Dawno, dawno temu, jak byłem w wojsku, jeszcze za komuny, z wojska, czy z za murów żołnierze usiłowali się porozumieć ze światem zewnętrznym. Jedną z takich metod były telefony. Te dostępne w sztabie, czy u kadry na kompaniach. Telefony z tarczami kręcącymi się i numerami z otworkami, do których wsadzało się palec i kręciło. Po 15:00 kiedy pomieszczenia kadry były puste, a telefony czynne. tzn. przy odpowiednich układach i dostępie do odpowiednich aparatów, można było się dodzwonić na zewnątrz. Nie, nie było to takie proste jak się wydaje. Po pierwsze musiało się udać "wbić" na wolne łącze, co nie zawsze było łatwe. Inne połączenie aktywne blokowało linię i "wyrzucało" sygnał zajętości, więc na tarczy trzeba było kręcić od nowa.
Czasem te kręcenia to powodowały zawrót głowy, bo ciągle się kręciło, kręciło, kręciło..., a efektem był sygnał zajętości.
Centrale nie wypuszczały na zewnątrz rozmów, bo były blokady, ale były pewne knify, dzięki którym można się było połączyć ze światem zewnętrznym. Otóż potrzebna jest mała dygresja. Wtedy było w kraju kilka osobnych sieci telefonicznych. W skali ogólnokrajowej działały sieci: wojskowa, milicyjna, rządowa, kolejowa, cywilna dla ludzi prywatnych i być może jeszcze jakaś inna. Te sieci miały styki w centralach miastowych, tzn. tam się łączyły i centrale udostępniały połączenia z tych sieci do innych sieci. Wyglądało to mniej więcej tak. Z jednostki wojskowej w Zabrzu, do której mnie przeniesiono, by mieć "wyjście" na miasto musiałem wpierw połączyć się z sieci wojskowej do sieci milicyjnej. Już nie pamiętam, ale wykręcałem jakiś tam nr i łączyło mnie z siecią milicyjną w Katowicach. Tu zgłaszała się centrala milicji Katowice. Ale nie dało się z tego połączenia wyjść na miasto (poprzez zero), to też trzeba było wybrać nr milicji w Częstochowie. Zgłaszała się centrala milicji w Częstochowie (automat mówił) i z tej centrali w Czę-wie łączyło się ponownie do Katowic odpowiednim nr-em. Tym razem "wchodziło" się na inne wybieraki w centrali, zgłaszała się centrala milicji Katowice, a tu poprzez "0" dało się wyjść na "miasto". Oczywiście możecie sobie wyobrazić, że przez taką okrężną drogę słyszalność była jak z za oceanu i często trzeba było krzyczeć do telefonu, by móc się w ogóle dogadać. Jednak krzyczenie do słuchawki w tamtych czasach to był standard, pokazywany w starych filmach, więc generalnie wszystko było ok.
W Polskę dało się również dzwonić poprzez sieć kolejową. Należało się z centrali wojskowej, odpowiednim nr-em połączyć z siecią kolejową i wybrać nr dostępowy. Sam oczywiście obczajałem takie możliwości. Pamiętajmy, że na ścianie zachodniej kiedyś w nawet małych miejscowościach była kolej w sensie albo DR, który miał telefon, albo punkt handlowy był z telefonem. Tam można było przekazać info dla rodziny i dalej pocztą pantoflową to było przekazywane. Niestety to było jednostronne, nie dało się tego zrobić z drugiej strony do jednostki wojskowej.
Zdjęcie powyżej.
Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz