środa, 26 czerwca 2024

Środa #2051

   Kolejny z wpisów z małą korektą. Trochę nadganiamy.   
   Pewnie obiło Wam się o uszy o przerwie w dostawie en. el.w Bułgarii. To, jak dla mnie, doskonały przykład, jak robi nas się w balona. Otóż pierwsze info nt. tej usterki, to że padła jakaś linia przesyłowa, bo stara, później, że nie wytrzymał jakiś transformator, bo też był stary, a to że coś się tam jeszcze spaliło itp. Ktokolwiek interesuje się trochę liniami przesyłowymi, to wie, że one są zapętlone, więc jak jedna padnie, to en. el. przekierowuje się na inne linie. Ponieważ nie tylko chyba ja to wiem, to argumenty, które podawali na początku, włącznie z tym, że jakiś słup od linii wys. napięcia (przesyłu) się przewrócił, są jakby śmieszne dla tych co ogarniają. Wyobraźcie sobie, że u nas na G.Śl. na linię 110 kV, która tu przechodzi w linii wsch.-zach., spada samolot. No i co? Nagle 1/3 kraju nie ma prądu. Serio, ktoś tak myśli (pomijam tu mohery)? Ponieważ oni, rządzący może nie tyle się kapli co ktoś im powiedział, że to trochę śmieszny argument, to wymyślili new wersję. Otóż poszli z grubej rury, skoro 1/3 kraju nie miała prądu. Podali że: "Jeden z dwóch reaktorów atomowych bułgarskiej elektrowni atomowej w Kozłoduju nad Dunajem został zatrzymany po wykryciu usterki w niezwiązanej z materiałami radioaktywnymi części systemu." Ok. nie chcieli przeginać ze skażeniem promieniotwórczym, ale: "Reaktor w październiku przeszedł planowy remont i po wymianie paliwa został uruchomiony w sobotę wieczorem." Czyli rozumiem, że nawet jakby ten reaktor, który pół roku był wygaszony, a przynajmniej nie dawał en. el. do sieci, nadal nie działał to w zasadzie w kraju (Bułgarii) byłby prąd, czy tylko mnie się wydaje, że coś tu nie tak. Mało tego, oni go uruchomili niejako testowo, bowiem czytamy dalej: „Reaktor znajduje się w normalnym trybie. Do 3 listopada, kiedy planowaliśmy jego pełne uruchomienie, zostanie włączony i nie spodziewamy się strat finansowych”. Czyli oni go uruchomili jako rozruch i nie zakładali, że on będzie w pełni zasilał sieć energetyczną, tylko na próbę. W pełni ma w/g ich założenia pracować w (uwaga) listopadzie, a mamy czerwiec. 
   Reasumując. Z tych wszystkich danych jakie spłynęły, jest coś realnego co wykurwiło 1/3 kraju en. el.? Nie! Wiec myślę sobie tak. Jest taki film "Szklana pułapka 4". Tam jest o hakerach, którzy włamują się do sieci energetycznych, gazowych i robią "małego" psikusa. Teraz sobie myślę, że właśnie coś takiego tam nastąpiło, skoro nie wyczytałem ani jednego, realnego powodu, dlaczego 1/3 kraju nie miała prądu. Bo jak sobie wyobrażacie, że odpowiedzialny minister wychodzi i mówi:
- niestety doznaliśmy ataku hakerskiego, w wyniku którego mamy problemy w dostarczaniu en. el. do 1/3 części kraju.
  To się raczej nigdy nie wydarzy, w sensie wypowiedzi osoby podającej przyczynę awarii. 
  I tak właśnie steruje się tłuszczą. Podając bzdurne informacje, które, mogę się założyć, mało kto w ogóle analizuje, a usłużne media gadają, co im podciepną, nawet jakby im podali, iż Marsjsanie wylądowali. 
   Zdjęcie. 

Nwm czy było, w każdym razie to jeden z rozjazdów na torze wyciągowym z kopalni, który kiedyś smarowałem. Dziś w zasadzie dziennie nad miejscem tego rozjazdu przejeżdżam.
    Narka.

wtorek, 25 czerwca 2024

Wtorek #2050

   Niestety teraz będzie kilka notek pod rząd z bardzo małą korektą, bowiem ostatnio mam tak mało czasu, że boję się, że znowu one (notki) zarosną na bocznych torach i nwm. kiedy jest stamtąd wyciągnę. To pierwsza z nich. 

    824 zapragnął być pochowany w rodzinnych stronach. Wybrałem sie więc z urną, którą rano i kwiaty odebrałem z zakładu pogrzebowego. W ciepły dzień, ok. 33C na placu, pojechałem więc do Łodzi. Na A1 w stronę płn. ruch był średni, choć pierwsze samochody na wakacje już jechały, Moje właczenie na drogę wypadło ok. 10:30. Piątek 21-go to ostatni dzień szkoły. A1-ka wyłaczona z opłat więc za darmo pół PL można było przejechać. Jak zwykle starałem się jechać za jakimś TIR-em, by opory powietrza były mniejsze i zużycie paliwa. Założyłem na podróż 3,5h, ale pół godz. a nawet wiyncyj straciłem u nas, bowiem odbiór trochę twał. Na A1-ce w zasadzie nieustająca gonitwa. ciągnąc się za różnymi TIR-ami, byłem najwolniej poruszającą się osobówką. Teraz nie wiem czy tylko ja założyłem jakiś względny czas w/g, którego nie musiałem się gonić, czy duzi chłopcy bawili się swoimi dużymi zabawkami. Odnośnie TIR-ów, to kiedyś miały kagańce na 90 km/h, teraz to 5/6 jak nie więcej ma ustawione na 99 km/h i jak chciałem jechać za nim mając go przed sobą, to musiałem jechać z taką. Na szczęście na pewnych odcinkach złapałem jakiś ciągnących się 80-90, co było optymalną prędkością dla mnie. 
   Pogrzeb mega skromny. Byłem tylko ja i córką, którą kiedyś uśmiercił 824. Tzn. jak zacząłem załatwiać dom starców, to pytałem się delikatnie, czy ma jakąś rodzinę. Odnośnie córki powiedział, że zginęła w wypadku samochodowym, więc na tej wersji oparłem się załatwiając spawy w MOPS-ie. Równolegle odbywał się inny pogrzeb, bardziej obfitujący w zaludnienie, z trąbką grającą w oddali, więc w tej atmosferze trochę postaliśmy nad grobem. Później poszliśmy do lokalu, w którym przekazałem najistotniejsze papiery, czyli akty urodzeń i zgonów z ich rodziny. W sumie dwie teczki tego były, a reszta jeszcze zalega u mnie włącznie ze zdjęciami, które kiedyś muszę przejrzeć i umówiłem się, że część odeślę. 
   Teraz odnośnie zdj. Obecnie robimy ich zyliony. Kiedyś robiono mniej, ale były na papierze, więc można składować. Dziś są na nośnikach elektronicznych i są, dopóki te nośniki mamy lub możemy je jeszcze uruchomić. Za chwilę dysków twardych ze starych kompów nie będzie już w czym uruchomić. Nowe maja inne złącza są niekompatybilne. Płyty CD odchodzą w przeszłość podobnie jak kiedyś dyskietki. Wnet i peny znikną, bo będzie coś innego. Jest jeszcze klasyczna opcja wydrukowania zdjęć z nośników, te które wybitnie chcielibyśmy zostawić. Dlatego np. po 824 jest wiyncyj zdj. jak ja mam swoich. 
   Z powrotem wracałem po 15:00. Ruch na A1-ce większy jak na naszej 902 oba pasy zajęte samochodami ciągnącymi się kilometrami. Jakby coś się stało to momentalnie kilku kilometrowy zator. Tym razem wracali z pracy + Ci na wakacje. Mniej było TIR-ów, bo im pewnie godziny wyszły, więc albo stali na boku, albo byli już na rozładunkach, wszak piątek, to większość zjeżdża do baz, domów. Ponownie ciągnąc się za jakimiś TIR-ami, znowu byłem najwolniejszą osobówką. Na drugim pasie to tak 120-130 km/h w standardzie. Znowu pomijając mnie, to na prawdę wszystkim się tak śpieszyło, czy ja odbiegam mocno od standardu? Nawet te małe autka, które pewnie już wypluwały silniki, by ciągnąć te 130, aby nie odstawać, były gonione przez właścicieli. 
   Pisałem już kiedyś, że zasadniczo mam szczęście. Jeżdżąc nie korzystam z gps-a, bowiem uważam, że on w pewnym stopniu ogłupia. Ludzie mając go włączonego, w ogóle już nie myślą nad kierunkami. Przykładem jest 979, któremu jakby wyłączyć gps-a, to w niewiele msc. dojedzie. Nie przeczę, że jest on w ogóle zbędny, bo wjeżdżając do m-ta, sam chciałem z niego skorzystać. Nawet była jakaś budowa, ale za późno się kapłem, więc nie zdążyłem zjechać, by załączyć nawigację. No cóż, sunąłem dalej, a tu się centrum robiło. Podjechałem na jakieś skrzyżo, na którym się dla mojego kierunku paliło czerwone i myślałem, gdzie tu zjechać, bo za chwilę już nie będzie praktycznie jak. W centrum są msc. parkingowe znacznie ograniczone. Stojąc na skzyżo rozglądałem się, a tu patrzę ul. Edka (nazwa zmieniona) jest w lewo. Od razu pomyślałem, ja to mam szczęście. Skręciłem nań (to ta, na którą miałem dojechać) i teraz już wystarczyło tylko wypatrywać odpowiedniego nr-u. Nr się znalazł, zaparkowałem, nawet przy cmentarzu było msc. W aucie się przebrałem, bowiem na drogę ubrałem luźne ciuchy, a nad grób już bardziej oficjalne. 
Zdjęcia nie będzie z braku czasu. 
  Narka.

poniedziałek, 17 czerwca 2024

Poniedziałek #2049

   W kom. miejskiej są takie chwile (kursy), które potrafią na prawdę zrelaksować. Otóż 16-go były jakieś tam dni Rudy Śl. W związku z tym zamówiono darmową kom. miejską, dodatkową. W ramach jej, nam przypadł ostatni kurs na linii S10. Przeważnie ostatnie kursy realizuję z jakimś tam lekkim opóźnieniem by Ci co lezą na ostatnią chwilę jeszcze zdążyli. W związku z tym, ten również postanowiłem zrobić tradycyjnie +4. Co ciekawe ci od RJ zrobili to tak, że w ciągu 4 min jechały po trasie 3 busy, wszystkie przegubowe, w tym jeden planowy (linia 121).
 

W teorii ten 121 powinien jechać min za mną, ale jak to ja, puściłem go przodem.



W związku z tym, po imprezce i po dwu wozach przede mną, do mnie nikt nie wsiadł. Pojechałem pusto, po w zasadzie mało znanej trasie, bowiem tam ostatnio jechałem naście lat temu. Wcześniej na st. mac. dzięki dziś internetowi, obejrzałem jak jechać, a ze względu na pusty wóz nie musiałem się śpieszyć, miałem czas, mimo ciemności, patrzeć gdzie jechać, a przystanki z wolna przelatywałem, bo na nich nikogo nie było, jedynie osoby odchodzące od nich, które wysiadły z poprzednich wozów. 
Realizowałem więc powyższy RJ, jadąc pustym wozem, przy muzyczce w kabinie z niedawno kupionego głośnika JBL. No było pięknie, do Kochłowic, gdzie wlazło jakiś dwu nastków, ale dwu to tam można przeżyć. Już na Halembie doszedłem poprzedniego S10 (także od nas z zaj.) i wyprzedziłem go. 
  121 pozbierał ludzi, ale właśnie przed Kochłowicami, robi jeszcze dodatkowe 2 przystanki przeto wyprzedziłem go, stąd tych dwu nastków. 

  On na Halembie powinien być 4 min za mną. 

Po wyprzedzeniu poprzedniego S10, na samej Halembie na podwózkę wsiadło innych dwu nastków, ale po nich podjechałem już pustym wozem, bowiem tamci wysiedli wcześniej. 
   Nwm. jaki był sens puszczania 3-ch wozów po sobie i to przegubów. Mało tego po części trasy za mną leciał jeszcze 39 wiync na początkowej trasie jechały 4 wozy przez 6 przystanków w 5 min (39 krótki wóz). Ale co narzekać. Mnie zrobili przyjemność, bo takie kursy się długo pamięta, właśnie ze względu na przelot pustym wozem. Linie przebiegające przez wioski to mają częściej, ale w centrum aglo to raczej rzadkość więc napawałem się chwilą. 
   Przez całą moją wcześniejszą służbę na linii jeździł ze mną mikol, ale o nim napiszę w następnej notce. 
  (notka napisana na prędce, ale wiem, że później by mi się nie chciało, więc jest trochę nieskładnie napisana)
   Narka.

piątek, 14 czerwca 2024

Piątek #2048

   Urlop miał sie zakończyć jakimś ogarnięciem st. mac. Wiem, taki wyraz bardzo ogólny - ogarnięcie, coś jak na gónym śląsku łonaczyć. Miał się zakończyć z ruszeniem z pracami budowalnymi, większym posprzątaniem st. mac., a kończy się jeszcze większym bajzlem jaki był i to ten bajzel powstał w ostatnich dniach urlopu. Spowodowany jest zejściem 824. Niestety starzejemy się i w czwartek było już wstępne info, które sugerowało, że albo 824 jest w ostatnich dniach swojego życia, albo już zszedł. Niestety było to drugie. Teraz powstał problem opróżniania mieszkania. Zawsze są takie prace, z którymi się zwleka, bo akurat ten moment nie jest doby, a to nie wygospodarowaliśmy czasu, a to coś innego i nagle przychodzi ten dzień, kiedy te wszystkie poprzednie wymówki, czy przeszkody, które były schodzą na plan dalszy, dokładnie jak wcześniej te same czynności, a wybijany z grafika to co mieliśmy robić, bo właśnie długo odkładane sprawy, muszą wyjść ze st. zwrotnej. Tak się stało i tym razem. Przejąłem załatwianie spraw pogrzebowych, jak i dalszego opróżniania mieszkania, choć to drugie przyśpieszyło. Zwiezione na st. mac. zostały papiery, bowiem już po jego śmierci w zakładzie pogrzebowym okazało się, że jego córka, która rzekomo miała nie żyć (w/g relacji 824) jednak żyje, przeto papiery częściowo będą dla niej. Oprócz papierów jeszcze inne graty zjechały, które zajęły i tak małą przestrzeń na st. mac.

   Jest jeszcze jedna sprawa, na którą zwróciła mi uwagę 811. Otóż jak pytałem się w domu opieki jak zszedł 824 to panie powiedziały, że nagle i nic nie wskazywało, że coś się wydarzy. Jest to informacja w zasadzie dobra, dlatego że kto chce się męczyć długo przed zejściem? Ale w trakcie rozmów z pracownicami domu opieki, jednej się wymsknęło, że od kilku dni chciały się ze mną skontaktować na nr, który jest obecnie awaryjny i tylko okresowo włączany. Na @ info przyszło w zasadzie dopiero po, a sms-a też wysłano już po, natomiast to, że od kilku dni chciały się ze mną skontaktować trochę sugeruje, że jednak to nie było nagłe, ale coś się już działo "kilka" dni wcześniej. 811 mówiła, że może to być takie standardowe info, by nie pogrążać rodzin czy znajomych dokładnymi informacjami, jak to zejście się dokonało. 
    W każdym razie jutro już leziemy do roboty i szybko z niej nie wyjdziemy z jakimiś dniami wolnymi. 
Uruchomiłem new kompa, to zdj. (screen) ładnego mięśniaka, bo nic innego tu w zasadzie (na tym new kompie) nie ma.
   Naka.

poniedziałek, 10 czerwca 2024

Poniedziałek #2047

    Odbyła się jazda z mikolem na pizze. To w założeniu miał być wyjazd na pizzę wydłużony o przejażdżkę rowerami. W tym roku nie miałem żadnego poważnego wyjazdu na rowerach, oprócz kilku do pracy i powrotów z niej, to też były pewne obawy o kondycję. Na szczęście mikol też średnio z kondycją wiync było po równo. Trasa łącznie może z 20 km zrobiona, zresztą nie o km w niej chodziło. Zależało mi na miłym spędzeniu czasu, przy okazji dając mikolowi jakiś luźny przejazd trasami niekoniecznie przez niego zjeżdzonymi. I tak przeszliśmy z rowerami przez stację kolejową Ch-ów M-to. po generalnym remoncie, w czasie którego opowiadałem mu o kolei, trochę o budowie semaforów, sygnalizacji. Ze st. dojechaliśmy do parku śląskiego. W nim natknęliśmy się na autonomiczny autobus, na widok którego powiedziałem mikolowi, iż on chce być kierowcą autobusu, ale nie wiadomo jak za 5 lat będzie wyglądał rynek, skoro już same jeżdżą autobusy. Pokazałem mu też byłą lokomotywownię wąskotorową w parku, a z niej jeszcze dookoła ZOO i w zasadzie już na powrocie, natknęliśmy się na stoiska kolei śmiesznych, z jednym stanowiskiem elektrycznego autobusu ze Świerklańca. Podjechaliśmy pod autobus i w krótkim czasie już prowadziliśmy nawijkę z kierowcą, który jeździ już w niej ok. 30 lat. Było łatwiej, bowiem jako wykonujący bieżąco zawód dobrze nam się rozmawiało, a i był też czas na mikola by jakieś info od siebie dał, jak również zadał pytania kier. ze Świerklańca. Prawie 30 min rozmawialiśmy, a fajnie bylo, bo można było o szczegółach bowiem wszyscy w trójkę z branży. Na wyjeździe z parku jeszcze na pętli przy stadionie śląskim stał warszawiak (wóz 13N nr boczny 308) z Zawodzia. Tu również wsiedliśmy doń, a także oboje porozmawialiśmy z motorowym. Znowu rozmowa na poziomie, bowiem ja jeździłem tram, mikol zainteresowany więc znów mile spędzony czas. Jeszcze przekazałem mu info jak robić poprawnie zdjęcia, bo tradycyjnie foty pulpitu i kabiny robił. Już z pętli bez postojów pojechaliśmy do pizzerii, bowiem mikol miał ograniczony czas, ja po trochu też, bowiem u mnie wieczorem grill, połączony z przylotem bocianów, wiync musiałem st. mac. przygotować na wjazd składów. 
   W pizzerii zamówiona duża na stół, przy którym siedzieliśmy pod katęm 90 stopni, czyli obok siebie. Tu nadal rozmawialiśmy, choć wiyncyj ja nawijałem do niego, jak on do mnie. 
  Teraz drobna dygresja. W całym przejeździe starałem się zachowywać bardzo neutralnie. Mało patrzałem na niego, jeżeli już to w momentach gdy raczej tego widział. Wiem, zbyt mało, bo to nie było nawet naturalne. Ludzie raczej patrzą na siebie jak rozmawiają. Tych spojrzeń z mojej strony było minimalnie. Więcej przy pizzy, bo jednak zarząd zwrócił uwagę, że jest dziwnie. W zasadzie przy końcówce pizzy doszło do zdarzenia. Otóż jak o czymś tam nawijałem i pochłaniałem kolejne kęsy pizzy, to w pewnym momencie jego kolano oparło się dość mocno o moje. W tym momencie na ok. 0,2 - 0,3 sek zatrzymał mi się głos, po czym kontynuowałem dalej. Nwm, czy zauważył tą krótką przerwę w wymowie. Mówiłem dalej, a nogę dosłownie zamroziłem w położeniu w jakim była. Kolano mikola nadal ze średnią siłą przyciskało się do mojego. Trwało to ponad minutę, a nadal nawijając między przeżuwaniami, czekałem co się stanie dalej. Po jakiejś minucie kolano swoje odłaczył od mojego. W czasie kiedy kolana się zwieraly nie popatrzałem na niego ani razu, bo nie byłem przygotowany na jakiś nieoczekiwany rozwój sytuacji. Po pizzy odwiozłem go bliżej domu, a jak bylismy w zasadzie w połowie trasy między naszymi st. mac. to postanowiłem się rozłączyć. Dojazd do niego do domu był już bezproblemowy, teren znał więc to była dobra decyzja. 
    Przy okazji przejazdu wyszła jeszcze jedna informacja. Nigdy nie słyszałem o jego ojcu, ale tym razem doszły dodatkowe informacje. Otóż stary mieszka niedaleko lokalu w którym żarliśmy pizzę jednak matka go przestrzegła by nie rozmawiał z nieznajomymi. Z wypowiedzi mikola mniej więcej zrozumiałem, że stary to jakiś skurwiel i lepiej go omijać szerokim łukiem. 
   Przy wchodzeniu na inne szlaki podziękowałem mikolowi, za miło spędzony czas, on też i widziałem, że był zadowolony z części spędzonego dnia. 
   Kolejne spotkanie w sobotę, ja już w pracy. 
   Czemu napisałem w ogóle o zetknięciu się kolan. Pisałem w którejś z poprzednich notek o tym, że mi się przygląda i mózg zwraca info, że sie specyficznie gapi. Tu podobnie. To zetknięcie sie kolan, w zasadzie to przywarcie jego kolana do mojego nie było przypadkowe. Gdyby tak było, to dotknął by i się rozłączył, natomiast przytrzymanie go ponad minutę ze średnim naciskiem przypadkowe już nie było. Nwm, co z tym dalej zrobić on przeca taki młodziutki je, tym bardziej nie wiem jakie intencje. 
   Tyle, bo kolejne zajęcia czekają. 
   Zdjęcie.
Screen z tedeka, w którego już rok nie gram (jakoś tak). Zrobiłem go kiedyś, bo na jednej scenerii spotkało się 4-ch użytkowników z lvl poziomu 7-go. Ja tam pod zastępczym nickiem jestem. 
   Narka.

wtorek, 4 czerwca 2024

Wtorek #2046

    Nie ma to jak szanować pracowników. Otóż o urlopie, podobnie jak w kato, dowiedziałem się (ale tym razem popłynęli jeszcze bardziej niż w kato) na 2 (dwa) dni przed nim. Nieprawdaż, że fajnie. Co oni mają w tych łbach? Już pominę to, że się w ogóle o termin nie pytali. 
  Na szczęście, czy nieszczęście mam jak zwykle prace na st. mac. do dokończenia, ale w przyszłym roku... Hmm nie wiem gdzie będę pracował w przyszłym roku. Plany, plany, a realizacja to zupełnie inna kwestia. 

   Poprawność polityczna dotarła nawet do bajeczek. Kiedy wyprodukowano serial "Muzzy" w 1986 to mówienie o osobach grubych było normalne, ich przedstawianie też. Królowa w tej bajce jest gruba 

W nowej wersji jest już po liftingu i wygląda...

Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że w stopniowaniu wymienione są niższe, wyższe, 
grubsze

w starej wersji, a w nowej skończono na wysokiej. Czyli wyeliminowano w ogóle grube.

To czy można dziś mówić o osobach grubych, tym bardziej, że ciągle słyszę iż jest ich co raz wiyncyj. Jakaś dychotomia. Z jednej strony medialnie się ich kasuje, z drugiej strony jest ich, co widać na ulicach co raz wiyncyj. 
   W przeciwwadze do tego, co raz swobodniej w przestrzeni medialnej mówi sie o sprawach branżowych. No widać, że jesteśmy sterowani. W sumie to wolę, jak zamieniono mówienie o nas z niemówieniem o grubasach. 

   Po raz kolejny bijemy rekordy niskich urodzeń. Powody tego stanu w zasadzie są wiadome, bo analitycy wymieniają większość z nich zgodnie. Jednak z życia bieżącego zauważyłem jeszcze jeden dość istotny. Otóż, co pisałem wielokrotnie, łączymy się dla seksu, a przynajmniej w fazie początkowej jest to bardzo istotny czynnik. Wiadomo, partner, partnerka musi się mieścić w widełkach wyglądowych. Otóż jak już się zmieści, to zaczyna sie faza 2 poznawania, bo jest po co. I teraz co zgubiono w tym ciągu. Do czasu, niestety w większości, wpadki i zrobienia dziecka związki płyną miło. Seks odbywa się nieskrępowanie w zasadzie w całym mieszkaniu o dowolnych godzinach, po za tymi kiedy jesteśmy zajęci pracą i innymi naprawdę ważnymi rzeczami. Jeszcze przed wyjściem małego osobnika, już w zasadzie miesiąc przed, ten seks zanika, czasem nawet wcześniej. Po urodzeniu trwa to jeszcze dłużej. Czyli czynnik, dla którego się dwoje ludzi połączyło odpada nagle. Jak już kobieta dojdzie do się, to można uprawiać dalej, ale do pewnego okresu, kiedy dziecko staje się świadome, cokolwiek to znaczy. Wtedy znowu na tym polu zaczynają się poważne komplikacje. Rodzice się kryją lawirują etc. by jeszcze się ze sobą spotkać w łóżku.
   W bloku słyszy się różne odgłosy w tym te charakterystyczne, tym bardziej w momentach kiedy jest w miarę cicho. I tak sąsiedzi po jednej stronie robią to ok. 10:00 - 11:00, bo ich dzieci są po za domem, a oni akurat mają sposobność wtedy przebywać w domu. Za drugą ścianą już tak różowo nie jest. Ta pora to np. po 23:40 do północy, kiedy dzieci już mocno śpią, a przynajmniej takie jest przypuszczenie, a oni wstają 05:30. Jest kiepsko. 
   I teraz sobie tak myślę, że o pewnych sprawach się nie mówi z określonych powodów. Może niemówienie o tej czynności głośno, ma nie uświadamiać jeszcze nieuświadomioną część ludzi, bo okazało by się, że poziom dzietności i ilość urodzeń jeszcze bardziej by spadła. Wszak uświadomiona część, może by się bardziej pilnowała/zabezpieczała by seks odbywał się jeszcze przez jakiś czas nim zostanie bardzo ograniczony lub zaniknie, bo skrajne przypadki się też zdarzają. 
   Sytuacja i tak nie jest już do uratowania, bo trend zrobił się ogólnoeuropejski i podobne rekordy jak u nas padają w większości krajów EU. Niestety chyba nie dożyję okresu kiedy te niskie roczniki będą wchodziły na rynek pracy, ale zapewne będzie ciekawie. 
   Narka.