środa, 31 lipca 2024

Środa #2059

    Niby stanąłem pod ścianą, ale jeszcze okazało się, iż można zrobić coś wiyncyj. Jak to bywa, życie pisze scenariusze różne i nieprzewidywalne. W ramach wspólnych prac, wyrywaliśmy drzewa (klony) które się nasiały i już od kilku lat czekały na wyrwanie. W trakcie tej czynności przechodziła fryzjerka i po wstępnej rozmowie umówiłem sie na strzyżenie wraz z 254 (on też miał być ostrzyżony). Ponieważ jak to po pracy byliśmy brudni, to trza się było umyć. 
    Z racji oczekiwania na remont, łazienka jest nie w pełni funkcjonalna, przeto postanowiłem młodemu umyć gowę szarym mydłem. To oczywiście wymyślił na prędce nasz niezastąpiony dział p.s. On to wymyślił, zarząd klepnął, bowiem nie wiadomo jak bydzie wyglądał grafik na sierpień, czy nas jeszcze lubią, przeto to może być tyle z jakiś wiynkszych prac na st. mac. Nad scenariuszem mycia nie trza się było dużo spuszczać, co tu wymyśleć innego. 
   Po zagrzaniu wody, zaniosłem ją do miski do wanny. Młodego zaprosiłem do łazienki, nachyliłem nad wanną, zmoczyłem mu włosy, następnie mydło i dość deliktanie myłem mu włosy. Korygowałem położenie jego gowy, by mu do nosa nie ciekło, do oczu itp. Po pierwszym myciu płukanie, a następnie drugie. Tym razem piany było wiyncyj. Dział p.s. w pełnej gotowości z dodatkowymi pomysłami. Młody był oparty rękami o wannę, a więc stabilny, to też myjąc mu głowę lekko przylgnąłem doń na jego plecach. Po prostu trochę się położyłem na nim. Na chwilę, jakieś 2 sek, ale jego ciepło od razu odebrałem na mojej klacie. Nie chcąc przeginać odkleiłem się od niego, ale dział p.s. nie byłby ukontentowany, gdyby tego nie powtórzył. No przyjemnie było. Po tym postanowiłem mu częściowo umyć plecy. Polałem je wodą, wziąłem zwykłe mydło i namydliłem. Przesuwanie dwoma rękami po jego gładkiej skórze b. przyjemne. 254 nie robił żadnych ruchów wskazujących na jakiś dyskomfort, czy coś innego. Mimo tego nie chciałem zbytnio przeciągać i tak niezręcznej sytuacji dla nas obu. No bo ja myjący mu gowę, jakby nie mógł sobie tego zrobić sam, do tego umyłem mu znaczną część pleców, barki i ramiona. Po spłukaniu od razu wyszedłem z łazienki, mówiąc:
- z resztą sobie dasz radę. 
   Zostawiłem go samego i oczekiwałem nań na grupie A. Wszedł na nią za ok. 5 min. 
   Zastanawiałem się jeszcze co by tu puścić za film, które delikatnie by poruszał sprawy branżowe. Przypomniało mi się o Billy Eliot. Wcześniej na DC+ on obejrzał do końca, ja tylko do połowy, krótkometrażówkę 'Mała księżniczka"  (czy coś takiego, jak sprawdzę, to skoryguję). Gdy wychodziłem z grupy A, wydawało mi się, iż nie ogląda tego prawie w ogóle, bowiem siedział w komórce. Jednak jak wróciłem spytałem się co w filmie było dalej, i opowiedział. Czyli jednak patrzał. Właśnie ta krótkometrażówka spowodowała, że postanowiłem puścić Billy Eliota. Z jakiś przyczyn to jest film, na którym się wzruszam i teraz też tak było, a 254 chyba to zauważył. Co se pomyślał - nie wiem. 

   Zawsze po takich akcjach mam kaca. Wiadomo jakiego. Obawiałem się, iż z tym myciem przegiąłem pałę. On jednak pojawił drugiego dnia w autobusie normalnie jakby nic się nie stało, i zachowywał się jak przedtem, ale.... No właśnie jest to drobne ale... Ale wyczułem, że jednak to mycie gowy pozostawiło w nim pewne zakłopotanie, pewną nieścisłość. Przeca wie o moim synu (chodzi o 979), którego widział. Widział również, że on ni w ząb nie je podobny do mnie. Co się oszukiwać 2+2 nie daje w tym równaniu tyle ile trza by było. Z jednej strony go rozumiem, bo z kim bydzie miał taki kontakt jak nie ze mną, mało tego, co pisałem wcześniej, jeżdżą ze mną we dwóch, wiync w kabinie je pełno, a być... Właśnie. Oczywiście wychodzi tu moje długoletnie przygotowanie do bycia z młodymi rocznikami, łatwości nawiązywania z nimi kontaktu i dalszemu jego trwaniu. 
   I teraz rozumiem zakłopotanie 254. Może zerwać ze mną kontakt, bo mu myłem włosy i coś tam jeszcze, może to puścić bokiem i dalej utrzymywać kontakt na zasadzie wyższych dóbr, których nigdzie wiyncyj nie uzyska. I to jest tworzenie zależności nawet nie finansowych, na teraz nwm, jak je nazwać, ale one są i kierunkują jego bytowanie. 
   Patrząc na to z boku i łechcząc swoje ego, to jestem dobry. Przejąłem dwu mikoli, jeżdżących z innymi do się, w zasadzie w całości. Tzn. jak jeżdżę, to oni wyłącznie ze mną jeżdżą. Myślę sobie (podbudowując swoje ego) - jestem zajebisty. Gdybym nie był, to jeździli by z innymi, a tak przychodzą do mnie, a innym tylko machają z za szyby mojego busa. 
   Jak mam wolne, to 254 od razu chce wejść na st. mac. Jednak mu się tu jakoś podoba. 
   Zajęcia inne czekają, to zmykam, a następne wpisy jak zwykle czekają na torze bocznym na wyciągnięcie. 
   Zdjęcia. 
 Czasy takie, że za darmo można na necie oglądać przekrój ze świata.

Czasem przypomina mi się film "Zielona mila", w którym by opróżnić zbiorniki korzysta z rysunków. Dziś poszliśmy w tej dziedzinie znacznie do przodu.

 A co będzie za parę lat...

  Narka.

piątek, 26 lipca 2024

Piątek #2058

   254. Tak wiem, to ostatnio temat przewodni tutaj, ale co się dziwić. Pewnie ostatni taki rocznik, z którym wchodzę w jakieś głębsze relacje. Nie sądzę, że za 5 lat, z jakaś nastką będę miał jeszcze kontakt. Już i tak przy nim jest trudno, bowiem różnica wiekowa jest spora, toteż nadajemy jakby na innych falach i problem jest się zestroić. Na pewno średnio wyjdą wyjazdy wspólne rowerowe, choć ostatnie jakimś cudem dobrze wyszły, ale większy wysiłek sportowy, może być dalece różny, choć dziś nastki ze sportem mają mało do czynienia, przeto ich sprawność jest dyskusyjna. 
   Z 254 doszedłem do ściany. Tzn. w dotykaniu go wiyncyj już w zasadzie nie naruszając jego prywatności nie zrobię. Nogi, brzuch, klata, plecy, ręce, głowa (bez twarzy) w zasięgu moich rąk. Co pozostało... - jego organ między nogami i twarz. Ostatnie bastiony, w które nie chcę wchodzić. Całą tą resztę jak penetruję, to on to trawi, nie ma reakcji z jego strony, że coś nie tak. Mało tego czasami sam, jak siedzimy obok siebie, to rękę, czy nogę przyłoży do mnie (do ręki czy nogi mojej) na zasadzie styku. Już nawet pominę to, że ponownie rozebrał się sam do klaty, choć nic nie robiłem w tym kierunku (kolejna prowokacja?). 
   I teraz co dalej robić? W zasadzie to zatrzymuję się na tym etapie, bowiem nie chcę przekraczać cienkiej czerwonej linii. Mógłbym ją przekroczyć, ale pewnie do tego potrzebne by były dodatkowe bodźce, których nie jestem w stanie wytworzyć, bowiem on ma czasowe ograniczenie i nie może np. zostać u mnie na noc. On sam jest w wieku, w którym trudno mu jest (co całkowicie rozumiem) wyjść z inicjatywą. Po prostu nie potrafi, bo nie ma doświadczenia, a także się obawia, czy boi. Z drugiej strony mnie też ograniczają podobne parametry. Z racji jego wieku trudno jest robić działania oficjalne, a nie oficjalne musiały by się odbyć z buforem czasowym, którego dziś nie jestem w stanie osiągnąć. 
   Co dalej? Pozostanie stan obecny. Nie przeskoczę tych spraw, on też nie więc stan zawieszenia. Jak ostatnio powiedziałem mu i nie tylko jemu, że mój czas w kom. miejskiej jest w zasadzie policzony i pewnie jak dojdzie do pkt. G. to przejdę na towarówkę, to on - a czy będę mógł z Tb. jeździć? I o czym to ma świadczyć? Nagle kom. miejska przestaje być dla niego priorytetem, a nadrzędny jest kontakt ze mna? Co tu się odwala?, i jak do tego podejść? 
   Jest jeszcze jedna kwestia. Tego pierwszego razu. Mój pierwszy, co gdzieś na blogu opisywałem, był pozytywny. Do dziś pamiętam spotkanie z tym 18 latkiem w Krakowie i to co się działo w łóżku. Teraz czy chcę by on przez całe życie pamiętał swój pierwszy ze mną? NIE! Nie chcę tego i to cały czas jest w obszarze zarządu, który ogranicza dział p.s., przeto wystawianie chorągiewek, w barwach stosownych, gazetek nie nastąpi. Mamy na tyle doświadczenie, iż kodujemy, a szczególnie nasz dział p.s. zachowania składów na st. mac. Wiemy doskonale jak drużyny trakcyjne z tych składów się zachowują, jak reagują na nasze prowadzenie ruchu na stacji itp. 
   Zachowanie 254 na st. mac. jest jeszcze uwarunkowane wiekówką. Otóż jego matka jest zbliżona wiekiem do nas. Czyli jego stary (być może mięśniak-skurwiel) też był w zbliżonym wieku, przeto nie jestem dla niego aż takim staruchem, ale to nie umniejsza różnicy wiekowej. Ona jest stała i taka pozostanie. 
   Wielokrotnie odstępowałem od zluzowania hamulców i pędzenia bezwiednego do przodu. Zawsze był to dwutorowy stan. Na jednym torze, co opisywałem tu, niedosyt, że mogłem spróbować, iść po bandzie itd., a na drugim myśl, że dobrze się stało, że się nie stało. 
   Także Darek, to jest dodatkowa notka, niejako będącą odpowiedzią na twój komentarz, bo jako taka odpowiedź była by za długa w komentarzu, a jednocześnie wyjaśniająca moje bieżące działania. 
   Ostatnim aspektem jest jego dojrzewanie. Jest trochę opóźnione, ale tu raczej w sensie pozytywnym. Ja też taki byłem (właśnie AI to zarejestrowała), ale być może dzięki temu dziś doskonale funkcjonuję (w poprzedniej notce pytałem jakie to może mieć znaczenie). To jego zapóźnienie powoduje, że jak dla mnie do czegoś byłby raczej gotowy za rok lub dwa, a nie teraz (przynajmniej do tego co potrzebuję na obecnym etapie). 
   Reasumując, co dalej? Nwm. Nie ma scenariusza, ale pewnie, jak to ma msc., a psychologia to już przerobiła to górka aktywności już jest za nami, teraz poleci trochę z góry, a gdzie się zatrzyma - nwm. 
Zdj.

Wiem, zaś on, ale nie oczekujcie ode mnie jakiejś kreatywności, skoro działam na pograniczu wydolności. Przeżyjecie.
  (acha, notka ze słabą korektą, co ostatnio jest jakby standardem, kiedyś zatrudnię do tego AI)
   Narka.

środa, 24 lipca 2024

Środa #2057

   254 przychodzi do busa, jak zwykle. Mało tego przychodzi również ten drugi i jest czasami mini wojna o dostępność przycisków. Jakoś rozwiązują to między sobą, nie wtrącam się. 
  254 zachowuje się standardowo. O ile na początku jak zwracałem mu uwagę na pewne sprawy to reagował, to z czasem wróciło do stanu z przed. Ćwiczenia, trochę zostały, lecz chyba tylko w busie, w domu nie podejrzewam by coś robił. Ma odruchy jak z wioski mięśniaków-skurwieli (zresztą tatuś też skurwiel), czyli np. obgryza paznokcie, a przy okazji, jak ma jakieś rany to dłubie przy nich i zdziera strupy. Przewrócił się tam kiedyś na kole (opisywałem to) i miał średnio obdartą nogę Na początku mu się to zagoiło, ale po dwu dniach widzę, że strupy pozrywane. Pytam się - co się stało? To ściemniał, że się w nocy ciepał i tak się zrobiło. W jakimś następnym dniu był jeszcze wiynkszy dramat, to ponownie zwróciłem mu uwagę, tym razem mówiąc już, że teraz to będzie miał bliznę, bo to tak rozdrapał. Na szczęście na następny dzień już tego nie ruszał. 
   Odnośnie działu p.s. u niego, to nie wiem czy on się już aktywował, czy dopiero je w trakcie. Mimo dość sporej jednostki czasowej trudno to określić. Co jakiś czas mijając jakieś obiekty na trasie patrzę się na które reaguje i tej reakcji nie widzę. Tzn. poznaje koleżanki, kolegów, ale zainteresowania po za nimi jakoś nie widzę. Owszem wyłapie czasem jakąś laską bez biustonosza, czyli coś tam minimalnie działa, ale czy to już to?
   Po za tym ostatnio myślałem nad kwestią dojrzewania i późniejszego bytowania. Wiemy, że niektóre jednostki dojrzewają szybciej, np. mając 17 lat wyglądają na 20, a inne mając 17 wyglądają na 15. Rozkmina przyszła po tym, jak powiedział, że byli na jakimś spotkaniu i laska 17 lat kupiła im piwa, bo wygląda na dorosłą. I teraz ciekawi mnie, czy są badania odnośnie dalszego trwania życia. Czy jednostki, które szybciej dojrzewają, również szybciej kopią w kalendarz? A te, które dojrzewają później, również później schodzą? Wiem, warunki bytowe dalej mogą być dalece odmienne i jakaś tam część jednostek sama przyśpiesza proces schodzenia, ale jakby stworzyć im warunki bytowe mocno podobne, to czy to szybsze dojrzewanie miało by znaczenie?
   Efektem ubocznym jeżdżenia ich we dwójkę, jest ograniczona, a w zasadzie jej nie ma, możliwość pogadania z 254 w 4 gały. Jak są we dwójkę to poruszam sprawy neutralne, takie dla obu. Trochę brakuje mi bycia z nim sam na sam, wtedy można więcej tematów poruszyć ocierających się o margines. No i jeszcze sprawa różnych busów, bo mój od 1,5 m-ca na serwisie (chyba składają go na nowo), a bardzo mało ma pełne kabiny, w których można swobodnie konwersować. 
  Kolejne dni wolne. 254 jak usłyszał, to od razu się umawiał, by wpaść. Wiem, z jednej strony kasa, ale z drugiej jest to coś... 
  Zaczął rehabilitację na kręgosłup, przeto przyjeżdża później, po 13:00. Tak przyjechał. Spodenki robocze miał, ale koszulki już nie. Ze swoich wygrzebałem i mu dałem taką bardzo cienką. On się przebierał, trochę nań popatrzałem, w klacie go rzadko widzę. Sam rozebrałem się z koszulki wyjściowej, bo poszedłem po niego na przystanek i poszedłem do kuchni już w klacie. Jak wychodziłem to on siedział w koszulce roboczej. Z kuchni przyniosłem herbatę zrobioną dla niego wcześniej, by wystygła, wchodzę na grupę A, a on siedzi w klacie. Mnie to trochę ucieszyło, ale też zdziwiło. Bycie jego w klacie to jakby znowu prowokacja, bym mógł go dotykać, bo tu już innego wyjaśnienia nie widzę. Nie jest walnięty, to pewnie pamięta ostatni raz, po tym jak wzgłośnił nagranie. Bardziej spodziewałbym się, że zostanie w tej koszulce, ale nagłe jej pozbycie się... Dla mnie lepiej. 
   Z tego jego bycia w klacie skorzystałem, bo jakby inaczej, ale też w pewnym stopniu fortelem. Otóż na plecach w dolnej części ma jakby stare blizny. Wyglądają jak rysy poprzeczne, są jaśniejszego koloru (blizny się raczej opalają inaczej). Podobne miał 222 (nie wiem czy opisywałem kiedyś, ale chyba tak. 222 miał te blizny z jakiegoś tam młodzieńczego napierdalania się.). Jak powiedziałem o tym 254, to odp. iż nic nie wie o owych, że tam w ogóle są. Ponieważ na st. mac. mamy dość sporych rozmiarów lustra, to postanowiłem na dwa lustra mu to pokazać. Ustawiłem go odpowiednio, prowizoryczną lampą oświetliłem mu plecy i odpowiednio ustawiłem drugie lustro, by widział swój tył. Robił wrażenie zdziwionego, że w ogóle coś takiego tam jest. Ponieważ już to widział, to jak weszliśmy na grupę A, to ustawiłem go przy oknie, chwyciłem prawą ręką pod brzuch, lewą położyłem na plecy i powiedziałem by się lekko wygiął. Zrobił to, a wtedy mogłem się już bliżej przyjrzeć owym bliznom. Jak nic stare ślady po czymś. Ślady nieregularne więc raczej nie wyglebił na rowerze i nie ciągnął się po czymś, bo były równoległe, Te choć są wzdłuż to jednak pod innymi kątami, różnej długości, jakby powstawały niejednocześnie. Mniejsza, to historia, ale pozwoliła go trochę pogłaskać po plecach. 
   Do roboty dostał dalej przygotowanie okna pod wsadzenie nowego wkładu szybowego, a później wyciąganie gwoździ z bolków, które były nośnikiem starej ścianki na grupie A. W przerwach kiedy siedział przy kompie, częściej kładłem rękę na jego szyi, a raz nawet go ponownie pogłaskałem po głowie, chcąc zobaczyć jaka będzie reakcja. Tym razem jej nie było. Albo się opanował, albo przywykł. 
   Była jeszcze jedna dziwna sytuacja. Po tym jak poszliśmy po kebaba i wróciliśmy z nimi, zeżarliśmy je, w trakcie poruszaliśmy sprawy komunikacyjne to jakoś na godz. przed wyjściem poszedł w krótkim odstępie czasu do łazienki (jest tam też muszla. Piszę o tym bo w różnych blokowych budownictwach są różne rozwiązania. U 824 np. łazienka była bez muszli, ta była w pomieszczeniu obok, z osobnymi drzwiami.)  Raczej nie robił tam 1-ki, bo to trwa krótko, 2-ki też nie, bo pozostaje po tym zapach. Naruszony był papier toaletowy więc coś innego się odbyło. Teraz - co? (może ktoś w komentarzu odważy się dać propozycję)
   Ok. 30 min później znowu poszedł do łazienki, to w zasadzie przed wyjściem na środek komunikacji do swojej wioski. 
    Tyle, bo ogólnie to padam na ryj. 6 dni pracy ciągiem, trochę dużo, do tego jeszcze remont, przy którym muszę organizacyjnie spiąć działania, więc notka trochę nieskładna. 
   Zdjęcie.

J/w padam na ryj i nie chcę mi się szukać jakiegoś, to jeszcze jedno z tego profilu, pod którym się ktoś podszywa.
   Narka.

czwartek, 18 lipca 2024

Czwartek #2056

   (jak zwykle pierwszy akapit został na torze bocznym, ale w miarę szybko wysłałem loka manewrowego do wyciągnięcia, by wyjechał o jakimś normalnym czasie)
  Pomoc 254 przy remoncie była strzałem w 10-kę, Nie zrobiłbym tylu rzeczy ile zrobiłem z nim. Mimo tego iż padałem na ryj, to jednak po iluś dniach będę się cieszył z tego co zostało wykonane. Urlop o połowę krótszy niż poprzedni w czerwcu, to jednak zakres pac o wiele większy i zrobiłem dawno oczekujące rzeczy. W życiu bym tego sam nie zrobił. 
  To techniczne sprawy. Emocjonalne są takie, że przyzwyczajam się do obecności 254, a widzę, że i on się, mimo mega burdelu, czuje b. dobrze na st. mac. Wczw. długo spałem, do 12:00 mimo wys. temp. na st. mac. to jednak zmęczenie i dobre warunki, właśnie ta wys. temp. i trzasłem ok. 10h spania. Po za tym 254 chodzi w klacie, a to sprzyja jakimś bliższym kontaktom. Czasem go dotknę w ramię, po plecach. Jego reakcja jest żadna lub jej nie ma (innymi słowy). Jednak przed wczoraj (notka z poślizgiem) coś robił na kompie i zrobił jakiś podstawowy bład, a w szkole ma rozszerzoną informatykę. Pogłaskałem go po głowie mówiąc serio, takie coś... Po czym on się na mnie popatrzał tak jakoś dziwnie. 
   Z racji iż dużo ze sobą przebywamy gdzieś od południa do ok. 20:00, to nasz wzrok, co naturalne, się krzyżuje czasem. I właśnie to krzyżowanie jest dla mnie zastanawiające. On patrzy na mnie tak jakoś inaczej. Wyczuwam to, ale nie wiem o co mu chodzi lub co w danej chwili tak patrząc na mnie myśli. Wiadomo, nie mogę zapytać, a on nie może powiedzieć, bo też nie ten wiek. No i powstają takie niezręczne sytuacje, z cyklu - co autor miał na myśli...

   Po tej "prowokacji" z piątku zastanawiałem się czy nie przegiąłem z 254, ale normalnie przychodzi do busa i jeździ, zachowuje się jak gdyby nigdy nic. Mało tego, jak dostałem nieoczekiwane wolne, to powiedział - no i z kim będę jeździł. Ostatnio opowiadał, jak był z jakąś tam ekipą i walnął pierwsze piwo. Sugerował, że mu się rejestrator zaciął, ale jakoś nie daję w to wiary. Może trochę nadinterpretował. 
   W pracy mam jakiś kryzys. Potrzebowałbym miesiąc wolnego lub dwa. Te urlopy nic nie dały, zwłaszcza ten drugi, bo intensywnie przepracowany stąd jak jeżdżę, a myśl, że w zasadzie kolejny urlop w przyszłym roku, to nie napawa optymizmem. Nie wiem jak wytrzymam, chyba wejdę w rutynę.
   Wizyty mikoli w tym 254 są z jednej strony fajne, bo szybciej leci, jednak to z drugiej strony dodatkowe obciążenie, bo z racji ich wieku wiele rzeczy trza im tłumaczyć. Czyli prowadzę busa i jeszcze w tym czasie ich edukuję, a przynajmniej prowadzę rozmowy na poziomie. Nadto na st. mac. jeszcze została kolejka rzeczy do zrobienia, które bardzo zwolna są robione. Sama myśl ile je do zrobienia..., a jeszcze co chwile wychodzi coś nowego, jakby bieżących było mało. Fajnie się mieszka samemu, tylko przerób niewielki, a stacja wlk. 
   Ostatnio byłem opony zmienić w aucie. Na serwisie wymian opon jakieś nastki w ramach praktyki się przewalały i robiły. Jak widziałem ich ręce, w czasie pracy, zwłaszcza jednego, to omdlenie gotowe. Ale to je to co mowię 254. Ma wąski czasokres, by zmienić swój wygląd. Oni, w tym warsztacie, w zasadzie ciągle napieprzają ręcami, to też w tym wieku, szczególnie szybko się kształtują pozytywnie. Szkoda, że w tym wieku nie miałem takiej wiedzy, ani nikt mi jej nie przekazał w sposób zrozumiały, acz prosty. 
  Zdjęcie.

Jeszcze jedno zdj. tego, co mu profil zajumali. 
  Narka.

niedziela, 14 lipca 2024

Niedziela #2055

     254 na świeczniku ostatnio, no to lecimy. Remont. W piątek, choć to ostatni dzień remontu, to już padałem na ryj. No nie mam już tyle testosteronu co kiedyś, wiync idzie gorzej. Sam remont nie, bo tu jakby trzymam standardy, na ile się znam i mogę, ale energia do tego się właściwie wyczerpała. W sob.  to sunąłem przez większość dnia, ale dzień równie zajęty co poprzednie. Zorganizowano w aglo linie retro autobusowe. W ramach tego już tydz. temu umówiłem się z 254 i drugim mikolem na przejazd o 12:45. Była to skrajna godzina, bowiem w piątek po tym całym remoncie jeszcze pojechałem na, również wcześniej umówioną, imprezkę do 820. On przeważnie ma trunki z górnej półki i tym razem poleciał "chinggis khan". Łykane to było z colą, jako driny, bo i tak z kielicha bym to brał na kilka razy. Zastanawiałem się kiedy mnie odetnie, bo przy tym stopniu wyczerpania energetycznego, to mogło szybko nastąpić. Siedzieliśmy i gadaliśmy. Była też żona od 820. Niestety sytuacja między nimi dalej wydaje się być napięta. Kiedyś się sypnęło i coś nie może się wyprostować. Nerwówkę czuć było w powietrzu. Pokazywali zdj./filmiki z wakacji z Grecji i Turcji w poprzednich latach. Na zdj. z uśmiechami nr 5., a w powietrzu j/w. No cóż. bywa i tak, przeto wydaje się, iż bycie samemu w dzisiejszych czasach ma sporo plusów. Może dlatego młodzi tak niechętnie się na stałe wiążą, a co dopiero robią dzieci. Ich temat też był poruszony, zwłaszcza dużych kosztów utrzymania, wychowywania, chcąc coś sensownego dziecku przekazać. 
   Dokładnie nie wiem, ale coś po północy skończyliśmy. Pojechaliśmy jeszcze na centrum odebrać z pracy ich córkę i następnie żona odwiozła mnie do domu. 
   Odcięcie przyszło w zasadzie w aucie na szczęście już przed st. mac. Zacząłem czuć, że to już się dzieje. Jakoś otwarłem st. mac. wtoczyłem sie ruchem manewrowym i po chwili wyglebiłem. Nawet nie zarejestrowałem kiera była godzina. Budzika nie nastawiałem, bo zakładałem, że zwlokę się do ok. 10:45 by pojechać na tą linię muzealną. 
   Udało się. Śniadanie i wyjazd. Na dworcu był 374, bowiem umówiliśmy się na przekazanie fantów. Był też 254 i drugi mikol. W autobusie zajęliśmy msc. z tyłu w przegubie. Dawne autobusy miały to do siebie, że wentylacja z okien była na poziomie. Nie było klim, przeto projektowano je normalnie. Dziś jakieś małe okienka dające niewielki przepływ powietrza. No cóż, takie dziwne czasy. W czasie jazdy na początku mikole dość sporo gadali o taborze, rozlokowaniu numeracji itp. Jak się już wygadali, to robiła się cisza. Wygadali się, bowiem linia okrężna, przeto długo się jechało (1h, 15) w jedną stronę, w drugą podobnie. (do przejazdu jeszcze wrócę)
   Remont. Tydzień w którym był prowadzony bardzo ciepły. W jakiś dzień, chyba w środę natłukło 35C w cieniu. Tylko w pn. 254 był w koszulce przy remoncie, a od wtorku robił już w klacie co mu zasugerowałem  We wtorek kilka razy jakoś go tam niby przypadkowo dotknąłem. W miarę upływu dni to dotykanie go stało się częstrze, bowiem z jego strony nie było w zasadzie żadnej reakcji. Chyba w czw. w ramach przerwy siedział przy kompie i coś tam zrobił. Pogłaskałem go z tyłu głowy i wtedy się tak dziwnie popatrzał. Nie wzrokiem by mi wyjebać w ryj, ale tak inaczej. Od razu mózg zarejestrował może tego nie powtarzać i tak się stało. W piątek jakby w standardzie już tak normalnie troche niby przy okazji go dotykałem. Ponieważ robiłem opóźnione śniadanie (ok. 15:00) to byłem w kuchni. On szlifował ramę okienną na zewnątrz. W radiu internetowym puścili Bronki Beat - Smalltown Boy. Wiemy co to za nagranie. Wtem słyszę, że ono się wzgłośniło. Od razu mnie zelektyzowało. Samo się raczej nie wzgłośniło, i chyba się nie przesłyszałem. Pomyślałem, jeżeli faktycznie tak nastąpiło, to będą wzbudzone monitory. One mają interwał 5 min, więc postanowiłem pod koniec nagrania iść i zanieść sobie coś do śniadania do biurka. Faktycznie były odpalone, czyli się nie przesłyszałem. I teraz pomyślałem trochę z misia, kiedy dziedzica pruskiego przepasano szarfą - to jest profanacja, to teraz - to jest prowokacja. 
   Po tym co się wydarzyło, moje ręce były częściej na nim, teraz się już zdarzało, że dwie na raz. Reakcji zwrotnej u niego nie było. Hmm. trochę dziwnie się zrobiło, na pewno dla mnie, nwm. jak dla niego. 
   Mimo iż w ciągu dnia stękałem, że ledwo żyję, to na delikatną sugestię, by tym razem do się jechał na rowerze sam, powiedział żebym jednak z nim jechał. Pamiętacie, że się przewracał... Ale to też tak trochę do myślenia dało, bo jakby było coś nie tak, z tymi ręcami, to pewnie by chciał jednak jechać sam. Ostatnie dni z powodu temp., a może też i tego co mu mówiłem, na rowerze wracał w klacie, ja też tak jechałem. W czasie odwozu zachowywałem się jak zwykle tłumacząc mu dalej kanony jazdy rowerem w trudnym terenie. Efekt był taki, że zjazd z jednej góry odwołał i sprowadził rower. B. dobra decyzja. Po co miał być ponownie poharatany, ja zjechałem pierwszy. 
   No i teraz wrócę do przejazdu busem retro. Od razu zarząd przesłał info do działu p.s., że ma być normalnie, bo się wkurzy. Było normalnie. Sporadycznie przyglądałem się 254. Tym razem trochę inaczej jak poprzednio i to w chwilach, kiedy drugi mikol nie patrzał, a i również 254, Nadal nwm. co po piątku myśleć. 254, co pisałem wcześniej jest ładny. Nie tak by mdleć na jego widok, ale jak popracuje nad sobą, to wkrótce mogą być efekty. On i tak b. wiele robi z tego co mu sugeruję, co mnie zastanawia. Przestał palić e-fajkę. Przestał chodzić w jokejce, zaczął ćwiczyć, zmienił styl jazdy na rowerze i jakieś tam jeszcze drobnostki. 
   Teraz trochę czekam na jego ruch, bo nie mogę tak napierać. Pozostaną na razie kontakty w busie, a czy będą inne to się okaże. 
   Tyle, bo zaś to będzie stało na torze bocznym, więc sygnał zezwalający i wypychamy. 
   Zdj. 

  Co raz częściej powstają fejkowe konta na necie. Ludzie, którzy je tworzą posługują się nie swoimi zdjęciami. To jeden z przykładów takiego konta. Ciekawe, czy osoba na zdj. wie, że w ogóle ma jakieś dziwne konta założone na się. 
   (tekst, jak poprzednio, po b. pobieżnej korekcie)
   Narka.

środa, 10 lipca 2024

Środa #2054

   254. Jak zwykle pisania w ciul, czasu w drugą stronę, czyli ni ma. 811 powiedziała kiedyś, jak jej dałem info, że będę z nim robił remont - kolejne dziecko (w sensie takim wychowawczym), to miała rację. 
  254 ponieważ wychowuje go sama matka, to ma poważne braki tzw. męskiej ręki, co dopiero teraz widzę. Jest trochę takim lalusiem, ale to wynika z tego, że kto miał go nauczyć np. posługiwania się młotkiem i gwoźdźmi, czy innymi narzędziami. Nadto wychodzi zbytnie trzymanie pod kloszem. On mając naście lat, przewraca się na rowerze. Tzn. przy jeździe w terenie, trudnym, ale jednak jakoś jego mózg tego nie koryguje. Mimo iż tłumaczę mu jak ma się zachowywać, jak jechać, to wiadomo, jak to nastka, zrobię po swojemu, po czym zalecza glebę. Inny przykład. Wierciłem wiertłem SDS w betonie i mówię mu:
- końcówka wiertła jest gorąca, chwyć se za dół i podaję mu tak, by to zrobił. 
  Jak myślicie co się zrobiło?
  No ale zrzucam to na aspekt poznawczy, czy faktycznie jest tak jak mówi...
  Natomiast cieszę się, bo z tego co mu tłumaczę wiele robi. Bardzo dobrze, bo to na przyszłość mu się przyda. M.in. udaje mi się go wtłoczyć troche w ćwiczenia fizyczne. Trochę to łyka, coś tam więcej zaczyna ćwiczyć, ja też delikatnie napieram. On ma potencjał, bo jest chudy, jakieś geny po starym skurwielu i do tego ćwiczenia i za 2 lata może śladu nie być po "brzydkim kaczątku". No i spodobało mu się na st. mac. co szybko zauważyłem. Wiem, tu wszystko nowe. Początkowy burdel, który jakby nei znika, a przy kontynuacji remontu jeszcze się zwiększa, jednak powiązany z historią st. mac. tym co tu je eksponowane, robi wrażenie. 
  Ponieważ na placu temperatury lipcowe, czyli dziś natłukło na termometrze w cieniu 35 C, a po nagrzewaniu st. mac. je na niej o 23:00 29,7 C, to postarałem się i mogę się nacieszyć tymi temp. przez kilka dni, nim zaś nawieje jakimś chłodem. 254 po delikatnych sugestiach chodzi w klacie, co zresztą je lepsze niż smażenie się w jakiejś koszulce. Patrzę na niego bez koszulki, bo cały dzień mam go w zasadzie pod rękę i myślę, co zresztą mu też przekazałem, że jak nie spierdoli tych najbliższych dwu lat, to może znacznie poprawić swój wygląd. Na naukę to ma czas, bo z nią można wystartować trochę później, ale budowanie wyglądu, to ściśle określony przedział wiekowy, który jak minie, to dla zdecydowanej większosći już pozamiatane. 
   Co do samego remontu, to zmobilizowałem się przy 254 i leci dość żwawo. Nawet do tego stopnia, że zaczynam wysiadać. No nie mam już dwudziestu paru, a tym bardziej nastu, stąd tej energii tyle ni ma, a jednak ciągle coś wychodzi dodatkowego, nadto nie wszystko jest takie proste jak by się wydawało. Np. przewieszanie karnisza (gardinsztangi) zajęło ponad 2h. Same obmiarowanie to ok. 30 min, głównie ze względu na jego długość 4,50. Do tego precyzyjne wiercenia, bowiem przesunięcie dziury o kilka min to już w zasadzie kapa. Za to teraz wreszcie po jego przeniesieniu widać powiększenie grupy A. Dopóki był przymocowany w starym msc. to grupa A wydawała się jakby ścianka nie była w ogóle przestawiana. Teraz wreszcie widać dodatkową przestrzeń. 
   Jeszcze jedna sprawa z 254. Obserwowałem go w busie już kilka razy, by wyczuć jego orientację. Mijam busem zajebistą laskę i patrzę kątem oka, czy on się jej przygląda - nie. Zwykła laska idzie - też nie, lezie morświn - też nie. Idzie zajebisty synek - też nie patrzy, średni synek - też nie. Powtarzałem obserwacje i nic. W zasadzie zero reakcji z jego strony, co mnie zaczęło zastanawiać. Dopiero ostatnio jedziemy na rowerach i nagle mijamy jakąś laskę, w sumie taka średnia, a tu patrzę, a on patrzy na nią. I tak się zastanawiam czy faktycznie mu się podobała, czy taka ściema jak np. ja ciągle walę w busie. Teoretycznie może mieć b. mały popęd seksualny, który nie objawia się na zewnątrz. Za to na zewnątrz chce dobrze wyglądać, jak zdecydowana większość młodzieży dziś W ramach tego nie chce mieć brody i włosy na brodzie depiluje. Powiedziałem mu, że z jednej strony dobrze, bo nie będzie się musiał golić, a i mocniejsze będzie miał włosy na gowie, bo te ma trochę słabe. 
   Jutro kolejny dzień remontu z 254. Dla mnie kolejny ciężki dzień, na szczęście ratują mnie wcześniej ułożone plany działań. 
   Zdjęcie. 

 By nie było straszących chudzinek, to większa normalność.

On taki trochę do 272 podobny. 


   tekst jak ostatnio z niewielką korektą.
  Narka.

poniedziałek, 8 lipca 2024

Poniedziałek #2053

   Urlop się zaczął, a z nim kolejna odsłona remontu na st. mac. Tym razem jako pomoc 254. Na marginesie - ileż to już tych pomocników było....
  W każdym razie wpierw musieliśmy trochę przestawić genezę aż tak dużego burdelu na st. mac. bo zakładam, że komuś kto widzi stan faktyczny może zrobić się trochę dziwnie. Starałem się jak mogłem, myślę, że 254 strawił wytłumaczenie. Później zabraliśmy się za sprawy remontowe. Tu  jak zwykle dość sporo tłumaczenia, uzasadniania, wszak młody niewiele, jeżeli w ogóle miał kiedyś do czynienia z budowlanką. Ponieważ mam już doświadczenie w tłumaczeniu, uzasadnianiu czemu tak, a nie inaczej, to 254 szybko łapał. Pewna doza swobody, obserwacji z mojej strony czy daje sobie radę i ewentualnego skorygowania działań. Ogólnie 254 się podoba, bo raz, że zauważyłem to u niego, po drugie są to rzeczy nowe dla niego, a oprócz stricto budowlanych rzeczy st. mac. to jednak kolejówka, która również się przewijała w opowieściach, w tłumaczeniu jak działają niektóre elementy kolei. To również wystrój wnętrza, a to cała historia, bo przeca wiekszość rzeczy je zdobywana, ratowana od zniszczenia, co też tworzy historię. 254 jest chudziutki, jednak geny ojca skurwiela widać w nim, to też lekko napieram na ćwiczenia fizyczne u niego, bo kiedy jak nie teraz. Ma najodpowiedniejszy wiek, do zmiany sylwetki. Przez to napieranie nań o ćwiczeniach, 254 się trochę rozkręca. Jak ciepłem mu sztangę, wróć sam gryf, bo młody więcej by nie dźwignął, to po kilku machnięciach się już pytał z entuzjazmem, czy po remoncie będziemy ćwiczyć. W sumie nie głupie. 
   Tak myślę, iż wiem, co chcielibyście przeczytać, ale teraz tego nie będzie. Obserwuję to u się, u niego, ale to na razie początek. 
   A... Co ciekawe. Wczoraj jeździł ze mną również ten drugi mikol. Jak pisałem kiedyś, w kabinie robi się pełno. No i gadka szmatka, a ten drugi pyta się 254, czy jutro (w sensie dziś) będzie jeździł i czym. Na co 254, że nie, bo idzie do pracy i tyle. Nic więcej nie powiedział, a przeca wiedział, że do mnie idzie robić, to jednak temu drugiemu tego nie powiedział. Hmm, trochę ciekawe, ale dobrze zrobił.
   Zdjęcie.

Taki chudzinka, prawie jak 254.
   Narka.

wtorek, 2 lipca 2024

Wtorek #2052

  Kolejne z notek z małą korektą, ale tego czasu ostatnio tak mało, że masakra. W ogóle nie wiem jak funkcjonuję. 

  Pierwsza w tym roku służba na rano. Jak można się domyśleć, byłem przydupiony jak paczka gwoździ. Zegara biologicznego nie da się przestawić w ciągu dnia, dwu. Efekt taki, że planowo obudziłem się o 11:30, po czym, by wstać na rano, położyłem się w tym samym dniu ok. 21:20. Wyglebiłem, ale z zaśnięciem nie było łatwo. Ciepałem się w wyrze do ok. 00:30. Później jakoś zasnąłem, bo to w zasadzie normalna godz. na spanie. Niestety budzik nastawiony na 03:30, to se możecie wyobrazić, jak wyglądałem. Kryzys przyszedł po 10:00 kiedy mnie ziewanie brało już mocno. No cóż... w następnym m-cu już na rano ni mam. 
   Teraz mikol, bo spotkania częste, a wpisy odnośnie niego żadne. Pierwsza kwestia, trza mu nadać numerek. (254) no i już. 
   W zasadzie to zgarnąłem go z rynku na dobre. Tzn. w dniach kiedy jeżdżę on w zasadzie jeździ ze mną. W ub . tyg. wyjeżdżałem z zaj. to był już pod zaj. wsiadł, Przejeździł całą służbę, po czym wysiadł w kursie zjazdowym. Po za tym, teraz w czasie ferii, jak jeżdżę to przeważnie w każdy mój dzień jeżdżenia przychodzi. 
    Opisywałem wspólny przejazd rowerowy. 254 już pyta o następny i chcę takowy zorganizować. Ostatnio wziąłem go na przejazd do Katowic i do m-ta 824. Poprzednio w mieszkaniu 824 się okąpałem i przy pakowaniu ostatnich już chyba rzeczy z jego mieszkania zapomniałem spuścić wody z wanny, wobec czego musiałem tam ponownie jechać. W drodze z Katowic wpadliśmy znowu na pizzę, bo mam jeszcze kupony. Raz na jakiś czas, żarcie śmieciowe można wchłonąć, a 254 się pewnie z tego cieszył.  
   Z m-ta 824 wracaliśmy okrężną linią autobusową, bo on mikol, a ja sobie odnowiłem info odnośnie terenów, po których kiedyś jeździłem. Takie przejazdy są fajne, bo z racji wspólnych zainteresowań podróż miło mija, bo tematy do rozmów są zbieżne, a ze względu na moją wiedzę odbieram, że jemu też się podoba. 
   Na lipiec, po raz kolejny bez zapowiedzi, wsadzono mi urlop. Tym razem, ponieważ 254 jest już stałym bywalcem u mnie na wozie, a i prywatne przejazdy też się odbyły, to zaproponowałem mu pomoc przy remoncie na st. mac. za dutkami. Mnie to w końcu zmobilizuje do nie przewalenia kolejnego urlopu (pewnie ostatniego w lato), on się wzbogaci, a przy okazji może się czegoś nauczy. Zgodził się, więc zwolna się do tego przygotowuję, tzn. robię listę rzeczy do zrobienia, których sam nie wykonam. Plan jest, by również zwolna przygotować go na to co zastanie na st. mac. Po zwiezieniu rzeczy od 824 dla mnie i 979, do tego trza dołożyć graty od 230, które tu stacjonują + normalny burdel, to wygląda dla kogoś z zewnątrz dramatycznie. I tak znacznie lepiej jak wracałem po 1,5 roku pobytu o 824, ale jednak popołudniówki wywalają znaczną część czasu, który można by poświęcić na bieżące sprzątanie. 
   W ogóle to już dwa razy w drodze do pracy widziałem 272. Jego niby wyjazd do Pruszkowa, jak zresztą większość rzeczy które mówił, okazał się fikcją. Raz widzieliśmy się przez 4 pasmową drogę, nawet sobie odmachnęliśmy, drugi raz przed zmianą, ale gadałem z żoną od 840, to też przeszedł obok od tyłu, więc dopiero jak mnie minął to poznałem, że to on. Tym razem był porobiony, co zresztą mnie nie zaskoczyło, bo jak stacjonował na st. mac. to też gdzieś w terenie zarzucał. Strój ten sam, co ileś dni temu, może zbieg okoliczności, może co raz bardziej zaniża poziom. To chyba jest trudne przejście od bycia adorowanym przez otoczenie, do nagłego wyciepnięcia na margines, z którego nie ma powrotu. Trza sobie życie ułożyć na nowo, co dla wielu jest trudne. Bez wiedzy, która wydawała się kiedyś kompletnie niepotrzebna, jest znacznie trudniej znaleźć się w new otoczeniu i jeszcze w nim prawidłowo funkcjonować. No cóż... Był na st. mac. w pewnym sensie tego nie wykorzystał. Przeważyły sny o potędze, choć mówiłem mu kiedyś przy flaszce, że to już je z góry, jak w przeciwną stronę. 
   Zdjęcie.
Posterunek bocznicowy Juliusz. Tera już obciepowany (już jest obciepnięty) styrolem. A tak ładnie surowo wyglądał. Mam gdzieś zdj. jeszcze bez tego styrolu. 
   Narka.