Niestety teraz będzie kilka notek pod rząd z bardzo małą korektą, bowiem ostatnio mam tak mało czasu, że boję się, że znowu one (notki) zarosną na bocznych torach i nwm. kiedy jest stamtąd wyciągnę. To pierwsza z nich.
824 zapragnął być pochowany w rodzinnych stronach. Wybrałem sie więc z urną, którą rano i kwiaty odebrałem z zakładu pogrzebowego. W ciepły dzień, ok. 33C na placu, pojechałem więc do Łodzi. Na A1 w stronę płn. ruch był średni, choć pierwsze samochody na wakacje już jechały, Moje właczenie na drogę wypadło ok. 10:30. Piątek 21-go to ostatni dzień szkoły. A1-ka wyłaczona z opłat więc za darmo pół PL można było przejechać. Jak zwykle starałem się jechać za jakimś TIR-em, by opory powietrza były mniejsze i zużycie paliwa. Założyłem na podróż 3,5h, ale pół godz. a nawet wiyncyj straciłem u nas, bowiem odbiór trochę twał. Na A1-ce w zasadzie nieustająca gonitwa. ciągnąc się za różnymi TIR-ami, byłem najwolniej poruszającą się osobówką. Teraz nie wiem czy tylko ja założyłem jakiś względny czas w/g, którego nie musiałem się gonić, czy duzi chłopcy bawili się swoimi dużymi zabawkami. Odnośnie TIR-ów, to kiedyś miały kagańce na 90 km/h, teraz to 5/6 jak nie więcej ma ustawione na 99 km/h i jak chciałem jechać za nim mając go przed sobą, to musiałem jechać z taką. Na szczęście na pewnych odcinkach złapałem jakiś ciągnących się 80-90, co było optymalną prędkością dla mnie.
Pogrzeb mega skromny. Byłem tylko ja i córką, którą kiedyś uśmiercił 824. Tzn. jak zacząłem załatwiać dom starców, to pytałem się delikatnie, czy ma jakąś rodzinę. Odnośnie córki powiedział, że zginęła w wypadku samochodowym, więc na tej wersji oparłem się załatwiając spawy w MOPS-ie. Równolegle odbywał się inny pogrzeb, bardziej obfitujący w zaludnienie, z trąbką grającą w oddali, więc w tej atmosferze trochę postaliśmy nad grobem. Później poszliśmy do lokalu, w którym przekazałem najistotniejsze papiery, czyli akty urodzeń i zgonów z ich rodziny. W sumie dwie teczki tego były, a reszta jeszcze zalega u mnie włącznie ze zdjęciami, które kiedyś muszę przejrzeć i umówiłem się, że część odeślę. 824 zapragnął być pochowany w rodzinnych stronach. Wybrałem sie więc z urną, którą rano i kwiaty odebrałem z zakładu pogrzebowego. W ciepły dzień, ok. 33C na placu, pojechałem więc do Łodzi. Na A1 w stronę płn. ruch był średni, choć pierwsze samochody na wakacje już jechały, Moje właczenie na drogę wypadło ok. 10:30. Piątek 21-go to ostatni dzień szkoły. A1-ka wyłaczona z opłat więc za darmo pół PL można było przejechać. Jak zwykle starałem się jechać za jakimś TIR-em, by opory powietrza były mniejsze i zużycie paliwa. Założyłem na podróż 3,5h, ale pół godz. a nawet wiyncyj straciłem u nas, bowiem odbiór trochę twał. Na A1-ce w zasadzie nieustająca gonitwa. ciągnąc się za różnymi TIR-ami, byłem najwolniej poruszającą się osobówką. Teraz nie wiem czy tylko ja założyłem jakiś względny czas w/g, którego nie musiałem się gonić, czy duzi chłopcy bawili się swoimi dużymi zabawkami. Odnośnie TIR-ów, to kiedyś miały kagańce na 90 km/h, teraz to 5/6 jak nie więcej ma ustawione na 99 km/h i jak chciałem jechać za nim mając go przed sobą, to musiałem jechać z taką. Na szczęście na pewnych odcinkach złapałem jakiś ciągnących się 80-90, co było optymalną prędkością dla mnie.
Teraz odnośnie zdj. Obecnie robimy ich zyliony. Kiedyś robiono mniej, ale były na papierze, więc można składować. Dziś są na nośnikach elektronicznych i są, dopóki te nośniki mamy lub możemy je jeszcze uruchomić. Za chwilę dysków twardych ze starych kompów nie będzie już w czym uruchomić. Nowe maja inne złącza są niekompatybilne. Płyty CD odchodzą w przeszłość podobnie jak kiedyś dyskietki. Wnet i peny znikną, bo będzie coś innego. Jest jeszcze klasyczna opcja wydrukowania zdjęć z nośników, te które wybitnie chcielibyśmy zostawić. Dlatego np. po 824 jest wiyncyj zdj. jak ja mam swoich.
Z powrotem wracałem po 15:00. Ruch na A1-ce większy jak na naszej 902 oba pasy zajęte samochodami ciągnącymi się kilometrami. Jakby coś się stało to momentalnie kilku kilometrowy zator. Tym razem wracali z pracy + Ci na wakacje. Mniej było TIR-ów, bo im pewnie godziny wyszły, więc albo stali na boku, albo byli już na rozładunkach, wszak piątek, to większość zjeżdża do baz, domów. Ponownie ciągnąc się za jakimiś TIR-ami, znowu byłem najwolniejszą osobówką. Na drugim pasie to tak 120-130 km/h w standardzie. Znowu pomijając mnie, to na prawdę wszystkim się tak śpieszyło, czy ja odbiegam mocno od standardu? Nawet te małe autka, które pewnie już wypluwały silniki, by ciągnąć te 130, aby nie odstawać, były gonione przez właścicieli.
Pisałem już kiedyś, że zasadniczo mam szczęście. Jeżdżąc nie korzystam z gps-a, bowiem uważam, że on w pewnym stopniu ogłupia. Ludzie mając go włączonego, w ogóle już nie myślą nad kierunkami. Przykładem jest 979, któremu jakby wyłączyć gps-a, to w niewiele msc. dojedzie. Nie przeczę, że jest on w ogóle zbędny, bo wjeżdżając do m-ta, sam chciałem z niego skorzystać. Nawet była jakaś budowa, ale za późno się kapłem, więc nie zdążyłem zjechać, by załączyć nawigację. No cóż, sunąłem dalej, a tu się centrum robiło. Podjechałem na jakieś skrzyżo, na którym się dla mojego kierunku paliło czerwone i myślałem, gdzie tu zjechać, bo za chwilę już nie będzie praktycznie jak. W centrum są msc. parkingowe znacznie ograniczone. Stojąc na skzyżo rozglądałem się, a tu patrzę ul. Edka (nazwa zmieniona) jest w lewo. Od razu pomyślałem, ja to mam szczęście. Skręciłem nań (to ta, na którą miałem dojechać) i teraz już wystarczyło tylko wypatrywać odpowiedniego nr-u. Nr się znalazł, zaparkowałem, nawet przy cmentarzu było msc. W aucie się przebrałem, bowiem na drogę ubrałem luźne ciuchy, a nad grób już bardziej oficjalne.
Zdjęcia nie będzie z braku czasu.
Narka.
Ze zdjęciami mam podobne refleksje. Mama wybierała teraz fotkę na pomnik ojca. Niby w rodzinie mają wypasione komórki i pstrykają nimi wszystko na okrągło i co się da, a jak przyszło co do czego to się okazało, że najlepsze będzie zdjęcie które ojciec sobie robił ostatnio do dowodu, bo jest na papierze i pod ręka, a to co u brata i jego rodziny to może i gdzieś jest, ale chuj wie gdzie. W sumie chyba do tego się teraz dąży, żeby po człowieku zostawało coraz mniej, najlepiej żeby tylko jakaś kasa na koncie jeśli zdołał coś zaoszczędzić. Rodziny jeszcze prochy odbierają, ale za chwilę pewnie i to się skończy. Pamiętam z "Sześciu stóp pod ziemią", że w zakładzie u Fisherów była cała szafa z papierowymi torbami z prochami zmarłych, których nikt nie odebrał.
OdpowiedzUsuńNa tym pogrzebie byłeś tylko ty, córka i jakiś ksiądz, czy świecki celebrans?
Wrócę jeszcze do zdjęć. Jak odbywał się pogrzeb 174, to nikt nie miał sensownego zdjęcia. Kilka m-cy po tym 979 miał ślub. Przy okazji strzelił mi fotę w garniaku, ale wiem czemu..., po to, by po mnie pozostało jakieś normalne zdjęcie. Wiem, że ono zostanie kiedyś wykorzystane, jak nie podepcze komóry. Właśnie muszę się spytać, czy ma to zdj. jeszcze.
UsuńNa pogrzebie byłem z córką i obok grabarze. Księdza nie było, bo odprawiał pochówek trochę obok. Chowany był na cmentarzu Rzymsko-katolickim.
A jak jest z odbiorem urny - bo kiedyś miałem ze znajomymi dyskusję na ten temat, czy trzeba mocno kombinować, jakby się chciało prochy rozsypać gdzieś nielegalnie, czy trzymać urnę w domu. Zleciłeś kremacje i później odebrałeś w zakładzie urnę bez żadnego dodatkowego papierka, że pogrzeb będzie gdzieś indziej, gdzie to urnę dowieziesz?
UsuńNie, do odbioru nie potrzebowałem żadnego papierka. Po prostu byłem umówiony na dzień i ją wziąłem. Pierwotnie miałem odebrać we wtorek i do piątku miała stać na st. mac. Jednak logistycznie wygodniej mi było odebrać ją w pt. łącznie z jazdą na Łódź.
UsuńNwm. czy zakład pogrzebowy się ze swojej strony kontaktuje z innym m-tem, czy faktycznie ta urna jest tam chowana, czy ginie w przestworzach.
Widzę, że opanowałeś wreszcie odpowiadania na komentarze z zalogowaniem :D
OdpowiedzUsuńNic nie robiłem. To new komp, który uruchamiałem 6 tyg. Po prostu na nim, w przeglądarce opera, się wpisy robią jako ja. Na starym, ciągle było jako anonim, mimo że byłem zalogowany.
Usuń