poniedziałek, 10 czerwca 2024

Poniedziałek #2047

    Odbyła się jazda z mikolem na pizze. To w założeniu miał być wyjazd na pizzę wydłużony o przejażdżkę rowerami. W tym roku nie miałem żadnego poważnego wyjazdu na rowerach, oprócz kilku do pracy i powrotów z niej, to też były pewne obawy o kondycję. Na szczęście mikol też średnio z kondycją wiync było po równo. Trasa łącznie może z 20 km zrobiona, zresztą nie o km w niej chodziło. Zależało mi na miłym spędzeniu czasu, przy okazji dając mikolowi jakiś luźny przejazd trasami niekoniecznie przez niego zjeżdzonymi. I tak przeszliśmy z rowerami przez stację kolejową Ch-ów M-to. po generalnym remoncie, w czasie którego opowiadałem mu o kolei, trochę o budowie semaforów, sygnalizacji. Ze st. dojechaliśmy do parku śląskiego. W nim natknęliśmy się na autonomiczny autobus, na widok którego powiedziałem mikolowi, iż on chce być kierowcą autobusu, ale nie wiadomo jak za 5 lat będzie wyglądał rynek, skoro już same jeżdżą autobusy. Pokazałem mu też byłą lokomotywownię wąskotorową w parku, a z niej jeszcze dookoła ZOO i w zasadzie już na powrocie, natknęliśmy się na stoiska kolei śmiesznych, z jednym stanowiskiem elektrycznego autobusu ze Świerklańca. Podjechaliśmy pod autobus i w krótkim czasie już prowadziliśmy nawijkę z kierowcą, który jeździ już w niej ok. 30 lat. Było łatwiej, bowiem jako wykonujący bieżąco zawód dobrze nam się rozmawiało, a i był też czas na mikola by jakieś info od siebie dał, jak również zadał pytania kier. ze Świerklańca. Prawie 30 min rozmawialiśmy, a fajnie bylo, bo można było o szczegółach bowiem wszyscy w trójkę z branży. Na wyjeździe z parku jeszcze na pętli przy stadionie śląskim stał warszawiak (wóz 13N nr boczny 308) z Zawodzia. Tu również wsiedliśmy doń, a także oboje porozmawialiśmy z motorowym. Znowu rozmowa na poziomie, bowiem ja jeździłem tram, mikol zainteresowany więc znów mile spędzony czas. Jeszcze przekazałem mu info jak robić poprawnie zdjęcia, bo tradycyjnie foty pulpitu i kabiny robił. Już z pętli bez postojów pojechaliśmy do pizzerii, bowiem mikol miał ograniczony czas, ja po trochu też, bowiem u mnie wieczorem grill, połączony z przylotem bocianów, wiync musiałem st. mac. przygotować na wjazd składów. 
   W pizzerii zamówiona duża na stół, przy którym siedzieliśmy pod katęm 90 stopni, czyli obok siebie. Tu nadal rozmawialiśmy, choć wiyncyj ja nawijałem do niego, jak on do mnie. 
  Teraz drobna dygresja. W całym przejeździe starałem się zachowywać bardzo neutralnie. Mało patrzałem na niego, jeżeli już to w momentach gdy raczej tego widział. Wiem, zbyt mało, bo to nie było nawet naturalne. Ludzie raczej patrzą na siebie jak rozmawiają. Tych spojrzeń z mojej strony było minimalnie. Więcej przy pizzy, bo jednak zarząd zwrócił uwagę, że jest dziwnie. W zasadzie przy końcówce pizzy doszło do zdarzenia. Otóż jak o czymś tam nawijałem i pochłaniałem kolejne kęsy pizzy, to w pewnym momencie jego kolano oparło się dość mocno o moje. W tym momencie na ok. 0,2 - 0,3 sek zatrzymał mi się głos, po czym kontynuowałem dalej. Nwm, czy zauważył tą krótką przerwę w wymowie. Mówiłem dalej, a nogę dosłownie zamroziłem w położeniu w jakim była. Kolano mikola nadal ze średnią siłą przyciskało się do mojego. Trwało to ponad minutę, a nadal nawijając między przeżuwaniami, czekałem co się stanie dalej. Po jakiejś minucie kolano swoje odłaczył od mojego. W czasie kiedy kolana się zwieraly nie popatrzałem na niego ani razu, bo nie byłem przygotowany na jakiś nieoczekiwany rozwój sytuacji. Po pizzy odwiozłem go bliżej domu, a jak bylismy w zasadzie w połowie trasy między naszymi st. mac. to postanowiłem się rozłączyć. Dojazd do niego do domu był już bezproblemowy, teren znał więc to była dobra decyzja. 
    Przy okazji przejazdu wyszła jeszcze jedna informacja. Nigdy nie słyszałem o jego ojcu, ale tym razem doszły dodatkowe informacje. Otóż stary mieszka niedaleko lokalu w którym żarliśmy pizzę jednak matka go przestrzegła by nie rozmawiał z nieznajomymi. Z wypowiedzi mikola mniej więcej zrozumiałem, że stary to jakiś skurwiel i lepiej go omijać szerokim łukiem. 
   Przy wchodzeniu na inne szlaki podziękowałem mikolowi, za miło spędzony czas, on też i widziałem, że był zadowolony z części spędzonego dnia. 
   Kolejne spotkanie w sobotę, ja już w pracy. 
   Czemu napisałem w ogóle o zetknięciu się kolan. Pisałem w którejś z poprzednich notek o tym, że mi się przygląda i mózg zwraca info, że sie specyficznie gapi. Tu podobnie. To zetknięcie sie kolan, w zasadzie to przywarcie jego kolana do mojego nie było przypadkowe. Gdyby tak było, to dotknął by i się rozłączył, natomiast przytrzymanie go ponad minutę ze średnim naciskiem przypadkowe już nie było. Nwm, co z tym dalej zrobić on przeca taki młodziutki je, tym bardziej nie wiem jakie intencje. 
   Tyle, bo kolejne zajęcia czekają. 
   Zdjęcie.
Screen z tedeka, w którego już rok nie gram (jakoś tak). Zrobiłem go kiedyś, bo na jednej scenerii spotkało się 4-ch użytkowników z lvl poziomu 7-go. Ja tam pod zastępczym nickiem jestem. 
   Narka.

2 komentarze:

  1. Ciekawe, jak się to rozwinie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem. Na razie zarząd dział p.s. trzyma w ryzach, ale pewne plany działu p.s. (długoterminowe) zostały klepnięte do realizacji.

      Usuń