Było groźnie, dlatego nie było wpisu. Nie wiem, co oni wpuścili do powietrza, ale trzeci raz dopadło mnie jakieś przeziębienie i nawet nie wiem skąd, bo pilnuję się.
W środę po porannym holiźmie jednostka centralna już zgłaszała, ze coś się dzieje. Jeszcze na 14:00 wyjście do banku, bo bank wpadł na genialny pomysł jak tu wyssać kolejną kasę od staruszka - chciał mu ubezpieczyć mieszkanie od przylotu Marsjan. Po wizycie w banku jednostka centralna zgłosiła potrzebę wyglebienia, a że my jej słuchamy, to wyglebiliśmy. Przebudziłem się ok. 17:00. Coś mnie tknęło i zrobiłem sobie podbiał (ziółka) i to był bardzo dobry ruch. Jeszcze przed 19:00 telefon z 811. Chwilę pogadaliśmy, a następnie system zaczął szwankować. Posypały się nagle errory. Termostat - error, podtrzymanie funkcjonowania - error, odbiór bodźców z zewnątrz - error, sypało tymi errorami więc przeszło do awaryjnego wyłączenia jednostki oprócz podtrzymujących funkcji życiowych. Wyglebiłem w łóżku pod cieńką kołdrą. W komorze łóżka koc, który kiedyś zwiozłem z wioski, bo był wystawiony k/hasioka. Jednostka centralna zgłaszała potrzebę okrycia się dodatkowo kocem, ale już następowało wyłączanie niektórych funkcjonalności. W końcu decyzja - resztką sił zsunąłem się z łóżka wyciągnąłem koc i naciepłem go na kołdrę, Wpadkowałem się ponownie pod nią i teraz się zaczęła jazda. Jednostka z uszkodzonym termostatem, jak w elektrowni w Czarnobylu, zaczęła niewłaściwie operować prętami kontrolnymi. Temperatura rdzenia zaczęła gwałtownie rosnąc, blok energetyczny dostawał już drgawek. Temperatura nadal się podnosiła, dość, że jednostka centralna zaczęła wadliwie funkcjonować i produkowała jakieś NW, których dziś w ogóle nie pamiętam, Czyli było już bardzo groźnie. Po jakimś czasie nastąpiło wyłączenie jednostki. Ponowne uruchomienie ok. 22:00 na chwilę, po czym znowu jednostka się odcięła od funkcjonowania. Na drugi dzień 979 pyta się mnie czemu nie łyknąłem jakiejś globulki. To nastąpiło tak nagle, że nawet nie pomyślałem o tym, by jeszcze przemieszczać się za globulką. Wysypało tymi errorami, to jedyne co byłem w stanie zrobić, to wyglebić, by się nie przewrócić. Zaskoczyło mnie tempo rozwoju sytuacji. Po wysypaniu errorów z rdzenia nastąpiło w to w ok. 10 min.
Na drugi dzień (czwartek) cały układ działał w 1/2. Silniki trakcyjne na pół, sunąłem po st. zwr. jak ślimak, ruchowość mocno ograniczona, nawet nie włączyłem do śniadania kompa, co jest ewenementem, bowiem jednostka centralna zgłosiła, że oczy nie są w stanie odbierać informacji z migających obrazów i by ich nie męczyć, a ponieważ my słuchayi jednostki centralnej, to dałyśmy im spokój. Później dylemat co z 824 i jego holizmem. Znowu rozmowa z 811 i decyzja, że puszczamy go na m-to samego. Przeżyjemy na st. zwr. wydaną kolejną stówkę na zupełnie niepotrzebne rzezy, faktycznie liczy się zdrowie. Zeżarliśmy globulkę i ponownie wyłączył się system. Ok. 12:00 przebudziłem się, bo wrócił 824 z pełną siatką mięsiwa, padlin, żółtego sera i innych. Nie posiedział długo, w zasadzie się przepakował i poszedł na drugą turę. To mu się udało z realizacją holizmu. Przyniósł też gripex, bo coś żreć wspomagającego trzeba. Większość dnia przeleżeliśmy w łóżku z nadal uszkodzonym termostatem. Ok. 16:00 pomiar wykazał 39,1, to jak dzień wcześniej wysypało errorami, blok reaktora aż miał drgawki, nadto jednostka centralna zaczęła wymyślać NW, to myślę rdzenie był przegrzany po za dopuszczalną granicę, że około czterdziechy było spokojnie. Po kolejnej globulce termostat nadal nie działał. Przełączył sie na chłodzenie, to też zalewałem się potem. Po jakiś 2h ustabilizowało się, chłodzenie było wyłączone. Już pomyślałem - idzie w dobrym kierunku. Nic z tego. po jakiś 30-45 min, przełączył sie na grzanie. Znowu zrobiło mi się zimno, przykryłem się dokładniej, zasłoniłem szpary, które wcześniej były, by przy chłodzeniu część odparowała. W tym stanie dociągnął do następnego pomiaru przed kolejną globulką, który wykazał 38,8, co było do przewidzenia. Od tego leżenia bolały mnie już trochę barki, biodra, bo ciągle leżałem to na jednym, to na drugim boku, a w takich stanach wychodzą wszelkie niedogodności łóżka, bowiem eksploatacja jest znacznie większa niż normalnie.
Dziś jedno wyjście z 824, ale do lokalnej stony, by choć w minimalnym stopniu zaspokoić jego holizm. Udało się, wiyncyj nie polazł, choć wyrywał się by jednak wyjść.
Jutro zjazd na st. mac. Muszę nie tyle się już zresetować, co odetchnąć. Z 824 jest gorzej, co oczywiste. Wczoraj herbaty w torebkach szukał w lodówce, dziś podonie zamotał się przy popołudniowej kawie. Myślę, że jeszcze parę m-cy i zjazdy na st. mac. okażą się nierealne.
No i jak myśłicie co z 824 oprócz jego wadliwie funkcjonujacej jednostki centralnej - zdrowotnie - nic. Lekki kaszelek, kiedy u mnie było na granicy uszkodzenia jednostki centralnej z powodu przegrzania rdzenia. To znaczy mieć geny.
Zdjęcia.
Walter.Rzadko kiedy daje ujęcie całej sylwetki.
Tymczasem na raty, to zeszliśmy do dołu.To jeszcze zostało od tyłu. Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz