sie odblokować, Wpisywałem w różne urządzenia znajowane tam, tzn.w jednym tylko dwójki w iinnym resztę nr-u. W końcu się odblokował. Uruchomiłem i pojechałem.
   Druga scena. Jadę z ludźmi przez oś. 1000-lecia w Ka-ach. Droga tam jest zrobiona tak, że jedzie się praktycznie dookoła , a ja z powodu opóźnienia postanowiłem na przełaj między blokami, między placami zabaw dla dzieci. Wybierałem szersze alejki, aby autobus przegubowy się zmieścił. Jak dojechałem do głównej ulicy to widziałem z górki dach ikarusa przegubowego. Zjechałem alejką z takim nagłym opadem w dół, aż mi żołądek do góry podszedł i wjechałem na ulicę łukiem w prawo za przegubowym ikarusem.
   Scenka trzecia. Na ul. Zawadzkiego jechałem, a właściwie goniłem uciekającego ikarusa i widziałem jak on skoczył przez jakąś muldę w dół. Wjechałem w to smo miejsce i teraz zaczęło się coś takiego jak większość ma w dzieciństwie. Sny w których się opada. Zaczęło się to opadanie, wszystkie narządy wewnętrzne podeszły mi do gardła, ale wylądowałem na ul. na przystanku autobusowym. Poszedłem na drugą stronę ulicy do dyspozytorki, aby wymienili mi ten autobus. Przez radiotelefon skontaktowała się z zajezdnią i powiedziała, że dadzą mi 5268 (taki nr boczny autobusu). Odwróciłem się w stronę przystanku patrzę, ale nie ma tej scanii, którą przyjechałem. Mówię do dyspozytorki, że miałem tam dokumenty i kasę, ale kasy tylko 20zł to dramatu nie ma. Spytałem się jej gdzie tego 5268 mi podstawią, ale nie umiała sie już przez radiotelefon porozumieć, Jakoś nieudolnie wcisnęła na nim przycisk alarm.
   No i w zasadzie w tym momencie się obudziłem . Ale podobało mi się jeżdżenie po oś. wąskimi alejkami przegubem, którego wkomponowywałem na centymetry między huśtawkami dla dzieci, ławeczkami i blokami przy których przyjeżdżałem. Opadanie też było fajne, za pierwszym razem kiedy włączałem sie do ruchu za ikarusem skręt w prawo, a wcześniej zjazd ze wzniesienia z opadaniem. Widocznie było mało w Ka-ach mózg zorganizował mega opadanie. Wtedy było zajebiście - postarał się.
   Tyle snu, zabieram się za rozruch poranny. Sen trzeba spisać zaraz po przebudzeniu, bo później to stopniowo zanika.
   Mina 824 po zeżarciu śniadania bezcenna. Nawet nie udało mu się ukryć kręceniem głową z niedowierzaniem, czy z zażenowaniem, że tyle siedzę w wakacje w/g niego przy kompie. Ale czy jestem tu od dawania rozrywki i bawienia gości wczasowych? Zajmuje się całym dworcem, sprzątanie, mycie podłóg, polityka wodna, jeszcze czasami faktycznie rozrywki organizuję, ale widać stale jest ich mało. Jakby tu przyjechał 374 jeszcze to bym chyb oszalał, choć może zajęli by się sobą i miałbym spokój. I tak jest zajebiście, choć dziś trochę chłodniej jak wczoraj o 09:30 na termometrze tu jest 26C. Dziś wyjazd drezyną w stronę Ryżyna, bo pozostanie w czw. ściągnięcie drugiej drezyny. Może uda się też w stronę mostu popołudniu podjechać. Chciałbym, ale muszę udrożnić szlak do ściągnięcia tamtej drezyny. Powinno iść lepiej, bo ostatnie rozjeżdża nie dało jakieś efekty. Pomału kończy sie wyjazd, Jeszcze nie cały tydzień i powrót do domu.
   Znowu zajechałem sie na szlaku. Dotarłem do km. 33,000 tj, trzeciego mostu nad szlakiem Chrzypsko - Ryżyn i ledwo wróciłem na stację. Oczywiście na szlaku skorzystałem z raju owocowego, wpierw jabłka - no wyjebka, naturalne i smaczne. Później jeżynowisko, tam gdzie wczoraj. Ach te jeżyny kusiły swoim wyglądem, co ujechałem metr to zatrzymywałem się na następną konsumpcję, Nie dało się z tamtąd odjechać. Stałem, czy posuwałem się po trochu do przodu godzinę. Następnie za 500m śliwki mirabelki odmiana czerwona. Zeżarłem chyba 2kg. już nie mogłem dalej jeść, a gałęzie uginały się od już dojrzałych śliwek. Oczywiście wyjazd z postojami na odpoczynek i opalanie się. 30 min opalałem się w wykopie na drezynie zupełnie nago i owady nawet mnie nie zaczepiały. Zauważyłem, że jak byłem w ruchu to bardziej atakowały jak leżałem na drezynie. Choć do stacji szlak jest z góry to i tak ledwo co jechałem. Były momenty, że prawie stawałem, a szyna najgorzej nie wygląda i ostatnie 800m powinienem bez trudu przejechać, bo wyjazd ze stacji odbył sie bez problemów, a to pod górę. Widać zmęczenie było już graniczne.
   Woda w jeziorze w ostatnich dniach powala na kolana. Taka ciepła jak w zeszłym roku kiedy byłem tu ze 172. Nic tylko wchodzić i nie wychodzić z niej. Po za tym to dni im bliżej końcowi tym szybciej mijają. Jutro też cały dzień już zajęty, tak że na nudy nie narzekam, zresztą czy ja się kiedyś nudziłem do cyca? Nad wodą niestety nie było mięśniaków, ale byliśmy po 18:00 to mogliśmy się z nimi minąć, jeżeli w ogóle byli.
   Z filmow jakie tu przywiozłem na lapie obejrzane zostały dwa i ten drugi jeszcze obejrzałem w 3/4, bo mierny był. To najlepszy dowód nienudzenia się, a emisje filmów i tak zasadniczo zostały zorganizowane dla 824, aby on się nie zanudził.
   W wiosce spr. włamu do mnie zaczyna się klarować. Już mniej więcej wiadomo kto, teraz 979 zacznie trzaskać po ryjach i się przyznają. W ogóle nie rozumiem tej krótkowzroczności, ale mięśniaków jest trudno zrozumieć. Mają chyba inne mózgi, które nie znają czegoś takiego jak związek przyczynowo-skutkowy. To sumarycznie oni więcej stracą na tym co zrobili. Namieszają sobie w wiosce i opinie będą mieli zdupioną i jeszcze ryje obtrzaskane. Do tego 979 im nie odpuści i będą zwracali co zwinęli. No cóż, w wiosce nic tak nie przemawia jak trzaskanie po ryjach.

Środa. 2014.07.30 08:29
Obudziłem się 07:44. Wyjazd do Sierakowa do stonki. Korzystając z okazji wyjścia gdzieś 824 zrobiłem poranne w.k. Zastanawiałem się czy w ogóle robić, ale ponieważ wyszedł to rozładowałem napięcie. Jak chciałbym mieć mały popęd seksualny, a tu natura zrobiła mi takiego psikusa. Zazdroszczę tym z małym ... popędem.
   Kolejny ładny dzień na wakacjach. o 08:40 na dworze jest 25C więc jak dla mnie rewelacyjnie. Po Sierakowie wyprawa drezyną w stronę mostu. Ładny szlak tam jest, a kończy się wyjazd i mało tam jeździłem.
   Zbliża się wyjazd do Sierakowa. Z nudów 824 już się ubrał jak wszedłem po odchudzaniu do pokoju i jak widział, że siadłem znowu do lapa, to zrobił wymowną minę - co ja mam teraz qrwa robić jak się już przygotowałem dowyjazdu? To, że miał sobie łańcuch i wózek przesmarować zapomniał, to że trzeba po drodze wyciepnąć śmieci i je spakować również. Co tak, grunt że jestem gotowy do jazdy. Ach wszystko na mojej głowie. Zbieram się, później coś napiszę. 
   Jak staliśmy w kolejce do kasy, w stonce sierakowskiej, to akurat przyjechał autobus zawodników piłkarskich. Z powodu upału część była bez koszulek. Żałowałem sprawności zrobienia zakupów w takich pięknych okolicznościach przyrody to aż się chciało dłużej zostać, Nie dało się już przeciągać, ale co się udało napatrzeć to moje. No szkoda, że nie byliśmy wtedy w regałach. Taka uczta po prawie totalnym bezrybiu, czy bez mięśniaków tu, a przy moim popędzie to w rękach coś okresowo powienienem potrzymać i to okresowo to nie są tygodniowe przerwy. Tu jednak trochę drezyna i szlak kolejowy rekompensują potrzeby mózgu, ale i tak po pierwszym okresie nie robienia w.k. wróciło do standardu. Wracając rowerem rozmarzyłem się. Tyle towarów w jednym miejscu, ach... No jechałem i zamiast widzieć drzewa po boku drogi czy las widziałem mięśniaków w stonce bez koszulek. Lato to jednak piękny okres u nas. Jadąc na rowerze przypomniało mi się jak kiedyś wiozłem na zawody do Bielska piłkarzy. Zrobiłem taką saunę w autobusie, że też zaczęli się rozbierać z koszulek. Podszedł trener od nich i mówi:
- może by wyłączyć ogrzewanie, bo im chyba za ciepło
- spoko, bo myślałem aby właśnie nie zamarzli przed zawodami (wyłączyłem ogrzewanie)
- dziękuję
- bardzo proszę.
 W dalszej jeździe 1/3 czasu to patrzałem w lusterko wewnętrzne podziwiając młode mięśnie.
  Z tymi pewnie było by podobnie, jak kierowca był nasz to miał raj u siebie na pokładzie. Takie widoki. Zresztą praca kierowcy autobusu jest dość przyjemna. Woziłem kiedyś szkołę licealną na zajęcia wf-u na boisko oddalone od szkoły o 3km. W 3 klasie był taki mięśniak. Od razu wpadł mi w oko. Co tam wyczyniałem aby go pooglądać i aby jednocześnie nie wzbudzać podejrzeń... Ale to był taki jeden na całą szkołę zresztą oprócz grania z klasą w piłkę uprawiał jakiś inny sport, chodził na treningi, dziś nie pamietam co to było. Jak się rozgrzewał, to mój organ od razu robił się niespokojny. Ile nienarodzonych z tego powodu wypłynęło w przestrzeń... Czasami to czekałem na ten dzień kiedy bedą jechali i stojąć na podjeździe wypatrywałem czy idzie do autobusu. Ach taki mięśniak. Już samo przebywanie w jego (powiedzmy) towarzystwie to było coś, a widok w akcji to dopiero. Jakoś bliżej lata, dzień był dość ciepły, grali w piłkę na boisku. Jedna drużyna dla rozróżnienia była bez koszulek, padło na niego. Cały mecz przesiedziałem na widowni wpatrująć się w niego, a później jak wsiadali do autobusu i przechodził k/mnie bez koszulki, no pełny odlot.
   No i jeszcze jeden epizod przypomniał mi się. Też już dość dawno temu jechałem do pracy w autobusie. Gorący dzień, stałem z tyłu przy szybie, autobus komunikacji miejskiej, a obok mnie stała ładna laska. Na przeciw nas na siedzeniu zwróconym do tylnej szyby (atobus Jelcz M11) siedział mięśniak w koszulce na ramiączkach, takich dość długich co powodowało widoczne jego mięsnie na klacie, całe barki, ładne ręce z bicepsami i krótkich spodenkach, też takich krótkich tak że uda były widoczne. Powstał trójkąt. On patrzał na nią i jemu stawał, co było widoczne w spodenkach, mnie z kolei stawał na jego widok i podobnie jak on nie mogłem się powstrzymać, tymbardziej widok jego naprężającego się organu jeszcze bardziej mnie pobudzał. Powstrzymywałem się jak mogłem, bo za 2 przystanki miałem wysiąść, a też byłem w krótkich spodenkach no i co by sobie pomyśleli w zakładzie. Jak wysiadłem to musiałem iść trochę okrężną aby napięcie zeszło, a w pracy gdzieś tam na pętli dla rozładowania napięcia zrobiłem w.k. 
   I tak zleciał kolejny dzień wakacji. Jutro wyjazd po drugą drezynę do remontu do Ryżyna, w drodzę jak zwykle skorzystam z raju owocowego. Śliwki mirabelki czerwone już czekają, jeżyny oraz jabłka też.

  Czwartek. 2014.07.31 08:22 Właściwie to do końca pozostały mi 4 dni, a następnie powrót do domu. Obudziłem się o 07:35, ale wyszedłem z pokoju o 08:05, bo w.k. na 172. Tak mi w nocy chodził po głowie, że rano musiałem z tym coś zrobić. Ciągle przypominały mi się sceny z nim, oczywiście te podniecające mnie no i rano, albo zrobić to już, albo czekać na transport drezyny i jak ostatnio na niej w jakimś odludnym km szlaku to zrobić. Dziś jednak nie dało by się tego zrobić, bo ściąganie drezyny uszkodzonej do remontu z Ryżyna do Chrzypska to całą drogę bedzie pchana z rowerami zamontowanymi na niej.
   Na dworze się ochłodziło, jest 25C o 10:40. Nie to co wczoraj kiedy o tej porze było już 30C. Jakoś wytrzymam. Zbieram się, bo tradycyjnie 824 robi miny, że siedze na kompie, ale i tak muszę śmieci jeszcze spakować do wywozu i rzeczy zabrać do powrotu.
   No i druga drezyna w stacji. Później zrobie foty, bo to niecodzienny widok dwie drezyny w stacji, do tego w części jest czynny drugi tor stacyjny więc przy peronie mogą stać obok siebie przy przeciwnych krawędziach peronowych. O 16:00 proszony obiad u Gienka. W drodze z drezyną nie było wiekszych problemów, po za tym, że wpierw należało jej odkręcić jeden uszkodzony wiązar do koła żebatego, wstawić ją na tor i następnie przywiązać rowery. Za stacją w km. 33,800 jakoś za mostem nad drogą rozpoczęła się uczta owocowa. Żółte dojrzałe mirabelki. Pełny odlot, aż nie chciało sie odjeżdżać z tamtąd. Ale następne czerwone mirabelki czekały tam gdzie we wtorek w km. 32,380. Do tego km. w miarę bez przeszkód dotarliśmy z drezyną. Tu postój i degustacja czerwonych mirabelek. No żółte wypadły lepiej. To nic, kolejne 200m i przed trudnym odcinkiem przed drugim mostem, jeżyny. W tym roku wszystko o m-c wcześniej z powodu braku zimy to i jeżyny w części już przekwitnięte. Po zeżarciu kolejnych owoców trudny odcinek do drugiego mostu. To jakieś 250m z krótkimi odcinkami po 10m (dwoma) gdzie trochę łatwiej z powodu oczyszczenia wcześniejszego szyny. Od drugiego mostu czyli ok. 31,900 do stacji było już łatwo. Szyna po kursach w niedzielę i wtorek rozjeżdżona i roślinki na niej już uschły. Na koniec jeszcze w 31,615 jabłka. No też odlot smakowy. 
   Po przyjeździe na stacje rozmawiałem ze 172, co tam robi skoro nie wyjechał. Zanudza się tam, oglądając jakieś ciulstwa w TV. Powiedziałem mu, że jak przyjadę to wyjaśni mi ten fonomen niewyjechania tu, tymbardziej że był tu w ub. roku i pozostania tam i nic nie robienia. Nie wiem w imię czego, i co te mięsniaki sobie myślą tego nie pojmę chyba. 
   Polał się dziś krupnik - wódka, której bardzo nie lubię, ale był z rybą do tego trochę go przechodziłem i jakoś wytrzymałem, choć jak zwykle jak to łykałem to pół ryja wykręcało. No trudno, skoro takie coś sobie zażyczono to przyjąłem na klatę, a w zasadzie na gardło. Jeszcze drezyny w stacji ustawić na właściwe tory i można dzień zakończyć. 

                  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz