Byłem ostatnio u 824. Jest dramat i to jest dramat w aktach. W zasadzie to chyba już akt 3-ci. Ostatnio pisał mi, że się czymś zatruł i zwracał. W ogóle mnie to nie dziwi, bowiem starych rzeczy w lodówce i nie tylko bez liku. Rzeczy ewidentnie spleśniałe, stare nienadające się już do jedzenia on wchłania.
Co tydzień kupuje (musze przyjechać na dni zakupowe, by go powstrzymać) te same rzeczy niezależnie od tego, czy je zeżarł, czy nie, bo tak ma zakodowane. W ten sposób dokłada nowe do starych, a i tak nie ma kiedy tego zeżreć, bo formalnie brakuje na to czasu. W ogóle jest niby na diecie, bo się odchudza, choć żre chyba wiyncyj ode mnie.
Podobnie jak kiedyś z 3-ch tygodni były padliny, to teraz z 3-ch tygodni były rolady w sosie, kupuje gotowe z sosem w pojemniku w jakiejś garmażerce. Z przed 3-ch i 2-ch tyg. chciał zgrzać na obiad. Nabrałem już nawyku sprawdzania co podaje, bo on już nad tym w ogóle nie panuje. Tą z przed 3-ch tyg. ,z pleśnią, udało się wyciepnąć, tej z przed 2-ch tyg., też już niedobrej - nie, wsadził ją ze śmietnika ponownie do lodówki. Oprócz tego zabrałem się za stos przypraw. Najstarsza miała 12 lat, młodsze po 5, 7. Oczywiście nowych nakupowanych, jakby stołówkę prowadził.
Alzhaimer działa już w pełni, jest już źle, a lepiej nie będzie. Na sugestie, by może lekarce o tym powiedział, sprawa jest wyśmiewana, więc teoretycznie nie do ruszenia. Tłumaczy się, że nie pamięta, bo tego nie potrzebuje, a jak coś innego nie pamięta, to mu się zapomniało, bo - no przecież mam już swój wiek, to mogę zapomnieć. Jak po 5 min pyta się o to samo, to - no przecież się nie pytałem jeszcze o to.
Jak mózgowi, który działa wadliwie powiedzieć, że działa wadliwie, skoro on to odrzuca.
Kiedy się czymś porządnie zatruje, to tylko kwestia czasu. W przyszłym tyg. może przyjadę w dniach zakupowych, by go powstrzymać przed nowymi zakupami. Zdaje se sprawę, że to czasowe rozwiązanie, a docelowe.... Hmm. Jakiś dom opieki?
Na st. mac zjechałem nieoczekiwanie w sobotę, a zasadniczo miała to być nd. więc żadne składy mnie nie nachodziły, a 979 miał wychodne to nieoczekiwane wolne na st. mac. od ruchu składów, to też zaprosiliśmy Teda i lekko się znietrzeźwiłem.
Niedziela również bez składów, bowiem większość zakodowała, iż otwarcie stacji dla ruchu nastąpi wieczorem, to też do tego czasu mogłem się napawać bezruchem, choć z drugiej strony było jakoś dziwnie. Przyzwyczajony od lat jestem do ruchu niedzielnego, jakże odmiennego od tygodniowego, a tu bezruch. Przewinął się krótko 979 i wydalił się ze stacji ok. południa, więcej go już nie widziałem, bowiem jak polazłem spać, to on jeszcze nie wszedł na stację.
Tak dziwnie będzie, bowiem czas mi się kurczy na publikację, to dziś będzie bez zdjęcia. Jutro jedna z ostatnich wizyt u zdzierców z zębami, bowiem to nie na moją kieszeń, to bym mógł notki nie wypchnąć.
Tyle, narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz